Spotkać Jezusa w Ewangelii (2)

Propozycja "egzystencjalnego" podejścia do Ewangelii, jako Księgi związanej z osobą Chrystusa oraz osobą czytelnika. Rozdział 2 - Czym jest Ewangelia?


Spis treści


Najpierw trzy wstępne uwagi.

1. Przede wszystkim oczywisty fakt, nawiązujący do treści pierwszego rozdziału: chrześcijaństwo to Chrystus, to nie coś, lecz ktoś — Ktoś, kto jest „drogą i prawdą, i życiem” (J 14, 6). Być chrześcijaninem to spotykać Chrystusa, a spotkawszy Go już, nadal Go spotykać, do Niego przylgnąć, starać się Go naśladować, krocząc po Jego śladach. To oznacza i zakłada, że wiemy, kim On jest, lub próbujemy poznać, czym się kieruje (Ten, który jest Drogą), co mówi (Ten, który jest Prawdą) i co takiego nowego wnosi, że ośmiela się nazywać siebie Życiem. Księga, w której znajdują się odpowiedzi na te pytania i w której spotyka się samego Chrystusa, to Ewangelia.

2. Z drugiej strony Ewangelia nie jest księgą, której autorem byłby sam Chrystus. On nie napisał niczego — oprócz dwukrotnego pisania palcem po piasku, by uniknąć próżnego pytania i by pozwolić swym przeciwnikom zastanowić się nad sobą (zob. J 8, 6. 8). Za to On sam jest jedyną treścią Ewangelii. Choć nie jest dziełem Jego ręki, Ewangelia pozostaje dziełem Jego życia; Ewangelia jest niczym bez Chrystusa. Jak powiedziano: „Jest ktoś w Ewangelii” — i tym kimś jest Jezus Chrystus. Ewangelia jest księgą, przez którą świadkowie Jezusa przekazują Go nam w formie skondensowanej i w sposób żywy, „z natury”. W formie skondensowanej, gdyż Ewangelia dotyczy tego, co istotne (zob. J 20, 30). I w sposób żywy — a nawet żywy podwójną żywotnością: żywotnością faktu i żywotnością znaczenia. Wrócimy do tego tematu po trzeciej, bardzo ważnej, uwadze wstępnej.

3. Ewangelia — czyli „Dobra Nowina o Jezusie Chrystusie, Synu Bożym” (por. Mk 1, 1) — dociera do nas w istocie poprzez cztery Ewangelie: Mateusza, Marka, Łukasza i Jana. Ich odmienność może czasami wprawiać nas w zakłopotanie. W rzeczywistości osobę Chrystusa odnajdujemy jedynie wówczas, gdy weźmiemy je wszystkie — nie odkładając na bok listów, będących również przewodnikiem na drodze odkrywania Chrystusa żyjącego w swym Kościele. Jeśli chodzi o Ewangelie w ścisłym znaczeniu tego słowa, należy zrozumieć, w jaki sposób zostały one zredagowane. Nie są to reportaże. Ich treścią, jak powiedziałem, jest — w sposób nierozłączny — fakt i znaczenie. Stanowią rezultat wierności historycznej i działania wiary; przekazują nam zatem fakty w świetle znaczenia, jakie te fakty mają z punktu widzenia wiary. Dla zrozumienia tego istotnego w powstawaniu Ewangelii aspektu nie znajdziemy lepszego wprowadzenia niż poniższy fragment Konstytucji Dei Verbum (nr 19) Soboru Watykańskiego II:

Święta Matka-Kościół silnie i bardzo stanowczo utrzymywał i utrzymuje, że cztery wspomniane Ewangelie, których historyczność bez wahania stwierdza, podają wiernie to, co Jezus, Syn Boży, żyjąc wśród ludzi, dla wiecznego ich zbawienia rzeczywiście uczynił i czego uczył aż do dnia, w którym został wzięty do nieba (por. Dz 1, 1—2). Apostołowie po wniebowstąpieniu Pana to, co On powiedział i czynił, przekazali słuchaczom w pełniejszym zrozumieniu, którym cieszyli się pouczeni chwalebnymi wydarzeniami życia Jezusa oraz światłem Ducha prawdy oświeceni. Święci zaś autorowie napisali cztery Ewangelie, wybierając niektóre z wielu wiadomości przekazanych ustnie lub pisemnie; ujmując pewne rzeczy syntetycznie lub objaśniając, przy uwzględnieniu sytuacji Kościołów; zachowując wreszcie formę przepowiadania, ale zawsze tak, aby nam przekazać szczerą prawdę o Jezusie. W tej przecież intencji pisali, czerpiąc z własnej pamięci i z własnych wspomnień, czy też korzystając ze świadectwa tych, którzy „od początku byli naocznymi świadkami i sługami słowa”, byśmy poznali „prawdę” tych nauk, które otrzymaliśmy (por. Łk 1, 2—4).

Czytajcie ten tekst po wielekroć: to perła, zbyt mało znana i zbyt mało ceniona. Nakazuje on przyjęcie poniższego porządku.

 

ŻYWOTNOŚĆ FAKTU I ŻYWOTNOŚĆ ZNACZENIA

Gdy po śmierci Judasza należało wybrać kogoś do grona Dwunastu, Piotr nie traci głowy: „Trzeba więc — powiedział — aby jeden z tych, którzy towarzyszyli nam przez cały czas, kiedy Pan Jezus przebywał z nami, począwszy od chrztu Janowego aż do dnia, w którym został wzięty od nas do nieba, stał się razem z nami świadkiem Jego zmartwychwstania” (Dz 1, 21—22). Być apostołem to przede wszystkim móc dać bezpośrednie i osobiste świadectwo istnienia Jezusa, włącznie z Jego życiem, śmiercią i zmartwychwstaniem. W Drugim Liście świętego Piotra pobrzmiewa ten sam realizm: „Nie za wymyślonymi bowiem mitami postępowaliśmy wtedy, gdy daliśmy wam poznać moc i przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa, ale nauczaliśmy jako naoczni świadkowie Jego wielkości. Otrzymał bowiem od Boga Ojca cześć i chwałę, gdy taki oto głos Go doszedł od wspaniałego Majestatu: »To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie«. I słyszeliśmy, jak ten głos doszedł z nieba, kiedy z Nim razem byliśmy na górze świętej” (2 P 1, 16—18). Zaś Paweł mówi na temat Zmartwychwstania: „Tak więc czy to ja, czy inni [Dwunastu], tak nauczamy i tak wyście uwierzyli” (1 Kor 15, 11). I jeszcze, na temat Eucharystii: „Ja bowiem otrzymałem od Pana to, co wam przekazałem, że Pan Jezus tej nocy, kiedy został wydany...” (1 Kor 11, 23) To wszystko sprowadza się do kilku słów: Ewangelia to parę kartek! Gdyby to przeliczyć na listki, byłoby to zaledwie jedno drzewo; na równinie byłby to strumyk, lecz cały wypełniony żywym srebrem, gdyż w Ewangelii fakty nie są oddzielone od tego, co oznaczają. Żywotność faktów (czynów i słów) ewangelicznych to również żywotność ich znaczenia.

Do poznania osoby Jezusa z pewnością nie dochodzi się łatwo. Nie dlatego, iżby Jezus się ukrywał, przeciwnie — On mówi „jawnie”, jak sam powiedział w czasie swego procesu (J 18, 20). Jeśli o jakichś sprawach mówi „w tajemnicy”, to po to, by je „rozgłaszać na dachach” (por. Mt 10, 27). Jednak to, co mówi na temat Ojca, nas samych i Jego osoby, to nie jakieś plotki, które krążą po salonach czy ulicach. „Nigdy jeszcze nikt nie przemawiał tak, jak ten człowiek przemawia” — powiedzą o Nim strażnicy, którzy mieli Go pojmać (J 7, 46). Nikodem, którego początkowo nie przekonała niezwykłość Jezusa, szybko zmieni zdanie. Nawet Piotr, który w Cezarei Filipowej wyznał, że Jezus jest „Synem Boga”, zaraz potem myli się, i to grubo, gdy próbuje zapobiec ukrzyżowaniu Chrystusa, mającemu doprowadzić Go do chwały (zob. Mt 16, 12—24). Skąd pochodzi możliwość tak wielkiej pomyłki w sądach na temat Jezusa — lub odwrotnie — przeczucia Jego nieporównywalnej z nikim wielkości?

PARADOKS FAKTU CHRYSTUSA DLA LUDZKIEJ MĄDROŚCI I MOCY

Święty Paweł wyjaśnia nam to w Pierwszym Liście do Koryntian (1, 18—25): fakt, jakim jest Chrystus, zbija z tropu ludzką mądrość i moc, pozostawione samym sobie.

Zbija z tropu mądrość. Mądrość oznacza tutaj najwyższy poziom wypracowanych przez człowieka idei i zachowań. Nie znając swych ograniczeń, mądrość ta mogłaby sądzić, że może zredukować Chrystusa do stworzonej przez siebie idei lub stwierdzić, że jest On nie do pomyślenia. Rościłaby sobie zatem prawo do bycia punktem odniesienia w ustalaniu prawd o Chrystusie i mogłaby całkowicie zmienić przypisywane Mu znaczenie. Na nic się to nie zda, ponieważ Chrystus nie jest wytworem poszczególnych epok historycznych, na który człowiek nakłada formę, jaka mu odpowiada. Ponadto taka postawa w stosunku do kogokolwiek jest nie do przyjęcia. Osobę się przyjmuje; nie „dedukuje się” jej; trzeba jej posłuchać, by ją zrozumieć. Takie jest podstawowe prawo miłości. Również z naukowego punktu widzenia należy dostosowywać się do rzeczywistości: wszelkie hipotezy domagają się sprawdzenia przez doświadczenie. W odniesieniu do Jezusa mamy coś jeszcze. Chodzi tu bowiem o kogoś, kto przewyższa wszystkie znane osobowości ludzkie, ponieważ jawi się On w naszej ludzkiej historii jako Syn samego Boga. Wszelkie sposoby poznania bytów czy rzeczy z góry okazują się nieprzydatne. „To, czego ani oko nie widziało — mówi nam Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian — ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (2, 9) — taka jest treść tajemnicy Chrystusa! Jest zrozumiałe, że ludzki intelekt może czuć się zbity z tropu, lecz jest również zrozumiałe, że może on pozwolić się poprowadzić, jeśli z góry nie odrzuci faktu, iż sam Bóg daje nam znak w Chrystusie, ponad wszystkimi naszymi wyobrażeniami o nas samych, o świecie i o Bogu.

Wydarzenie Chrystusa zbija z tropu ludzką moc w nie mniejszym stopniu niż ludzką mądrość. Moc oznacza dla nas powodzenie, skuteczność, wydajność, wspaniale osiągnięty rezultat, który słusznie wywołuje okrzyki zachwytu. Otóż Chrystus nie zamierza z nami rywalizować w dziedzinie naszych kompetencji i naszych ewentualnych i uprawnionych sukcesów w zakresie wiedzy czy działania. W najmniejszym stopniu nie lekceważy właściwych człowiekowi zajęć — ma zamiłowanie do różnego rodzaju pracy, spośród rozmaitych zawodów czerpie materiał do swoich przypowieści — lecz Jego domeną jest sfera, w której człowiek czuje się całkowicie ogołocony: strach wywołany poczuciem bezsensu, smutek płynący z grzechu, triumf cierpienia i śmierci — wszystko to, co ukazuje niedostatek naszych ludzkich sił; nasza bezsilność i nasze porażki — wszystko to, co doprowadza nasze serca i ciała do rozpaczy i do nicości. To właśnie czyni On swoim, by sprowadzić to do quia. Dlaczego? Bo jedynie na granicy nieprzekraczalnej naszymi ludzkimi siłami On może objawić — dla naszego dobra — swoją wobec nas niezwykłość. Zatem to nie z powodu chorobliwego zamiłowania do cierpienia czy śmierci wybiera On podobną drogę. Jedynym motywem jest wstręt do panowania zła i śmierci nad nami oraz misja, jaką Chrystus posiada: zniszczyć ich wpływ na nas i w ten sposób objawić ukrytą dotychczas miłość Boga.

Stąd pochodzi paradoksalny, z punktu widzenia ludzkiej mądrości i mocy, charakter tajemnicy Jezusa. Jednakże również stąd wynika Jego charakter całkowicie dobroczynny dla tego, kto zgadza się patrzeć na świat tak, jak widzi go Chrystus i jak On uczy nas patrzeć.

 

EWANGELIA I OBJAWIENIE SENSU, KTÓRYM JEST CHRYSTUS

Wszystkiego tego Chrystus uczył nie tylko słowami, lecz przede wszystkim własną istotą, własnym życiem. Rozumiemy zatem lepiej, dlaczego Chrystus nie zostawił po sobie żadnych pism; miał ważniejsze rzeczy do zrobienia: Jego zadaniem było żyć i w ten sposób objawiać to, czego słowa nigdy nie byłyby w stanie wyrazić. Chodziło bowiem o wyprowadzenie ludzkiego życia poza nie same: od śmierci, ostatecznej granicy życia — do Zmartwychwstania. Nie dokonałoby się to w Chrystusie, gdyby On sam nie przeszedł w całości tego, co dla nas jest nie do przejścia, czyli własnej Paschy: Paschy Syna Bożego, który dla każdego człowieka stał się „drogą i prawdą, i życiem”.

Dlatego również Apostołowie i uczniowie, którzy weszli w wyzwolicielską tajemnicę Jezusa, żyjąc z Nim i naśladując Go na publicznym etapie Jego życia — od Jordanu do Krzyża, od Krzyża do Zmartwychwstania i od Zmartwychwstania do wylania Ducha Świętego w dniu Pięćdziesiątnicy — dlatego właśnie oni są dla nas niezastąpionymi nauczycielami w poznawaniu osoby Jezusa i Jego znaczenia. Poznawszy fakt (żywego Chrystusa), byli oni stopniowo wprowadzani w żywą naturę jego znaczenia; w ten sposób stali się świadkami zarówno faktu, jak i znaczenia. Na tej podstawie napisali Ewangelię, w której Jezus Chrystus został nam przedstawiony taki, jaki jest naprawdę. Święty Jan na początku swojego Pierwszego Listu pisze o tym w ten sposób:

To wam oznajmiamy, co było od początku,
cośmy usłyszeli o Słowie życia,
co ujrzeliśmy własnymi oczami,
na co patrzyliśmy
i czego dotykały nasze ręce —
bo życie objawiło się.
Myśmy je widzieli,
o nim świadczymy
i głosimy wam życie wieczne,
które było w Ojcu,
a nam zostało objawione —
oznajmiamy wam,
cośmy ujrzeli i usłyszeli,
abyście i wy mieli współuczestnictwo z nami.
A mieć z nami współuczestnictwo znaczy:
mieć je z Ojcem i z Jego Synem Jezusem Chrystusem.
Piszemy to w tym celu,
aby nasza radość była pełna (1 J 1, 1—4).

 

Ewangelia zatem to przede wszystkim żywe doświadczenie, dające się przekazać i przekazane. Została napisana, by nas w nie wprowadzić i byśmy z kolei my, spotykając się z osobą Chrystusa, weszli również w poznanie Go, w Jego miłość i życie. Jak powiedział Jezus w Ewangelii świętego Jana: „A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie” (12, 32). Ewangelia jest w tym sensie miejscem, w którym dokonuje się rzeczywiście obiecane przyciągnięcie, a my możemy mieć w nim udział. Do nas należy przyjąć to ofiarowane każdemu i wszystkim przyciągnięcie. Naszym zadaniem jest teraz otworzyć się na lepsze poznanie Chrystusa w Ewangelii i przez Ewangelię, która prowadzi nas, krok po kroku, aż do tajemnicy Zmartwychwstania.

 

DLA DALSZEJ REFLEKSJI

Ewangelia jest relacją o spotkaniach

1. Postawcie sobie pytanie: w jaki sposób opowiadacie jakieś ważne wydarzenie, które was poruszyło, komuś, kto nie przeżył go tak, jak wy?

Czy relacjonując jakieś decydujące dla was spotkanie, mówicie tylko o faktach, a pozostawiacie na boku głębokie wrażenie, jakie to spotkanie na was wywarło?

2. Czy to pytanie pozwala wam lepiej zrozumieć charakter opisu ewangelicznego oraz sposób, w jaki Konstytucja Dei Verbum (nr 19), cytowana na początku tego rozdziału, przedstawia jego złożoną budowę?

 



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama