Filokalia, antologia pism dotyczących życia wewnętrznego związanych z duchowością chrześcijańskiego Wschodu, jest niewyczerpanym źródłem także dla nas, ludzi Zachodu. Warto "odetchnąć" oboma płucami duchowymi!
Filokalia to największa antologia pism dotyczących życia wewnętrznego, związanych z duchowością chrześcijańskiego Wschodu. Zbiór ten powstał w XVIII wieku, jednak na zachodzie Europy pozostał praktycznie nieznany aż do połowy wieku XX. Jest to tradycja po części zapomniana — bardzo niesłusznie, gdyż kształtowała ona duchowość i kulturę chrześcijańską, także zachodnią, od starożytności aż po reformację. Kultura łacińska zapoznała się z tym nurtem przede wszystkim dzięki Janowi Kasjanowi (ok. 360-435), który młode lata spędził wśród mnichów palestyńskich i egipskich, później zaś osiadł w południowej Galii. Jego dzieła — Institutiones (Ustawy życia mnichów) i Collationes Patrum (Konferencje z Ojcami) były jednymi z podstawowych ksiąg dotyczących duchowości monastycznej, cennych dla kolejnych pokoleń mnichów, zarówno u progu średniowiecza — w czasach św. Benedykta, jak i u jego schyłku.
Obecny projekt Filokalia to pierwszy całościowy przekład dzieła na język polski. Wcześniej wydany zbiór (Filokalia. Teksty o modlitwie serca, Tyniec 1998, wyd 2.: 2002) zawierał wybór z obszerniejszego dzieła. Przygotowana obecnie antologia prezentuje całość, podzieloną na kolejne tomy. W lipcu 2017 r. ukazał się tom pierwszy, zawierający pisma Pseudo-Antoniego Egipskiego i Izajasza Anachorety. [M.G.]
Poniżej prezentujemy wywiad z o. Szymonem Hiżyckim, który jest redaktorem nowego wydania Filokalii, podzielony na trzy części:
Dwa płuca: Wschód i Zachód zostaną ubogacone kolejną edycją Filokalii. Mówiąc krótko, sama idea projektu ma wymiar ekumeniczny.
Już sam fakt działalności naszego wydawnictwa ma rys ekumeniczny. Wystarczy wspomnieć tutaj serię „Źródła monastyczne”, z której korzysta tradycja wschodnia i zachodnia. Pamiętajmy, że w większości są to teksty sprzed schizmy (Apoftegmaty Ojców Pustyni, Palladiusz, Żywot św. Antoniego, Doroteusz z Gazy, Listy Barsanufiusza i Jana). To dzieła, którymi żył zarówno Wschód, jak i Zachód. Nasza działalność ma za cel przypomnienie pewnego modelu duchowości w oparciu o teksty klasyczne. Sądzę więc, że przekład całościowy Filokalii wpisuje się raczej w linię programową wydawnictwa.
Trzeba przyznać, że Ojcowie Pustyni, podobnie jak ich dzieła, są w cieniu Kościoła.
Jak każda mniejsza część, gdzieś ucieka świadomości ludzkiej. Ale ja bym popatrzył na tę kwestię z trochę innej perspektywy: spojrzałbym na samą Filokalię, jej istotę i niuanse z nią związane, co pozwoli nieco zrozumieć fakt jej powstania.
Filokalię można rozpatrywać z dwóch punktów widzenia. Z jednej strony można ją studiować i badać jako antologię tekstów, która powstała i została zredagowana w XVIII wieku. I wtedy zastanawiamy się, kim byli św. Nikodem Hagioryta i św. Makary z Koryntu. Skąd się wzięli w Wenecji i dlaczego tam wydali Filokalię? Co nimi kierowało przy wyborze tych tekstów, a nie innych? Dlaczego taki układ? Jaki mieli cel, żeby porywać się na tak olbrzymią pracę? Dzisiaj jest z przekładem wiele pracy, a co dopiero w tamtych czasach! Do kogo te teksty były skierowane? Jakie były dzieje późniejszych edycji?
Drugim aspektem spojrzenia na Filokalię jest samo studiowanie tekstów. Jak wiemy, są to pisma powstałe między IV a XV wiekiem, czyli tysiąc sto lat literatury greckiej. I tak możemy krok po kroku pytać o poszczególnych autorów, np. Diadocha z Fotike, Talazjusza z Libii, Nila z Ancyry (tak naprawdę Ewagriusza z Pontu). Możemy badać ich środowisko, dla kogo oni pisali, ich siatki pojęciowe itd.
Filokalia, jak można zauważyć, u samych swych podstaw ma układ szkatułkowy, taka historia w historii. Pojawiają się kolejne edycje i kolejne pytania nas współczesnych: dlaczego podejmują taki trud i dla kogo. I myślę, że trzeba w tych rozważaniach znaleźć taki środkowy punkt, ponieważ są to dylematy przy pisaniu wstępu dla redaktora przekładu. Natomiast ten punkt środka przy analizie Filokalii pozwoli nam to wszystko objąć jakby z lotu ptaka. Jest to niezwykle trudne zadanie, żeby znaleźć odpowiednie „drzwi”, które zaprowadzą nas do właściwego „pokoju”. Jakie postawić pytanie, aby przejść przez wszystkie zagadnienia, które nas interesują?
Trzeba pamiętać, że św. Nikodem Hagioryta pisał wstęp do pierwszego tomu w oparciu o fundament swego doświadczenia — przecież wspólnie ze św. Makarym nie byli autorami tylko i wyłącznie Filokalii. Zakres ich działalności był o wiele szerszy. Pamiętajmy również o ważnym uściśleniu: Nikodem i Makary wydali Filokalię jako pierwsi, ale napisali ją jako drudzy.
A więc kto był pierwszy?
Powstał tekst analogiczny, ale starszy o kilkanaście lat. Autorem tej antologii był św. Paisjusz Wieliczkowski. Dopiero gdy otrzymał egzemplarz wydania Nikodema i Makarego, zdecydował się na swoje własne wydanie. Stąd paradoks, że napisał ją jako pierwszy, a wydał jako drugi.
To były dokładnie takie same antologie?
Nie, ale możemy znaleźć podobieństwa.
Kolejną sprawą, która mnie interesuje, to fakt ograniczenia przez świętych Makarego i Nikodema wyboru tekstów do okresu między IV a XV wiekiem. Dlaczego nie skorzystali z dorobku współczesnych im autorów?
Wiązało się to z przekonaniem o klasyczności pewnych tekstów: należało się odwołać do mistrzów. Święci Makary i Nikodem stanowili taką część społeczeństwa, która żyła pod naciskiem tureckim, stąd aby wydać antologię dzieł klasyków, musieli uciekać aż do Wenecji. Poza tym pewien styl ortodoksyjny, prawosławny, również podlegał procesowi obumierania. Dlatego też można powiedzieć, że ich ideą stało się udostępnienie ludziom żyjącym w różnych wspólnotach „nowych soków życiowych”; chodziło o to, co dzisiaj nazywamy „powrotem do źródeł”, czyli o sięgnięcie po mistrzów życia duchowego, aby odnaleźć na nowo swoją własną tożsamość. Makary i Nikodem wydając Filokalię chcieli powiedzieć: patrzcie, jak wielkie dziedzictwo macie u siebie, jaką duchowość! By wrócić do własnych korzeni, nie musicie korzystać ze współczesnego nowinkarstwa. To, co powstało przed wiekami, stanowi prawdziwą mądrość.
I trzecia sprawa, to kolejny paradoks, ponieważ w założeniu Makarego i Nikodema Filokalia miała być taką Anty-Encyklopedią. Czasy naszych wydawców to okres Oświecenia: wielkie triumfy święcą francuscy encyklopedyści. Powstała Encyklopedia, która miała zbierać całą wiedzę sformułowaną do tamtego czasu. Jak można się łatwo domyślić, sprawy wiary i duchowości sprawdzone zostały do pewnych racjonalistycznych modeli. Ten fakt zaniepokoił Makarego i Nikodema. Chcieli pokazać światu, że oprócz tej rzeczywistości, którą pokazuje Encyklopedia francuska, istnieje jeszcze inny świat, świat życia wewnętrznego, który jest o wiele ważniejszy niż to, co można zbadać mędrca szkiełkiem i okiem. I patrząc na to dzisiaj, z perspektywy historii widzimy, że wtedy to greckie wydanie Filokalii nie odniosło zamierzonego celu. Prawdziwy wybuch jej popularności to dopiero lata 50. XX wieku. Z kolei antologia Paisjusza Wieliczkowskiego od samego początku cieszyła się wielkim uznaniem na Wschodzie, miała to szczęście, że trafiła na podatny grunt. Rozkwit Cerkwi Prawosławnej wiąże się organicznie właśnie z tym, co dała Filokalia. Było faktycznie swego rodzaju odrodzenie duchowe, wystarczy wspomnieć tutaj Starców z Pustelni Optyńskiej, Serafina z Sarowa, to, co opisuje Dostojewski, co mamy u Gogola, a nawet pisał o tym Lew Tołstoj. To był wielki powrót do źródeł, do tego, co dzisiaj nazywamy modlitwą serca i modlitwą Jezusową. Cała duchowość filokaliczna objęła swoją rewolucją nie tylko duchownych, ale jak to jest zaznaczone we wstępie do Filokalii, również świeckich. Nie jest to jakaś tajemna nauka zarezerwowana dla wybranych. Ta piękna duchowość, jeszcze raz to powtórzę, jest dla wszystkich.
Była Encyklopedia francuska, jakie jeszcze przyczyny możemy odnaleźć w decyzji wydania Filokalii?
Może warto też popatrzeć od strony dzisiejszego, współczesnego człowieka. Jak dla Nikodema i Makarego wrogiem była Encyklopedia, a jednocześnie powodem stworzenia tej antologii, tak dzisiaj dla nas — zabrzmi to trochę przewrotnie — Filokalia może się stać przeciwieństwem Internetu.
Dlaczego?
Mówiąc dokładniej, chodzi mi o pewną mentalność, która wypływa z Internetu. Już wyjaśniam: jak kiedyś pewnym ideałem była idea oświecenia (szukanie odpowiedzi w Encyklopedii)...
...taka dzisiejsza Wikipedia?
Właśnie — tak teraz wszystkiego szukamy w Internecie, podobnie jak w przypadku Encyklopedii, w czasach Makarego i Nikodema. Nie krytykuję wszystkich aspektów korzystania z Internetu, ponieważ sam go używam. Jednak chodzi mi o sprowadzenie całego życia do relacji w sieci — to mi się nie podoba. Internet stał się swego rodzaju, przynajmniej dla niektórych, stylem życia, czyli redukcją naszych zachowań, rozmów i relacji do kontaktu z innymi poprzez komunikator na Facebooku. Chodzi mi o odarcie z wartości pewnych zasadniczych postaw człowieka (np. rozmowa z drugą osobą zastąpiona „rozmową” on-line). Wszystko to prowadzi do pewnej powierzchowności życia, ponieważ — takie jest moje zdanie — nic nie zastąpi spotkania z żywym człowiekiem, tak jak i z żywym Bogiem.
Bardzo bym chciał, aby polska Filokalia stała się wezwaniem dla człowieka, aby prowadził życie bardziej głębokie, aby miał odwagę skonfrontować się z samym sobą, z drugim człowiekiem i ostatecznie z Bogiem.
Czyli Filokalia, pozostając dalej na poziomie porównań internetowych, jest taką wersją drukowaną wyszukiwarki Google.
Jest w tym jakaś analogia. Jak w wyszukiwarce pływasz po oceanie możliwości, podobnie i Filokalia staje się dla czytelnika pomocą w wyjściu z problemów, a przynajmniej we wskazaniu środków zaradczych, jak uporządkować swoje życie. Autorzy Filokalii pisali to wszystko na podstawie własnego doświadczenia swoich upadków, swoich sukcesów, smutków i radości. Pokazali pewną nić, za którą można iść. Nie bali się o tym pisać, może nie były to długie traktaty teologiczne, ale jedno jest pewne: są to teksty przemyślane i przepracowane na bazie własnego doświadczenia. Dlatego Filokalia wymaga od nas nieustannej lektury, takiego „przeżuwania”, ciągłego interioryzowania tekstu, czyli dokładnie odwrotnej postawy w stosunku do tej, jaka jest nam dzisiaj proponowana przez Internet, gdzie wszystko pływa po powierzchni; karmimy się szybkimi, pustymi informacjami, bez jakiejkolwiek refleksji, pędzimy, ale dokąd? A pośród tego wszystkiego jest Filokalia, która wymaga pewnego studium, ciągłego powracania do niej na nowo. To jest tak, jak z moim ulubionym autorem, Diadochem z Fotike, którego cały czas czytam, porównuję z innymi wydaniami, modlę się tymi tekstami i staram się wprowadzać te zalecenia ascetyczne do własnego życia. Mimo tego, że jest to propozycja, która idzie wbrew powszechnym przekonaniom, uważam, że jest to droga do wyrobienia w sobie solidnej duchowości. Dodałbym jeszcze jedną rzecz: Filokalia przypomina nam nie tylko o tym, kim jest Bóg, ale także o tym, kim jest człowiek i jaki jest cel jego życia na tej ziemi. Wierzymy, że jesteśmy stworzeniem dobrego Boga, że jesteśmy na Jego obraz i podobieństwo i naszym celem jest zjednoczenie z Nim, coraz dalej idące upodobnienie się do Niego. To jest chrześcijańska wizja człowieka, do której nieustannie trzeba wracać.
Pseudo-Antoni Wielki, Izajasz Anachoreta. Wybór z I tomu Filokalii
opr. mg/mg