A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas

O tajemnicy Bożego Narodzenia

W pierwszych latach chrześcijaństwa nie znano zwyczaju obchodzenia Świąt Bożego Narodzenia. Wiara chrześcijan skupiała się wokół prawdy, że ukrzyżowany Jezus z Nazaretu żyje i my dzięki Niemu też zmartwychwstaniemy. Na osobę Jezusa Chrystusa zaczęto bardziej zwracać uwagę w IV wieku, ponieważ koniecznym stała się obrona Jego prawdziwego bóstwa i człowieczeństwa. Czasy, w których ustały prześladowania, sprzyjały rozwojowi nie tylko prawowiernej nauki, ale i herezji. Już w czasach apostolskich dokeci twierdzili, że ciało Jezusa jest pozorne i nie cierpiał On na krzyżu. Nie widzieli w Nim prawdziwego człowieka. Natomiast w IV wieku Ariusz, kapłan aleksandryjski ze szkoły antiocheńskiej, zaprzeczał prawdziwemu bóstwu Jezusa. Spory chrystologiczne miały wpływ na pobożność wiernych i tworzącą się liturgię. Sprzyjały powstaniu święta, w którym w szczególny sposób podkreślano prawdziwe bóstwo i człowieczeństwo Jezusa z Nazaretu urodzonego z Dziewicy Maryi.

Trochę historii...

Pierwsze udokumentowane wzmianki o obchodach tego święta wspominają o 25 grudnia 354 roku i o mieście Rzym. Można jednak przypuszczać, że obchodzono Boże Narodzenie również wcześniej, nawet przed rokiem 336. Rzym jest pierwszym miastem, w którym świętowano Boże Narodzenie. Z czasem zwyczaj ten zaczął promieniować na inne obszary Cesarstwa Rzymskiego. Najpierw przejęła go Afryka, potem diecezje Azji Mniejszej, szczególnie Antiochia i Konstantynopol, potem zawędrował do Egiptu. Dopiero na końcu, na przełomie VI/VII wieku przyjął się w Palestynie, czyli w miejscu narodzin Jezusa z Nazaretu.

Grota betlejemska i „pasterka”

W starożytnym Rzymie ludzie nie przywiązywali wagi do dnia narodzin i mniejszą zwracali uwagę na dokładność w podawaniu wieku człowieka. Zawsze, gdy podawano wiek, była to liczba przybliżona. Przykładowo, stwierdzenie „około lat 40” mogło oznaczać kogoś, kto ma lat 35 jak i 45. Dlatego też, ustalając datę obchodów Świąt Bożego Narodzenia, nie zastanawiano się nad prawdziwą datą narodzin Jezusa z Nazaretu. 25 grudnia jest datą umowną. Przyjęto tę datę z wielu różnych względów, między innymi ze względu, na symbolikę przesilenia zimowego, czyli zwycięstwa Słońca Sprawiedliwości nad ciemnościami nocy. Natomiast miejsce narodzenia Jezusa było znane, może właśnie z tego powodu św. Hieronim osiadł od 386 w Betlejem. Rozmyślając o miejscu narodzenia Pana Wszechświata, pisał: O gdybym mógł ujrzeć żłóbek, w którym leżał Jezus Chrystus! Bo my teraz jakoby dla przydania czci Chrystusowi zabraliśmy gliniany żłobek, a ustawiliśmy srebrny. Ale dla mnie cenniejszy jest ten, który został zabrany! Poganom potrzebne są złoto i srebro, natomiast wierzącym chrześcijanom wystarczy ów gliniany żłobek, bo Ten, który narodził się w tym żłobku, pogardzał złotem i srebrem. Nie pogardzam bynajmniej tymi, którzy dla uczczenia Jezusa wykonali go, nie potępiam także i tych, którzy dla świątyni wykonali złote naczynia — ale podziwiam Boga: On, Stwórca świata, narodził się nie pośród złota i srebra, ale pośród błota! Św. Hieronim rozumiał ludzką potrzebę uświetnienia czasów i miejsc związanych z narodzeniem Chrystusa, co nie przeszkadza mu tęsknić za prostotą i zwyczajnością narodzin Boga w grocie betlejemskiej. Mógł on odwiedzać grotę betlejemską, co nie było dane wielu chrześcijanom, a nie sposób dziwić się pragnieniu zobaczenia tego miejsca, ponieważ tylko ono jest pewne, gdy mówimy o miejscu i czasie narodzenia.

W grudniu było trudno pielgrzymować do Betlejem. W Cesarstwie Rzymskim w miesiącach zimowych, ze względu na sztormy, zamierała „turystyka pielgrzymkowa”. Może również z tego względu papież Syktus III rozbudował bazylikę Matki Bożej Większej w Rzymie i „przeniósł” do jednej z kaplic grotę betlejemską. Zrobił to po ogłoszeniu przez Ojców Soborowych w Efezie dogmatu o Bożym Macierzyństwie Maryi. Zapewne to był najważniejszy powód, a trudności w żegludze po prostu pomogły podjąć decyzję. Od momentu zakończenia prac, papieże odprawiali Mszę Świętą w „kaplicy betlejemskiej” w noc narodzin. Ta nocna Msza, odprawiana później również w innych kościołach, została nazwana „pasterką”.

Nie wszyscy mieli możliwości budowy takiej samej groty w swoich kościołach jak w Betlejem. Budowano więc mniejsze i nie zawsze trwałe. Pierwsze szopki i żłóbki znane są już od V wieku, choć spopularyzowali je w XIII wieku franciszkanie.

Wcielenie

Tym słowem określamy doniosły fakt, iż jedna Osoba z Trójcy Świętej tak się samoograniczyła, że przyszła na świat jako małe bezbronne niemowlę. Bóg stał się człowiekiem i jak każdy człowiek urodził się, stając się członkiem rodziny. Maryja, Jego matka, i Józef, Jego ziemski ojciec przyjęli poczęte w dniu zwiastowania Dziecko. Było to połączone z wielkim trudem i radością. Wymagało całkowitego zaufania Bogu. O tym wszystkim należy pamiętać, kontemplując prawdę o Synu Bożym, który z Ojca jest zrodzony, przed wszystkimi wiekami, Bóg z Boga, światłość ze światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego. Zrodzony, a nie stworzony, współistotny Ojcu, a przez Niego wszystko się stało. On to dla nas, ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba. I za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy, i stał się człowiekiem.

Tak brzmi Credo, owoc pracy biskupów w czasie dwóch soborów ekumenicznych. Pierwszy odbył się w 325 roku w Nicei, drugi w Konstantynopolu w 381 roku. Spory chrystologiczne dotyczące bóstwa i człowieczeństwa Jezusa z Nazaretu zakończył największy, z racji doniosłości, sobór chalcedoński. Odbył się on w roku 451. Głównym jego ustaleniem było przypomnienie, że w jednej osobie Jezusa Chrystusa są dwie natury, boska i ludzka „bez zmieszania i zamiany”.

Św. Grzegorz z Nazjanzu, uczestnik soboru w Konstantynopolu, w jednej ze swoich „mów” ujął prawdy przeżywane w czasie Świąt Bożego Narodzenia następująco: „«Gotujcie drogę Pańską» (Mt3, 3), ja zaś głoszę znaczenie tego dnia: Bezcielesny przyjmuje ciało, Słowo przyjmuje materię, niewidzialny daje się widzieć, nietykalny daje się dotknąć, bezczasowy poczyna się w czasie. Syn Boga staje się człowiekiem, «Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam i na wieki»” (Hbr 13,8).

Śmierć narodzinami do nowego życia

Dzięki wcieleniu i zmartwychwstaniu została przezwyciężona śmierć. Jest teraz bramą do nowego życia, narodzinami do pełnego bycia z Bogiem. Kościół nigdy nie zapominał o tej prawdzie. Już w drugi dzień świąt wspomina pierwszego męczennika, świętego Szczepana, diakona. Jego śmierć jest śmiercią z wyboru. Świadomie opowiedział się za tym, który daje życie. Przebaczył swoim oprawcom, którzy go ukamienowali. Św. Flugencjusz z Ruspe przypomina o tej prawdzie w swojej „Mowie o św. Szczepanie”: Wczoraj święciliśmy doczesne narodzenie naszego wiecznego Króla, dziś obchodzimy chwalebną mękę Jego bojownika. Wczoraj bowiem nasz Król, przybrany we wspaniałą szatę ciała, wyszedłszy z dziewiczego łona, raczył nawiedzić świat, dziś bojownik, wyszedłszy z namiotu ciała, z triumfem dostał się do nieba. Tamten, z zachowaniem majestatu wiekuistego Bóstwa, przyjąwszy służebny pas ciała, wstąpił na plac boju tego świata, aby walczyć, ten złożywszy znikome szaty ciała, wstąpił do pałacu niebiańskiego, aby w nim królować na wieki. Tamten zstąpił przyodziany ciało, ten wstąpił uwieńczony krwią. Afrykański biskup Flugencjusz łączy śmierć tych, którzy oddali całe swoje życie Bogu z narodzinami Syna Bożego w grocie betlejemskiej. Dalej w swojej mowie przekonuje: Tak więc postępując, błogosławiony męczennik zostawił niezmiernie pożyteczny przykład zarówno tym, którzy byli jego świadkami, jak i potomnym. Pokazał bowiem, że podwójna gorliwość powinna cechować kościelnego włodarza. Dla poprawienia błędów jakiegoś grzesznika nie powinno zabraknąć ustnej nagany, a za niego powinna się wznosić do Boga błagalna modlitwa. Słowa te są tym bardziej wymowne, że przy śmierci św. Szczepana obecny był Szaweł z Tarsu, późniejszy św. Paweł Apostoł. Flugencjusz wyraźnie wskazuje, że modlitwa św. Szczepana za nieprzyjaciół miała wpływ na nawrócenie prześladowcy. Według słów biskupa: Miłość więc jest źródłem i początkiem wszelkich dóbr, znakomitą obroną, jest drogą, która wiedzie do nieba. Kto idzie drogą miłości, nie może błądzić, ani się lękać. Ona kieruje, ona chroni, ona prowadzi. Toteż, bracia, ponieważ Chrystus ustanowił drabinę miłości, wzajemnie ją sobie ukazujcie i czyniąc w niej postępy, wstępujcie coraz wyżej.

Chrystus po to przyszedł na świat, by każdy, wstępując „po drabinie miłości”, mógł się narodzić do pełnego szczęścia w Bogu. To jest powód naszej największej radości w czasie świąt Bożego Narodzenia.


opr. mg/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama