Wierzyć wizjonerom, a może bać się ich i unikać? O stanowisku Kościoła wobec objawień prywatnych
Historia Kościoła pełna jest wydarzeń mistycznych: wizji, objawień, przesłań Bożych. Jaką postawę należy wobec nich przyjąć? Wierzyć wizjonerom, a może... bać się ich i unikać?
Określenie choćby przybliżonej liczby objawień maryjnych w dwutysiącletniej historii chrześcijaństwa nie jest możliwe. Różne źródła podają rozmaite dane: od 900 do 21 tys. świadectw takich fenomenów, spośród których Kościół uznał zaledwie około 70. Dlaczego tak niewiele? Ponieważ z wielką pokorą i ostrożnością podchodzi do takich spraw. Już św. Maksymilian Kolbe mówił, że „chociażby nawet sama Najświętsza Maryja Panna ukazała się i poleciła nam najwznioślejsze misje, skądże możemy mieć pewność, że to rzeczywiście Ona, a nie jakieś złudzenie lub podstęp szatański. Wszak wiemy, że szatan objawił się św. Katarzynie Sieneńskiej nawet jako ukrzyżowany Pan Jezus i przez jakiś czas ją zwodził. Otóż i w tym wypadku najpewniejszą próbą jest posłuszeństwo, to jest przedstawienie tego, co czujemy, przełożonemu we względnym «forum»: wewnętrznym lub zewnętrznym (to znaczy spowiednikowi lub proboszczowi, względnie biskupowi) i ślepe wykonanie jego wskazówek. Jeżeli on zabroni, a Niepokalana będzie chciała, to potrafi Ona, jak przy objawieniu Cudownego Medalika lub w Lourdes, osiągnąć swój cel. Pan Bóg jednak naumyślnie zezwala nieraz na takie przeszkody, aby więcej utwierdzić swe dzieło, jeżeli zaś nie jest to od Niego, niech zginie co prędzej”.
Prywatne i publiczneWarto przypomnieć najpierw, czym są objawienia prywatne, a czym objawienia publiczne. Często mamy bowiem problem ze zrozumieniem tych terminów, przez co może dochodzić do manipulacji. Na przykład niektórzy błędnie uważają za objawienie publiczne pewne wydarzenie nadnaturalne, trudno wytłumaczalne, którego doświadcza jakaś osoba w obecności świadków. Natomiast prywatne objawienia pojmowane są jako wizje, których ktoś doświadcza w odosobnieniu, „prywatnie”, czyli bez obecności świadków. Tymczasem objawienie publiczne, najkrócej mówiąc, to objawienie zawarte w Piśmie Świętym i wyjaśnione w Tradycji Kościoła (zwłaszcza tej apostolskiej). Treść tego objawienia jest obowiązująca dla wszystkich wierzących: musimy ją przyjąć i w nią wierzyć. Objawienie prywatne natomiast to autentyczne objawienie (przez słowo) skierowane do konkretnego człowieka, które jednakże nie nakłada na wszystkich bezpośredniego obowiązku wiary. Możemy więc w nie wierzyć bądź nie.
Nie ma innych słówDziś modni są wizjonerzy i prorocy, popularne prywatne objawienia - zarówno te zatwierdzone przez Kościół, jak i te wątpliwe. Można spotkać ludzi, którzy w życiu nie przeczytali Pisma Świętego czy Katechizmu Kościoła Katolickiego, ale za to znają treść wielu prywatnych wizji i ciągle szukają nowych. Ostrzega przed tym KKK. Wypowiadając się o objawieniach prywatnych, przytacza jedną z najbardziej surowych o nich opinii - fragment „Drogi na górę Karmel” św. Jana od Krzyża: „Od kiedy Bóg dał nam swego Syna, który jest Jego jedynym Słowem, nie ma innych słów do dania nam. (...) Jeśli więc dzisiaj ktoś chciałby Go jeszcze pytać lub pragnąłby jakichś wizji lub objawień, nie tylko postępowałby błędnie, lecz także obrażałby Boga, nie mając oczu utkwionych jedynie w Chrystusa, szukając innych rzeczy lub nowości” (65).
Nie znaczy to jednak, że Kościół konsekwentnie stroni od „wizji i objawień”.
Przeciwnie, dostrzega w nich także ogromny potencjał i stara się go wykorzystywać dla duchowego dobra wiernych, co oczywiście zawsze pozostaje ryzykowne. Dlatego większość objawień jest badana na różnych szczeblach instytucji kościelnych. Najczęściej Magisterium ogranicza się do stwierdzenia sprzeczności lub niesprzeczności danego orędzia z Objawieniem. Rolą bowiem objawienia prywatnego „nie jest «ulepszanie» czy «uzupełnianie» ostatecznego Objawienia Chrystusa, lecz pomoc w pełniejszym przeżywaniu go w jakiejś epoce historycznej” (KKK, 67). Czyściec nieufności nie szkodzi- Ostrożność jest zwyczajną postawą Kościoła nawet wobec objawień autentycznych. Jeśli one naprawdę pochodzą od Boga, taki czyściec nieufności nie tylko im nie zaszkodzi, ale uczyni je bardziej wiarygodnymi - uważa o. prof. Jacek Salij OP, teolog i publicysta. - Tu nasuwają się jednak dwa pytania. Po pierwsze: czy kiedykolwiek można osiągnąć absolutną pewność, że dane wydarzenia pochodzą od Boga? I pytanie drugie: skoro żadne autentyczne objawienie nie wychodzi swoją treścią poza Objawienie, jakiego Bóg dokonał w Jezusie Chrystusie, to jaki jest sens i pożytek takich objawień? Zacznijmy od tego drugiego pytania. Weźmy dla przykładu objawienie w Fatimie. Główną ich treścią jest wezwanie do pokuty, a więc - mogłoby się wydawać - nic nowego: zwyczajne przypomnienie nauki zawartej w Ewangelii. Niemniej żadna encyklika papieska, żadne plany duszpasterskie nie zdołałyby ożywić religijnie tylu milionów ludzi, których przyprowadziła do Chrystusa Jego Matka przemawiająca w Fatimie. To samo można powiedzieć o objawieniach, jakie dały początek kultowi Najświętszego Serca Jezusa. Cała treść tych objawień mieści się w Ewangelii. Czyż bez św. Małgorzaty Marii Alacoque katolicy nie wiedzieli o tym, że Chrystus jest nieskończenie miłosierny, że nasze grzechy Go obrażają, a Komunia św. jest niezastąpionym pokarmem na życie wieczne? A jednak dzięki kultowi Najświętszego Serca dokonało się w swoim czasie duchowe pogłębienie całego Kościoła - wyjaśnia dominikanin, dodając, iż Kościół szybko i stanowczo odcina się od objawień, których nie można pogodzić z prawdą wiary albo ich przesłanie nie ma charakteru gruntownie religijnego. - Natomiast w sprawie objawień, których autentyczność - po skrupulatnym rozważeniu ich całokształtu - nie jest wykluczona, osobiście odnoszę wrażenie, że więcej uwagi poświęca Kościół zgłębianiu samego przesłania aniżeli dowodom, że dane objawienia są ponad wszelką wątpliwość autentyczne. Większość nawet najgłośniejszych objawień doczekało się jedynie pośredniego potwierdzenia ze strony Kościoła, np. poprzez wybudowanie sanktuarium na miejscu objawień, beatyfikację i kanonizację osób, które tych objawień doznały itp. - dodaje o. prof. Salij.
MD
Proszę Ojca, teksty objawień maryjnych z włoskiej miejscowości Trevignano Romano, w których Matka Boża mówiła o tym, co czeka świat w najbliższych miesiącach i latach, ostrzegając m.in. przed koronawirusem, zdobyły ostatnio sporą popularność. Co Ojciec o tym sądzi?
Biskup miejsca, czyli ten, który jest następcą apostołów i ma dbać o wierność Objawieniu oraz umacniać swoich braci i siostry w wierze, nie wydał imprimatur, czyli pasterskiej zgody, na publikację rzekomych objawień. Dla mnie w tym momencie sprawa jest jasna. Przynajmniej na tym etapie. Poza tym jest wiele pytań i wątpliwości odnośnie przekazywanych treści. W internecie widać, że sprawa żyje swoim życiem. Jedni, a ja z pewnością do nich należę, nawołują do zachowania spokoju i trwania w wierności z Kościołem, ufając w Bożą Opatrzność. Drudzy - mniej lub bardziej świadomie - zaczynają dzielić Kościół na fałszywy i prawdziwy, wzbudzając oraz podsycając lęk.
Jednak trudno się dyskutuje, gdy ktoś używa argumentu: „A Matka Boża powiedziała” albo „jak przekazał jej Jezus”. Przecież to bezpośredni głos z nieba! Jak rozeznawać autentyczność takich orędzi?
W każdym stuleciu pojawiali się ci, którzy twierdzili, że wiedzą więcej, lepiej, wieszcząc końce świata. W Liście do Kościoła w Tiatyrze w Apokalipsie św. Jana (Ap 2,24) Jezus mówi o tych, którzy poznali „głębiny szatana” - są to gnostycy. Były to jedne z pierwszych „objawień”, z jakimi musiał się zmierzyć Kościół. W uproszczeniu wyglądało to tak: nieważne, co nauczają apostołowie; my mamy wiedzę tajemną (gr. gnosis). Brzmi znajomo? Cóż, w każdej epoce byli tacy ludzie. Warto tu przytoczyć mocne słowa św. Pawła: „Innej jednak Ewangelii nie ma: są tylko jacyś ludzie, którzy sieją wśród was zamęt i którzy chcieliby przekręcić Ewangelię Chrystusową. Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy - niech będzie przeklęty! Już to przedtem powiedzieliśmy, a teraz jeszcze mówię: Gdyby wam kto głosił Ewangelię różną od tej, którą [od nas] otrzymaliście - niech będzie przeklęty!” (Ga 1,7-9). Trwajmy w nauczaniu Kościoła, który strzeże Objawienia i właściwie je interpretuje.
Kościół uznał autentyczność niektórych objawień prywatnych, np. objawień w Lourdes czy Fatimie. Od wielu się odciął. Jaką wartość mają objawienia prywatne?
Pomocniczą i fakultatywną - tak bym to ujął. Pomagają nam lepiej zrozumieć i praktykować Ewangelię w naszych realiach. Nie zmieniają przy tym Objawienia! Stąd objawienia prywatne nie są potrzebne do zbawienia! Wszystko, co Bóg miał do powiedzenia, powiedział ostatecznie w swoim Synu. To jedyne i pełne Objawienie. Jako przykład podam anegdotę: na wykładach z teologii dogmatycznej jeden z moich współbraci nie mógł zrozumieć, że objawienia św. Faustyny są tylko objawieniami prywatnymi, choć zatwierdzonymi przez Kościół jako autentyczne. Zdenerwowany dociekał: „To nie muszę modlić się koronką, żeby być zbawionym?”. „Nie” - odpowiedział profesor. „Wystarczy, że będziesz wierzył w to, co naucza Kościół, czyli w to, co zawarte jest w Biblii i Tradycji, czyli nauczaniu apostołów”. Ale odmawianie koronki i wiara w objawienia św. Faustyny mogą nam pomóc lepiej rozumieć i przeżywać wiarę Kościoła.
Dziękuję za rozmowę.
opr. nc/nc