Nauczycielka dyskrecji

Rozmowa na temat Maryi

Jaką matką była Maryja?

Nie wiem. Wiem tylko tyle, ile można wyczytać z Pisma Świętego.

A co można wyczytać z Pisma Świętego?

Rozmaite rzeczy. Niektóre są jasne, a innych nie możemy zgłębić. Nie wiemy np. czym jest „uniżenie” Maryi, co ma na myśli, gdy mówi: „Bóg wejrzał na uniżenie swojej służebnicy”. Święty Paweł użył tego terminu, pisząc, że „Chrystus uniżył samego Siebie stawszy się posłusznym aż do śmierci”. Maryja mówi, że to uniżenie zasługuje na wielką nagrodę „Oto błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia”. Podobnie w liście do Filipian mówi św. Paweł, że Chrystusa, który się uniżył, Bóg wywyższył. Uniżenie Jezusa polegało na tym, że wisiał na krzyżu w jednym rzędzie z przestępcami — jedyny człowiek, który do Pana Jezusa mówi po imieniu to Dobry Łotr z sąsiedniego krzyża. Na czym jednak polegało unieżenie Maryi?

A może uniżeniem było to, że „wpierw nim zamieszkali razem, stała się brzemienna”?

W moim przekonaniu nie ma podstawy, żeby tak myśleć, bo była już zaślubiona z Józefem. Maryja musiała Józefowi powiedzieć o zwiastowaniu — że dziecko, które się w niej poczęło jest Synem Bożym. Józef nie chce uchodzić za ojca tego dziecka. To jest moim zdaniem jego próba. Józefowi anioł mówi: „Nie bój się przyjąć twej małżonki”. „Twojej małżonki” — jest powiedziane wyraźnie. Natomiast istnieje jakiś przedziwny związek Maryi z Elżbietą. I być może właśnie w tym należy szukać odpowiedzi na pytanie o uniżenie Maryi. Z Elżbietą jest związana jakaś tajemnica życia Maryi.

Wiemy jaka?

Myślę że jest to właśnie tajemnica uniżenia. Elżbieta czuje się w oczach ludzi obciążona hańbą ze względu na swoją niepłodność. Kiedy poczęła mówi, że „Pan zdjął z niej hańbę w oczach ludzi”. Bezdzietność była uważana za brak błogosławieństwa, konsekwencję niewierności Bogu czy nawet karę Bożą. W tym świetle rozumiem dziewictwo Maryi jako solidarność z Elżbietą. Dziewictwo miało być drogą, aby przyjąć dobrowolnie los Elżbiety. Maryja chciała wziąć na siebie hańbę Elżbiety. Stąd Maryję możemy czcić jako pocieszycielkę strapionych, wspomożenie wiernych, solidarną z tymi najbardziej odrzuconymi.

Jaka mogła się kształtować relacja między Maryją a Jezusem?

Tego też nie wiem.

A nie była to relacja posłuszeństwa?

Jest powiedziane, że „był im poddany”. Ale też do czasu. 12-letni Jezus dobitnie sprostował to w świątyni. Na pytanie Maryi: „Czemuś nam to uczynił”, odpowiedział: „Czemuście mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mojego Ojca?” Ewangelista dodaje, że oni tego nie zrozumieli. A przecież 12 lat wcześniej Maryja Swojego Syna „przedstawiła” Panu Bogu. Co to znaczy „przedstawiła” znowu nie wiemy, bo jest to czasownik tylko raz użyty w Nowym Testamencie. Można to zrozumieć jako akt złożenia ofiary z Syna, a ostatnim aktem ofiary jest sytuacja, kiedy Maryja uczestniczy w ofierze Swojego Syna przy krzyżu.

Czy Maryja uczyła Jezusa modlitwy?

Był do nas podobny we wszystkim za wyjątkiem grzechu. Był naprawdę prawdziwym człowiekiem. Oczywiście był wychowywany przez rodziców, ale też bardzo samodzielny, na co wskazuje, że sam został w Jerozolimie w wieku 12 lat.

W czym Maryja może być wzorem dla współczesnej mamy?

Na przykład w tym, że milczy. Na pewno Maryja uczy dyskrecji. Przez wiele lat wie, kim jest Jezus, ale nikomu nic nie mówi. To jest dla rodziców bardzo ważne, bo dzieci często nie rozmawiają z rodzicami właśnie dlatego, że rodzice nie są dyskretni. Dziecko coś powie matce, matka zaraz idzie do sąsiadki: a moja Zosia to mi powiedziała to i to. No i dziecko się czuje zdradzone.

Kiedy jest taki czas, że rodzice powinni zaufać swoim dzieciom, np. w kwestii ich powołania i dać wolność?

Istotą powołania są zadania do spełnienia w Bożym planie zbawienia. Maryja jest świadoma powołania Jezusa, wie kim jest i jakie jest Jego zadanie, to zadanie szanuje. Rodzice powinni też szanować powołanie swoich dzieci i towarzyszyć im. Trzeba być bardzo ostrożnym w ingerowaniu w życie dziecka. Dziecko oczywiście potrzebuje rodziców, jednak ono się rozwija, życie jest procesem. Dziecko po urodzeniu wszystkiego potrzebuje. Jest „wszystko biorące”, natomiast w miarę jak dorasta winno się uczyć dawać. Rodzice są „wszystko dający”. Pytanie, kiedy dać dziecku wolność jest pytaniem podstępnym, bo używania wolności należy się uczyć. Z wolnością nieodłącznie powiązana jest odpowiedzialność. Rodzice są tego świadomi (na ogół) w stosunku do siebie, natomiast nie zawsze potrafią wychować dziecko do odpowiedzialności, czyli do odpowiedzialnego wykonania swoich życiowych zadań.

Jak połączyć wychowanie do odpowiedzialnej dorosłości z treścią czwartego przykazania?

Dorastanie jest procesem. Przez proces rozumiemy ciąg wydarzeń na linii czasu. Nasze dorastanie zaczyna się od samego początku, kiedy dziecko przychodzi na świat, a nawet kiedy się poczyna. Dla nas wierzących jest jasne, że bez Pana Boga nie staniemy się w pełni dojrzali. Co mi dał ojciec? Jedną komórkę ze swojego ciała. Co mi dała matka? Jedną komórkę ze swojego ciała. To naprawdę nie jest dużo, ale gdyby nie te dwie komórki, które się połączyły, Pan Bóg nie stworzyłby mojej nieśmiertelnej duszy. Rodzice są współpracownikami Boga w stworzeniu człowieka. Zauważył ktoś, że tego diabeł zazdrości człowiekowi, on nie może przekazać życia, dlatego nienawidzi małżeństwa i przekazywania życia. Ale przekazanie życia rodzi też obowiązek wychowania. Wszakże istotą przykazania czwartego jest fakt, że rodzice dali mi życie. Toteż w czwartym przykazaniu jest ukryta cześć dla Pana Boga, który jest stwórcą mojej nieśmiertelnej duszy. Właśnie dlatego, że odnosimy nasze życie do Stwórcy ważną rzeczą w wychowaniu jest przekazać dziecku świat wartości wg myśli Bożej. Każde wychowanie winno też mieć swój cel. Muszę wiedzieć do czego dziecko wychowuję. Winienem widzieć jego przyszłość. M.in. trzeba uświadomić chłopakowi, że będzie w przyszłości ojcem. Dziewczyna powinna zdawać sobie sprawę z tego, że jako kobieta będzie w przyszłości matką. Ich dzieci będą miały takich rodziców, jakimi są w tej chwili chłopakiem i dziewczyną.

Ojciec mówi, że trzeba być ostrożnym w wychowywaniu, z drugiej strony wydaje się, że żyjemy w czasach kiedy ta ostrożność posunęła się tak daleko, że w ogóle się nie wychowuje?

No, aż tak źle nie jest. Kryzys polega na tym, że nie przekazuje się wartości. Nie wystarczy dobry przykład. Dobry przykład musi być poparty uzasadnieniem płynącym z wartości. Gdyby człowiek robił tylko to, co przyjemne i unikał tego, co nieprzyjemne, to po prostu się zniszczy. Człowiek jest istotą rozumną i obok tego co przyjemne i nieprzyjemne jest to, co dobre i złe. Trzeba dostrzegać to, co naprawdę dobre dla człowieka.

A co jest naprawdę dobre?

To, co sprawia, że stajemy się lepsi. Przecież jest to niezwykła rzeczywistość, że wszyscy chcemy być lepsi. Wiemy doskonale, że to jest trudne. Ale to jest wspaniałe. Osiągnięcie czegoś wartościowego w życiu jest wspaniałym trudem. Daje wiele radości. A człowiekowi tymczasem sugeruje się, że życie może być i łatwe, i przyjemne. Toteż nie można się dziwić, że przed człowiekiem młodym, zresztą nie tylko młodym, ciągle stoi pytanie: kto właściwie ma rację. Czy nie wolno mu szukać tego, co przyjemne? Czy nie można ułatwiać sobie życia? Trzeba na to odpowiedzieć: przypuśćmy, że wolno, ale co z tego wyniknie? Bo na pewno coś wyniknie. Czy uczyni cię to lepszym człowiekiem? Przecież chcesz być lepszy. 6-letni chłopiec mi powiedział, że w każdym jest taki „dobry płomyczek”. To jest fundament wychowania. Oczywiście hierarchię wartości trzeba podawać w taki sposób, żeby dziecko samo wartościując, mogło ją potwierdzić.

Racjonalne argumenty wystarczą? Wiadomo, że rodzic może powiedzieć, to nie jest dobre, a dziecko odpowiada: ale ja chcę.

Nic dziwnego, że ono chce. Każdy z nas chce tego, co przyjemne i łatwe. To są skutki grzechu pierworodnego. Owoc w ogrodzie Eden był „dobry do jedzenia i był rozkoszą dla oczu”. Niestety uczynił człowieka niewolnikiem, bo kto grzeszy staje się niewolnikiem grzechu. Nie zmienia to faktu, że wszyscy chcemy być lepsi. To jest coś zupełnie niepojętego.

Czy w tym wybieraniu dobra pomaga wychowanie religijne?

Zależy to od tego, jak traktujemy życie religijne. Czy widzimy w nim tylko tradycję, tylko sposób dobrego życia, „zacność”, czy widzimy w tym odpowiedź Komuś, kto nas miłuje? W wychowaniu religijnym ważne są trzy rzeczy, o których trzeba od początku dzieciom mówić. To są trzy rzeczywistości, których nie ma w żadnej innej religii na świecie, które wyróżniają naszą religię. Pierwsza — Bóg jest miłością. To znaczy miłuje nas i zaprasza do miłowania. Niestety żyjemy w świecie, w którym bardzo wiele dzieci czuje się niekochanych. Ludzie nie chcą mieć dzieci i dzieci zdają sobie z tego sprawę. A tymczasem Bóg nas naprawdę kocha zawsze. Druga rzeczywistość, o której powinniśmy pamiętać, to obietnica życia wiecznego. Jest ona „zapieczętowana” naszymi wyborami. Pan Jezus mówi; „jeśli chcesz”. Trzecia rzeczywistość — nieobecna nigdzie poza religią objawioną — to nieustanne pochylanie się Pana Boga nad nami z gotowością odpuszczenia nam grzechów, o ile wyciągniemy do niego ręce. Zachód jest chory, bo o tym zapomniał.

rozmawiali:

Małgorzata Tadrzak-Mazurek

ks. Andrzej Godyń SDB

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama