Wychowawca dzieci i młodzieży

Biogram Sługi Bożego ks. Bronisława Markiewicza (beatyfikacja: 19.06.2005)

Ksiądz Bronisław Markiewicz (1842 — 1912) — założyciel zgromadzeń zakonnych: księży michalitów i sióstr michalitek — będzie beatyfikowany 19 czerwca 2005 r. w Warszawie.

Gdy brakuje świętych w narodzie

robi się ciemno w głowach ludzkich

i ludzie nie widzą dróg,

którymi im należy postępować...

(ks. B. Markiewicz, Listy)

 

Wiek XIX był dla Polski stuleciem niewoli. Polacy, na zagarniętych przez Austrię ziemiach Rzeczypospolitej, zetknęli się z urzędowo organizowaną germanizacją. Zaborca także celowo nie troszczył się o rozwój gospodarczy i społeczny. Nic więc dziwnego, że Galicja i Lodomeria — nazwy nadane przez zaborcę — stały się wkrótce najuboższą prowincją monarchii Habsburgów i otrzymały ironiczny przydomek golicja i głodomeria. W Galicji umierało rocznie około 50 tysięcy ludzi. Żebractwo stało się istną plagą. Z tego kontekstu i z tych konkretnych potrzeb społecznych, moralnych i duchowych zrodził się nowatorski — jak na owe czasy — model pracy duszpasterskiej ks. Bronisława Markiewicza.

***

Wychowawca dzieci i młodzieży

Urodził się 13 lipca 1842 r. w Pruchniku k. Jarosławia, jako szóste z jedenaściorga dzieci. Na chrzcie otrzymał imiona: Bronisław Bonawentura. Jego rodzice: Jan i Maria (z Gryzieckich) — należeli do średnio zamożnych, a zajmowali się rolnictwem i kupiectwem. Matka wychowywała dzieci w pobożności i przygotowywała je do twardego życia. Ojciec był bardzo ceniony przez mieszkańców Pruchnika, którzy aż trzykrotnie wybierali go na burmistrza.

Gdy Bronek miał cztery lata wybuchło powstanie chłopskie, nazywane rzezią galicyjską (1846 r.). Być może niektóre tragiczne obrazy i opowiadania o tych zdarzeniach zapadły w jego dziecięcą pamięć. Ale na pewno zapamiętał biedę w domu. Przez długi czas, z powodu klęski nieurodzaju, panował taki głód, że — jak sam opowiadał — mama przygotowywała im do jedzenia placki z perzu... Doświadczył biedy.

Do szkoły elementarnej chodził w Pruchniku. Już wtedy odznaczał się wielką wrażliwością na potrzeby innych. Kiedyś wrócił ze szkoły zapłakany z... głodu. Według relacji jego siostry — mama zapytała go: - Czy nie dałam ci pieniędzy na bułkę? — Tak, dałaś - odpowiedział — ale spotkałem biednego i dałem mu wszystko, co miałem, bo on też był głodny...

Choć w domu otrzymał dobre, dogłębne wychowanie katolickie, to jednak w piątej klasie gimnazjalnej (w Przemyślu), pod wpływem lektury niechrześcijańskiej oraz nauczycieli, którzy głosili racjonalizm i wyśmiewali religię, przeżył kryzys wiary, który trwał półtora roku. W późniejszych latach sam o tym opowiadał: Ja sam, kształcony od dziecka na Skardze i Krasickim, czytając w 18. roku mego życia dzieła wielce poważne z dziedziny historii i nauk przyrodniczych w języku niemieckim, a obok nich — autorów greckich i łacińskich w całości, nie zadowalając się szkolnymi podręcznikami; wkrótce straciłem wiarę w Boga i harmonię wewnętrzną, których brak odebrał mi pogodę i spokój duszy. Niezadługo potem, tęskniąc za nimi, zabrałem się znowu do czytania dzieł najcelniejszych pisarzy polskich, którzy powoli zaczęli koić rozstrój w duszy mojej, aż wreszcie przy czytaniu kolejnej noweli, napisanej przez Józefa Korzeniowskiego (Narożna Kamienica), upadłem na kolana i zacząłem się modlić: Jeśli istniejesz, Boże, daj mi się poznać, a wszystko dla Ciebie gotowym uczynić!... I w tej chwili napełnił mię Pan wielką światłością wewnętrzną, która sprawiła iż uwierzyłem we wszystko, co Kościół święty do wierzenia podaje, i tegoż jeszcze dnia wyspowiadałem się z całego życia. I odtąd 41 lat minęło, jak panuje stały pokój i pogoda niezmącona w sercu moim...

***

Wychowawca dzieci i młodzieży

Maturę z wyróżnieniem zdał 23 lipca 1863 roku. Wstąpił do seminarium w Przemyślu. We wrześniu 1867 r. został wyświęcony na kapłana diecezji przemyskiej. Dał się poznać jako ofiarny i ceniony duszpasterz, a także profesor Seminarium Duchownego w Przemyślu. Od początku swego kapłaństwa szczególnie był wrażliwy na religijne, moralne i materialne zaniedbanie dzieci i młodzieży, a także niedolę prostego ludu. Wypowiedział ostrą walkę wadom narodowym Polaków. Rozwiązanie problemów społecznych widział w dobrym wychowaniu dzieci i młodzieży oraz podniesieniu moralnym całego społeczeństwa.

Już 28 września 1867 r. rozpoczął pracę kapłańską jako wikariusz w parafii Harta k. Dynowa. Z całym zapałem oddał się pracy duszpasterskiej: spowiadając, głosząc kazania i nauczając katechizmu. Pracował nad wykorzenieniem nałogu pijaństwa i jednania zwaśnionych.

W marcu 1870 r. objął funkcję wikariusza przy katedrze w Przemyślu. O piątej rano czekał już w konfesjonale na penitentów: — Kapłan, czekający w konfesjonale — mawiał — jest wołającym głosem dobrego Pasterza. Na niejedną duszę więcej działa widok oczekującego spowiednika niż kazanie... Pracował wśród więźniów jako kapelan. W wolnych chwilach, swoim zwyczajem, udawał się do pobliskich wiosek, aby katechizować dzieci, które pasły krowy. Dzieciaki początkowo były nieufne. Potem już na sam jego widok biegły ku niemu.

Aby skuteczniej pracować wśród inteligencji, podjął studia z zakresu filozofii i pedagogiki. Odbył je na dwóch uniwersytetach: Jana Kazimierza we Lwowie i Jagiellońskim w Krakowie. Po studiach wrócił do duszpasterstwa parafialnego. Zdobytą wiedzę wykorzystał potem jako wykładowca w Seminarium Duchownym w Przemyślu, ale nie tylko. Ułatwiła mu ona głębsze zrozumienie problemów społeczno-etycznych powstającego społeczeństwa kapitalistycznego. W celu zaradzenia tym problemom opracował zwarty i integralny program wychowawczy, którego myśl przewodnią wyrażało hasło powściągliwość i praca.

Probostwo w miejscowości Gać objął w 1876 roku. Głównym problemem było tam pijaństwo. Ksiądz Markiewicz na początku swojej pracy nieustannie modlił się o nawrócenie parafian, ale nie zaniedbywał również środków czysto ludzkich, aby temu zaradzić. Stopniowo zainteresował młodzież i mężczyzn grą w szachy: zakupił większą liczbę szachownic, zbierał młodzież u siebie i uczył gry. Te i inne zabiegi sprawiły, że niedługo potem karczma zaczęła świecić pustkami.

Niemniej najważniejszą pracą dla ks. Markiewicza było duszpasterstwo. Jak tylko mógł, rozbudzał wśród wiernych nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu i zwyczaj częstego przyjmowania komunii świętej.

***

Biskup Łukasz Solecki, ordynariusz przemyski, znając wiedzę i doświadczenie ks. Markiewicza powołał go w tym czasie na profesora Seminarium Duchownego w Przemyślu. Wkrótce Sługa Boży odkrył w sobie pragnienie wstąpienia do zgromadzenia zakonnego. Po otrzymaniu zgody swego biskupa zrezygnował z dotychczasowych stanowisk (był również wicedziekanem strzyżowskim) i wyjechał do Włoch, gdzie poznał św. Jana Bosko i zachwycił się jego wspólnotą zakonną, która poświęciła się wychowaniu najbiedniejszej, opuszczonej młodzieży oraz służbie biednemu ludowi. W duchowej szkole ks. Bosko ks. Markiewicz przygotowywał się do zadań wychowawcy i opiekuna młodzieży w Polsce.

Po kilku latach wrócił do Polski i zaczął wprowadzać w czyn w Miejscu Piastowym to, czego nauczył się od tego świątobliwego włoskiego kapłana. Ostatnie 20 lat życia i działalności ks. Markiewicza związane było z tą podkarpacką parafią. Jest to okres, w którym można wyróżnić trzy wielkie sprawy, będące przedmiotem troski Sługi Bożego:

  • działalność wychowawcza i duszpasterska, szczególnie organizowanie zakładów wychowawczych dla najbiedniejszej młodzieży w duchu powściągliwości i pracy;
  • zabiegi o utworzenie dwóch nowych zgromadzeń zakonnych — pod wezwaniem św. Michała Archanioła dla kontynuowania tych zadań;
  • wreszcie usilne dążenie do świętości poprzez żywy kontakt z Chrystusem obecnym w Eucharystii i w drugim człowieku, wpatrywanie się w przykłady świętych i pozyskiwanie innych dla Boga świadectwem życia.

Ówcześni biskupi i inni duchowni myśleli nad tym, co mają zrobić dla ludu, i często robili wiele, natomiast byli przekonani, że bardzo mało da się zrobić z ludem. Ksiądz Markiewicz pokazał, że da się zrobić wiele. Prymas Tysiąclecia kard. Stefan Wyszyński tak mówił o Założycielu michalitów, michalitek i miesięcznika Powściągliwość i Praca: Dzisiaj wiemy, że trzeba być bardzo powściągliwym i pracowitym. Powściągliwym — aby nie czynić nikomu nic złego, a pracowitym — aby zdobywać to, co jest potrzebne dla utrzymania rodziny i Narodu, aby ratować dzieci przez uczciwą pracę i oszczędność, nie zaś niszczyć je dla wygodnictwa, samolubstwa i egoizmu. Wierzę, że taki program narodowy, jaki dał swemu Zgromadzeniu ksiądz Markiewicz, może poruszyć nasze sumienia... (Miejsce Piastowe, 10.09.1972).

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama