Rozwój cywilizacyjny pociąga za sobą także poszerzenie sfery odpowiedzialności moralnej. Jednym z najbardziej niepokojących obszarów jest nasz stosunek do środowiska naturalnego
Nasze czasy przyniosły zmiany w postrzeganiu naszej duchowości. Jesteśmy zdolni do kreowania rzeczywistości, również w sferze ducha. Dynamizm człowieka zmusza go nawet do poszerzania sfery grzeszności. (...) Powszechność kierowania się ku nowym bożkom zmusiła Kościół do zdefiniowania nowych wymiarów grzechu, związanych z jego rozległością, skalą upowszechniania i wieloma zmianami w kierunkach rozwoju współczesnego człowieka. Efektem przemyśleń jest nowa lista grzechów, która wydaje się prawie odpowiedzią na nagłówkowe tematy z prasy, czy newsy programów informacyjnych.
A.N.: Spróbujmy wyjaśnić, co dokładnie znaczą słowa: „Czyńcie sobie ziemię poddaną”. Czy człowiek ma być gospodarzem, opiekunem, kimś na wzór Boga dla innych stworzeń, dbającym o to, by dzieło Boga pozostawało sobą w swym pierwotnym porządku, czy bezwzględnym zdobywcą, który może unicestwiać co uważa za stosowne, podporządkowując wszystko swoim nieograniczonym żadnymi normami etycznymi potrzebom?
L K.: Jeśli człowiek, ignorując Boga, czyni siebie panem absolutnym, to mamy to, co mamy i może za jakiś czas nie będzie ani czym się opiekować, ani czego czynić sobie poddanym, gdyż człowiek po prostu Ziemię zniszczy. Oczywiście ani myślę pisać czarnego scenariusza, ale doświadczenie uczy, że inicjatywy ekologiczne nawet podejmowane ze szlachetnych pobudek są niewystarczające wobec działań ludzi, którzy mają środki i nienasycone apetyty, by z Ziemi wydusić, ile się da.
A.N.: Brak szacunku dla natury obraca się w konsekwencji przeciwko samemu człowiekowi. Człowiek niszczy w ten sposób samego siebie.
L K.: Tak. I nie chce tego zobaczyć. Ziemia została nam poddana, żeby przyroda dzięki człowiekowi czuła się bezpiecznie. Człowiek nie zawsze sobie uświadamia, że bez przyrody nie mógłby istnieć. Dlatego tak ważna jest mądra ekologia, dążąca do przywrócenia, o ile to możliwe, pierwotnej harmonii.
Grzech niszczenia środowiska dotyczy też stosunku człowieka do zwierząt. Trudno pogodzić z tym, że zwierzęta są traktowane jak rzeczy, choćby w przemysłowych hodowlach, gdzie żyją w warunkach powodujących cierpienie fizyczne i psychiczne, w ścisku, i nigdy nie widzą słońca. Jest to powszechnie akceptowane, bądź udaje się, że się o tym nie wie.
L K.: Transport żywych koni w okropnych warunkach, tuczenie gęsi na wątróbki, można by podawać wiele innych przykładów. Płaci się ciężkie pieniądze, żeby zjeść chorą gęsią wątróbkę! A w Afryce ludzie umierają z głodu. Jest taka książka Oskalpowana ziemia — wydana pierwszy raz na początku lat 60. XX w. Jej autorka pokazała, jak człowiek niszczy swoją planetę, i przewidywała ponurą przyszłość, co niestety w dużym stopniu się sprawdziło. Straszne jest to, co ludzie wyrabiają! U podstaw takiego zachowania leży chciwość, chęć, aby posiadać jak najwięcej, albo czysta bezmyślność. Jak człowiek nie ma Boga, musi mieć wszystkiego jak najwięcej... Bo jeśli w moim życiu jest Pan Bóg, to mam wszystko i mogę obyć się bez wielu rzeczy. A jak nie ma Pana Boga...
A.N.: Trzeba sobie zapełniać życie jakimiś namiastkami? Czymś, co ma wypełnić wewnętrzną pustkę?
L K.: Tak. Jak Adam i Ewa. Gdy mieli Pana Boga, nie posiadali nawet ubrania i było dobrze. Kiedy Go stracili, czy raczej Jego łaskę, to pierwszą rzeczą, jaką sobie sprawili, były przepaski z listków figowych. Pierwsza ludzka własność — właściwie symbol ludzkiej własności. Człowiek nie zdaje sobie sprawy, że kiedy staje się sam dla siebie Bogiem, bo nie chce być niewolnikiem Bożych przykazań, oddaje się w niewolę tego wszystkiego, co ma.
A.N.: Wracając jeszcze do ochrony środowiska i podejścia do zwierząt... Wydaje mi się, że Kościół mówi o tym za mało — jeśli w ogóle — a jego zdanie mogłoby — i chyba powinno — być w tej sprawie istotnym głosem.
L K.: Chyba nie wszędzie jest taka posucha na ten temat. Ze swej strony staram się nie zaniedbywać przypominania o naszych mniejszych braciach przy okazji spotkań duszpasterskich. Już najmniejszym dzieciom mówię, że i chomik, i rybka, i pies, i kot, i trawka, i kwiat, to wszystko jest JAKIEŚ i ma prawo do szacunku. Gdy napisałem książkę Czy zwierzęta mają duszę?, usłyszałem: wreszcie księża zaczynają mówić o zwierzątkach. Wydaje mi się, że nie jestem pierwszym autorem, który porusza tę kwestię, gdyż na rynku księgarskim można znaleźć wiele publikacji na temat zwierząt. To, co nas irytuje, to traktowanie zwierząt bez uszanowania ich praw, jak rzeczy. To są nasi bracia mniejsi. Nawet jeśli mają służyć jako pokarm — po potopie, jak mówi Biblia — muszą być traktowane humanitarnie. Zwierzęta prowadzone na rzeź odczuwają lęk, tym bardziej jeśli inne zabija się na ich oczach. Trzeba robić wszystko, żeby zminimalizować ich cierpienia. Na szczęście są ekolodzy, którzy walczą o poprawienie warunków hodowli zwierząt. I tutaj istotna jest też rola Kościoła. Wspominaliśmy świętego Franciszka, warto o nim częściej ludziom przypominać.
A.N.: Współczesny człowiek, który chętnie przyswaja tak wiele „nowinek” na temat swojego umysłu, zamyka się poniekąd na wiedzę o zwierzętach. Kartezjusz mógł myśleć, że zwierzę jest maszyną nieodczuwającą bólu, ale dzisiaj wiadomo dokładnie, że między zwierzęcą a ludzką psychiką nie ma aż tak wielkiej przepaści.
L K.: Zwierzęta odczuwają radość, przywiązanie, ból, strach. Tajemnice tego, co można nazwać (niematerialną — materialną?) duszą zwierzęcia, są jeszcze nie do końca zbadane. Zwierzęta mają w sobie jeszcze wiele tajemnic, które czekają na odkrycie.
A.N.: A czy zwierzęta mają duszę? Czy będą z ludźmi w niebie? Co mówi o tym Pismo Święte?
L K.: Nic nie mówi. Na temat nieśmiertelności zwierząt nic w nim nie ma. Ale mówi o nowym niebie i nowej ziemi, gdzie wszystko będzie odnowione. Pytali mnie ludzie, czy można sobie wyobrazić, że na kolanach u Pana Boga siedzi piękny, wielki, mruczący rudy kocur. Jest w tym jakaś tęsknota człowieka za tym, żeby to, co umiłowane na ziemi, przemienione przez łaskę Bożą, towarzyszyło mu w wieczności. Przecież wszystko, co Pan Bóg stworzył, było dobre... Dopiero grzech wszystko popsuł...
Wrócę jeszcze do duszy zwierząt — jakąś duszę posiadają na pewno, bo widać, że mają życie uczuciowe, przywiązują się, potrafią bronić człowieka, być wierne, o czym świadczą choćby pomniki psów, które latami wracały w miejsce, gdzie umarł ich pan. Są psy przychodzące na grób swojego pana, są i takie, które kończą życie ze smutku po zmarłym właścicielu.
Kiedy byłem kapelanem domu rekolekcyjnego w Pewli Małej, był tam też i pies, wabił się Hultaj. Zawsze kiedy jak szedłem z przystanku autobusowego i gwizdałem, odzywał się radosnym szczekaniem nawet z daleka. Dwa lata później, po nowicjacie tynieckim, pojechałem tam znowu. Już w drodze, będąc jeszcze dość daleko, zagwizdałem i natychmiast rozległo się to samo radosne szczekanie. Pamiętał. Pies zresztą potrafi rozpoznać swojego pana po wielu latach. Inteligencja zwierząt to jest temat jeszcze do końca niezbadany.
To nie jest tylko biologia, z pewnością coś więcej. Ale to jeszcze nie świadczy o duszy nieśmiertelnej.
A.N.: Ktoś powiedział, że zwierzęta są bliżej Boga niż ludzie. Są pogodzone ze światem, potrafią ze spokojem znosić cierpienie. Człowiekowi to przychodzi znacznie trudniej...
L K.: Sięgnijmy do Thomasa Mertona, który pisał o świętych łososiach, świętych sosnach, doskonale wypełniających wolę Bożą. Bo świętość jest cudowną zgodą z wolą Bożą. A przyroda w pełni się z nią zgadza. Nawet jeśli przyjdzie katastrofa, która zniszczy ¾ drzew, po upływie pewnego czasu powstanie nowy las. Człowiek wiele się może nauczyć od przyrody, od zwierząt. Pismo Święte mówi: Do mrówki się udaj, leniwcze, patrz na jej drogi, bądź mądry (Prz 6,6). Bardzo często w Piśmie Świętym występują porównania, w których zwierzę stawiane jest jako przykład:.
Bądźcie więc roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie! (Mt 10,16).
Są na ziemi cztery istoty małe,
lecz najrozumniejsze z mądrych:
lud mrówczy, chociaż bez siły,
a w lecie nazbiera żywności;
góraliki, lud wprawdzie niemocny,
ale w skale mieszkania zakłada;
szarańcza, która choć nie ma króla,
cała wyrusza w porządku;
jaszczurka, co nie da się schwycić rękami,
a mieszka w pałacach królewskich (Prz 30,24—28).
Nierozumne stworzenia w pełni oddane są Panu Bogu..., a my, z naszym rozumem? Kiedy człowiek zaczyna robić głupstwa? Kiedy dojdzie do używania rozumu (śmiech). Cały świat, zwierzęta także, poniósł skutki grzechu pierworodnego. Nie wiemy, jak wyglądałyby ich życie, gdyby człowiek nie zgrzeszył. Jak Pan Bóg to zaplanował, czy zwierzęta polowałyby na siebie nawzajem... Czy taka była myśl Boża? Jeśli dopiero przez grzech przyszła śmierć na świat? Nic o tym nie wiemy. Tak jak o ewentualnej nieśmiertelności zwierząt.
A.N.: W dzisiejszym świecie można dostrzec dwa zupełnie różne podejścia do zwierząt — z jednej strony traktuje się je jak rzeczy, jak pokarm, produkt, a z drugiej strony jak kogoś bliskiego (na przykład jak dziecko), jak coś, co rekompensuje ludziom problemy w kontaktach z innymi ludźmi. Bo zwierzę, np. pies, kocha bezwarunkowo, wiernie i do końca życia, a człowiek nie zawsze. Czy to jest dobre?
L K.: W relacjach międzyludzkich nie od dzisiaj odczuwamy zniechęcenie do człowieka. Już psalmista twierdził, że nie ma takiego, co dobrze czyni, nie ma ani jednego (Ps 53,4). A to było 800 lat przed Chrystusem! Często się mówiło i mówi: ludzkość jest zła. Ktoś dodaje: im lepiej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta... Bo człowiek, choć mu daleko do doskonałości, ma skłonność do kochania: kocha się człowieka dorosłego, kocha się małe dziecko i kocha się też zwierzę, jako coś o randze trochę niższej, co jednak warte jest życzliwości. A już weterynarze — mam paru znajomych, jak oni naprawdę kochają zwierzęta!
Z drugiej zaś strony — przesadna troska i zapewnianie zwierzętom takich wygód, o jakich nie może marzyć trzy czwarte ludności na świecie, przyznawanie zwierzętom praw osoby, może prowadzić do tego, że gdzieś się w tym wszystkim pogubimy...
A.N.: Często można usłyszeć zdanie, że ludzie kochający zwierzęta, to dziwacy, którzy nie lubią ludzi — jak gdyby jedno wykluczało drugie...
L K.: Wydaje mi się, że ludzie, którzy naprawdę lubią zwierzęta, na ogół lubią też ludzi, chyba że się na nich zawiedli, zostali jakoś przez nich zranieni.
Choć zdarzają się i tacy miłośnicy zwierząt— jak choćby pani, która ma 8 kotów czy 25 psów i dobrze się między nimi czuje — może trochę zdziwaczali, ale wolę takie dziwactwo niż ludzi, którzy wyrzucają czy torturują zwierzęta. Uważam jednak, że skrajne przypadki, przesada w jedną czy drugą stronę, nie zdarza się znów tak często.
A.N.: Wydaje się więc, że przeciętnie wrażliwy człowiek lubi zwierzęta, że to jest coś normalnego, a zły stosunek do zwierząt jest patologią.
L K.: Tak.
A.N.: Brzmi to jak truizm, ale nie dla wszystkich jest oczywiste.
Powrót do natury, mądrze rozumiany, to także odnowienie więzi ze światem zwierzęcym. Jeśli człowiek został stworzony na podobieństwo Boże, to także zwierzęta zostały stworzone po to, żeby człowiek mógł się od nich czegoś nauczyć, by przyglądając się im, mógł lepiej, i razem z nimi, chwalić Boga:
„Błogosławcie Pana, wieloryby i morskie stworzenia, *
błogosławcie Pana, wszelkie ptaki powietrzne.
Błogosławcie Pana, dzikie zwierzęta i trzody, *
błogosławcie Pana, synowie ludzcy.” (pieśń z liturgii godzin)
o. Leon Knabit OSB, Agnieszka Nieć,
...jakby Boga nie było. O nowych grzechach i bożkach,
Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC
opr. mg/mg