Gdy dusza wyrywa się z ciała

O doświadczeniach mistycznych


Gdy dusza wyrywa się z ciała

z o. Jackiem Prusakiem, jezuitą, psychoterapeutą rozmawiają Anna Dąbrowska i Marta Wielek

Miewa Ojciec ekstazy?

W takim sensie, w jakim pisze się o nich w podręcznikach psychologicznych czy teologicznych - nie. A szkoda, może gdybym je miał, moje życie nabrałoby innego smaku.

A co pisze się w podręcznikach?

Przede wszystkim, że ekstaza jest zmienionym stanem świadomości, któremu towarzyszy wyobcowanie z otaczającego środowiska, zawieszenie zmysłów, brak wrażliwości na bodźce, zesztywnienie ciała... Ma ona dokładnie te same cechy psychofizjologiczne co trans.

Czym w takim razie różni się od transu?

Różnicę dostrzegają głównie teolodzy chrześcijańscy. Ich zdaniem ekstaza - w przeciwieństwie do transu - ma podłoże nadprzyrodzone. Ani narkotyki, ani plemienne praktyki rytualno-inicjacyjne nie wprowadzają człowieka w ekstazę, wprowadzają jedynie w trans. W ekstazie inicjatywa należy do Boga i nawet jeśli ma ona miejsce w trakcie świadomych wysiłków ascetycznych czy medytacyjnych, to jest traktowana nie jako ich naturalny owoc, ale jako łaska, bo ekstaza jest interpretowana jako doświadczenie spontaniczne.

Dla teologa ekstaza jest po prostu reakcją obronną ciała i psychiki w trakcie kontaktu z sacrum. Dzieje się tak dlatego, że kondycja ludzka - zraniona i osłabiona przez grzech pierworodny - nie jest w stanie pomieścić w sobie takiej dawki Boskości. W związku z tym czasem określano też ekstazę jako wyjście duszy z ciała. To oczywiście uproszczenie - tak naprawdę dusza nigdzie nie odlatuje i nie porzuca ciała z zamkniętą w nim świadomością. Ale to porównanie podkreśla, że osoba w ekstazie traci kontakt z otoczeniem, będąc jednocześnie w kontakcie z kimś lub czymś innym. Zmysły człowieka w ekstazie nie odbierają bodźców zewnętrznych, bo wszystkie są nakierowane na to, co dzieje się w jego duszy. Kiedy ekstaza się kończy, osoba jej doświadczająca wraca do normalnego kontaktu z rzeczywistością. Na dodatek dokładnie pamięta to, co przeżyła, chociaż może nie umieć tego opisać. Nie jest więc tak, jak w hipnozie, po której ktoś „budzi się" i nie wie, co się z nim w tym czasie działo.

Z tego, co Ojciec mówi, wynika, że ekstaza ma miejsce zarówno w sferze psychicznej, jak i duchowej...

Z badań neurologów i psychologów - przeprowadzanych wśród osób zdrowych psychicznie - wynika, że w trakcie ekstazy zachodzą ściśle określone zmiany somatyczne i neurofizjologiczne. Żaden mistyk nie powiedziałby jednak, że to, co się wówczas z nim dzieje, odbywa się tylko w jego psychice. On przeżywa swój kontakt z Bogiem gdzieś we wnętrzu swojej duszy, a intensywność tego spotkania sprawia, że jego świadomość zostaje jakby odcięta od normalnych bodźców. Psycholog nie ma jednak dostępu do jego duszy, żeby to sprawdzić i opisać, więc klasyfikuje to po prostu jako jeden z odmiennych stanów świadomości.

A jakie są inne?

W psychologii rozróżnia się całe spektrum odmiennych stanów świadomości: trans, opętanie, doświadczenie mistyczne... Najprościej mówiąc, normalny stan świadomości każdej osoby to taki, w którym spędza ona większość swych godzin czuwania. Odmienny stan świadomości jest natomiast jego negacją. Może być indukowany, czyli świadomie przez kogoś wywołany, albo pojawiać się spontanicznie - choć w nietypowych okolicznościach, na przykład pod wpływem piękna przyrody. Wtedy człowiek czuje się biernym odbiorcą tego, co się z nim dzieje. Dla psychologa nie ma znaczenia, czy za jakiś odmienny stan świadomości odpowiadają środki psychoaktywne, czy łaska otrzymana w trakcie modlitwy lub medytacji. Nie przesądza, czy przyczyna tego stanu jest naturalna, czy nadprzyrodzona, bo to nie należy do jego kompetencji. Ale może na przykład zbadać, czy ekstaza nie jest symulowana.

To znaczy?

Jakiś czas temu we Włoszech zdarzył się taki przypadek. Dwie osoby - czternastoletnia dziewczyna i czterdziestoośmioletni mężczyzna - twierdziły, że są w stanie same wywołać u siebie ekstazę. Przebadano ich więc neurologicznie i psychiatrycznie w trakcie swej domniemanej ekstazy. Zastosowano wówczas podobną procedurę badawczą, jakiej użyto podczas analizy ekstaz dzieci z Medjugorie. Okazało się, że oboje badani symulowali, ponieważ nie tracili kontaktu z rzeczywistością, reagowali podczas stymulacji rogówki i nie zaobserwowano u nich wzrostu ciśnienia tętniczego.

Teologa bardziej zainteresuje przyczyna zmienionego stanu świadomości?

Tak, bo - jak powiedziałem wcześniej - dla niego ekstazą będzie tylko taki stan, który pojawia się w wyniku kontaktu z Boskością bądź z demonicznością...

Szatan też może wywołać ekstazę?!

Tak wynika z doświadczeń chrześcijańskich mistyków. Zły duch może oddziaływać na nasze zmysły, dlatego - chociaż nie ma dostępu do naszej duszy - ma możliwość wywoływania ekstatycznych fenomenów, np. wizji, audycji, zapachów czy lewitacji.

Ale po co?

Jest to tak namacalne i tak silne przeżycie, że łatwo wziąć wizje za rzeczywistość i potraktować ekstazę jako uprzywilejowaną formę poznania Boga. Intensywność, spektakularność i wyjątkowość takiego doświadczenia sprzyja temu, by uzurpować sobie ten uprzywilejowany status. Człowiek taki skupia się wtedy na ekstazie i zamiast zbliżyć się do Boga, oddala się od Niego.

Z tego powodu w mistyce nie przypisuje się ekstazie większego znaczenia. W takim stanie słabnie zdolność do racjonalnego myślenia, dlatego to, co jawi się człowiekowi w ekstazie, łatwo może go zdominować. Po pierwsze, może on zatrzymać się na doznaniu błogości, które jest typowe dla ekstazy. Po drugie, może to, co widzi w ekstazie, wziąć za obiektywną rzeczywistość, bo ją „widzi". Bóg jest duchem, więc nie można go zobaczyć w Jego istocie.

Może ona być jedną z form przejawiania się doświadczenia mistycznego, ale na pewno nie jest jego cechą konstytutywną.

Czy to znaczy, że mistyk nie musi mieć ekstaz?

Nie musi. Są mistycy, którzy mieli ekstazy, i są tacy, którzy ich nie mieli. Teresa z Lisieux nie doznała chyba żadnej. Teresa z Avila niemal „kąpała się" w ekstazach. Co więcej, jest wielu ekstatyków, których doświadczenia wcale nie mają charakteru mistycznego. Jeśli ekstaza jest mistyczna, to jej owocem powinno być pogłębienie wiary, nadziei i miłości, przylgnięcie do Boga. Z badań przeprowadzonych przez psychologów wynika, że ekstazy mają zazwyczaj pozytywny skutek, ale nie zawsze prowadzą do nawrócenia. Mogą, ale nie muszą.

W takim razie, na czym polega doświadczenie mistyczne? Kiedy jest ekstazą, a kiedy nie?

Najważniejszym wyróżnikiem doświadczenia mistycznego jest poczucie zjednoczenia z Absolutem. Jest to głębokie zespolenie, niezrozumiałe w normalnym stanie świadomości. Po drugie, takie doświadczenie ma pozytywną wartość emocjonalną, przynosi radość, rozkosz, pokój. Trzecią cechą jest niewyrażalność i paradoksalność- nie da się go opisać ani wyrazić codziennym językiem, bo czuje się jego nieadekwatność do tego, co się przeżyło. Kolejna cecha to zawieszenie albo zniekształcenie procesów percepcyjnych, zwłaszcza poczucia czasu i obrazu własnego ciała.

Tyle o tym zjawisku powie psycholog. Natomiast pytanie, czy obejmuje ono również ekstazę, czy nie, jest przedmiotem sporu wśród teologów i filozofów. Większość katolickich teologów twierdzi, że doświadczeniem mistycznym jest wyłącznie sam akt zjednoczenia z Bogiem, bez wszystkich fenomenów poprzedzających go czy też mu towarzyszących. Akcent położony jest na to, że mistyk doświadcza spotkania z Bogiem (unio mystica). Jest to tzw. wizja intelektualna, w której następuje poznanie, ale bez obrazów czy głosów. To właśnie ją uważa się za najpewniejszą formę doświadczenia mistycznego, ponieważ nie jest zniekształcona przez bodźce zmysłowe.

Inni rozszerzają definicję doświadczenia mistycznego, uznając, że może się przejawiać zarówno w wizjach zmysłowych, ekstazach, jak i w pozazmysłowym poczuciu zjednoczenia z Absolutem. Z tego punktu widzenia ekstaza może być formą mistyki, jeśli towarzyszy jej doświadczenie spotkania z Bogiem.

A jaką rolę odgrywają w tym wszystkim emocje? W potocznym wyobrażeniu ekstaza to przecież przede wszystkim uniesienie emocjonalne?

To fałszywy stereotyp, wynikający z traktowania ekstazy jako szczególnej postaci histerii. Nieprawdą jest, że ekstatyk jest chwiejny emocjonalnie. Teresa z Avila czy Katarzyna ze Sieny były osobami bardzo stabilnymi pod tym względem. Cechą ekstazy jest zanik wrażliwości zmysłowej, więc wchodzenie w nią i jej przeżywanie to nie są zwyczajne reakcje emocjonalne.

Coś się tam jednak przecież odczuwa?

Mistyk odczuwa na przykład olbrzymią radość czy błogość, przy równoczesnym nieodczuwaniu bólu fizycznego. Jego ciało nie może pomieścić skutków emocjonalnych tego doświadczenia, dlatego zdarzają się na przykład omdlenia. Ktoś przychodzi do kościoła i nagle pada na podłogę, leży i na nic nie reaguje. Przeżywa swój kontakt z Bogiem, a ludzie patrzą na niego zdumieni, bo nie wiedzą, co się dzieje. Potem „wraca", opowiada o swoim szczęściu, a wszystkim wydaje się, że on z tego szczęścia wpadł w ekstazę. Tymczasem jeśli w ekstazie pojawiają się emocje, nie są jej przyczyną, ale wynikiem zjednoczenia z kochającym Bogiem. Człowiek w tym stanie nie będzie skakał z radości, może co najwyżej lewitować, ale lewitacja nie jest ekstazą.

Może jednak jej towarzyszyć.

Może, aczkolwiek dzieje się raczej odwrotnie: ktoś najpierw lewituje, a potem wpada w ekstazę. Po pierwsze dlatego, że cechą charakterystyczną ekstazy jest znieruchomienie, a lewitacja jest jednak zmianą motoryczną. A po drugie, lewitujący zachowuje świadomość kontaktu z ciałem - nie jest tak, że na krześle siedzi oryginał człowieka, a w powietrzu fruwa jakaś jego emanacja i są siebie nawzajem nieświadomi.

Ojciec wspomina ciągle o błogości i radości, a przecież w relacjach mistyków można często spotkać świadectwa cierpienia, nawet fizycznego.

Nie jest ono wynikiem zmian fizjologicznych, ale duchowego oczyszczenia („nocy zmysłów i ducha"). Istnieją też na przykład praktyki ascetyczne: posty, biczowania itp., które sprawiają ból, ale mogą prowadzić do zmienionego stanu świadomości, przynoszącego pewnego rodzaju błogość. Tu jednak można łatwo pobłądzić i z perwersji uczynić cnotę. Normalna ekstaza jest jednak doświadczeniem, któremu towarzyszy olbrzymia radość bądź błogość, a więc stan pozytywny.

A czy ekstaza leczy?

Duszę na pewno.

A ciało?

Nie taka jest jej funkcja, chociaż w trakcie ekstazy może dojść do cudownego uzdrowienia. Większość mistyków była jednak raczej chorowita. Gdyby ekstaza leczyła, pewnie tryskaliby zdrowiem. Niektóre mistyczki miały ekstazy zjednoczenia z Chrystusem cierpiącym i umierały w młodym wieku.

Czyli jest raczej wyczerpująca?

Na pewno jest jakimś obciążeniem dla organizmu. Jeśli jednak mówimy o autentycznej ekstazie, to bardziej oddziałuje ona na duszę niż na ciało. Świadomość przeżytej radości może korzystnie wpłynąć na psychikę i spowodować realne pozytywne zmiany w życiu.

Poza tym ekstazy trwają bardzo krótko. Nie można być za długo w ekstazie, ponieważ nie jest to normalny stan funkcjonowania naszego aparatu psychicznego...

A jeśli komuś „pobyt w ekstazie" się przedłuży?

Ekstaza jest stanem, w którym zawieszone zostają normalne funkcje percepcyjne i mechanizmy obronne, pozwalające nam przetrwać w tzw. społecznej rzeczywistości. Jeśli ktoś - a dotyczy to szczególnie stanów wywoływanych przez środki psychodeliczne - pozostanie zbyt długo w takim zawieszeniu, może mu się nie udać powrócić do normalności i wpadnie w psychozę.

Można zatem „odlecieć" i nie wrócić?

Jeśli jest to stan indukowany środkami psychotropowymi czy bardzo intensywnymi praktykami rytualnymi, to istnieje takie niebezpieczeństwo.

Co się wtedy dzieje?

Używając metafory „odlotu": ktoś może wrócić na niewłaściwe lotnisko... Innymi słowy, nie powraca do normalnego stanu świadomości, jego zdolności postrzegania rzeczywistości i adaptowania się w niej zostają zaburzone. Z badań wynika, że cena za „latanie" też może być wysoka. U ludzi, którzy eksperymentowali z narkotykami w celu wywołania stanów ekstatycznych, po pewnym czasie stwierdzano często zaburzenia osobowości, bowiem w takich „ekstazach" dominuje lęk. Dlatego nie ma sensu „na siłę" szukać ekstaz.

Brzmi naprawdę groźnie.

Jeśli ekstaza jest od Boga, to nie ma się czego bać. W innym przypadku - nie ma czego żałować, lepiej szukać Boga niż „odlotów".

o. Jacek Prusak, jezuita, psychoterapeuta, redaktor „Tygodnika Powszechnego" i współpracownik LISTU.

opr. aw/aw



List
Copyright © by Miesięcznik List 05/2008

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama