Propozycja "egzystencjalnego" podejścia do Ewangelii, jako Księgi związanej z osobą Chrystusa oraz osobą czytelnika. Rozdział 4 - Chrystus oznajmia królestwo
Jezus przemierza Galileę i oznajmia królestwo Boże (zob. Mk 1, 14—15). Głosi, że Królestwo jest już blisko. Tego właśnie Królestwa nie zauważa Nikodem, gdy mówi, że „wie”, iż Jezus jest prorokiem (por. J 3, 2). Jezus jest kimś więcej niż prorokiem: jest Synem, obecnym w naszym ciele, Synem zdolnym całkowicie odnowić to ciało. Zgoda na to odnowienie ludzkiego życia przez Chrystusa to zgoda na jego odrodzenie — na powtórne narodziny, nie w sensie biologicznym, lecz powtórne narodziny duchowe. Gdy pierwsi uczniowie, idąc najpierw za Jezusem w milczeniu, pytają Go: „Gdzie mieszkasz?”, czyli: „Jaki jest Twój świat?”, tym samym stawiają pierwszy krok w Królestwie. Królestwo bowiem jest owym „światem” Chrystusa: nie „innym” światem, który byłby równorzędną kopią naszego, lecz światem przeżywanym całkowicie inaczej, mianowicie zgodnie z tym, jak Syn Boży, który „zamieszkał wśród nas” (por. J 1, 14)5, uczy nas to robić. Ten objawiony przez Chrystusa i stanowiący definicję Królestwa styl życia ukazuje nam Kazanie na Górze (Mt 5—7). Z kolei rozdział 13 Ewangelii według świętego Mateusza, zawierający przypowieści o Królestwie, uczy nas, jaką postawę powinniśmy przyjąć wobec Królestwa.
Plan Kazania na Górze
Nie szukajmy w tych trzech rozdziałach Ewangelii jakiegoś porządku akademickiego. Niewątpliwie da się w nich zauważyć pewien plan. Rozdział 5, po przedstawieniu Błogosławieństw, zawiera sześć zdań, w których Jezus ustosunkowuje się do „tradycji”, przekraczając ją. „Słyszeliście, że powiedziano... A Ja wam powiadam...” W ten sposób nie przemawiali prorocy, gdyż ci mawiali: „Tak mówi Jahwe”; nie przemawiali tak też „nauczyciele” ani rabbi w Izraelu, zawsze powołujący się w swych opiniach na poprzedzające ich „autorytety”. Jezus natomiast zaczyna od siebie. Jego autorytet jest suwerenny: „Powiedziano... Ja...” Jego autorytet jest bowiem autorytetem Tego, który może nazywać Boga swoim Ojcem i nas uczyć tego samego. Taki autorytet angażuje On po to, by wychować nas do braterstwa godnego ojcostwa samego Boga. W kolejnym rozdziale (Mt 6) Jezus ustosunkowuje się do praktyk duchowych, jakimi są post, jałmużna i modlitwa. Ukazuje, że ich wartość w Królestwie pochodzi z wewnętrznej więzi, która może dzięki nim powstać z „Ojcem, który widzi w ukryciu”. Jest to więc objawienie głębi Bożego ojcostwa wobec nas i w nas. Trzeci rozdział Kazania na Górze (Mt 7) jest o wiele mniej jednolity, lecz nie jest mniej istotny. To on pozwala nam mówić, że nie należy w tym Kazaniu szukać za wszelką cenę porządku logicznego. Jego porządek jest przede wszystkim egzystencjalny i życiowy.
Można powiedzieć, że dla opisania nowości zasad panujących w Królestwie Kazanie na Górze „nasącza” światłością Jezusa główne dziedziny życia ludzkiego. To, co najistotniejsze na temat człowieka, ukazuje się bowiem w wyniku rozważania jego stosunku do Boga, następnie jego stosunku do innych, do świata i do samego siebie. Królestwo ukazuje się zatem jako dokonujące się w Chrystusie i przez Chrystusa przemienienie całości tych odniesień, stanowiących — rzec by można — „różę wiatrów” naszego człowieczeństwa. Zacznijmy od stosunku do Boga, ponieważ jedynie Chrystus jako Syn może tę tajemnicę nam objaśnić.
Opis zasad panujących w Królestwie
1. Synostwo. Nasz stosunek do Boga na ogół przybiera jedną z trzech form: wchłonięcia, użyteczności lub odrzucenia. „Wchłonięcie” oznacza, że Bóg nie zostaje rozpoznany w swej gruntownej odmienności od świata przyrody — do tego stopnia, że zatraca się jakby w przyrodzie, a ona w Nim. Błąd ten, grożący pogrążeniem pierwotności Boga w tym, co stworzył, nie jest zbyt częsty na Zachodzie. Można go jednak spotkać i dzisiaj, gdy przedstawia się naszą zależność od Boga w sposób niejasny, tworząc zawężający panteizm, zgodnie z pewnym stylem, odpowiadającym zwolennikom New Age.
„Użyteczność”: to przypadek deizmu. Bóg pełni rolę początkowego „rozrusznika” świata, a potem świat radzi sobie bez Niego. Taki jest też w zasadzie bóg Woltera: jest on zatem „figurantem”, uzasadniającym to, czego w danej chwili nie sposób wytłumaczyć. Jednakże jego rola słabnie, w miarę jak rośnie ludzka wiedza. Taki deizm otwiera drogę ateizmowi.
Mamy wreszcie trzecią możliwość — „odrzucenie”, czyli negację. „Bóg” został do tego stopnia zredukowany do użyteczności kosmicznej lub — częściej — społecznej („opium ludu”), że aż wygnany przez tych, którzy nawet się nie domyślają, iż negują bożka, a nie Boga żywego i prawdziwego.
Tymczasem Chrystus objawia nam Boga, który jest Ojcem. Jest równocześnie całkowicie od nas różny i całkowicie nam bliski, gdyż Jego odmienność polega na różnicy życia: On jest Żyjącym, który ożywia. Bóg Jezusa Chrystusa jest Bogiem, który nie przestaje obdarzać życiem i udzielać siebie. Czyni to odwiecznie, ofiarowując siebie w samym sobie swemu Synowi w mocy Ducha; czyni to dla nas w historii, w swym stworzeniu, które jest Jego nieustannym dziełem, oraz w Chrystusie, przez którego to, co w przyrodzie i w nas jest jeszcze niespełnione, śmiertelne lub po prostu skończone, znajduje swą pełną rację bycia w Zmartwychwstaniu. Nasz stosunek do takiego Boga staje się w Królestwie stosunkiem miłości, nadziei i życia, stosunkiem synostwa wobec tego Boga, którego Chrystus pomaga nam wyznawać coraz głębiej jako Ojca — w imię tego samego, co początkowo sprawiało może, że wątpiliśmy w Jego ojcostwo.
Również święty Paweł mówi nam o tym: „Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: »Abba, Ojcze!« A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej” (Ga 4, 6—7). To do tego Ojca Chrystus uczy nas się modlić, gdy w Kazaniu na Górze mówi: „Ojcze nasz...” (zob. Mt 6, 9—13) Również święty Jan świadczy o Jego ojcostwie, czyniącym z nas „synów” w najsilniejszym znaczeniu tego słowa. „Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy” (1 J 3, 2). Wszystko inne w Królestwie wynika z tego naszego synostwa.
2. Braterstwo. Jeśli Bóg naprawdę jest Ojcem, to jest nim dla wszystkich i dla każdego. Nie może być „moim” Ojcem, nie będąc jednocześnie Ojcem wszystkich ludzi: On jest, jak mówi nam Jezus, naszym Ojcem. Jest „w niebie” — nie w znaczeniu iniedostępnej dali, lecz w znaczeniu wszechogarniającego kosmosu, co jest możliwe dzięki Jego nieskończoności. Odtąd, gdy Chrystus objawia nam w Bogu miłość zdolną objąć wszystkich ludzi bez najmniejszego wyjątku (w odróżnieniu od nas Bóg kocha tych, którzy Go nie kochają — zob. Mt 5, 46), to jest rzeczą oczywistą, że my wszyscy jesteśmy w Nim i dzięki Niemu braćmi. W Królestwie nasze wzajemne odniesienia nie mogą już cechować się przemocą czy dominacją, obojętnością, nienawiścią czy wykluczaniem, lecz może to być jedynie relacja dogłębnego braterstwa.
Chrystus w Kazaniu na Górze korzysta ze swego autorytetu Syna w sposób najwyraźniejszy właśnie wtedy, gdy podkreśla ten nowy stosunek naszego braterstwa. „Powiedziano wam... Ja wam powiadam”. Wystarczy ponownie przeczytać wszystkie fragmenty zaczynające się od tej formuły, by się przekonać, że wszystkie one powracają do tej najważniejszej prawdy: miłujcie się wzajemnie, podobnie jak to czyni Ojciec w niebie, który swej wszechmocy używa tylko po to, by służyła tej miłości. Doskonałość chrześcijańska polega na naśladowaniu Boga, którego doskonałością jest umieć kochać taką miłością, jakiej żaden człowiek nigdy nie osiągnie sam z siebie (zob. Mt 5, 48).
Konsekwencją tego jest przekształcenie również naszego stosunku do świata.
3. Wolność. W świetle Królestwa nasz stosunek do świata stanowi następstwo relacji braterstwa i synostwa. Niezależnie od naszych potrzeb życiowych nie możemy już pojmować tego stosunku jako egoistycznego zagarniania, które pozbawiałoby innych tego, co jest im równie niezbędne jak nam. Nasz stosunek do posiadania jest mierzony, mierzalny i ograniczony potrzebami życiowymi innych; może to być tylko stosunek dzielenia się, sprawiedliwości i braterstwa. Ponieważ jesteśmy synami w stosunku do Boga, nie możemy już w Królestwie traktować dóbr tego świata — między innymi pieniędzy — tak, jakby były one absolutne, i stawać się ich czcicielami. Wówczas bowiem stalibyśmy się sługami „Mamony” (Mt 6, 24), co wcześniej lub później doprowadziłoby do pogardzania Bogiem i innymi. Zresztą, ponieważ świat został nam ofiarowany przez Ojca, który miłuje życie — życie lilii na polu i ptaków w powietrzu, jak mówi Jezus (Mt 6, 26—28), a zwłaszcza nasze życie, bo my znaczymy więcej niż one (Mt 10, 29—31) — możemy być pewni, że śmierć, nadal wyciskająca tragiczne piętno na przyrodzie i świecie, nie jest ostatnim słowem Jego ojcostwa. Ostatnim słowem Boga i Ojca Jezusa Chrystusa będzie dla nas słowo Zmartwychwstania. Wkrótce zajmiemy się tym tematem szczegółowo. W Zmartwychwstaniu w pełni objawi się stwórcze ojcostwo Boga i spełni się nasze synostwo względem Niego. To dlatego w Królestwie nasz stosunek do świata jest stosunkiem wolności — a nie niewolnictwa — w korzystaniu z dóbr tego świata oraz stosunkiem oczekiwania, otwarcia się — a nie rozpaczy — w obliczu śmierci, nadal królującej w naturze (zob. Mt 6, 25—34).
4. Przejrzystość. Zgodnie ze słowami Jezusa nasze „tak” może być prawdziwym „tak” wobec tego, co zasługuje na naszą zgodę, a nasze „nie” — prawdziwym „nie”, jeśli sytuacja wymaga sprzeciwu (zob. Mt 5, 37). Ta przejrzystość wynika również z praktycznego zastosowania słynnej złotej zasady, zawartej we fragmencie Mt 7, 12. Nie chodzi tutaj tylko o to, by nasza lewa ręka nie wiedziała, co daje prawa (zob. Mt 6, 3), lecz o to, byśmy sami stanęli w świetle, by całkowicie ukazać nasze pragnienie bycia kochanym. Miłość, której pragniemy doświadczać od innych, staje się tutaj pierwowzorem i miarą bez miary tej miłości, którą sami winniśmy dawać innym. Egoizm zostaje przemieniony, właśnie tutaj, w jego własne przeciwieństwo. Królestwo ustanawia zasadę przejrzystości, poczynając od tego, co w nas mogłoby pozostać najbardziej mroczne.
Związek nowych zasad z Chrystusem
Wszystkie te zasady Królestwa — synostwo wobec Boga, braterstwo względem innych, wolność w korzystaniu z tego, co niezbędne w świecie, przejrzystość bytu — istnieją wyłącznie w Tym, który je objawia, gdyż są one samym Jego życiem, niczym promienie rozchodzące się z Jego człowieczeństwa. Możemy zatem mieć do nich dostęp jedynie w Nim i przez Niego — Tego, który jest Synem jedynym w swoim rodzaju, bratem w najwyższym stopniu, człowiekiem wolnym wśród wszystkich i dla wszystkich, tak przejrzystym, że może nam powiedzieć: „Kto z was udowodni Mi grzech?” (J 8, 46)
Takie spełnienie się człowieka, mające swą podstawę w udzieleniu się Boga w Jezusie Chrystusie, staje się w sposób oczywisty zasadą niezrównanego szczęścia: szczęścia Królestwa. W Błogosławieństwach (zob. Mt 5, 3—12), na początku Kazania na Górze, Jezus ogłasza i obiecuje to szczęście publicznie. Domyślamy się, że Jezus zamierza nam jeszcze opowiedzieć o tym Królestwie i o tym szczęściu. Zrobi to w rozdziale 13 Ewangelii według świętego Mateusza.
Królestwo już się bez wątpienia zrealizowało w Chrystusie, ponieważ On jest jego fundamentem i objawicielem. Przedstawione w swej doskonałej osobowo formie w Jezusie, zostało zaproponowane każdemu człowiekowi, a przede wszystkim każdemu chrześcijaninowi, jako wezwanie dla jego wolności. Zatem Królestwo już przyszło w Chrystusie i jednocześnie ma dopiero nadejść w nas i dla nas. Jest też rzeczą normalną, że Chrystus mówi o nim jak o rzeczywistości, pozostającej dla nas tajemnicą, i że uczy nas, jak mamy się do niego odnosić. Podobnie jak w przypadku wszelkich głębokich spraw, najlepszym sposobem, by mówić o Królestwie, jest tworzenie obrazów, i to obrazów prostych: sianie ziarna, zaczyn ciasta, sieć rybacka... Są to przypowieści.
Ich wartość w odniesieniu do Królestwa wynika z nieporównywalnej znajomości jego spraw u Tego, który przypowieści głosił. Gdybyśmy oddzielili te proste obrazy od Chrystusa, stałyby się z powrotem pospolitością, z której On je wydobył. Jedynie On gwarantuje ich symboliczną wagę. Ponieważ to On użył ich do opisu Królestwa, stają się w sposób uzasadniony przypowieściami w sensie ścisłym. Są to obrazy o charakterze ewangelicznym, mające za zadanie ukazać na sposób symboliczny bądź to naturę Królestwa (zob. Mt 13, 3—9), bądź jego rozwój (zob. Mt 13, 24—33), bądź postawę, jakiej ono wymaga (zob. Mt 13, 44—46), bądź wreszcie zapowiedź jego wypełnienia (zob. Mt 13, 47—50).
Ewangelia według świętego Mateusza zebrała tutaj siedem przypowieści. Pierwsza, o siewcy, obrazuje płodność Królestwa w tym, kto przyjmuje jego zapowiedź; trzy kolejne: o chwaście, o ziarnku gorczycy i o zaczynie, mówią nam o jego dalszych losach; piąta i szósta — o skarbie ukrytym w roli i o perle — opisują doskonały sposób jego przyjęcia; zaś siódma, o sieci, mówi nam o Tym, który rządzi wypełnieniem się Królestwa.
Przypowieść o siewcy, a właściwie o „różnych glebach”
Siewca z przypowieści to sam Chrystus, zaś jakość ziarna, które sieje (to znaczy: Królestwa), jest poza podejrzeniem. Ziarno, które taki siewca ma w swym fartuchu, jest doskonałej jakości. Problem, jaki się pojawia, nie jest problemem ziarna, lecz tego, co się z nim dzieje, czyli gleby, na którą pada ziarno — my nią jesteśmy. Ze strony ziarna mamy pełną gwarancję plonów; przedmiotem sprawy jest natomiast gleba, przyjmująca ziarno — stan naszej wolności.
Jeśli jesteśmy rozproszeni pod względem duchowym (skraj drogi — w. 4), powierzchowni (miejsca skaliste, bez ziemi — w. 5), zagłuszeni (ciernie — w. 7), niczego nie uczynimy z ogłoszonym nam Królestwem, gdyż nie zapuści ono w nas korzeni.
Przeciwne przykłady znajdziemy w osobach Zacheusza, kobiety kananejskiej, setnika, a zwłaszcza Maryi, która nie tyle „brała sobie do serca” wszystkie sprawy, ile je „chowała w swym sercu” (Łk 2, 51). Doskonale ukazują one, jak płodne w nich jest Królestwo (ziemia żyzna — w. 8). Królestwo może zawierać w sobie niewyobrażalne cuda, przygotowane przez Boga dla ludzi, lecz jeśli nie otworzymy się na Jego propozycję i Jego obecność, Królestwo zostanie zasiane na próżno i będzie to nasza wina, a nie wina Siewcy. Królestwo jest więc dla nas bezwartościowe, jeśli nie zaangażujemy w nie naszej osobistej wolności, choć to w nim tkwi cały przemieniający dynamizm, któremu powinniśmy umieć się powierzyć, gdy otwieramy się na jego Siewcę.
Trzy cechy charakterystyczne Królestwa
Wzrost Królestwa napotyka sprzeciw — to przypowieść o chwaście (zob. Mt 13, 24—30). Jego początki są niepozorne — przypowieść o ziarnku gorczycy (zob. Mt 13, 31—32). Jego moc jest ukryta — przypowieść o zaczynie w mące (zob. Mt 13, 33).
1. W przypowieści o chwaście zauważamy zdziwienie — by nie rzec: oburzenie — sług gospodarza. Ziarno zostało zasiane, i to zasiane najwyraźniej dobrze, przez osobę uprawnioną, jak pokazuje przypowieść o siewcy, a jednak czeka ich przykra niespodzianka: do dobrego ziarna domieszano chwast! Czy gospodarz zdawał sobie sprawę, co sieje? Czy mógł przewidzieć taki afront? Zniewaga jest tak ciężka, że można zapytać, czy nie należałoby zacząć od początku: powyrywać wszystko i powtórzyć zasiew, ponosząc kolejne koszty. Gospodarz jednak nie jest zaskoczony. Wie, że nie jest sam na świecie i że jego praca wzbudza w sposób nieunikniony przeciwdziałanie. Tak będzie zawsze. Trzeba zatem pozostawić sprawy ich biegowi, pozwolić wolności, by się wyraziła, a ziemi — by wydała swój plon. Z chwilą nadejścia żniw jedynie zboże zostanie zgromadzone w spichlerzu.
Najlepszy komentarz do tego tekstu daje nam sam Jezus, zwracając się do swego Ojca: „Nie proszę, abyś ich zabrał ze świata, ale byś ich ustrzegł od złego” (J 17, 15). Królestwo bowiem, nie będąc z tego świata (zob. J 18, 36), jest jednak na tym świecie. Myśląc o Królestwie, nie należy marzyć o idealnych warunkach, lecz przyjąć te, które istnieją w rzeczywistej historii, gdzie wszystko jest nadal wymieszane. Istotne jest to, by w ocenie tego świata nie mylić dobrego ziarna z chwastem. Zasługą żeńców jest umiejętność odróżnienia jednego od drugiego. Jednak choć je odróżniono, obie rośliny rosną równocześnie i nie można przyspieszyć ich oddzielenia (sądu) przez przedwczesne wyrywanie. Nie da się w żaden sposób zastąpić czasu wolności i jej możliwego oporu. Przeciwnie, umiłowanie Królestwa nie zwalnia nas od cierpliwości, która pozwala nam znosić jego niepowodzenia i przetrwać sprzeciwy wobec niego. Gospodarz z przypowieści, czyli sam Pan, daje nam przykład tej cierpliwości, nakazuje ją i udziela mocy.
2. Jeśli chodzi o Królestwo, to ma ono przed sobą przyszłość, lecz jest ona paradoksalna: mówi nam o tym przypowieść o ziarnku gorczycy. Porównywalne z najmniejszym z ziaren, zawiera w sobie obietnice wielkiego drzewa. Mowa tu o wierze i zaufaniu: „Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28, 20). Choć nie widać wzrostu, jest on zapewniony. I odwrotnie: jeśli wydaje się nam, że widzimy wzrost, nie należy się nim upajać — jego początkiem jest zawsze niepozorność. Gdy jego dalsze losy stają się chwilowo spektakularne, trzeba sobie przypomnieć jego początkową małość: to ustrzeże nas od zbyt ludzkiego zadowolenia, które zapomina o Królestwie. Wielkie drzewo powinno nieustannie przypominać sobie, że na początku było ziarenkiem gorczycy. W Królestwie wykluczony jest wszelki tryumfalizm, a jeśli się pojawi, należy go bezzwłocznie usunąć. Przypowieść o zaczynie ma podobny sens.
3. Niewielka ilość zaczynu jest niczym w porównaniu z całym ciastem, a mimo to potrafi je zakwasić. Jezus nam to zapowiada: „Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo” (Łk 12, 32). „Co mówię wam w ciemności, powtarzajcie na świetle, a co słyszycie na ucho, rozgłaszajcie na dachach” (Mt 10, 27). Zakłada to oczywiście, że Królestwu przypisuje się jego właściwą wartość, co wyrażają dwie kolejne przypowieści.
Skarb i perła
Niezależnie od tego, czy natrafiamy na Królestwo bez poszukiwań (jak ów szczęściarz, który znalazł skarb w roli — co za traf! — w. 44), czy znajdziemy je po długim szukaniu (jak tę „jedną” perłę — w. 45n) — odnalezione Królestwo zawsze wymaga całkowitego oddania. Jedyną postawą jest oddać wszystko za wszystko lub raczej wszystko bezwzględnie zaryzykować.
„To wszystko, co było dla mnie zyskiem” — wyjaśnia święty Paweł, doskonale ilustrując tutaj te dwie przypowieści — „ze względu na Chrystusa uznałem za stratę. I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim — nie mając mojej sprawiedliwości, (...) lecz Bożą sprawiedliwość, otrzymaną przez wiarę w Chrystusa” (Flp 3, 7—9). Oto człowiek należący do Królestwa! Jakże różni się on od tego młodzieńca z Ewangelii, spętanego swymi bogactwami, który omija Chrystusa, a zatem i Królestwo, i który odchodzi zasmucony (zob. Mt 19, 15—22).
Siódma przypowieść: o sieci
Jest to przypowieść eschatologiczna, czyli dotycząca końca czasów i chwalebnego powrotu Pana. Przypomina nieco przypowieść o chwaście, tyle że dotyczy samego końca, a nie biegu historii. Mówi nam, że w Królestwie, w jego historycznym kształcie, zawiera się wszystko. Królestwo zgromadziło wszystko — niczym sieć, zarzucona w wodę i wyciągnięta na brzeg. Jednak w przypadku sieci sortowanie nie należy do nas, lecz do „aniołów” (w. 49), co oznacza, że ma ono charakter transcendentny, przekracza nas i jest tajemnicą. W każdym razie to rozdzielanie nie będzie przebiegało wśród osób, gdyż Bóg nie wyda swoich dzieci na pastwę ognia: nie zwraca się On przeciwko grzesznikom, lecz przeciwko grzechom, aby zbawić grzeszników! Ostateczne rozdzielenie nie jest rozdzieleniem osób; jest to dokonujące się w osobach rozdzielenie dobra od zła, tego, co ma wartość, od tego, co jest bezwartościowe. Do tego dzieła potrzeba „anielskiej” jasności, to znaczy boskiej i życzliwej dla osób, a jednocześnie surowej dla ich postępowania.
Święty Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian (3, 11—15) podaje nam doskonały komentarz do tej przypowieści. „Fundamentu bowiem nikt nie może położyć innego, jak ten, który jest położony, a którym jest Jezus Chrystus. I tak jak ktoś na tym fundamencie buduje: ze złota, ze srebra, z drogich kamieni, z drzewa, z trawy lub ze słomy, tak też jawne się stanie dzieło każdego: odsłoni je dzień Pański; okaże się bowiem w ogniu, który je wypróbuje, jakie jest. Ten, którego dzieło wzniesione na fundamencie przetrwa, otrzyma zapłatę; ten zaś, którego dzieło spłonie, poniesie szkodę: sam wprawdzie ocaleje, lecz tak jakby przez ogień”.
„To wszystko mówił Jezus tłumom w przypowieściach (...). Tak miało się spełnić słowo Proroka: »Otworzę usta w przypowieściach, wypowiem rzeczy ukryte od założenia świata«” (Mt 13, 34—35).
Te rzeczy ukryte od założenia świata to w tym wypadku nic innego jak Królestwo Syna, które objawia nam Ojciec w Osobie Jezusa Chrystusa. Kilka charakterystycznych cech tego Królestwa właśnie poznaliśmy.
1. Poniżej proponujemy do uważnego przestudiowania omówione przypowieści: o skarbie i o perle, byście mogli dostrzec różnice postawy człowieka.
Skarb i perła (Mt 13, 44—46)
44 Królestwo niebieskie podobne jest do skarbu ukrytego w roli. Znalazł go pewien człowiek i ukrył ponownie. Z radości poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę rolę.
45 Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do kupca, poszukującego pięknych pereł.
46 Gdy znalazł jedną drogocenną perłę, poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił ją.
2. Proponujemy wam również, byście przeczytali całe Kazanie na Górze i wychwycili fragmenty, które odpowiadają różnym odniesieniom, omówionym w tym rozdziale: