Rozpoznawanie powołania kapłańskiego

Fragmenty zbioru rozważań "Dalmanuta. Chwała Boża"

Przekład: Andrzej Cehak
ISBN: ϗ-7030-384-6



ROZWAŻANIE DZIESIĄTE
ROZPOZNAWANIE POWOŁANIA KAPŁAŃSKIEGO

Podejmiemy teraz problem powołania kapłańskiego albo raczej dobrego rozpoznania powołania kapłańskiego. Jakie kryteria można by przyjąć i wykorzystać, by zrozumieć, czy ktoś ma, czy nie ma powołania do kapłaństwa? Temat o rozpoznawaniu powołania następuje po rozważanym już wcześniej temacie powołania i ustanowienia Dwunastu. Pamiętacie tę krótką formułę, która stanowiła najkrótsze wyznanie wiary wielkiego św. Atanazego? Zapewne też pamiętacie ową najkrótszą formułę — czy też najkrótszą syntezę — kapłaństwa, zawartą w ewangelicznym wyrażeniu: „I ustanowił Dwunastu, aby Mu towarzyszyli, by mógł wysyłać ich na głoszenie nauki” (Mk 3, 14). To bardzo ważne zdanie zawiera trzy elementy (1º „ustanowił Dwunastu”; 2º „aby Mu towarzyszyli”; 3º „by wysyłać ich na głoszenie nauki”), które są faktycznie trzema minimalnymi podstawowymi czynnikami, powszechnymi i istotnymi dla powołania kapłańskiego.

12. Naśladowanie Chrystusa: kierować się na Niego, aby osiągnąć cel

Pomimo wszelkich możliwych trudności, gdy raz odkryliśmy powołanie do kapłaństwa, musimy i możemy przynajmniej próbować postępować za Panem Naszym Jezusem, naśladować Go; próbować więc żyć tak, jak On żył, próbować żyć z Nim i z „tymi, którzy do Niego należą”, jak On sam nam wskazał z wielką dobrocią i miłością, używając niezwykłych wyrażeń.

Sądzę, że rzeczą, która przede wszystkim podoba się Panu, jest odwaga podjęcia próby, bardziej niż chwała sukcesu; widać to bardzo jasno w różnych, czasem sprzecznych kolejach życia św. Piotra, a także wielu innych świętych. Bóg nie opuszcza i daje swoje przebaczenie i swoją nagrodę zwłaszcza tym, którzy szukają, którzy się starają i angażują. Może czujemy, że nie uda się nam osiągnąć celu, jeśli staramy się dokonać tego wyłącznie własnymi siłami: lecz przecież jest to — możliwość osiągnięcia celu — w rzeczywistości darem, darem samego Pana Jezusa i Jego Świętego Ducha, i trzeba prosić Go o ten dar z radością i pokorą.

Celibat jest, owszem, cennym darem, gdyż umożliwia nam urzeczywistnienie także pewnej formy miłości ludzkiej: kochania braci w kapłaństwie tak, jak Pan miłował „swoich” i jak apostołowie kochali się wzajemnie. W tej perspektywie przyjaźń kapłańska znajduje pełny i całkowity sens: z jednej strony możemy i powinniśmy kochać z całego serca wiernych, których napotykamy w ciągu naszego życia; z drugiej strony trzeba powiedzieć, że miłość, która tworzy przyjaźń kapłańską, jest miłością szczególnie istotną i ugruntowaną w bardzo specyficzny sposób: jest to ta sama, identyczna miłość, jaka istniała pomiędzy Panem Jezusem i „tymi, którzy do Niego należeli”, miłość ludzka, którą sam pan Jezus zdecydował urzeczywistniać.

O miłości pomiędzy panem Jezusem i „tymi, którzy do Niego należą”, o braterskiej miłości kapłańskiej — której Jezus poświęcił tak nadzwyczajne i piękne wyrażenia, zwłaszcza w Ewangelii św. Jana — nie mówimy więc jako o miłości wyłącznie nadprzyrodzonej, bo chodzi tu, z całą pewnością, również o miłość ludzką. Wypełniając swe posłannictwo, Jezus odsunął kilku ludzi od ich naturalnych więzów, aby stworzyć wspólnotę ludzką nowego rodzaju, powiązaną jednak więzami nie mniej głębokimi od tych, które porzucali. A wszystko to po to, aby móc dać widzialne świadectwo — widzialne zwierciadło niewidzialnego Boga — Chwały Bożej, Miłości, która jest w Bogu, miłości Ojca i Syna, którą nazywamy Duchem Świętym.

On, Pan Jezus, uczynił to. I dlatego celibat kapłański, przeżywany w ten sposób, w braterskiej wspólnocie, uwidacznia i urzeczywistnia komunię życia, przeżywaną przez Pana Jezusa z „tymi, którzy do Niego należą”; z tego powodu jest wielkim fermentem i zaczynem szerszej komunii, którą jest wspólnota całego Kościoła, komunia przeżywana przez cały Kościół. Kościół faktycznie żyje z komunii wśród kapłanów. Gdyby nie istniał zastęp kapłański, nie istniałby Kościół. Wspólnota kapłańska stanowi punkt, na którym opiera się cały Kościół, punkt, z którego wytryskuje i wypływa, z którego czerpie pokarm cały Kościół. I tak właśnie Jezus Chrystus pojmował życie Kościoła.

13. Dalmanuta: tajemniczy cel

W Ameryce Łacińskiej ukazała się niewielka książka, którą napisałem razem z jednym starym włoskim misjonarzem, pod tytułem Misjonarze włoscy w Meksyku. Ci misjonarze, co za misjonarze, iluż misjonarzy! Ileż uczynili, aby zanieść wiarę i nadzieję Zmartwychwstałego Pana na tę stronę Oceanu Atlantyckiego. Jaką za to zapłacili cenę! Rzecz nadzwyczajna i godna podziwu!

Także na wstępie tamtej książki przytoczyłem fragment Ewangelii św. Marka, cytowany na początku naszych rekolekcji i nadający tytuł tej pracy. Istniał więc region, (obszar, miejscowość albo osada) — na drugim brzegu Morza Galilejskiego — niezaznaczony na żadnej starożytnej mapie, który nosił nazwę „Dalmanuta”. Nazwa „Dalmanuta” pojawia się w Ewangelii tylko raz i tylko w Ewangelii św. Marka. Czym była Dalmanuta? Nie jest tam napisane i nie wiemy tego, z powodu tej niepewności pozostaje dla nas miejscem tajemniczym. I dlatego wybrałem ten fragment na początek książki o misjonarzach.

„Zaraz też wsiadł z uczniami do łodzi i przybył w okolice Dalmanuty” (Mk 8, 10). Udali się więc w kierunku Dalmanuty, tajemniczego miejsca, do którego żegluje się z Panem Jezusem. Jakże głęboka analogia: istnieje tajemniczy cel — cel fascynujący — dla wszystkich, którzy wybierają Jezusa.

Ojciec Luis (przełożony domu seminarzystów Cruzados w Meksyku, gdzie przebywałem, aby wygłosić te rekolekcje) poprosił mnie o dedykację na egzemplarzu książki Misjonarze włoscy w Meksyku, by mieć pamiątkę dla swoich podopiecznych. Napisałem takie słowa: „Dla umiłowanych Cruzados, z którymi wsiadłem do łodzi razem z Panem Jezusem, by wspólnie żeglować do Dalmanuty”. Faktycznie, wszyscy misjonarze, którzy w różnych epokach przybywali do Meksyku i do innych miejsc, pomylili się: myśleli, że udają się do Meksyku czy gdzie indziej, ale tak nie było... Pewnego dnia, dnia ważnego dla ich życia, weszli na pokład wielkiej łodzi, która miała ich zawieźć do Dalmanuty.

Ten, kto przyjmuje zaproszenie Pana, by zostać kapłanem, zgadza się wejść na łódź z Nim i „tymi, którzy do Niego należą”. Dlatego kieruję dziś do Was zaproszenie Pana Jezusa: „Wejdźcie ze mną na łódź i popłyńmy z Panem Jezusem na drugi brzeg morza, do Dalmanuty”.

 

14. Stan kapłański: szczególna komunia

Pamiętacie, jak mówiłem o tym, że elementem fundamentalnym dla urzeczywistnienia „ja” jest odniesienie międzyosobowe, intersubiektywność, zjednoczenie osób, duchów, które przezwycięża wewnętrzną izolację, egoizm, poczucie frustracji tego, kto jest bardzo osamotniony. I z pewnością — wiemy to z naszych rodzin — dobrą drogą do realizacji tego stopienia się dusz, jest droga dokonująca się w małżeństwie. Ale inną bardzo piękną drogą — pozwólcie, że to powiem: przygodą może jeszcze piękniejszą — jest ta, która urzeczywistnia się w braterskiej i przyjacielskiej komunii, jaką daje sakrament święceń kapłańskich; komunia, którą sakrament kapłaństwa ustanawia, którą tworzy, którą narzuca i którą wiąże osoby, będące jej częścią.

Dowodzi tego życie samego Pana Naszego Jezusa i Jego radykalne współżycie z „tymi, którzy do Niego należą”, ukazuje to również znany przykład św. Pawła i jego współpracowników w apostolskiej posłudze (Tymoteusza, Sylwana, Tytusa, Łukasza itd.). W procesie komunii i zjednoczenia, który się dokonuje w sakramencie święceń kapłańskich, osoba może jednakowo i całkowicie urzeczywistnić swoje własne człowieczeństwo. Pomyślcie o wielu przepięknych postaciach świętych, pomyślcie, co czyniło ich szczęśliwymi, jak się zrealizowali, w kim znajdowali pomoc i umocnienie pośród najstraszniejszych i nieuniknionych prób...

Mówi się dziś, że w życiu trzeba być szczęśliwym; być szczęśliwym to faktycznie znaczy osiągnąć sukces w urzeczywistnianiu doskonałej fotografii Boga. Jeśli człowiek jest szczęśliwy, to znaczy, że fotografia — obraz — jest udana. Najszczęśliwszym dniem mego życia był — naprawdę — dzień, w którym otrzymałem święcenia kapłańskie. Nie mieściłem się w sobie z radości i wesołości. Powtarzam to Wam jako skromne świadectwo: od tamtej chwili aż do dziś nie odczułem ani razu pokusy, by odejść ze służby kapłańskiej. Posłannictwo kapłańskie wypełnia nas do tego stopnia, że nie wystarczy całego życia dla urzeczywistnienia kapłaństwa, które Bóg nam podarował, i nie da się znaleźć słów dla podziękowania za dar tak wielki i niesłychany. Dzięki Bogu, cokolwiek miałoby się wydarzyć, zawsze będziemy kapłanami i, dzięki Bogu, pomrzemy jako kapłani.

15. Intuicja globalnego planu

Ostatecznie ma się powołanie, jeśli z radością i poczuciem atrakcyjności intuuje się globalny plan swego przyszłego życia. Intuicja ta może być procesem postępującego w czasie nabywania własnego powołania, na przykład w czasie życia w seminarium czy w nowicjacie. Odczuwa się stopniowo, że jest tu życie pełne, życie, które może się podobać, życie, którego nie można zlekceważyć. Chodzi o stan życia, o rodzaj miłości — czujesz, że chcesz i możesz ją urzeczywistniać.

 

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama