Lectio divina – „Boże czytanie”, starożytna praktyka Kościoła, w istocie szczególny rodzaj duchowości, dostępny dla wszystkich wierzących, duchownych i świeckich.
Lectio divina – Boże czytanie – to wielowiekowa praktyka modlitwy słowem Bożym, dostępna dla wszystkich wierzących, duchownych i świeckich. Jest szczególnym rodzajem duchowości, radykalną formą życia chrześcijańskiego w codzienności. Składają się na nią cztery etapy: lectio (czytanie) – meditatio (medytacja) – oratio (modlitwa) – contemplatio (kontemplacja). Wierne i cierpliwe kroczenie drogą lectio divina pomaga przemodlić i zgłębić słowo Boże, aż do całkowitego poddania się jego działaniu, aż do zjednoczenia z Jezusem, Słowem Wcielonym, który przemienia ludzkie życie i staje się jego Panem.
Pierwszym, bardzo ważnym etapem na drodze lectio divina jest czytanie słowa Bożego, zwane po łacinie lectio. Podczas lectio szukamy dosłownego znaczenia słowa, szukamy tego, co Bóg w nim mówi. Zaproszenie do lectio dobrze wyrażają słowa Jezusa: „Szukajcie, a znajdziecie” (Mt 7,7).
Słowo Boże jest „świętą przestrzenią” działania Ducha Świętego, jest napełnione Jego tchnieniem. Praktykowanie lectio divina jest możliwe tylko dzięki Niemu. To Duch Święty prowadzi nas w głąb słowa i dlatego każde lectio trzeba rozpocząć od modlitwy do Niego.
Najpierw mamy prosić Ducha Świętego, aby nas otworzył na słowo Boże. Lectio jest ściśle powiązane z auditio – słuchaniem, które często jest pierwszym momentem w spotkaniu ze słowem Bożym. W tym słuchaniu najważniejszym „organem słuchu” jest serce. Cała lectio divina tak naprawdę prowadzi do doświadczenia intymnego spotkania, zjednoczenia ze Słowem osobowym, czyli Jezusem Chrystusem. Wzywamy Ducha Świętego, aby zstąpił do naszego serca. Aby otworzył serce zatwardziałe, pogłębił serce płytkie, uspokoił serce roztargnione, upokorzył serce zarozumiałe.
Prosimy także Ducha Świętego, aby otworzył słowo Boże przed nami. Słowo jest tajemnicą Boga! Tylko Duch Święty, który zna głębokości Boga samego, może nas prowadzić do całej prawdy, do zrozumienia sensu słowa Bożego. Jezus mówi nam wprost: „A Paraklet, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem” (J 14,26).
Od chwili gdy bierzemy do ręki Biblię, musimy uświadomić sobie, że wchodzimy w taką czynność czytania, która jest jedyna i niepowtarzalna, która jest różna od czytania jakichkolwiek innych książek czy gazet. Czytanie słowa Bożego jest zawsze wydarzeniem osobowego spotkania z Bogiem.
Korzystając z mądrości tradycji lectio divina, zwróćmy uwagę na postawę ascezy podczas czytania. Mnich pierwszych wieków wiedział i starał się pamiętać, że może go omamić demon lenistwa, powierzchowności, niepokoju serca. Dlatego czynił wszystko, aby wypracowywać w sobie postawy uważnego czytania, które będą mu pomagały w radzeniu sobie z różnymi pokusami.
Rzeczywiste pragnienie wejścia na drogę lectio divina wymaga podjęcia konkretnych wysiłków. Najpierw trzeba zapewnić sobie czas na czytanie. Chodzi o taki czas, który sprzyja ciszy i samotności. Nie może to być czas „okazyjny”, tak jak okazyjnie mogę wziąć do ręki książkę, gazetę czy inną lekturę. Nie może to być czas przypadkowy ani jakieś „wolne okienko”. Trzeba wejść do izdebki i zamknąć drzwi, trzeba poczuć tęsknotę za ciszą, w której możemy usłyszeć słowo Boże.
Drugi krok dotyczy wybierania określonych tekstów z Pisma Świętego. Jest to bardzo ważne. Nie można „skakać” po tekście Pisma według własnych potrzeb, upodobań i oczekiwań. Potrzebna jest lektura ciągła, ustawiczna, cierpliwa, konsekwentna. Takiej lektury uczy nas Kościół w codziennej Eucharystii. Jest to czytanie zwane lectio continua (czytanie ciągłe). Mamy pozwolić się prowadzić Duchowi Świętemu tymi drogami, którymi On chce nas prowadzić.
Kolejnym krokiem jest nastawienie serca na cierpliwe trwanie przy słowie Bożym. Kto wchodzi na drogę lectio, ma szukać tego, czego oczekuje od niego Duch Święty, który mówi przez to konkretne słowo Boże. Dlatego trzeba nauczyć się trwać również przy słowie trudnym czy niepokojącym, które może dzisiaj jest niezrozumiałe, ale jak mówi Jezus do Piotra: „Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale poznasz to później” (J 13,7). Potrzeba cierpliwości w spotkaniach ze słowem, które wydaje się „milczeć”.
Wreszcie warunkiem pogłębionego czytania i słuchania słowa Bożego jest wybór pewnego stylu życia. Taki wybór staje się dzisiaj wielkim wyzwaniem. Chodzi o postawienie słowa Bożego naprawdę w centrum naszego życia – fizycznego, psychicznego, duchowego. Trzeba nieraz zrezygnować z tego, co obciąża umysł, serce i wolę, zrezygnować z obrazów czy przeżyć, które zagłuszają w nas pragnienie słowa, zamykają na jego słuchanie i przyjmowanie. Nie chodzi o to, że mamy tworzyć „sterylnie czyste” warunki życia, które uchroniłyby nas od wszelkich napięć. Napięć nie unikniemy. One także pozostaną przestrzenią życia, przenikają naszą codzienność. Jednak ważne jest stałe podejmowanie wysiłku, aby w centrum naszego życia było słowo Boże.
Tradycja ojców starożytnych wypracowała sposoby, które pomagają w aktywnym, głębokim słuchaniu podczas czytania słowa Bożego.
Pierwszy sposób, znany z liturgicznych zgromadzeń, to głośne czytanie, które w sposób naturalny staje się słuchaniem. Tradycja zwraca uwagę na sens głośnego czytania także w samotności. Przy czytaniu indywidualnym dużą pomocą może być czytanie szeptem, tak że słowo Boże jest niejako smakowane wargami i „przekazywane delikatnie do uszu”. Wprowadza nas to w klimat doświadczenia podobnego do tego, co przeżył prorok Eliasz na górze Horeb. Słowo jest delikatne jak lekki powiew wiatru, domaga się wewnętrznego skupienia, wyostrzenia słuchu.
Kolejnym sposobem jest czytanie powolne i kilkukrotne. Nierzadko mamy wrażenie, że czytając drugi lub trzeci raz ten sam tekst, tracimy czas. W tradycji takie czytanie miało jednak duże znaczenie. Służyło temu, aby człowiek powoli i coraz bardziej skupiał całego siebie na czytanym słowie. Kiedy prowadzimy aktywny, ruchliwy tryb życia, powtarzanie czytania może się okazać dużą pomocą i szkołą w cierpliwym słuchaniu słowa Bożego.
Innym sposobem jest czytanie, które prowadzi do zapamiętywania. Czynność ta była niegdyś powszechnie praktykowana w klasztorach. Zapamiętywanie słowa Bożego ma ogromne znaczenie zwłaszcza dla meditatio. Chodzi o to, aby wyryło się ono w sercu. Chodzi o pamięć serca, o zapamiętywanie bardziej sercem niż tylko umysłem.
W uważnym czytaniu pomagać może jeszcze przepisywanie. To szczególna próba i ćwiczenie uwagi dla pragnącego żyć słowem Bożym. Stała zasada w klasztorach nakazywała, aby pierwszą księgą, którą miał przepisać początkujący mnich, było Pismo Święte. Jeśli przepisywanie słowa pomaga nam w skupieniu uwagi, warto korzystać z tej praktyki. Może to być zapisywanie jednego lub kilku słów czy zdań, które wydają nam się ważne.
I wreszcie ostatnia z proponowanych metod, nazywana czytaniem z piórem w ręku. Chodzi o zaznaczanie słów, które nas poruszają, oświecają, niepokoją. Stawianie przy nich znaków graficznych sprawia, że tekst staje się żywy, jakby „wypełniony” naszymi przeżyciami, zmaganiami, poszukiwaniami, które zostały utrwalone za pomocą tych znaków.
W ten sposób dochodzimy do serca lectio. Jeśli przeczytaliśmy słowo Boże uważnie, słuchając całym sobą, to uruchomi się w nas naturalna postawa szukania. W wyjaśnieniu tego pomoże nam obraz budowli. Każda stronica Pisma Świętego, każdy fragment tekstu jest „budowlą” o niepowtarzalnej, jedynej strukturze. Dla budowli czymś zasadniczym jest fundament. Otóż każdy określony fragment Pisma Świętego, podobnie jak budowla, ma swój fundament, swoje słowo kluczowe – fundamentalne, swój „kamień węgielny”, na którym zasadza się jego sens. Tu nie chodzi o słowo, które mnie najbardziej poruszyło, ale o główne przesłanie danego tekstu.
Zdobycie umiejętności odnajdywania słowa kluczowego wiąże się z procesem naszego dojrzewania do coraz głębszej więzi ze słowem Bożym. Ta więź rodzi się z częstego, cierpliwego czytania i słuchania. Tak kształtuje się wewnętrzna intuicja, wrażliwość na słowo Boże, wewnętrzna wolność w przyjmowaniu tego, co ono chce powiedzieć. Proces dojrzewania do takiej postawy wymaga pokory i cierpliwości. Czytanie, słuchanie słowa Bożego ma prowadzić do jego przemodlenia. Tylko wtedy będzie ono dotykało głęboko naszego życia, będzie je wyjaśniało, interpretowało. Tak naprawdę to nie my czytamy słowo, lecz to ono czyta nasze życie. Nie my doświadczamy słowa, lecz odwrotnie: ono nas doświadcza! Otwiera nasze życie i je przemienia.
Zażyłość z Pismem Świętym, od której zależy głębia słuchania słowa Bożego, zdobywamy powoli. Powoli zdobywamy również intuicję odkrywania tego, co kluczowe, co zasadnicze, co jest głównym przesłaniem w czytanym tekście. Do tego potrzeba czasu. Do kogoś, kto dopiero rozpoczyna poznawanie słowa Bożego, tradycja mówi: czytaj, czytaj i jeszcze raz czytaj! Wejdź w praktykę ciągłego czytania. Czytaj codziennie kolejny fragment.
Każdy powinien czytać i zgłębiać słowo Boże według własnej miary, według własnych możliwości. Dla każdego, kto je wiernie czyta, pozostaje obietnica: Scriptura crescit cum legente, jak mawiał św. Grzegorz Wielki, co znaczy: „Pismo rośnie wraz z czytającym”. A więc z dzieckiem jest jak dziecko, z młodzieńcem jak młodzieniec, z do rosłym jak dorosły. Pamiętajmy o tym zwłaszcza wtedy, gdy w słuchaniu słowa Bożego będziemy doświadczali swojej bezradności i małości.
opr. ab/ab