Wybór tematyczny fragmentów z dzieł św. Ireneusza z Lyonu "Adversus haereses" i "Wykład nauki apostolskiej"
Wychodząc od kilku fragmentów „Historii Kościelnej” Euzebiusza z Cezarei oraz „Przeciw herezjom” Ireneusza, możemy naszkicować biografię Ireneusza.
„Mogę wskazać nawet miejsce, gdzie błogosławiony Polikarp siadał...”
W (...) przytoczonym Liście do Florynusa Ireneusz wspomina ponadto, że razem obcowali z Polikarpem, i mówi:
„Te nauki, Florynusie, że się łagodnie wyrażę, nie płyną z myśli zdrowej. Te nauki nie są zgodne z kościołem i wtrącają w największą bezbożność tych, co ich słuchają. Tych nauk nawet heretycy, którzy stali poza kościołem, nigdy głosić nie mieli odwagi. Tych nauk nie przekazali tobie prezbiterzy, którzy żyli przed nami i obcowali z apostołami. Otóż gdy jeszcze byłem dzieckiem, widziałem Cię w Azji Dolnej przy boku Polikarpa, jak się wspaniale obracałeś wśród przepychu dworu cesarskiego, i jak się o jego względy starałeś. Lepiej ja pamiętam owe czasy, aniżeli zdarzenia świeże. Toć wrażenia lat dziecięcych rozwijają się razem z duszą i z nią się zrastają do tego stopnia, że mogę wskazać nawet miejsce, gdzie błogosławiony Polikarp siadał i przemawiał, jak wychodził i wchodził, jaki był tryb jego życia, jako jego postać, jak przemawiał do ludu, jak opowiadał o swych stosunkach z Janem i z innymi, którzy widzieli Pana, jak przypominał ich słowa, i co od nich słyszał o Panu, o cudach Jego, o nauce, jak to Polikarp, zgodnie z Pismem, opowiadał, co przejął od świadków naocznych Słowa Żywota. Tego ja wówczas chciwie słuchałem, dzięki zmiłowaniu, jakie mi Bóg okazał, i przechowałem to w pamięci, nie na papierze, ale w swym sercu. I zawsze za łaską bożą żywo to sobie stawiam przed oczy, a mogę wobec Boga zaświadczyć, że ów błogosławiony i apostolski prezbiter, gdyby był słyszał coś podobnego [do tego, co ty, Florynusie, mówisz], byłby krzyknął i uszy swe zatkał, byłby zawołał według swego zwyczaju: »O dobry Boże, jakich to kazałeś mi dożyć czasów, że takie rzeczy znosić muszę«, i byłby uciekał z miejsca, na którym siedział czy stał, takie słysząc słowa. Można się o tym przekonać również z jego Listów, które pisał częścią do kościołów sąsiednich, by je skrzepić, częścią do niektórych braci, by ich upomnieć i zachęcić”.
Tyle Ireneusz (HK V,20,4-8).
Rozbieżności na temat „charyzmatyków” z Frygii
O zwolennikach Montanusa, Alkibiadesa i Teodora zaczęło się we Frygii właśnie podówczas szerzyć mniemanie, że mają ducha proroczego. Bardzo liczne bowiem inne cudy charyzmatu bożego zdarzały się jeszcze naonczas po rozmaitych kościołach, i wielu utwierdzały w wierze, że i oni mają dar proroctwa. Ponieważ zdania o nich były rozbieżne, tedy bracia w Galii własne swe zapatrywanie sumiennie i zupełnie prawowiernie i w tej przedłożyli sprawie. Do tego dołączyli listy męczenników, którzy z ich grona życie swe oddali, pisane jeszcze wówczas, gdy byli w więzieniu, do braci w Azji i Frygii, a nawet do Eleuterosa, ówczesnego biskupa rzymskiego, w tym celu, by się przyczynić do utrzymania pokoju kościelnego (HK V,3,4).
Ireneusz posłańcem męczenników liońskich do Rzymu
Ci sami męczennicy polecili ponadto Ireneusza, który podówczas był już prezbiterem kościoła lugduńskiego, wspomnianemu biskupowi rzymskiemu i wystawili mu bardzo chlubne świadectwo, jak to stwierdzają następujące ich słowa: „Życzymy, by Ci się w Bogu i teraz i zawsze dobrze wiodło, Ojcze Eleuterosie. Zleciliśmy Ireneuszowi, bratu naszemu i towarzyszowi, by Ci wręczył listy, i prosimy Cię, byś go przyjął łaskawie. Gdybyśmy sądzili, że znamię czystej sprawiedliwości polega na stanowisku, tedy byśmy go Tobie przedstawili przede wszystkim jako prezbitera kościoła, czym też jest w rzeczy samej” (HK V,4,1-2).
Ireneusz następcą Potinosa jako biskup Lyonu
Gdy Potinos, skończywszy 90 rok swego życia, umarł razem z męczennikami Galii, został Ireneusz jego następcą na lugduńskiej stolicy biskupiej, na której właśnie Potinos zasiadał. Ireneusz był w swej młodości, jak wiemy, uczniem Polikarpa. Podaje on w swej III księdze Przeciwko herezjom listę sukcesyjną biskupów rzymskich aż do Eleuterosa, o którego to czasach obecnie mówimy, a kiedy Ireneusz dzieje swe pisał. Oto katalog w dosłownym swym brzmieniu (HK V,5,8).
„Mieszkając w Galii, mówimy językiem barbarzyńskim”
Nie wymagaj od nas, skoro żyjemy wśród Celtów i używamy przeważnie języka barbarzyńców, ani sztuki wymowy, której przecież nie znamy, ani umiejętności pisarskich, w czym nie jesteśmy wykształceni, ani pięknych wyrażeń czy zdolności przekonywania, bo na tym się nie znamy. Ale napisałem ci prosto, szczerze, może nieudolnie, ale z miłością. Przyjmij też z miłością i już sam to pomnóż, gdyż jesteś w tym zdolniejszy od nas (AH I,przedmowa3).
Poglądy gnostyków z doliny Rodanu
Prawdopodobnie jest tak, że ma on [Marek gnostyk] demona, który mu pomaga tak, iż wydaje się, że może prorokować, a kobiety, które uznaje za godne tego, dopuszcza do udziału w jego łasce prorokowania. Gdyż przede wszystkim zajmuje się kobietami, a zwłaszcza takimi, które są pięknie ubrane, noszące purpurę i bardzo bogate. (...) Takimi słowami i praktykami dało się zwieść wiele kobiet tu wśród nas, w dolinie Rodanu. Z napiętnowanym obliczem niektóre z nich przystępują do publicznej pokuty (AH I,13,3i7).
Dzieła Ireneusza
Ireneusz opisuje to wszystko zgodnie z naszym własnym, wyżej umieszczonym opowiadaniem, w pięciu swych księgach, którym dał tytuł: Odparcie i wywrócenie fałszywie tak zwanej wiedzy (HK V,7,1).
Przeciwko burzycielom zdrowego porządku kościelnego w Rzymie Ireneusz rozmaite pisze Listy. Jeden z nich, O odszczepieństwie, zwrócił do Blastosa, drugi zaś do Florynusa: O monarchji, czyli O tem, że Bóg nie jest twórcą złego. Takiego bowiem mniemania, jak się zdaje, bronił Florynus, a ponieważ później zaplątał się w błąd Walentynowy, Ireneusz napisał jeszcze dzieło: O ósemce, gdzie zaznacza, że należy do pierwszej sukcesji apostolskiej. Pod koniec tego pisma znaleźliśmy przepiękną uwagę jego pióra, którą tutaj koniecznie przytoczyć muszę. Oto ona: „Zaklinam Cię, który przepisywać będziesz tę księgę, na Pana naszego, Jezusa Chrystusa, i na chwalebne przyjście Jego, gdy się zjawi, by sądzić żywych i umarłych! Porównaj to, co odpiszesz, i popraw starannie według oryginału, z którego będziesz odpisywał”. Uwaga niewątpliwie pożyteczna, którą tutaj powtarzamy, by owi dawni i prawdziwie święci mężowie służyli nam za wzór najpiękniejszy staranności najdokładniejszej (HK V,20,1-3).
Oprócz przytoczonych pism i listów Ireneuszowych istnieje jego króciutka, a niezmiernie pożyteczna rozprawa przeciwko Grekom, p.t. O wiedzy, ponadto jeszcze inna, którą przypisał bratu, imieniem Marcjanus: Ku stwierdzeniu opowiadania apostolskiego [Wykład nauki apostolskiej], tudzież mała księga rozpraw rozmaitych, w której Ireneusz wspomina o Liście do Żydów i tak zwanej Mądrości Salomonowej, przytaczając z nich niektóre wypisy. Oto dzieła Ireneusza, o których wiadomość do naszych się przechowała czasów.
Rządy Komodusa skończyły się po upływie lat trzynastu, a w niespełna sześć miesięcy po jego śmierci, po przejściowym dojściu do władzy Pertynaksa, obejmuje panowanie cesarz Sewerus (HK V,26).
Spór na temat daty Wielkanocy
Podniesiono naonczas kwestię sporną niemałego znaczenia. Otóż kościoły całej Azji sądziły, jak im się zdawało, na podstawie bardzo starej tradycji, że święto Paschy Zbawicielowej należy obchodzić czternastego dnia księżyca, kiedy Żydzi mieli rozkaz ofiarowania baranka, i że w każdym razie tego dnia, bez względu na to, jaki by to był dzień w tygodniu, należy zakończyć posty. Tymczasem tego sposobu wszystkie inne kościoły świata całego się nie trzymały, ale na mocy tradycji apostolskiej, która po dziś dzień swej mocy nie straciła, zachowywały zwyczaj, że się nie godzi kończyć postów żadnego innego dnia, jak tylko w dniu zmartwychwstania Zbawiciela naszego.
W sprawie tej odbywały się synody i zgromadzenia biskupów, którzy wszyscy jednomyślnie ogłosili listami do wiernych świata całego zasadę kościelną, że nigdy żadnego innego dnia nie należy obchodzić tajemnicy zmartwychwstania Pańskiego, jak tylko w niedzielę, i że tylko tego dnia wolno kończyć posty paschalne.
Jeszcze po dziś dzień istnieje pismo zgromadzonych podówczas w Palestynie biskupów, na których czele stał Teofil, biskup cezarejski, i Narcyz, biskup jerozolimski. Jest prócz tego w tej samej sprawie drugi list synodu rzymskiego, z imieniem biskupa Wiktora. Ponadto istnieje pismo biskupów Pontu, którym jako najstarszy przewodniczył Palmas; dalej parafii w Galji, których biskupem był Ireneusz, następnie biskupów Osroeny oraz miast tamtejszych, osobno zaś pismo Bakchilosa, biskupa kościoła korynckiego, tudzież bardzo wielu innych. Wszyscy przytaczają jedno i to samo mniemanie, ten sam sąd wydają, i to samo stanowią prawo. Jedna u nich zasada, ta, którą się przedstawiło (HK V,23,1-4).
Na czele biskupów azjatyckich, którzy podtrzymywali twierdzenie, że należy strzec dawnego zwyczaju, z pierwotnych przejętego czasów, stał Polikrates (HK V,24,1).
Tedy zwierzchnik kościoła rzymskiego, Wiktor, występuje z zamiarem odcięcia od wspólnej jedności wszystkich gmin azjatyckich oraz kościołów sąsiednich, jak gdyby były innowiercze, i ogłasza publicznie na piśmie, że wszyscy bez wyjątku bracia tamtejsi są wyłączeni z jedności. Nie podobało się to jednak wszystkim biskupom. Owszem, zwrócili się do niego z upomnieniem, by się starał o pokój, o jedność i miłość bliźniego. Aż po dni nasze przechowały się ich głosy, pełne gorzkich wyrzutów wobec Wiktora (HK V,24,9-10).
Różnorodność liturgii, jedność wiary
Pomiędzy innymi pisał list także Ireneusz w imieniu braci w Galii, których był zwierzchnikiem. Stwierdza wprawdzie, że tylko w niedzielę należy obchodzić tajemnicę zmartwychwstania Pańskiego, ale wzywa Wiktora w odpowiedni sposób, by nie odłączał całych kościołów bożych, które zachowują tradycję pradawnego zwyczaju, przytacza wiele innych rzeczy i dodaje dosłownie: „Otóż nie tylko o kwestię dnia spór się toczy, ale także o sam sposób poszczenia. Jedni bowiem sądzą, że tylko przez jeden dzień pościć powinni, inni znowu, że przez dwa dni, inni wreszcie, że jeszcze dłużej. Są prócz tego tacy, którzy dzień sobie obliczają na czterdzieści godzin dziennych i nocnych. Taka różnolitość zwyczajów nie powstała dopiero dzisiaj, za dni naszych, ale już wiele dawniej, przed nami, wśród naszych poprzedników, którzy z nieuwagi, jak się zdaje, przez swą prostotę i nieświadomość, zwyczaj ten przyjęli i swym następcom do zachowywania przekazali. Wszyscy przecie mimo to żyli w pokoju, i my jedni z drugimi w pokoju żyjemy, a różnica w poście stwierdza tylko wiary jedność” (HK V,24,11-13).
Ireneusz zaprowadzający pokój, wierny uczeń Polikarpa
Do tego Ireneusz dołącza opowiadanie, które warto przytoczyć dosłownie. „Wśród nich byli także prezbiterzy, którzy przed Soterem stali na czele kościoła, przez Ciebie obecnie rządzonego, a więc Anicet, Pius, Hygin, Telesfor, Ksystus, ale ani sami takiego zwyczaju nie zachowywali, ani na to swym podwładnym nie pozwalali, a jednak, aczkolwiek sami tego nie przestrzegali, żyli mimo to w pokoju z wiernymi, którzy do nich przychodzili z kościołów, gdzie zwyczaj ten istniał. Tymczasem przeciwieństwo tego zwyczaju tem jaskrawiej się przedstawiało tym, którzy go nie zachowywali. I nigdy się nie zdarzyło, by z tego powodu ktokolwiek miał być wykluczony, owszem, prezbiterzy, poprzednicy Twoi, którzy się sami tego zwyczaju nie trzymali, posyłali Eucharystję wiernym kościołów, zwyczaj ten zachowujących. Gdy zaś za czasów Aniceta błogosławiony Polikarp przebywał w Rzymie, i gdy między nimi zaszło nieporozumienie w innych sprawach niewielkiego znaczenia, przyszło wkrótce do zupełnej zgody; w tej zaś głównej sprawie nie chcieli rozpoczynać sporu. Anicet bowiem nie zdołał skłonić Polikarpa do zarzucenia zwyczaju, jakiego zawsze przestrzegał razem z Janem, uczniem Pańskim, i z innymi apostołami, z którymi obcował. Ani również Polikarp nie przekonał Aniceta, który twierdził, że należy się trzymać zwyczaju prezbiterów, swych poprzedników. Mimo to zachowali między sobą jedność, a w kościele Anicet, w dowód swego szacunku, pozwolił Polikarpowi na sprawowanie Eucharystji. Rzecz więc jasna, że się rozstali w pokoju, i w całym też kościele był pokój między tymi, którzy ten zwyczaj zachowywali, a tymi, co go nie przestrzegali”.
Tak to Ireneusz, który istotnie nie na próżno swe imię nosił i czynem pokój szerzył, w ten sposób upominał i przemawiał za pokojem wśród kościołów. A pisał nie tylko do Wiktora, ale równocześnie do bardzo wielu innych zwierzchników kościelnych w sprawie tego rozpoczętego sporu (HK V,24,14-18).
Pierwszorzędnym przedmiotem zainteresowań Ireneusza jest walka z gnostykami, którzy rozwijają niedorzeczne nauki i tworzą ugrupowania pozostające na marginesie życia wspólnotowego i w opozycji do wielkiego Kościoła. Ireneusz proponuje chrześcijanom to, co jego zdaniem jest „regułą wiary” autentycznej, i stara się tę regułę uzasadniać. Bez wątpienia starał się także zdemaskować gnostyckie nauczanie, odwołując się do zasad rozumowych (w księdze II). Gnostycy jednak powoływali się na mnóstwo różnych pism w celu udowodnienia swoich poglądów. Trudno było tu o jasne spojrzenie, Ireneusz przytacza więc zasady i przesłanki dla umocnienia autentyczności i prawowierności reguły wiary.
Pierwszą przesłanką jest przekazywanie w każdej kościelnej wspólnocie nauki, którą można odnieść aż do Apostołów. Jest to zarówno tradycja przekazywana z ust do ust, jak i przekaz za pomocą pism. Te dwa aspekty przekazu są powiązane ze sobą. Trzeba odwołać się do Apostołów, „świadków naocznych Słowa Żywota”, gdyż ci właśnie najpierw Ewangelię głosili, a następnie spisali w Piśmie świętym. To pociąga za sobą także odwołanie się do ksiąg, które mówiły o Chrystusie i które krążą wśród wspólnot, wspólnot powołujących się na jakiegoś Apostoła. Dla Ireneusza cztery Ewangelie odzwierciedlają bezpośrednio lub pośrednio nauczanie czterech Apostołów: Mateusza, Piotra (Ewangelia Marka), Pawła (Ewangelia Łukasza) i Jana. Aby więc mieć pewność, że chodzi o przekaz prawdziwej nauki, każdy Kościół lokalny powinien ustalić następstwo biskupów od czasów apostolskich do swoich czasów. Ireneusz przywiązuje szczególną wagę do ukazania następstwa biskupów w Rzymie, gdyż dzięki temu Kościołowi można sięgnąć do dwu najważniejszych Apostołów, Piotra i Pawła. Próbuje także ustalić takie następstwo dla Efezu i Smyrny. Inaczej mówić, prawdziwa nauka nie jest jakąś czystą wiedzą albo gnozą, nie jest nawet tylko pismem - jest żywą tradycją, przekazywaną z ust do ust, tradycją, której nie można mylić z Pismem świętym, ponieważ jest ona zarówno wcześniejsza, jak i szersza. Są przecież ludy barbarzyńskie, które „bez papieru i bez atramentu mają zbawienie wypisane w swych sercach przez Ducha”. Ireneusz sam doświadczył tej tradycji, która poprzez Polikarpa i Jana pozwoliła mu sięgnąć aż do Jezusa. Odczuwał jednak także, że ta epoka zbliża się do końca. Z czasem bowiem więź cielesna z Chrystusem zaciera się. I dopiero autentyczne Pismo święte zapewnia teraz prawdziwą wiarę. Ireneusz jest w ten sposób jednym z pierwszych świadków „kanonu” chrześcijańskiego Pisma świętego. Jego Nowy Testament obejmuje około 22 ksiąg.
Wszystkie Kościoły, których sukcesja prezbiterów i biskupów sięga Apostołów, rozszerzają się „po całym zamieszkałym kręgu aż po krańce ziemi”, przechowują Pismo święte i podzielają tę samą wiarę. Po przedstawieniu reguły albo symbolu wiary Ireneusza zobaczymy jego kryteria weryfikujące Pismo święte i tradycję.
Wiara Kościoła
Kościół więc, rozsiany po całym zamieszkałym kręgu aż po krańce ziemi otrzymał od apostołów i ich uczniów tę wiarę w jednego Boga, Ojca wszechmogącego, Stworzyciela nieba, ziemi i morza ze wszystkim, co w nich istnieje, i w jednego Chrystusa Jezusa, Syna Bożego, który stał się ciałem dla naszego zbawienia, i w Ducha Świętego, który mówił przez proroków o planach zbawienia i o przyjściu Umiłowanego Chrystusa Jezusa, naszego Pana, o Jego zrodzeniu z dziewicy, o męce i zmartwychwstaniu, i Jego cielesnym wniebowstąpieniu, o Jego przyjściu w chwale Ojca, aby wszystko na nowo zjednoczyć i aby obudzić wszelkie ciało całej ludzkości, aby przed Chrystusem Jezusem, naszym Panem, Zbawicielem i Królem według postanowienia niewidzialnego Ojca, zgięło się wszelkie kolano istot niebieskich, ziemskich i podziemnych i aby wszelki język go wyznawał, i żeby uczynić sprawiedliwy sąd nad wszystkim, a pierwiastki duchowe zła i upadłych aniołów, którzy stali się odstępcami, jak i tych bezbożnych, niesprawiedliwych i bluźnierczych wśród ludzi, posłać w ogień wieczny. Przeciwnie zaś, sprawiedliwym, pobożnym, zachowującym przykazania, trwającym w Jego miłości, jednym od początku, innym zaś po odbyciu pokuty, dać ze swej łaski życie, obdarzyć niezniszczalnością i otoczyć wieczną chwałą (AH I,10,1).
Ta sama wiara na całym świecie
To zwiastowanie, tę wiarę przyjął Kościół - jak powiedzieliśmy - chociaż był rozsiany na całym świecie, a strzeże jej pilnie, jakby zamieszkiwał w jednym, jedynym domu. Podobnie wierzy tak, jakby miał jedną duszę i jedno serce, i zgodnie to głosi, naucza i przekazuje, jakby miał tylko jedne usta. Jeśli nawet na świecie języki są tak niepodobne do siebie, to jednak moc przekazu jest jedna i ta sama. Bo ani Kościoły ustanowione w Germanii nie wierzą inaczej, ani inaczej nie przekazuje się tej treści wśród Kościołów Iberii, ani w celtyckich, ani nie inaczej na Wschodzie, czy Egipcie, ani nie inaczej w Libii, nie inaczej w tych, które są ustanowione w centrum. Bo jak słońce, stworzenie Boga, jest jedno i to samo, tak i światłość, czyli owo nauczanie, świeci wszędzie i oświeca ludzi, którzy chcą dojść do poznania prawdy. Stąd też nawet najbardziej uzdolniony w głoszeniu słowa mówca wśród przełożonych Kościoła nie będzie niczego innego głosił od innych, nikt bowiem nie jest ponad mistrza, ani też mniej uzdolniony w słowie nie zmieni przekazu, bowiem jest to jedna i ta sama wiara i nie powiększy jej ten, kto może o niej wiele powiedzieć, ani nie pomniejszy jej ten, co powie mało (AH I,10,2-3).
Prawdziwe Pismo święte pochodzi od Apostołów
Pan wszechrzeczy przekazał swoim Apostołom władzę głoszenia Ewangelii, dzięki nim poznaliśmy i my prawdę, to jest naukę Syna Bożego. Do nich też Pan powiedział: „kto was słucha, mnie słucha, a kto wami gardzi, mną gardzi i tym, który mnie wysłał”. Nie dzięki komuś innemu poznaliśmy bowiem plan naszego zbawienia, a tylko dzięki tym, przez których dotarła do nas Ewangelia. Ją to najpierw głosili, a następnie z woli Bożej przekazali nam w pismach, jako filar i podporę na przyszłość naszej wiary.
Nie godzi się więc mówić, jakoby głosili, gdy nie otrzymali jeszcze doskonałej gnozy, jak to ośmielają się stwierdzać niektórzy i chwalą się, że mogą poprawić Apostołów. W istocie bowiem, dopiero gdy Pan nasz zmartwychwstał i gdy Apostołowie zostali wyposażeni mocą z wysoka przez Ducha Świętego, który zstąpił na nich, gdy zostali wypełnieni wszelką pewnością i gdy tak oto posiedli doskonałą gnozę, wtedy wyszli aż po krańce ziemi, aby głosić nam dobrą nowinę o dobrodziejstwach Boga, a ludziom ogłaszać pokój z nieba. Wyszli, posiadając Ewangelię Bożą wszyscy razem i każdy z nich osobno. I tak, Mateusz wśród Hebrajczyków, w ich języku wydał pismem Ewangelię, podczas gdy Piotr i Paweł głosili Ewangelię w Rzymie i zakładali [tam] Kościół. Po ich śmierci Marek, uczeń i tłumacz Piotra, przekazał nam także w formie pisanej to, co Piotr głosił. Łukasz zaś jako towarzysz Pawła, Ewangelię, którą ten głosił, przekazał w [swej] księdze. Następnie Jan, uczeń Pański, który spoczywał na Jego piersi, także wydał Ewangelię, gdy przebywał w Efezie, w Azji (AH III, przedmowai1,1).
Skoro więc tak się rzeczy mają z tradycją apostolską w Kościele, która trwa wśród nas, wróćmy do tego dowodu z Pisma, które jako Ewangelię spisali Apostołowie. W Piśmie Apostołowie spisali naukę pochodzącą od Boga, wykazując, że Pan nasz Jezus Chrystus jest prawdą i nie ma w Nim kłamstwa. Tak zapowiedział to już Dawid, o Jego dziewiczym zrodzeniu i powstaniu z martwych, gdy rzekł: „Prawda z ziemi wyrośnie”. Także Apostołowie, którzy są uczniami Prawdy, znajdują się poza wszelkim kłamstwem. Kłamstwo bowiem ma tyle wspólnego z prawdą, co ciemność ze światłością. Obecność jednego z dwojga wyklucza drugie. Pan nasz zatem, będąc Prawdą, nie kłamie (AH III,5,1).
Są tylko cztery Ewangelie
Ani większej liczby, niż ta, co jest, ani mniejszej nie trzeba, aby objąć Ewangelię. Świat, w którym żyjemy, dzieli się przecież na cztery części, a ponieważ istnieją cztery główne kierunki tchnienia wiatru, tak i Kościół rozsiany jest na całej ziemi, a filarem i podporą Kościoła jest Ewangelia i tchnienie życia. Dlatego słusznie Kościół ma te cztery filary, które tchną od czterech stron niezniszczalnością, ożywiając ludzi. Wynika z nich jasno, że ten, który jest twórcą wszechrzeczy, Słowo, „który siedzi na cherubach” i „ogarnia wszystko”, gdy objawił się ludziom, dał nam czterokształtną Ewangelię, podtrzymaną przez tchnienie jednego Ducha. Dawid zapowiedział Go w odpowiedni sposób, prosząc o Jego przybycie: „który siedzisz na cherubach, ukaż się”. A cheruby są czteropostaciowe, ich postacie są obrazami działania Syna Bożego (...).
Tak, jak się kształtuje działanie Syna Bożego, taki jest i kształt owych żywych istot, taki jest też charakter Ewangelii. Czteropostaciowe zwierzęta, czterokształtna Ewangelia i czterokształtne działanie zbawcze Pana. To dlatego zostały ustanowione cztery przymierza dla rodzaju ludzkiego; jedno przed potopem za Adama, drugie po potopie za Noego, trzecim jest prawodawstwo za Mojżesza, czwartym zaś to, które odnawia człowieka i zbiera wszystko razem w sobie. A doskonałe jest przez Ewangelię, która podnosi człowieka i dodaje mu skrzydeł w kierunku królestwa niebieskiego (AH III,11,8).
Tradycja Apostołów w sukcesji biskupów
Tak więc tradycja Apostołów, która została objawiona na całym świecie, jest dostępna w każdym Kościele dla wszystkich, którzy prawdziwie chcą zobaczyć prawdę. Możemy wyliczyć tych, którzy zostali ustanowieni przez Apostołów jako biskupi w poszczególnych Kościołach i są ich następcami aż do naszych czasów. I niczego takiego nie uczyli ani też nie poznali, o czym śnią tamci [gnostycy]. Gdyby Apostołowie znali jakieś ukryte tajemnice, których nauczaliby potajemnie doskonałych, oddzielnie od innych, to przede wszystkim przekazaliby je tym, którym powierzyli także same Kościoły. Postanowili bowiem, by całkowicie doskonałymi i nienagannymi byli ci, których ustanowili swymi następcami, gdy przekazali im swoje zadanie nauczania, gdyż ich nienaganna działalność mogłaby być bardzo pożyteczna, tak jak upadek największym nieszczęściem (AH III,3,1).
Dlatego trzeba słuchać prezbiterów, którzy są w Kościele i mają swe następstwo od Apostołów, jak już ukazaliśmy. Razem z następstwem biskupstwa otrzymali godny zaufania charyzmat prawdy, tak jak to się spodobało [Bogu] Ojcu. Wszyscy inni, którzy nie chcą nic wiedzieć o owym następstwie, sięgającym aż do początków, i zbierają się osobno w jakimś miejscu, są podejrzani; są albo heretykami o fałszywych poglądach, albo schizmatykami, wyniosłymi i zadufanymi w sobie, albo działają jak hipokryci, tylko dla zysku i próżnej chwały (AH IV,26,2).
Sukcesja Apostołów Piotra i Pawła w Rzymie
Zbyt wiele miejsca w tej księdze zajęłoby wyliczanie sukcesji [biskupów] we wszystkich Kościołach, przekazujemy zatem tradycję pochodzącą od Apostołów i wiarę głoszoną ludziom tylko na przykładzie największego, najstarszego i wszystkim znanego Kościoła, założonego i ustanowionego przez dwu najsławniejszych Apostołów, Piotra i Pawła, Kościoła w Rzymie, tradycję i wiarę tak, jak dotarła ona do nas dzięki następstwu kolejnych biskupów. Tak właśnie zawstydzimy wszystkich, którzy w jakiś sposób, czy to dla przypodobania się, czy dla próżnej chwały, czy to przez zaślepienie i złą wolę, gromadzą się osobno, nie jak należy. Tymczasem z tym Kościołem, z powodu jego szczególnego autorytetu założenia, winien zgadzać się każdy Kościół, to znaczy wszyscy wierni zewsząd. W nim zawsze została zachowana przez wiernych zewsząd ta tradycja, która wywodzi się od Apostołów.
A więc błogosławieni Apostołowie, zakładając i budując Kościół, powierzyli Linusowi urząd biskupa dla zarządzania Kościołem. To ten Linus, którego Paweł wspomniał w Liście do Tymoteusza. Jego następcą był Anaklet. Po nim, jako trzeciemu przypadło biskupstwo Klemensowi, który jeszcze i widział Apostołów, i utrzymywał z nimi kontakty, i na własne uszy słyszał ich nauczanie, i przed oczyma miał ich tradycję. Nie był zresztą sam, gdyż z tego okresu pozostało wtedy wielu, którzy zostali pouczeniu przez Apostołów. Za Klemensa powstał niemały zatarg wśród braci w Koryncie. Wówczas Kościół rzymski napisał bardzo ważny list do Koryntian, aby ich zachęcić do zgody, odnowić ich wiarę i zwiastować im właśnie przejętą od Apostołów tradycję. Była to taka oto tradycja, że jest jeden Bóg wszechmogący, stwórca nieba i ziemi, który stworzył człowieka, sprowadził potop, wezwał Abrahama, wyprowadził swój lud z ziemi egipskiej, rozmawiał z Mojżeszem, ustanowił Prawo i wysłał proroków, przygotował ogień dla diabła i jego posłańców. Tego Boga uważają Kościoły za Ojca Pana naszego Jezusa Chrystusa, a wszyscy, którzy chcą się o tym dowiedzieć, mogą to wyczytać z tego listu i tak poznać apostolską tradycję Kościoła. Gdyż list ten jest starszy od tych, którzy teraz głoszą jakieś nauki, którzy wymyślają coś o jakimś drugim bogu ponad demiurgiem i stwórcą wszystkich istniejących rzeczy. Po Klemensie nastąpił Ewaryst, po Ewaryście Aleksander, a następnie szósty, licząc od Apostołów, Sykstus, po nim Telesfor, który poniósł chwalebne męczeństwo, następnie Hygin, dalej Pius, po nim Anicet, po Anicecie nastąpił Soter, a obecnie jest biskupem, jako dwunasty po Apostołach, Eleuteros. Na podstawie takiego porządku i sukcesji tradycja apostolska w Kościele i głoszenie prawdy przechodzi aż do nas. I jest to najpełniejszy dowód, że w Kościele jest przechowana i przekazana w prawdzie, jednak i ożywiająca wiara, od Apostołów aż do dzisiaj (AH III,3,2-3).
Następcy Apostołów w Smyrnie i Efezie
Także Polikarp był nie tylko uczniem Apostołów, nie tylko kontaktował się z wieloma, którzy widzieli naszego Pana, ale to Apostołowie ustanowili go biskupem dla Azji w Kościele Smyrny. Ja to widziałem w najwcześniejszej młodości, bo żył długo i odszedł z tego życia jako sędziwy starzec po bardzo chwalebnym i wspaniałym męczeństwie. Ten zawsze uczył tego, czego sam nauczył się od Apostołów, a co przekazuje też Kościół, i tylko to jest prawdą. Poświadczają o tym do dzisiaj wszystkie Kościoły Azji i następcy Polikarpa. Był więc o wiele bardziej wiarygodnym autorytetem i świadkiem o wiele bardziej wiernym wobec prawdy niż Walentyn, Marcjon i pozostali ze swymi przewrotnymi poglądami. Za czasów Aniceta przebywał w Rzymie. Wówczas nawrócił do Kościoła Bożego wielu z tych wspomnianych wyżej heretyków, gdy głosił, że przejął jedną i jedyną prawdę od Apostołów, że tę prawdę przekazuje Kościół. Żyją jeszcze tacy, którzy słyszeli, jak opowiadał, że Jan, uczeń Pański, idąc kiedyś w Efezie do łaźni, gdy zobaczył w niej Cerynta, nie biorąc kąpieli, wybiegł z łaźni wołając: „uciekajmy, łaźnia może się zapaść, gdyż jest w niej Cerynt, wróg prawdy”. Ten sam także Polikarp, gdy spotkał go kiedyś Marcjon i zapytał: „czy mnie poznajesz?”, odrzekł: „poznaję cię, poznaję, pierworodnego syna szatana”. Apostołowie i ich uczniowie zachowywali taką ostrożność w tej sprawie, że nawet nie chcieli rozmawiać z kimś spośród tych, którzy deprawowali prawdę, stosownie do tego, co mówił Paweł: „Heretyka po pierwszym i drugim upomnieniu unikaj, wiedząc, że taki jest przewrotny i grzeszy, i sam na siebie sprowadza potępienie”. Istnieje także bardzo ważny list Polikarpa do Filipian. Kto chce i troszczy się o swoje zbawienie, może z niego się dowiedzieć, jaką miał wiarę i jaką prawdę głosił. Także założony przez Pawła Kościół w Efezie, w którym zatrzymał się Jan wśród jego wiernych aż do czasów Trajana, ten Kościół jest wiernym świadkiem apostolskiej tradycji (AH III,3,4).
Tradycja zapisana w sercach
Wobec tak poważnych dowodów nie trzeba już więcej szukać u innych prawdy, skoro ją bez trudu można otrzymać w Kościele. Apostołowie bowiem zebrali w nim jakby w bogatym zbiorniku, w doskonałej pełni, wszystko, co należy do prawdy, tak że każdy, kto chce, może z niej czerpać napój życia. Prawda ta jest wprowadzeniem do życia, wszyscy inni to złodzieje i rozbójnicy. Dlatego należy się ich wystrzegać, zaś wszystko, co należy do Kościoła, kochać z najwyższą troską i przyjmować w tradycji prawdy. O cóż jeszcze może chodzić? Gdyby w jakiejś drobnej sprawie powstała jakaś rozbieżność, to czyż nie należy się odwołać do najstarszych Kościołów, w których żyli Apostołowie, i od nich przyjąć dla rozwiązywania obecnych problemów to, co jest pewne i jasne? Załóżmy, że Apostołowie nie zostawiliby nam pism; czy nie należałoby kierować się według normy tradycji, przekazanej przez nich tym, którym też powierzyli Kościoły?
Do tego porządku dostosowało się wiele ludów barbarzyńskich, wśród tych, którzy wierzą w Chrystusa. Bez papieru i bez atramentu mają zbawienie wypisane w swych sercach przez Ducha i przestrzegają starannie dawnej tradycji. Wierzą w jednego Boga, Stwórcę nieba, ziemi i wszystkiego, co w nich jest, i w Chrystusa Jezusa, Syna Bożego, który z powodu niezmierzonej miłości ku swemu stworzeniu przyjął na siebie zrodzenie z dziewicy, w ten sposób jednocząc w sobie człowieka z Bogiem, poniósł mękę pod Poncjuszem Piłatem i powstał z martwych, został przyjęty w jasności, a w chwale przyjdzie jako zbawca tych, którzy będą zbawieni, zaś jako sędzia tych, którzy będą sądzeni. W ogień zaś pośle tych, którzy zniekształcali prawdę, pogardzali Ojcem i Jego przyjściem. Tę wiarę wyznali bez pomocy pism ci, którzy w stosunku do naszej mowy są barbarzyńcami, jeśli jednak chodzi o poglądy, zwyczaje czy prowadzenie życia, są z racji swej wiary bardzo mądrymi ludźmi, podobają się Bogu, gdyż żyją we wszelkiej sprawiedliwości, czystości i mądrości. Gdyby ktoś w ich języku głosił im to, co wymyślili heretycy, natychmiast zatkaliby sobie uszy i uciekliby jak najdalej, nie mogąc znieść nawet słuchania bluźnierczej mowy. Tak więc dzięki starej, apostolskiej tradycji nie dopuszczają nawet w myśli czegokolwiek z tego rodzaju słów bez wartości (AH III,4,1-2).
Ireneusz walczy zawzięcie z nauką gnostyków, ponieważ ocenia ją jako przewrotną wobec „reguły prawdy”, i to począwszy od samych założeń, sprzeczną z dobrocią Boga Stwórcy. Z tej racji wizję Ireneusza przenika od początku do końca ogromny podziw. Nie przestaje chwalić Boga za wszystko, co jest na świecie i w człowieku, za to, co Bóg uczynił swoimi „Rękami”. „Rękami” tymi są Słowo i Mądrość, to jest Syn i Duch.
Z tego wypływają pewne wnioski dla teologii i antropologii Ireneusza. Skoro cudowne dzieło stworzenia zostało wyprowadzone z boskiej potęgi i mądrości, a nie z niewiedzy czy upadku, to jest na wskroś dobre. Wbrew „głosom niezgody”, które w sposób nieunikniony je przenikają, stworzenie posiada harmonię, wielogłosową melodię, w którą je wyposażył sam Boski Artysta.
Wychodząc z założenia o istnieniu Boga, od którego wszystko bierze początek, trzeba powiedzieć, że świat nie ma innej racji bytu poza Tym, który go stworzył. Wniosek z tego jest taki, że jego Stwórca jest zawsze w pobliżu, nie wypuszcza z objęć miłości tego, co wyszło z jego własnych „Rąk”. Miłość ta jest w szczególny sposób skierowana ku człowiekowi, którego Bóg stworzył na swój obraz i podobieństwo, z bardzo delikatnej materii i jako najszlachetniejsze swoje stworzenie. I w ciele, które Bóg ukształtował, odcisnął swój kształt, oznakował je niezniszczalną pieczęcią swojej własności. Z tej racji ludzka kondycja, określona przez skończoność ciała, słabość wynikającą z grzechu, nie stanowi jednak przeszkody dla dzieła, które Bóg dokonuje nieprzerwanie z miłości, dopełnia kształtu w swoim obrazie. Słowo i Duch nigdy nie opuszczą człowieka. Przeciwnie, będą kontynuować swoje dzieło czuwania nad człowiekiem, tak jak było na początku, tak i podczas długiego oczekiwania na przyjście Syna, prowadząc go stopniowo do tego celu, który został wpisany w Adama, dziecko, które wyszło z ich Rąk.
W istocie to dopełnienie jest niezbędne dla osiągnięcia pełni bytu w przyszłości. Istota, która okazała się na początku kruchą w swej wolności, dała się łatwo zwieść przez podstępy odwiecznego przeciwnika Boga, szatana, który z zazdrości zniszczył dobroć człowieka. Wreszcie wszystko to stało się przyczyną, która skłoniła wieczne Słowo, od zawsze obecne, choć niewidzialnie, wśród ludzi, do objawienia się na ziemi w tym samym ciele, które Słowo stworzyło na obraz i podobieństwo Ojca.
Przedstawimy tu kolejno stworzenie świata według Ireneusza, a następnie stworzenie człowieka.
Odpowiedź gnostykom, którzy odrzucają dobroć stworzenia
My, przeciwnie, trzymamy się reguły prawdy, to jest reguły, głoszącej, że jest jeden Bóg wszechmogący, który wszystko stworzył i wyposażył przez swoje Słowo i z tego, co dotąd nie istniało, sprawił, że wszystko zaistniało; jak mówi o tym Pismo: „Słowem bowiem Pańskim niebiosa zostały utwierdzone, a tchnieniem ust Jego wszelka ich moc”. I znowu: „Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało”. Wśród tego „wszystko” nic nie pozostało wyjęte, ale wszystko uczynił Ojciec przez Niego, czy to byty widzialne, zmysłowe, czy duchowe, doczesne z powodu danego planu zbawienia, czy też wieczne, mające trwać na wieki. Dokonał tego nie przez aniołów, czy moce jakieś, które odłączyły się od Jego woli. Bóg bowiem nie potrzebuje niczego, lecz przez Słowo i Swego Ducha czyni wszyst- ko, rozporządza i zarządza, daje wszystkim istnienie. To On stworzył świat, świat składa się ze wszystkiego; to On stworzył człowieka, On też jest Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba, ponad Nim nie ma innego Boga ani Początku, ani Mocy, ani Pleromy. I ten jest Ojcem Pana naszego Jezusa Chrystusa, jak to jeszcze przedstawimy.
Trzymając się tej właśnie reguły, bez trudu udowodnimy - nawet gdyby opowiadali tak bardzo wiele różnych rzeczy - że zboczyli z drogi prawdy.
W istocie bowiem niemal wszyscy heretycy, jacy tam są, uznają wprawdzie jednego Boga, jednak przez swoją przewrotną naukę zniekształcają Go, niewdzięczni wobec tego, który ich stworzył, podobnie jak poganie przez bałwochwalstwo. Gardzą Bożym stworzeniem, sprzeciwiają się własnemu zbawieniu i sami okazują się swymi najbardziej zaciętymi oskarżycielami i fałszywymi świadkami. A ponieważ i oni zmartwychwstaną w ciele, chociaż tego nie chcą, to tym samym uznają moc tego, który ich wskrzesi z martwych, chociaż nie będą zaliczeni do sprawiedliwych z powodu swej niewiary (AH I,22,1).
Stworzenie jest dobre
Skoro świat jest taki, jakim go Ojciec w sobie samym z góry zaplanował, to stworzenie go jest dziełem godnym Ojca. Co Ojciec wszechmocny zaplanował w Duchu i co zostało wcześniej ukształtowane, to zostało też urzeczywistnione. Głosić, że jest owocem upadku i wynikiem ignorancji, jest przede wszystkim straszliwym bluźnierstwem (AH II,3,2).
Stworzone rzeczy są zaś różnorodne i wielorakie. Wobec całości stworzenia są w dobrej proporcji i dobrze zestrojone. Zważywszy jednak stosunek każdej z nich z osobna, są dla siebie przeciwstawne i niezgodne. Są jak dźwięki cytry, które przez zróżnicowanie każdego z osobna wytwarzają jedną współbrzmiącą melodię, składającą się z wielu przeciwstawnych dźwięków. Kto miłuje prawdę, nie powinien przypisywać jednego dźwięku jednemu artyście i twórcy, a drugiego dźwięku innemu, jakby jeden stworzył wyższe tony, inny niższe, a jeszcze inny dostosował tony średnie. Był to bowiem jeden i ten sam artysta, który je stworzył dla ukazania w całym dziele, mądrości, sprawiedliwości, dobroci i hojności. Ci, którzy słyszą melodię, powinni chwalić i sławić artystę i w jednych tonach podziwiać ich pełnię, w innych zwrócić uwagę na ich łagodność, zaś w innych wsłuchiwać się w zgodność jednych z drugimi, w innych wreszcie rozważyć ich rodzaj i to, jakiemu celowi każdy z nich służy, domyślać się ich przyczyny, nigdy jednak nie przekraczając zasady, to znaczy nie oddalając się od Artysty, nie porzucając wiary - wiara ta bowiem głosi, że jest jeden Bóg, który wszystko stworzył - a więc nie bluźniąc wobec naszego Stwórcy (AH II,25,2).
I taką i tego rodzaju ekonomię [Bóg] stworzył nie przy pomocy obcych stworzeń, ale przez własne, nie za pośrednictwem tych, którzy wywodzą się z ignorancji czy upadku, ale przy pomocy tych stworzeń, które swe istnienie wywodzą z mądrości i mocy Ojca. Nie był bowiem aż tak niesprawiedliwy, by pożądać rzeczy obcych, ani tak biedny, żeby przy pomocy własnych nie móc doprowadzić swojego stworzenia do życia, ale posłużył się własnym stworzeniem dla zbawienia człowieka. Stworzenie to nie mogłoby go nieść, gdyby było wynikiem ignorancji czy upadku (AH V,18,1).
Świat jest dziełem dwu „Rąk” Bożych
Dla stworzenia świata oraz ukształtowania człowieka, z powodu którego świat powstał, Ojciec nie potrzebował aniołów, nie potrzebował także żadnej pomocy dla stworzenia tych bytów, które znalazły się w stworzeniu i służyły dla przeprowadzenia planu zbawczego, zdarzeń, które dotyczyły człowieka. Miał przecież bogatą i niewymowną pomoc, wspomagają Go bowiem we wszystkim jego Bliscy, a zarazem Jego Ręce, to znaczy Syn i Duch, Słowo i Mądrość, którym służą i są im poddani wszyscy aniołowie (AH IV,7,4).
Słowo, to jest Syn, było zawsze z Ojcem, co wiele razy już udowodniliśmy. Także Mądrość, którą jest Duch, była przy Nim przed wszelkim stworzeniem (AH IV, 20,3).
Bóg jest zasadą wszystkich rzeczy
Przypisać materię bytów stworzonych mocy i woli tego, który jest Bogiem wszystkich rzeczy, jest czymś godnym wiary, uznania i pewności. W tym zakresie dobrze odpowiada wyrażenie „co niemożliwe jest u ludzi, możliwe jest u Boga”. Ludzie bowiem nie mogą uczynić czegoś z niczego, muszą mieć jakąś istniejącą materię. Bóg zaś przewyższa ludzi przede wszystkim w tym, że to On sam wynalazł najpierw materię swego stworzenia, materię, której przedtem nie było (AH II,10,4).
Jest więc rzeczą konieczną, żeby rzeczy stworzone miały swój początek stworzenia z jakiejś wielkiej przyczyny. Początkiem zaś wszystkiego jest Bóg. Sam bowiem nie został stworzony przez innego, ale przez Niego wszystko zostało stworzone. I dlatego najpierw należy i wypada wierzyć, że jest jeden Bóg i Ojciec, który wszystko ustanowił i uporządkował, i stworzył to, co dotąd nie istniało, po to, aby istniało; który ogarnia wszystko, choć Jego jednego nic ogarnąć nie może. A „wszystko” oznacza według nas to, co jest światem, a na świecie i człowieka; a więc i świat został stworzony przez Boga (Wykład 4).
Człowiek dziełem Bożej doskonałości
Bóg stworzył na początku Adama nie dlatego, że potrzebował ludzi, ale aby mieć kogoś, w kim mógłby złożyć swoje dobrodziejstwa. Bo nie tylko przed powstaniem Adama, ale także przed wszelkim stworzeniem Słowo wychwalało swego Ojca, trwając w Ojcu i odbierając chwałę od Ojca, tak jak samo rzekło: „Ojcze, otocz mnie tą chwałą, którą miałem u ciebie, zanim świat powstał”. Nakazał nam pójść za sobą nie dlatego, że potrzebował naszej posługi, ale dlatego, że obdarowuje nas zbawieniem (AH IV,14,1).
„I rzekł Bóg: uczyńmy człowieka na obraz nasz i podobieństwo”, a z tego jawnie wynika, że to Ojciec zwraca się do Syna, który jest „przedziwnym doradcą” Ojca. Stał się także naszym doradcę, a dając nam radę, nie zmusza, chociaż jest Bogiem (Wykład 55).
„Ręce” Boga ukształtowały człowieka na obraz Boży
Człowiek jest rodzajem zmieszania duszy i ciała, a został stworzony na podobieństwo Boga i ukształtowany przez Jego „Ręce”, to jest przez Syna i Ducha. Do Nich bowiem powiedział: „uczyńmy człowieka” (AH IV, przedmowa4).
Od początku bowiem Syn, towarzysząc swemu stworzeniu, objawia wszystkim Ojca, tym, którym Ojciec chce, kiedy chce i w jaki sposób chce. I dlatego we wszystkim, przez wszystko jest jeden Bóg, Ojciec, jedno Słowo i jeden Duch, i jedno zbawienie dla wszystkich, którzy w Niego wierzą (AH IV,6,7).
Henoch, gdy spodobał się Bogu, został przeniesiony w tym samym ciele, w którym spodobał się Bogu, wskazując tym samym na przeniesienie sprawiedliwych. Eliasz także został wzięty z materii swego stworzenia, przepowiadając wzięcie, ludzi duchowych. Ich ciało nie okazało się żadną przeszkodą dla przeniesienia czy wzięcia, gdyż te same Ręce, które je ukształtowały na początku, przeniosły je i wzięły. Ręce Boże przywykły już w Adamie, aby kierować, prowadzić, nieść stworzone przez siebie dzieło, wziąć je i umieścić je tam, gdzie same postanowiły (AH V,5,1).
Bóg będzie uwielbiony w swoim stworzeniu, gdy zostanie ono dostosowane i odpowiednio się upodobni do Jego Syna. Gdyż Ręce Ojca, to jest Syn i Duch, uczyniły człowieka na podobieństwo Boże, całego, nie tylko część człowieka. Dusza więc i Duch mogą być częścią człowieka, ale nigdy w pełni człowiekiem. Doskonały człowiek bowiem jest zmieszaniem i połączeniem duszy, która przyjmuje Ducha Ojca i która została złączona z ciałem, stworzonym na obraz Boży (AH V,6,1).
Człowieka ukształtował własnymi Rękami, biorąc z ziemi to, co najczystsze i najdelikatniejsze, i mieszając według odpowiedniej miary swoją moc z ziemią. Z jednej strony ukształtowanie to wyposażył w swoje właściwości, tak aby to, co widzialne, miało boską postać, gdyż na obraz Boży został postawiony na ziemi ukształtowany człowiek, a z drugiej strony, aby stał się istotą żyjącą, tchnął w jego oblicze ducha życia, aby w ten sposób tak według tchnienia, jak i według ukształtowania człowiek stał się podobny Bogu (Wykład 11).
Ten, którego nazywa Jakubem i Izraelem, otrzymał to życie, sprowadził je dla nas, którzy długo byliśmy z dala od Niego, gdy objawił się na ziemi i przebywał z ludźmi, zmieszał i utrwalił Ducha Boga Ojca ze stworzeniem Bożym, aby człowiek stał się według obrazu i podobieństwa Bożego (Wykład 97).
Człowiek stworzony jako dziecko jest istotą ku przyszłości
Gdy Bóg uczynił człowieka panem ziemi i tych wszystkich bytów, które są na niej, ustanowił go także potajemnie panem i tych, którzy są sługami na ziemi. Jednak oni byli już doskonali, pan zaś, to jest człowiek, był mały. Był bowiem dzieckiem i trzeba było, aby wzrastając doszedł do doskonałości. Aby wychowanie i wzrost stały się dla niego przyjemne, przygotowano dla niego lepsze miejsce, które z powodu powietrza, piękna, światła, pożywienia, roślin, owocu, wód i wielu innych rzeczy potrzebnych do życia było doskonalsze niż świat, i nadano mu nazwę raju. Raj tak był piękny i dobry: Słowo Boże przechadzało się stale i rozmawiało z człowiekiem, zapowiadając rzeczy przyszłe, które mają nastąpić, ponieważ będzie zamieszkiwało i rozmawiało z nim i będzie z ludźmi, ucząc ich sprawiedliwości. Człowiek był jeszcze dzieckiem i miał niedojrzałą wolę, dlatego łatwo został zwiedziony przez uwodziciela (Wykład 12).
Doskonałość człowieka pojawia się na końcu, a nie na początku
Jeśli ktoś tu może zapyta: Jak to jest? Czy Bóg nie mógł od początku stworzyć człowieka doskonałym?, taki winien wiedzieć, że dla Boga, istniejącego zawsze, jako bytu niestworzonego, w zasadzie wszystko jest możliwe. Na ile jednak wszystkie byty, które stworzył, mają swój początek, są późniejsze, na tyle podlegają z konieczności swemu Stwórcy. Te, które dopiero co powstały, nie mogą być bytami nie stworzonymi. A ponieważ nie mogą być bytami nie stworzonymi, brakuje im doskonałości. A ponieważ są późniejsze, są jak małe dzieci, a ponieważ są jak małe dzieci, stosownie do tego nie są jeszcze przyzwyczajone i wyćwiczone ku doskonałości. Podobnie jak matka nie może dać dziecku pokarmu dla dorosłych, bo nie jest ono na tyle mocne, aby ten pokarm przyjąć, tak i Bóg był w stanie od siebie dać człowiekowi doskonałość od początku, jednak człowiek nie był w stanie jej przyjąć, był bowiem dzieckiem (AH IV,38,1).
Tak oto Słowo Ojca i Duch Boży, łącząc się z dawną materią stworzenia Adama, uczynili go człowiekiem żywym i doskonałym, zdolnym do rozumienia doskonałego Ojca. Uczynili to po to, abyśmy i my, gdy wszyscy umrzemy w człowieku zmysłowym, mogli zostać ożywieni w człowieku duchowym. Adam bowiem nigdy nie został wypuszczony z Rąk Bożych. Do nich przecież zwrócił się Ojciec ze słowami: „Uczyńmy człowieka na obraz i podobieństwo nasze”. I dlatego na końcu „nie z żądzy ciała ani z woli męża”, lecz z upodobania Ojca Jego Ręce doskonaliły go jako żywego człowieka, tak że Adam zaistniał na obraz i podobieństwo Boże (AH V,1,3).
Człowiek został stworzony dla Boga, jego wolność jednak okazała się ograniczona
Skoro człowiek od początku jest obdarzony wolną wolą - tak, jak Bóg ma wolną wolę, bo na Jego obraz został stworzony - tak też stale otrzymuje radę, by trzymać się dobra, które wypływa z wykonania posłuszeństwa wobec Boga (AH IV,37,4).
I nie tylko w postępowaniu, ale także w sprawie wiary Pan zachował wolną i władną w swej mocy wolę człowieka, gdy powiada: „według wiary twojej niech ci się stanie”. Przez to ukazuje, że człowiek ma także swoją wiarę, ponieważ ma wolność własnej woli. A także: „dla wierzącego wszystko jest możliwe” i „idź i jak uwierzyłeś, niech ci się stanie”. Wszystkie tego rodzaju wypowiedzi ukazują, że człowiek ma także w sprawie wiary własną wolę (AH IV,37,5).
Wszystkie tego rodzaju wydarzenia stały się dla dobra tego człowieka, który się zbawia, ponieważ obdarzonemu własną wolną wolą wyboru człowiekowi pozwalają one dojrzewać do nieśmiertelności i czynią go podatniejszym do wiecznego podporządkowania się Bogu. Oto dlaczego i stworzenie służy człowiekowi, gdyż to nie człowiek powstał z powodu stworzenia, ale stworzenie powstało dla człowieka (AH V,29,1).
Adam zgrzeszył przez swą nieuwagę i przez podstęp szatana, ale został zbawiony przez Słowo
Ojcowie byli sprawiedliwymi, gdyż mieli treść dekalogu wypisaną w swych sercach i duszach. Miłowali Boga, który ich stworzył, i nie dopuszczali się żadnej niesprawiedliwości wobec bliźniego. Dlatego nie było potrzeby, aby ich upominać za pomocą Pisma, ponieważ w sobie samych mieli sprawiedliwość prawa. Gdy jednak owa sprawiedliwość i miłość wobec Boga poszły w zapomnienie, a w Egipcie całkowicie wygasły, trzeba było, żeby Bóg dla swej wielkiej dobroci wobec ludzi objawił się w swoim własnym Głosie. Wyprowadził swój lud z Egiptu swoją mocą, aby człowiek znów stał się uczniem i naśladowcą Boga (AH IV,16,3).
Anioł ów, odstępca od dawna i nieprzyjaciel, gdy zaczął zazdrościć stworzeniu Bożemu, postanowił uczynić człowieka nieprzyjacielem Boga. Dlatego Bóg wykluczył z kontaktów ze sobą tego, który z własnej woli, potajemnie, zasiał chwast, to jest wprowadził przestępstwo. Nad człowiekiem zaś, który z niedbalstwa, ale bez złośliwości dopuścił się nieposłuszeństwa, ulitował się i skierował nieprzyjaźń, przez którą chciał uczynić człowieka wrogiem Boga, przeciw samemu twórcy nieprzyjaźni (AH IV,40,3).
Oto rozmawiamy z Ojcem i stajemy przed Nim, staliśmy się dziećmi w tym, co dotyczy zła, ale mocni we wszelkiej sprawiedliwości i doskonałości (Wykład 96).