Klucz do skarbca przypowieści ewangelijnych

Znaczenie przypowieści ewangelijnych wydaje się oczywiste. A jednak pozory często mylą - bez odpowiedniego "klucza" możemy zgubić to, co w nich najistotniejsze

Klucz do skarbca przypowieści ewangelijnych

Augustyn Jankowski OSB

Klucz do skarbca przypowieści ewangelijnych


Królestwo Boże w przypowieściach

W nauczaniu, odczytywanym przez nas dziś z Ewangelii, przypowieści są środkiem pierwszego rzędu, środkiem stosowanym przez cały czas publicznej działalności. Niemal ciągle Jezus daje obrazom pierwszeństwo przed zasadami teoretycznymi. Przypowieści — to Jego świadoma pedagogia.



W wielu takich przypowieściach głosił im naukę, o ile mogli [ją] rozumieć. A bez przypowieści nie przemawiał do nich. Osobno zaś objaśniał wszystko swoim uczniom (Mk 4,33n).

Potrzeba kluczy

Wyżej przytoczone dwa zwięzłe zdania z tekstu greckiego Ewangelii, który uchodzi za najstarszy nam znany, mają wiele do powiedzenia. Rzucają one światło na sposób Jezusowego nauczania, a stwierdzają jednocześnie, że nauczanie w przypowieściach nie zawsze było zrozumiałe dla ówczesnych słuchaczy. A co dopiero mówić o nas, których dzieli tyle wieków od czasu głoszenia przypowieści, o nas, żyjących w zupełnie innym kręgu kulturowym niż żyli tamci? Skoro więc skarbiec przypowieści ewangelijnych niełatwo się otwiera, trzeba dobrać do niego odpowiednie klucze. Jakie? Odpowiedzi na to pytanie udzieli nam analiza warunków, w jakich nauczał Jezus.

W Jego nauczaniu, odczytywanym przez nas dziś z Ewangelii, przypowieści są środkiem pierwszego rzędu, środkiem stosowanym przez cały czas publicznej działalności. Niemal ciągle Jezus daje obrazom pierwszeństwo przed zasadami teoretycznymi. Przypowieści — to Jego świadoma pedagogia. Mówi o tym dialog Pana z uczniami przekazany we wspomnieniach i refleksjach Janowych: Mówiłem wam o tych sprawach w przypowieściach. Nadchodzi godzina, kiedy już nie będę wam mówił w przypowieściach, ale całkiem otwarcie oznajmię wam o Ojcu (J 16,25). Na co uczniowie replikują z radosną ulgą: Oto teraz mówisz otwarcie i nie opowiadasz żadnej przypowieści (16,29). Użyte dwukrotnie w tym dialogu określenie „otwarcie” mówi nam pośrednio o tym, że przypowieści pozostawały nawet dla uczniów po części zagadkowe. Zresztą niejednokrotnie dawali oni temu wyraz, prosząc o wyjaśnienie przypowieści (np. Mt 13,36; 15,15; Mk 4,10.13; 7,17; Łk 8,9n; 12,41).

A przecież — na pierwszy rzut oka — powinno być inaczej. Jeśli bowiem Jezus wolał mówić raczej obrazami niż przy pomocy abstrakcyjnych pojęć, to chyba po to, by łatwiej mogły Go rozumieć masy ludzi prostych. Nadto przecież przypowieści ewangelijne posługują się obrazami zaczerpniętymi z codziennej obserwacji życia lub czynią aluzje do zdarzeń wówczas aktualnych. Mówi się w przypowieściach o rzeczach powszednich: o codziennym zaczynianiu mąki na ciasto celem wypieku chleba, o lampach, których płomyk oświetla wnętrze izb palestyńskich, o ciężkich pracach na roli czy w winnicy. Porusza się także w przypowieściach doniosłe sprawy ludzkie, jak prowadzenie wojen czy wielkich interesów handlowych, czy pretendowanie do tronu. Obok ubogiej kobiety, właścicielki zaledwie dziesięciu drachm, pojawia się w nich niezwykle bogaty król czy handlarz pereł. A mimo tych wszystkich kontrastów w sumie wszystkie te obrazy są bliskie człowiekowi, nie są bynajmniej trudnymi abstrakcjami.

Istotnie — same obrazy są barwne i zrozumiałe. Ale przypowieści to nie są opowiadania. Trudność zaczyna się z chwilą, gdy trzeba dać odpowiedź, do czego się odnoszą te życiowe obrazy: jaki jest ich sens ukryty? Przypowieść bowiem to odrębny gatunek literacki. Trzeba go wpierw dobrze określić po to, by odkryć reguły interpretowania go, te reguły najbardziej elementarne.

Sama powyższa zasada, że trzeba zacząć od zbadania gatunku literackiego, by stąd wysnuć reguły poprawnej interpretacji, jest już dla nas dziś oczywista, potwierdzona nadto autorytetem Soboru Watykańskiego II (KO 12). Ale wcale nie była ona taką dla wielu komentatorów przypowieści na przestrzeni wieków. Stąd to powstawały pod piórem wielu pisarzy kościelnych piękne, niekiedy genialne, konstrukcje własne na tematy poruszane w przypowieściach, ale jakże, niejednokrotnie, dalekie od myśli autentycznej. Nie użyto bowiem właściwego klucza.

Gatunek literacki przypowieści znany jest w literaturze starożytnej. Ale tu humanistę czeka nowa niespodzianka. Nie wystarczy znać się na teorii przypowieści zaczerpniętej od Arystotelesa czy Kwintyliana, ponieważ przypowieści ewangelijne nie odpowiadają dokładnie temu, co zdefiniowali w tej sprawie autorzy antyku greckiego i rzymskiego. Inny rodowód ma przypowieść ewangelijna. Rodzi się ona mianowicie nie z logicznego myślenia Greków, lecz z ducha semickiego. Wzorów więc i analogii trzeba dla niej szukać w Starym Testamencie i w komentarzach biblijnych rabinów. Dopiero te hebrajskie paralele dadzą nam nowy niezbędny klucz otwierający, różną od naszej, mentalność ludzi starożytnego Bliskiego Wschodu.

Ale nie tu koniec poszukiwań kluczy do skarbca przypowieści ewangelijnych. Zestawienie ich z prawzorami starotestamentowymi czy analogiami u rabinów od razu unaocznia niesłychaną różnicę treści przy podobieństwie formy zewnętrznej. Nowego więc klucza dostarcza nam wniknięcie w Jezusowe zamysły, w tę właśnie pedagogię, której nawet uczniowie Pańscy zrazu nie pojmowali. Całe nauczanie Jezusowe wiązało się z życiem i misją Mesjasza, królestwo zaś Boże głoszone przez Niego to nie tylko ważki punkt teoretyczny samej doktryny objawionej, lecz rzeczywistość tajemnicza i dynamiczna, do której Jezus Chrystus miał zupełnie swoistą relację — egzystencjalną.

Wreszcie pozostaje sprawa klucza do obecnego naszego tekstu przypowieści ewangelijnych. Ich zapis — to nie stenogram ani nagranie na taśmie magnetofonu. Jezus przypowieści głosił, ale sam ich nie pisał. Nawet pierwsi głosiciele Jego Dobrej Nowiny nie zaczynali od pisania, wierni Jego nakazowi: Idźcie i nauczajcie (Mt 28,19). To, co mamy dziś utrwalone na piśmie w Ewangeliach, odbyło dość długą drogę, którą możemy z pożytkiem dla siebie odtworzyć w wielu wypadkach. Owa długa droga — to częste posługiwanie się słowami Pańskimi w ciągu kilku dziesiątek lat w nauczaniu żywych ludzi z ich rozmaitymi potrzebami, różnymi zależnie od środowiska. Ciągle pod wodzą Ducha Prawdy, który miał doprowadzić uczniów do całej prawdy (J 16,13), już w katechezie następowała swoista interpretacja, przesuwały się akcenty moralne, niejedna zasada czy prawda otrzymywała nieco odmienne zastosowania. Odkryć nowe tendencje pierwotnego Kościoła w I wieku, żywe na drodze od Ewangelii mówionej do zapisanej, to znaleźć dalsze klucze niezbędne do pełniejszego wykorzystania skarbca przypowieści o królestwie Bożym.

Nakreślony dotąd obraz sytuacji, w jakiej dziś się znajduje tak czytelnik, jak komentator przypowieści ewangelijnych, pozwala już na kolejne wyliczenie zagadnień wstępnych, określonych jako poszukiwanie kluczy do skarbca. Trzeba sobie odpowiedzieć na pytania następujące:

1. Jaki jest gatunek literacki przypowieści ewangelijnej?

2. Jaki był cel pedagogiczny nauczania za pomocą przypowieści?

3. Jakie były losy przekazu ich formy mówionej, zanim nastąpiła ostateczna ich redakcja na piśmie, losy doniosłe dla odczytania bogatego zastosowania samej nauki?


Augustyn Jankowski OSB, Królestwo Boże w przypowieściach
Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC
ISBN: 978-83-7354-272-3


opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama