Fragmenty książki "Całun Jezusa Nazarejczyka"
Barbara Frale tłumacz: Grzegorz Rawski CAŁUN JEZUSA NAZAREJCZYKA
|
|
Około roku 390 biskup Epifaniusz z Salaminy pisał do biskupa Jerozolimy Jana, opowiadając mu wydarzenie, które wprawiło go w osłupienie, gdy znajdował się w miejscowości Anablatha w Palestynie:
Po tym, jak podszedłem bliżej, zobaczyłem zapaloną lampkę oliwną i zapytałem, co to za miejsce. Powiedziano mi, że jest to kościół; wtedy zdecydowałem się wejść do środka, aby się pomodlić. Odkryłem, że w środku powieszono u drzwi długie, pomalowane płótno, na którym znajdował się obraz człowieka na podobieństwo Chrystusa albo jakiegoś świętego; jednak nie przypominam sobie tego dokładnie. Zaledwie to zobaczyłem, wpadłem w wielką złość, konstatując, że we wnętrzu kościoła powieszono obraz człowieka wbrew autorytetowi Świętych Pism; i tak zerwałem to płótno i poradziłem gorąco zwierzchnikom, aby dali owe płótno na cele dobroczynne, ażeby użyto go do owinięcia i pogrzebania ciała jakiegoś zmarłego biedaka7 .
Krótko mówiąc, płótno to musiało mieć coś wspólnego z grzebaniem ciał zmarłych i być wystarczająco długie, aby służyć do tego celu: istotnie Epifaniusz sugeruje, aby podarować je ubogim, ażeby wykorzystać je właśnie w ten sposób. Przełożeni tego kościoła nie byli wcale zadowoleni z jego ingerencji, protestowali przeciw tej decyzji, ale ostatecznie ulegli, ponieważ był to przecież rozkaz biskupa i do tego miał charakter ostatecznej decyzji. Epifaniusz upomniał ich w imię bardzo ważnego powodu: jak mogli pomyśleć o tym, aby umieścić na widocznym miejscu ten przedmiot wewnątrz kościoła? Czy nie wiedzieli może o tym, co Bóg rozkazał Mojżeszowi: „Nie uczynisz sobie obrazu”?
List ten jest świadectwem o olbrzymim znaczeniu, ponieważ opisuje przedmiot podobny do całunu turyńskiego. Jest to istotnie długie płótno lniane, na którym jest widoczny wizerunek człowieka noszącego na sobie wszystkie znaki Męki wycierpianej przez Jezusa Nazarejczyka według świadectwa Ewangelii; także na płótnie z Anablatha znajduje się postać, która biskupowi Epifaniuszowi przypomniała natychmiast Jezusa. Jednocześnie tkanina miała cechy, które powodowały, że spontanicznie łączono ją z obrzędami pogrzebowymi. List jest jednak cenny przede wszystkim z innego powodu: w sposób jasny i konkretny pokazuje bowiem, jak silna była nieufność wobec świętych obrazów u wielu chrześcijańskich intelektualistów pierwszych wieków.
Kultura i wrażliwość religijna Kościoła pierwszych wieków były bardzo bliskie judaizmowi, z którego chrześcijaństwo się narodziło; jest rzeczą normalną, że odziedziczyło z niego także część jego mentalności. W postawie przeciw obrazom świętym fundamentalną rolę odgrywał starotestamentalny zakaz, na który Epifaniusz powołuje się w sposób jednoznaczny. Objęte zakazem były nie tylko przedstawienia Boga albo aniołów, ale także ludzi, zwierząt czy ryb. Wszystko to miało bowiem posmak bałwochwalstwa, a chrześcijanie — podobnie jak i Żydzi — musieli dbać o to, aby odróżniać się od pogan, którzy czynili sobie bożków pod postacią ludzi i zwierząt. Niewidzialny Jahwe, którego imienia nie wolno było nawet wymówić, był obecny tylko w pisanym słowie Objawienia, któremu oddawano cześć w zwoju Tory, Prawa. W najdawniejszej epoce judaizmu zakazu tego przestrzegano z pewną elastycznością, a Arka Przymierza była wspaniałą, przenośną skrzynią ozdobioną figurami dwóch cherubinów. W okresie III wieku przed Chr., kiedy Syria-Palestyna wpadła w ręce władców greckich wyznających religię pogańską, ryzyko bałwochwalstwa postrzegano jako bardzo wielkie niebezpieczeństwo i w konsekwencji zaczęto pojmować ten zakaz w sposób radykalny.
Poglądy Epifaniusza podzielało wielu intelektualistów chrześcijańskich owego czasu, a niektórzy z nich, jak biskup Euzebiusz z Cezarei (ok. 264-340), odegrali niezwykle istotną rolę w rozwoju myśli chrześcijańskiej. Euzebiusz był wielkim teologiem, ale także osobą wpływową w sferze polityki i kultury, ponieważ cieszył się zaufaniem i przyjaźnią cesarza Konstantyna. To on był tym, który napisał mowę pogrzebową, kiedy cesarz umarł w roku 337, a podczas niezwykle ważnego Soboru Nicejskiego w roku 325 umiarkowane stanowisko biskupa z Cezarei spotkało się z przychylnym przyjęciem cesarza i miało wielki wpływ na zredagowanie chrześcijańskiego Credo. Euzebiusz nie miał nic przeciwko sztuce albo praktyce wykonywania obrazów, także wizerunków Chrystusa, pod warunkiem że były to przedstawienia idealne albo symboliczne. Był natomiast całkowicie przeciwny temu, ażeby wierni posiadali realistyczne wizerunki Jezusa, obrazy wykonane w taki sposób, aby były odzwierciedleniem tej postaci. W obrzędowości ludowej istniał zawsze zwyczaj sporządzania portretów, które przekazywały rzeczywiste rysy oblicza Jezusa i apostołów; niektórzy intelektualiści ganili jednak tę praktykę i niekiedy w ich krytykach pojawiały się cierpkie tony potępienia. W swej Historii kościelnej Euzebiusz wspominał przypadek pewnej staruszki, która w domu miała wystawione na widok publiczny portrety Jezusa oraz apostołów Piotra i Pawła. Ton, w jakim Euzebiusz mówi o tym przypadku, nie jest jednak oczywiście pochlebny. Uważa ją za niedouczoną niewiastę, która traci czas na śmieszne praktyki, niedalekie od zabobonu i nade wszystko od ohydnego bałwochwalstwa. Jeszcze bardziej znany i pomocny w zrozumieniu tej mentalności jest list napisany przez Euzebiusza do Konstancji, siostry cesarza Konstantyna. Wielka dama dowiedziała się, że niektórzy wierni posiadali autentyczny wizerunek Jezusa Chrystusa. Pragnęła zdobyć jego kopię i w związku z tym zwróciła się z prośbą właśnie do wpływowego biskupa Cezarei, aby postarał się o takową dla niej, wykorzystując swój wpływ. Odpowiedź Euzebiusza była oschła, twarda i nieodwołalna:
Jeśli jednak teraz oświadczasz, że nie prosisz mnie o wizerunek postaci ludzkiej przemienionej w Boga, ale o obraz jego śmiertelnego ciała, takiego jakie było przed jego przemienieniem, wtedy odpowiadam: czy nie znasz miejsca, w którym Bóg nakazuje, aby nie czynić żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko?8
Tego rodzaju postępowanie może wydawać się dzisiaj przeintelektualizowane i zbyt szorstkie; musimy jednak postawić się w położeniu tych osób i przypatrzyć się z uwagą rzeczywistości ich czasów. Euzebiusz nie był na pewno niedowiarkiem, lecz przeciwnie, człowiekiem głębokiej i szczerej wiary: jego zasadniczym zmartwieniem było uniknięcie pokusy bałwochwalstwa, niebezpieczeństwa niezwykle poważnego dla chrześcijan, które stale na nich czyha.
W cesarstwie rzymskim istniał rozpowszechniony zwyczaj sporządzania realistycznych portretów, które przedstawiały podobizny bliskich zmarłych. Były to portrety w formie popiersia, umieszczane na grobie, ale także malowane na tabliczkach drewnianych techniką enkaustyki, która pozwalała na otrzymywanie szczególnie żywych i lśniących kolorów. Wiele z nich znaleziono na terenie nekropolii Fajum w Egipcie, gdzie istniał zwyczaj umieszczania ich na bandażach zewnętrznych mumii, aby zachować w pamięci w sposób realistyczny twarz zmarłej, ukochanej osoby9. Starano się uczynić wszystko, aby te portrety oddawały podobiznę zmarłego najwierniej jak to tylko możliwe; wiele z nich jest do tego stopnia precyzyjnych, że wydają się fotografiami. W klasztorze Świętej Katarzyny na górze Synaj przechowywana jest kopia wspaniałych ikon pochodzących z okresu cesarza Justyniana (527-565), które przedstawiają Jezusa i świętego Piotra i wywodzą się właśnie z tej tradycji portretu rzymskiego epoki cesarstwa (ilustr. 1). Nawet osoba niebędąca znawcą przedmiotu zauważy, że są to dzieła powstałe w oparciu o realistyczne portrety: ikona Piotra ma u góry trzy okrągłe obramowania, wewnątrz których znajdują się portrety świętego Jana (przedstawionego mniej więcej jako piętnastolatek) oraz Jezusa i Maryi, którzy mają niezwykle podobne rysy twarzy; ponadto szczegóły twarzy są oddane z wielką skrupulatnością, podczas gdy inne elementy, jak ręce albo stroje, są zasadniczo potraktowane w sposób schematyczny, tak jakby nie były ważne10. Zwyczaj przechowywania w domu portretów Jezusa i apostołów rodził się z tego samego nawyku oddawania czci, właściwego Rzymianom, a także składania ofiar penatom, czyli zmarłym członkom ich rodzin, którzy zostali wyniesieni do rangi bóstw opiekujących się rodziną. Uczniowie Jezusa urodzeni w religii żydowskiej z pewnością nie zaaprobowaliby tego zwyczaju, ponieważ byli przyzwyczajeni do zakazu zawartego w Księdze Powtórzonego Prawa (5,8), który zabraniał przedstawiania postaci ludzkich. W gronie pierwszych uczniów były jednak także osoby wywodzące się z kultury greckiej i rzymskiej, pośród których znajdował się słynny diakon Szczepan, który według Dziejów Apostolskich (6-7) był pierwszym uczniem zabitym za wyznawanie Chrystusa. Dla nich fakt posiadania realistycznego portretu Jezusa (jak również Piotra albo innych apostołów) musiał wydawać się rzeczą absolutnie normalną i możemy wyobrazić sobie, że spalaliby przed jego portretem ziarna kadzidła w taki sam sposób, jak inni czynili to z portretami bóstw pogańskich11.
Euzebiusz nie akceptował tego rodzaju praktyk, ponieważ u podstaw wszystkiego znajdował się zwyczaj, który niebezpiecznie przesiąkł kulturą pogańską. Nie chciał, aby w ostatecznym rozrachunku wszystko stało się niezróżnicowaną plątaniną, powstałą z idei nowej i dawnej religii. Wielu chrześcijan nawróciło się niedawno z pogaństwa pod wpływem polityki religijnej Konstantyna. W związku z tym skłaniali się do oddawania czci tym wizerunkom, tak samo jak czynili to w stosunku do swych przodków, a może nawet na równi z bożkami pogańskimi, których czcili jeszcze do niedawna. Chrześcijaństwo wymagało radykalnej zmiany mentalności, sposobu widzenia świata, a to z pewnością nie mogło się dokonać w ciągu niewielu miesięcy. Tymczasem, aż do chwili, w której u neofitów uformuje się sumienie prawdziwie chrześcijańskie, roztropne było całkowite zerwanie z wszystkim tym, co było częścią ich starego kultu pogańskiego. Na mocy tego rozważnego rozumowania Euzebiusz wolał, aby wierni nie gromadzili realistycznych figur Chrystusa, ale tylko wizerunki idealne i symboliczne.
Jest prawdopodobne, że to właśnie z tego powodu cała sztuka chrześcijańska wieków I-IV wolała nie portretować Jezusa, ale przedstawiała go za pomocą symboli (ryba, kotwica) albo pod postacią szczególnych wizerunków nawiązujących do przypowieści ewangelicznych: jak postać Dobrego Pasterza, którą według Tertuliana wykorzystywano także do tego, aby ozdabiać nią kielichy mszalne. Jezusa przedstawiano także jako młodego boga Apollina, pięknego pięknem idealnym i pozbawionym cech indywidualnych, które nie ma nic wspólnego z wiernym portretem12.
7 PG, 43, kol. 390-391.
8 Schönborn, l'icona di Cristo, ss. 74-75.
9 Belting, il culto delle immagini, ss. 105-132; Gallerie dei Musei Vaticani, Museo Egizio, VII. 66, na przykład nr inw. 1600; Schönborn, l'icona di Cristo, s. 27, ilustracja 3.
10 Belting, il culto delle immagini, ss. 105-132; Schönborn, l'icona di Cristo, s. 140, ilustracje 6-7.
11 Na temat Greków, którzy przyłączali się do Jezusa, zob. na przykład J 12,20-36.
12 Schönborn, l'icona di Cristo, ss. 58-63; Dulaey, i simboli cristiani, ss. 52-69; Crippa-Zibawi, l'arte paleocristiana, ss. 69-108; Cavalcanti, Croce, ss. 530-531; Radermakers, Croce, ss. 378-379; De Fraine-Haudebert, Crocifissione, s. 379.
opr. ab/ab