Postać papieża Jana XXIII jest bardzo ważna dla Polaków, a więzy łączące go z Polską i Polakami były bardzo głębokie
Nasze przygotowania do Niedzieli Miłosierdzia Bożego w tym roku mają wyjątkowy charakter. Wiadomo, zbliża się kanonizacja największego z rodu Polaków — bł. Jana Pawła II. Towarzyszą nam radość i wzruszenie. Opatrzność przygotowała nam, Polakom, podwójną radość, w związku z nadchodzącym dniem 27 kwietnia 2014 r.
Niech pokój będzie w Twoich murach, Królowo Polski, a bezpieczeństwo w Twych pałacach (por. Ps 122, 7)
Papież Franciszek kanonizuje wkrótce nie tylko papieża Jana Pawła II, ale też papieża Jana XXIII. To postać bardzo ważna dla Polaków. Jego powołanie kapłańskie „wykiełkowało” z ofiary polskich powstań narodowowyzwoleńczych, a zwłaszcza powstania styczniowego. Wypada także przypomnieć głębokie więzy łączące Jana XXIII z naszą Ojczyzną, z naszą historią i literaturą, a przede wszystkim z Matką Bożą Częstochowską.
O korzeniach swojej kapłańskiej drogi Ojciec Święty Jan XXIII opowiedział biskupom polskim podczas audiencji wyznaczonej na drugi dzień po przybyciu do Rzymu na Sobór kard. Stefanowi Wyszyńskiemu i tej części Episkopatu Polski, której udało się otrzymać paszporty, umożliwiające wydostanie się zza „żelaznej kurtyny”. Papież powiedział wówczas słowa, których nie usłyszeli biskupi innych narodów zgromadzeni w Wiecznym Mieście: „Czuję się spowinowacony z biskupami polskimi, gdyż już z domu rodzicielskiego wyniosłem wielką cześć dla Polski. Jest w powołaniu, które od Boga pochodzi, coś z czaru wiosny. Każda wiosna to początek czegoś nowego, czegoś świeżego, to zapowiedź szczęsna, to zryw młodości. Powołanie to roślinka delikatna. Bywa, że ideał poświęcenia powstaje w młodej duszy przez to, że czuje ona uczucia sympatii do osoby, do ziemi ojczystej czy do jakiegoś zajęcia. Chciałbym zaznaczyć, że jak chodzi o nasze powołanie kapłańskie, to powstało ono na podstawie budzących się uczuć do szlachetnych poczynań waszego bohaterskiego narodu.
Sięgając do wspomnień naszego dzieciństwa, z rozrzewnieniem wspominam osobę starszą, samotną, żyjącą w naszym domu rodzinnym, którą dla jej wielkich zalet rozumu i serca powszechnie uważaliśmy za głowę rodziny. Ta czcigodna osoba mówiła nam często o Polsce, o bohaterskim narodzie polskim, o powstaniach wolnościowych. W młodej naszej duszy budziły się uczucia poświęcenia, rosła miłość ideałów wolności. To Polska i jej losy, często nieszczęśliwe, ale zawsze idealne, kształtowały w nas chęć do pracy i poświęcenia dla innych” (fragment przemówienia z 8 października 1962 r.).
Starszą osobą, uznaną za głowę rodziny Roncallich, był dziadek-stryj Zaverio Roncalli, chrzestny ojciec małego Angelo. Jego opowiadania o bohaterskim narodzie polskim, zmagającym się o należną mu wolność, doprowadziły 11-letniego ubogiego chłopca z Sotto il Monte, z prowincji Bergamo, do Niższego, a potem do Wyższego Seminarium Duchownego w Bergamo (1892—95 i 1895 — 1900). Z opowiadań dziadka zapamiętał on postać Francesco Nullo, mieszkańca Bergamo, który „poległ chwalebnie, walcząc za Polskę”, a którego udział w polskich zmaganiach o wolność i ofiara życia pomogły przyszłemu duszpasterzowi zrozumieć cenę wolności narodu polskiego.
Wydaje się, że to w 1895 r., w wieku 14 lat, kleryk Angelo Roncalli zaprzyjaźnił się z Polakiem — ze św. Stanisławem Kostką. Został wówczas przyjęty do Wyższego Seminarium Duchownego, zaczął też pisać „Dziennik duszy”. Św. Stanisław Kostka — razem z dwoma młodymi świętymi jezuitami, żyjącymi w XVI wieku: św. Alojzym Gonzagą i Janem Berchmansem — stał się dla kleryka Roncallego patronem całej drogi do kapłaństwa. Imię św. Stanisława Kostki po raz pierwszy pojawiło się w „Dzienniku duszy” zaraz na początku notatek, w 1895 r., gdy Angelo zapisał praktyki na miesiąc maj, dla wieczystego umiłowania Najświętszej Maryi Panny. Całe dobro, które czynił każdego dnia, miał ofiarować Maryi przez świętych Alojzego Gonzagę i Stanisława Kostkę, „aby dzięki ich zasługom ofiarowane uczynki były przez nich uświęcone”. W „Dzienniku duszy” wezwanie św. Stanisława Kostki pojawia się w znaczących momentach na drodze do kapłaństwa (do 1904 r.), na drodze młodzieńczej walki ze sobą przyszłego papieża. Jako alumn Wyższego Seminarium Rzymskiego (1901-04) Angelo Roncalli wiązał swoje życie duchowe ze św. Stanisławem Kostką również przez pielgrzymowanie do jego relikwii, znajdujących się w kościele św. Andrzeja na Kwirynale.
Prawdopodobnie nikt nie wiedziałby o tych pielgrzymkach, gdyby papież Jan XXIII nie podjął ostatniej z nich 13 listopada 1962 r. Wiadomo było, że w tym dniu wspólne nabożeństwo przy relikwiach św. Stanisława Kostki planowali polscy ojcowie soborowi. W godzinach południowych Ojciec Święty przekazał wiadomość kard. Stefanowi Wyszyńskiemu o tym, że przybędzie na wspólną modlitwę. I przybył. Z krótkiego przemówienia skierowanego do Polaków, którym towarzyszyli licznie zgromadzeni mieszkańcy Rzymu, większą część poświęcił św. Stanisławowi Kostce. Oto pamiętne słowa: „(...) gdy w początkach naszego wieku jako młody kleryk przybyłem do Rzymu dla kontynuowania tu studiów, spieszno mi było pomodlić się w kościele św. Ignacego przy ołtarzu onych dwóch pierwszych [Alojzego Gonzagi i Jana Berchmansa] oraz tu, w kościele św. Andrzeja, przy ołtarzu św. Stanisława, który był wprawdzie najmłodszy z tej trójki, ale wyprzedził o kilkadziesiąt lat owego Włocha, jak i Flamandczyka.
Bohaterski ten młodzieniec, acz miał dopiero 18 lat, już powołany został do wzięcia wiekuistej nagrody, i to w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, którą otaczał tak czułą miłością. Nam zaś pozostawił prawdziwy skarbiec podziwu godnych cnót, które urzeczywistnił w czasie krótkiego swego pobytu na ziemi. Jest on więc gwiazdą o promiennym świetle w konstelacji świętych i błogosławionych Towarzystwa Jezusowego, otoczoną wielu innymi wybranymi duszami, które chociaż w tym świecie nie zostały oficjalnie uwielbione, zażywają pełni radości wiekuistej. Stanisław jest uwielbiony i czczony zwłaszcza dla jego anielskiej czystości, dla wierności Regule, dla żaru jego miłości do Najświętszego Sakramentu i dla jego niezwykle czułego przywiązania do Matki Najświętszej. Nie tylko ojczyzna jego, ale cały świat błogosławi go. Rzym zaś wyróżnia się w tym współzawodnictwie i jest szczęśliwy, że może mu składać szczególne akty hołdu za to, że nie tylko przymiotami swymi budował wszystkich, co się z nim zetknęli, ale że w tym czcigodnym mieście zakończył swoją krótką wędrówkę ziemską.
Polakom zapewne miło będzie dowiedzieć się, iż tu, w tym centrum chrześcijaństwa, wszyscy, od Papieża począwszy, zupełnie szczególne żywią uczucia uwielbienia dla św. Stanisława. Ze swej strony cieszę się, że ja w tym hołdzie wyprzedzam wszystkich”.
Takich słów bł. Jana XXIII nam, Polakom, nie wolno zapomnieć.
W okresie rzymskich studiów kleryka Roncallego ukazało się we Włoszech pierwsze wydanie przetłumaczonej na język włoski „Trylogii” Henryka Sienkiewicza (1901 r.). Ponad pół wieku później papież Jan XXIII wspominał, że jako alumn czytał księgi Sienkiewicza z zaciekawieniem i podziwem, że romantyzm tych pism zachwycał go, z kart powieści bowiem wyłaniała się miłość piękna i czysta, bez chorobliwej erotyki, że mógł podziwiać bohaterów „Trylogii”, szczególnie rycerza bez skazy — Michała Wołodyjowskiego. Jego szczególną uwagę przykuły stronice o „umiłowanej Częstochowie”. Wszystko, co poznał jako polskie, sprawiło, że nasz kraj przyciągał go jak magnes i pragnął on go poznać (por. przemówienie z 8 października 1962 r.).
Pierwszy raz przybył do Polski (na mapie jeszcze jej nie było) we wrześniu 1912 r. Po Kongresie Eucharystycznym w Wiedniu udało mu się zwiedzić Kraków i Wieliczkę. Odwiedził wówczas bp. Adama Sapiehę i głęboko przeżył chrześcijańskie pozdrowienie robotników, opuszczających po szychcie Kopalnię Soli w Wieliczce. Wiele razy wracał w swoich wspomnieniach do tej podróży. Nie udało mu się jednak dotrzeć do Częstochowy, ponieważ granicy pilnowała rosyjska straż.
Nadszedł jednak dzień zrealizowania pielgrzymki do Częstochowy. Było to 17 sierpnia 1929 r., zaraz po obchodach 25-lecia święceń kapłańskich wizytatora apostolskiego w Bułgarii Angelo Roncallego (odbyły się w Sofii 10 sierpnia 1929 r.). Możemy sobie wyobrazić modlitewne oblężenie Jasnej Góry przez pielgrzymów zaledwie dwa dni po uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, gdy żywa była pamięć o ocaleniu Polski za przyczyną Królowej Polski — ocaleniu przed zalewem bolszewizmu. Taką Jasną Górę zobaczył abp Roncalli. W księdze pamiątkowej w Sanktuarium napisał: „Fiat pax in virtute Tua, Regina Poloniae, et abundantia in turribus Tuis. Angelus Joseph Roncalli archiepisc. Areopolit. Visitator apost. In Bulgaria” — Niech pokój będzie w Twoich murach, Królowo Polski, a bezpieczeństwo w Twych pałacach (por. Ps 122,7). Po pobycie w Częstochowie udał się do Warszawy, Poznania i Gniezna.
Więzy z narodem polskim umacniały się coraz bardziej. Inicjatorem nowych spotkań — jakże licznych — był często abp Roncalli — patriarcha Wenecji, papież Jan XXIII. Podczas nich nawiązała się niezwykła przyjaźń z kard. Stefanem Wyszyńskim, ale to jest osobny rozdział, oczekujący przypomnienia.
Kończąc ten fragment ukazujący miłość przyszłego papieża do Polski, wypada przypomnieć, co on sam powiedział o zainteresowaniu losami naszej Ojczyzny. Podczas audiencji 8 października 1962 r. wyznał, że na stanowiskach dyplomatycznych, które obejmował od 1925 r., obserwował zmagania narodu polskiego o wolność, o nietykalność granic i głęboko je przeżywał. Skądinąd wiadomo, że po wybuchu II wojny światowej na placówce w Turcji i Grecji służył pomocą polskim uchodźcom. Wolność Polski zajmowała w jego sercu miejsce wyjątkowe. Warto tu przypomnieć pewną wiadomość, którą podzielił się z Polakami sekretarz Jana XXIII — Loris Capovilla, od 2014 r. kardynał. Otóż Ojciec Święty w swojej podręcznej biblioteczce przechowywał „Hymn do Polski” ks. H. Lamennais'ego, utwór napisany po powstaniu listopadowym, którego słowa budziły nową nadzieję na odzyskanie wolności — przez wiarę i dzięki mocy Królowej Polski.
opr. mg/mg