W szóstą rocznicę śmierci ks. Janusza St. Pasierba - wspomnienie o poecie
Z ks. Januszem Stanisławem Pasierbem spotkałam się dwa razy. Robiłam z nim rozmowę dla „Gościa Niedzielnego”, opublikowaną w dwóch częściach. Pierwsza nosiła tytuł: „Wydobywać z Polaka człowieka”, a druga — „Niekoniecznie z ambony”. Odwiedziłam go w mieszkaniu przy ul. Dobrej w Warszawie. Ubrany był w dżinsową marynarkę, filmowała go telewizja zachodnia. Kiedy przyszłam autoryzować rozmowę, spotkaliśmy się na schodach. W pierwszej chwili nie poznałam przygarbionego księdza w sutannie. Zaprosił mnie do środka. Nie poprawił ani jednej literki rozmowy. Potem zamieścił ją w ostatniej swojej książce prozą: „Obrót rzeczy. Rok 1991”.
18 grudnia ubiegłego roku w Galerii Jana Pawła II w Warszawie, w szóstą rocznicę śmierci poety, oglądałam poświęcony mu film Pawła Woldana „Zbyt wielkie serce”. Zobaczyłam, że ks. Janusz Pasierb na Kongresie Kultury Polskiej, dwa lata po naszej rozmowie, użył dokładnie takiego samego sformułowania — wydobywać z Polaka człowieka. Myślę, że mogło mu ono przyjść do głowy podczas naszego spotkania. Dla mnie to był jeden z ważniejszych wywiadów. Dla wielu innych ks. Janusz Pasierb też był, jak dla mnie, bardzo ważny. Przede wszystkim — człowiek wsród ludzi, brat wśród braci, a potem Polak, Europejczyk, historyk sztuki, teolog, erudyta, przypominający Erazma z Rotterdamu, którego zdjęcie zresztą trzymał na biurku. O pamięci o autorze „Tego i tamtego brzegu” świadczy między innymi istnienie powołanej rok temu Fundacji im. ks. Janusza Pasierba. Do jej stworzenia przyczyniły się: była ATK, dziś Uniwersytet Kardynała Wyszyńskiego w Warszawie, rektorat Duszpasterstwa Środowisk Twórczych, Wyższe Seminarium Duchowne w Pelplinie. Ale przede wszystkim stworzyła ją grupa przyjaciół poety — abp Henryk Muszyński, ks. Wiesław Niewęgłowski, ks. Wiesław Mering, Piotr Wojciechowski, prof. Jerzy Dymecki, prof. Wiesław Juszczak, Maria Wilczek, która w testamencie zmarłego jako dar otrzymała opiekę nad jego spuścizną literacką. W tym roku Fundacja powtórnie przyznała nagrody młodym historykom sztuki, poetom, kontynuatorom myśli poety. Główną otrzymał ks. dr Michał Janocha, student ks. Pasierba, za trzy publikacje z zakresu historii sztuki. Wyróżnieniami zostali uhonorowani — o. Dominik Łuszczek, paulin (pośmiertnie), Aleksandra Pethe z Uniwersytetu Śląskiego za pracę doktorską i Bogdan Wiśniewski, nauczyciel języka polskiego w pelplińskim liceum, organizator skierowanego do uczniów szkół pomorskich konkursu poezji i prozy im. ks. Janusza St. Pasierba. Już po raz drugi na uroczystość wręczenia nagród Fundacji z Tczewa i Pelplina, ziemi rodzinnej autora „Gałęzi i liści”, przyjechały dwa autokary młodzieży. Po uroczystości oficjalnej, dzięki ks. Janowi Sochoniowi, przyjacielowi i wielbicielowi twórczości ks. Janusza, znalazłam się na kolacji u p. Marii Wilczek. W jej mieszkaniu co roku, w okolicach 15 grudnia, czyli dnia śmierci poety, spotykają się jego przyjaciele. Pani Krystyna Wojciechowska namalowała portret ks. Pasierba. Nieruchoma twarz na opartym o ścianę płótnie. A w pokoju grono rozgadanych przyjaciół. Świeże róże na stole, jakbyśmy świętowali urodziny. Wspomnienia prof. Jerzego Dymeckiego, szefa Instytutu Neuropatologii w Warszawie, mieszkającego obok ks. Pasierba przy ul. Dobrej. To w jego klinice postawiono straszną diagnozę kilka tygodni przed śmiercią poety. To on, razem z ks. Wiesławem Niewęgłowskim, powiedział ks. Pasierbowi, co nadchodzi. A poeta zdziwił się tylko: „To wszystko trwało tak krótko...?”. Ks. Jan Sochoń powtarza, że autor „Czasu otwartego”, posiadający tyle rozległych zainteresowań, przede wszystkim cieszył się z tego, że jest poetą. Po jego śmierci napisałam: „ wieczny odpoczynek// a może wieczne płomienie// poezji”. Nie wpadł mi przedtem do rąk wiersz ks. Janusza Pasierba „przez ogień”, który brzmi : „ (...) i z Bogiem mnie nie połączy// obłok chłodny czy powietrze// tylko ogień”.