O chrystocentryzmie jako nieodłącznej charakterystyce teologii chrześcijańskiej
„Znacie drogę, dokąd Ja idę”. Odezwał się do Niego Tomasz: „Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?”. Odpowiedział mu Jezus: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie” (J 14,4—7).
„Ja jestem drogą”(J 14,6). Co to znaczy, jak należy rozumieć ową słynną Jezusową autodeklarację?
Kontekst zwrotu jest głęboko osadzony w biblijnych i w ogóle semickich realiach. Pismo Święte czerpie swój język, swoje charakterystyczne obrazowanie i kulturowe tło ze świata nomadów, stale wędrujących z jednego miejsca w drugie. Dlatego też w egzystencji starożytnego Semity — jak pisze kardynał Carlo Maria Martini — „tak zasadniczą rolę odgrywał temat drogi, podążania, ścieżki. Mówiąc o różnych aspektach ludzkiego życia, moralnej i religijnej postawie człowieka, w sposób naturalny posługiwał się słownictwem związanym z drogą. W Piśmie Świętym jest zatem często mowa o «ścieżkach» i «drogach» Pańskich”.
Przywołajmy choćby jeden tylko przykład, bardzo zresztą wymowny: Psalm 1. Sześciowierszowy ten utwór, otwierający niczym złoty klucz pełną natchnionej mądrości Księgę Psalmów, sam zawiera kluczową dla egzystencjalnego przesłania Biblii mądrość. Redaktorzy Biblii Tysiąclecia nadali mu tytuł „Dwie drogi życia”, bowiem jego treść dotyczy głównie refleksji nad koniecznością wyboru i różnicami między „drogą sprawiedliwych” i „drogą występnych”. Człowiek podążający przez życie pierwszą z owych dróg zostaje porównany przez Psalmistę do drzewa zasadzonego nad płynącą wodą, „które wydaje owoc w swoim czasie, a liście jego nie więdną”. Zaś kroczący drugą drogą są „jak plewa, którą wiatr rozmiata”. Podsumowując więc ten i wiele, wiele innych biblijnych fragmentów: ludzkie życie jest dramatycznym wyborem między drogą życia i drogą śmierci. Między zielenią drzewa a lekkością plewy.
„Ja jestem drogą”z czwartej Ewangelii bazuje na tych treściach, nawiązuje do nich, a jednocześnie odsłania treści jeszcze głębsze, by tak rzec „esencjalnie chrześcijańskie”. Chodzi o tezę teologiczną, będącą papierkiem lakmusowym pozwalającym rozpoznać myśl autentycznie chrześcijańską: o chrystocentryzm. Greckie słowo odos, które występuje w Ewangelii Janowej (14,6), niektórzy egzegeci tłumaczą nie jako „droga”, ale jako „podążanie”, „przejście”, „miejsce, przez które się przechodzi”. Bowiem termin odos nie oznacza drogi w jej materialnym wyłącznie sensie; nie jest to wskazówka geograficzna, ale coś o wiele więcej: próba nazwania ruchu, który jest konieczny, aby drogę (materialną) przebyć. Jest to więc termin o wiele bardziej wyrażający dynamikę niż statykę.
Tak rozumianą drogą jest Osoba i Wydarzenie Jezusa Chrystusa. A jest to droga do Ojca. Tak więc brzmi nowotestamentalne dopełnienie starotestamentalnych przeczuć i intuicji. Psalmiczny „szczęśliwy mąż” (Ps 1,1) to człowiek, który rozumem i sercem pojmuje, a życiem realizuje głębię Jezusowego przesłania z „Ja jestem drogą” i ze zdań ościennych. O czym Jezus tak naprawdę mówi? Raz jeszcze Martini: „że ostatecznym celem drogi człowieka jest przebywanie z Ojcem na wieczność i że cel ten można osiągnąć tylko wówczas, gdy podąża się w Nim i z Nim, gdy punktem odniesienia staje się Jego sposób życia, Jego postawa, gdy osiąga się z Nim tajemniczą jedność uczucia, wspólnoty i naśladowania”.
Chrystocentryzm pociąga za sobą ogromne i nieskończenie daleko idące konsekwencje. Należy do nich na przykład ta, że „tylko przeze Mnie” (J 14,6), czyli że Jezus jest jedyną drogą do Ojca. Chrystocentryzm nie jest jednak fanatyzmem, sekciarstwem ani ekskluzywizmem z klapkami na oczach. Pokładać nadzieję zbawczą w Jezusie Chrystusie nie znaczy być przeciwko jakiemukolwiek pięknu, dobru i prawdzie rozsiewanym hojną ręką Stwórcy w niezliczonych postaciach. Ta idea jest głęboko wrośnięta w ortodoksyjną myśl chrześcijańską, a po raz pierwszy doczekała się genialnego sformułowania już w pismach św. Justyna (II wiek), gdzie czytamy o logoi spermatikoi, nasionach Logosu, nasionach dobra, piękna i prawdy obecnych w pismach pogańskich filozofów. Drogą do Ojca jest jedynie i wyłącznie Chrystus i właśnie dlatego jest tak istotnie bliskie chrześcijaninowi to, co w innych religiach i kulturach jest piękne, prawdziwe i dobre. Bo są to iskry z Jego Ognia.
Nie można zrozumieć człowieka bez Chrystusa. Jest to myśl droga Ojcom Vaticanum II, myśl wielokrotnie werbalizowana przez Jana Pawła II na jego pielgrzymich drogach. Jeśli chcemy przemyśleć i rozumieć (a w konsekwencji „budować” — w wielu sensach terminu) drogę jako przestrzeń autentycznie ludzką, nie możemy, zwłaszcza u nas, w świecie śródziemnomorskim i atlantyckim, nie uwzględnić światła docierającego do nas z Jezusowej Ewangelii.
Nie można bowiem zrozumieć ludzkich dróg bez tej Drogi, którą jest Chrystus.
opr. mg/mg