Fragmenty książki "Krótka historia duszy", o duszy badanej przez filozofów, przedstawianej w literaturze i sztuce, wyznawanej na rozmaite sposoby w różnych wierzeniach
ISBN: 978-83-7580-013-5
wyd.: SALWATOR 2008
Jest oczywiste, że w tej sytuacji także antropologia musiałaby podlegać przemianom. Teologia już to zanotowała, poczynając od II Soboru Watykańskiego, zwłaszcza w cytowanym wiele razy dokumencie Gaudium et spes (nn 14—16), poświęconym właśnie człowiekowi w kulturze i świecie współczesnym. Teolog Elmar Klinger zauważył, że „podczas Vaticanum II Urząd Nauczycielski Kościoła przezwyciężył schemat ciało-dusza, osiągając punkt zwrotny wyznaczony przez epokę współczesną”. Język antropologiczny stał się bardziej jednolity, ale też pozbawił słowo „dusza” skodyfikowanych ładunków, funkcji i znaczeń, przede wszystkim tego, że jest to jedyna i wyłączna ochrona transcendencji osoby i jej przeznaczenia, lub nadał im nowy wymiar. Także współczesna teologia protestancka, do tej pory raczej powściągliwa w kwestii duszy, włączyła się zdecydowanie w tę perspektywę. I tak, dla przykładu, gdy Jürgen Moltmann potwierdzał „relację komunii duszy i ciała, relację, z której wynika potrzeba obojga i wzajemnego współprzenikania”, inny ważny współczesny niemiecki teolog protestancki, Wolfhart Pannenberg, proponował ścisłą więź pomiędzy duszą a Boskim Duchem:
Dusza człowieka nie jest składową, którą dodawałoby się do ciała w sensie dualizmu kartezjańskiego czy platońskiego, ale jest tym samym bytem cielesnym, jako żyjącym. To właśnie zamierzał powiedzieć także średniowieczny Kościół łaciński, używając języka arystotelesowskiego, określającego duszę jako zasadniczą formę ciała ludzkiego. Ale dusza jako życie swego ciała jest wytworem ducha ożywiającego. To boski Duch stwórczy sprawia, że człowiek ma w sobie życie, przez co Duch jest wewnętrznie obecny w człowieku, nie stając się „jego częścią” (...) Życie duszy okazuje się więc naznaczone nędzą.
Znajdujemy się zatem w obliczu ponownego uporządkowania kategorii filozoficznych i teologicznych zgodnie z orientacją celowo bardziej jednolitą. Zanim pojmie się jako jakaś wielość, człowiek współczesny pojmuje siebie jako konkretną i zwartą całość, jako coś, co Niemcy określają słowem Selbstsein, to jest bycie sobą. Filozof Emerich Coreth mówi o „zróżnicowanej totalności” (wegetatywnej, zmysłowej, duchowej), „mającej strukturę”, ponieważ zorganizowanej na poziomie egzystencji i działania, „ześrodkowanej” na świadomym i osobowym „ja”, stąd immanentnej w swym fundamencie, ale jednocześnie także „ekscentrycznej”, ponieważ otwartej na Innego i w wizji transcendentnej na boskiego Innego.
W tym bardzo wielorakim działaniu polegającym na mieszaniu i składaniu na nowo nie brakuje czasem posmaku prowokacji w stosunku do twierdzeń tradycyjnych, choć nie zawsze udanej. Jeśli chcielibyśmy podać jakiś przykład z dziedziny filozoficzno-teologicznej, moglibyśmy odwołać się do tomiku brazylijskiego rabina Niltona Bondera o aluzyjnym tytule Dusza niemoralna (Anima immorale, co tworzy niedokładny rym, asonans, z tradycyjnym wyrażeniem „anima immortale”, dusza nieśmiertelna). Bonder wychodzi od opisywanej dotąd jednolitej koncepcji antropologicznej i proponuje szczególny i dziwny opis duszy związany także z teorią ewolucji:
Dusza nie byłaby niczym innym niż świadomą składową konieczności ewolucji, częścią nas, zdolną zerwać ze schematami i moralnością. Jej natura byłaby zatem transgresywna i „niemoralna”, ponieważ nie podtrzymuje zainteresowania moralnością. (...) Dusza jest częścią ciała, jego częścią transgresyjną. (...) Dusza nigdy nie była wyrazem elementu moralnego i kontrolerem dobrych obyczajów, które tymczasem objawiają się poprzez zainteresowania ciała, prawdziwego i świętego układu chcącego utrzymać to, co już istnieje. Dusza przeciwnie — jej zadaniem jest wyrażanie tego elementu naszej głębokiej natury, który te zainteresowania zdradza.
Idąc śladami tego paradoksu, rabin Bonder na końcu otrzymuje duszę pozornie „niemoralną”, gdy chodzi o jej funkcję polegającą na przeciwstawianiu prawdziwej moralności etyce sklerotycznej, której sprzyja i którą pieści ciało, wywracając w ten sposób powszechne przekonanie o zbuntowanym ciele i duszy-strażniku skodyfikowanej moralności. Spojrzenie duszy potrafi dostrzec, kiedy posłuszeństwo jest w rzeczywistości buntem, a nieposłuszeństwo — okazaniem szacunku, odróżnia prawdziwą lojalność od hipokryzji. Dusza jest bodźcem dla „niemoralności” przeczącej fałszywej moralności. W ten sposób odnajdujemy na drodze odwrotnej utożsamienie duszy jako głębokiej świadomości, źródła prawdziwej moralności, przeciwstawianej idolom umysłu i zachowania ciała i jego idolom społecznym. Jest to propozycja interpretacji duszy mniej ofensywna i radykalna, niż to się wydaje przy pierwszym czytaniu. Inny, bardziej znany żydowski myśliciel Martin Buber przywoływał ascetyczno-mistyczną tradycję chasydów, znanego żydowskiego prądu środkowoeuropejskiego, zrodzonego w XVIII wieku, cytując małą przypowieść rabbiego z Kobrynia:
Dusza mówi do myśli złej tak, jak Abram przemówił do Lota: „Jeśli jest po lewej, ja pójdę na prawo; jeśli jest po prawej, ja pójdę na lewo (Rdz 13, 9)”. „Jeśli chcesz mnie prowadzić na lewo”, mówi dusza do myśli złej, „ja nie posłucham cię i wybiorę drogę na prawo. Ale jeśli poradzisz mi tę ostatnią, natychmiast pójdę na lewo”.
opr. aw/aw