O papieżu Janie XXIII w przeddzień jego beatyfikacji
3 września Jan Paweł II będzie przewodniczył w Rzymie uroczystości beatyfikacji papieża Jana XXIII. Krótki, trwający niespełna sześć lat, pontyfikat tego papieża zapoczątkował nową epokę w Kościele, a niezwykła prostota, dobroć i witalność uczyniła z niego jedną z najbardziej wyrazistych postaci i symboli mijającego stulecia.
Angelo Giuseppe Roncalli, syn włoskiej prowincji, urodzony 25 listopada 1881 r. w Sotto il Monte koło Bergamo w wielodzietnej chłopskiej rodzinie, prezentował najlepsze cechy bergameńskich górali: otwarty umysł, pogodę ducha, ufność wobec świata i ludzi, wreszcie głęboką wiarę, której nie zniszczył kontakt ze światem. Na wszystkich najważniejszych etapach swego życia: pracy w Kurii w Bergamo, aktywności w służbie dyplomatycznej Stolicy Apostolskiej, kierowaniu archidiecezją wenecką, czy przez cały czas swego pontyfikatu pozostawał tym samym człowiekiem — bezpośrednim, prostodusznym, dostępnym dla ludzi, otwartym na ich dramaty, współczującym i kochającym wszystkich. Obdarzony niezwykłym poczuciem humoru był bohaterem niezliczonej ilości anegdot, nieraz wprawiając w zakłopotanie swe kościelne otoczenie, nie przyzwyczajonego do jego niekonwencjonalnych zachowań. On pierwszy przełamał surową etykietę dworu papieskiego, tworząc taki model sprawowania posługi papieskiej, aby zachowując całą godność i majestat tego urzędu, zarazem uczynić go bliskim wszystkim ludziom. Jego pokora nie miała w sobie nic fałszywego, oddawała niezwykłą pobożność, którą poznajemy podczas lektury „Dziennika duszy”, zapisków powstających przez wiele lat kapłaństwa ks. Roncallego.
Być może, jak żaden z jego poprzedników, Jan XXIII odczuwał dramat papieskiego posłannictwa, łączącego w sobie profetyczną wizję Następcy Chrystusa na ziemi z twardymi realiami ziemskiego urzędu, uwikłanego w doczesne sprawy naszego świata i ludzkie słabości, a także zwykłą biurokrację, gdyż częścią papieskiej posługi jest przecież urzędowanie. Kuria Rzymska jest także urzędem. Jak każdy urząd nie lubi wielkich zmian, zwłaszcza takich, które wiążą się ze zmianą kształtowanego przez stulecia sposobu myślenia. Po śmierci Piusa XII ( 9 października 1958 r.) nie było zdecydowanego jego następcy. W ciągu pierwszych dni konklawe żaden z kandydatów nie uzyskał wymaganej większości głosów. 28 października 1958 r. wybrano patriarchę Wenecji, kard. Roncallego. Miał prawie 78 lat. Wielu być może sądziło, że Opatrzność Boża podaruje Kościołowi krótki, spokojny pontyfikat dobrodusznego staruszka, po którym dopiero zapadną rozstrzygające decyzje. Los zakpił z tych, którzy oddając swój głos na kard. Roncallego, kierowali się takimi rachubami. Papież, który przyjął imię Jan, nieużywane przez jego poprzedników od wielu stuleci, gdyż łączące się z pamięcią o nielegalnie wybranym w XV w. antypapieżu Janie XXIII, okazał się najbardziej radykalnym reformatorem Kościoła od wielu wieków. Kiedy 11 października 1962 r. otwierał obrady Soboru Watykańskiego II, kończyła się era Kościoła posttrydenckiego, zbudowanego w epoce kontrreformacji.
O zwołaniu kolejnego soboru powszechnego myśleli jego poprzednicy. Sobór Watykański I został przerwany w 1870 r., kiedy siły włoskie zdobyły Rzym i Państwo Kościelne utraciło resztkę suwerenności. Wprawdzie Sobór zdążył przyjąć dogmat o nieomylności Papieża w sprawch wiary i moralności, co formalnie zwalniało następców św. Piotra z konsultacji swych decyzji z pozostałymi biskupami, lecz jednocześnie pozostało powszechne odczucie, że szeregu spraw o zasadniczym znaczeniu zaledwie dotknięto w dokumentach soborowych. Zarówno Pius XI, jak i Pius XII myśleli o kontynuacji dzieła Soboru, jednak wybuch II wojny światowej, a później postępy komunizmu w Europie Środkowej oraz „zimna wojna” uniemożliwiły jego zwołanie.
Jan XXIII od pierwszych dni swego pontyfikatu nosił się z myślą zwołania soboru ekumenicznego, mającego na celu odkrycie nowych sił witalnych Kościoła oraz zjednoczenie wszystkich chrześcijan. Był głęboko przekonany, że najważniejszą decyzję swego życia podjął pod natchnieniem Ducha Świętego. Jak mówił: „Nagle i niespodziewanie powstała ta myśl w naszym pokornym umyśle. Pewność, że była ona zesłana z nieba, ośmieliła nas do wprowadzenia naszego pokornego zamierzenia w czyn”.
Po ludzku myśląc, przeciwnicy Soboru mieli swoje poważne racje, aby z największą wstrzemięźliwością odnosić się do tego pomysłu. Kościół znajdował się w trudnej sytuacji. Europa była podzielona, miliony katolików żyjących w krajach tzw. realnego socjalizmu tworzyły Kościół milczenia. Był to szczytowy okres ekspansji komunistycznej. Na Zachodzie natomiast tworzyło się społeczeństwo konsumpcyjne, kontestujące dotychczasowe formy życia religijnego, a w końcu nawet samą wiarę. W tej sytuacji naturalnym wydawało się wołanie o zwarcie szeregów, trwanie przy tradycji, niezmienianie niczego w dziedzictwie otrzymanym po poprzednich pokoleniach.
Papież nie miał dokładnego wyobrażenia, czym miałby się zajmować Sobór. Była to idea natchniona, wymodlona, objawiona, ale też intelektualnie nieprzetworzona. Zasługą Jana XXIII było dołączenie do kręgu osób, przygotowujących założenia Soboru, grupy wybitnych teologów, którzy wierni doktrynie Kościoła, potrafili jednocześnie wskazać punkty, które rozwinięte w dokumentach soborowych oznaczały początek nowego otwarcia Kościoła na świat. Jan XXIII uczestniczył w części obrad, interweniował w kilku trudnych momentach, kiedy tylko jego autorytet umożliwiał dalszy sprawny tok obrad. Z jego inspiracji w dokumentach soborowych przyjęto nowe rozumienie Kościoła, nie tylko jako instytucji i hierarchii, lecz również jako Ludu Bożego, duchownych i świeckich, powołanych do życia w świętości, do apostołowania i kształtowania historii. Epokowe znaczenie miało dowartościowanie języków narodowych, a także reforma Liturgii. Stworzone zostały teologiczne podstawy do dialogu z Kościołami chrześcijańskimi, a także z innymi religiami i z niewierzącymi.
Szczególnym rysem pontyfikatu Jana XXIII były działania na rzecz utrzymania pokoju i sprawiedliwości społecznej. Znał dobrze grozę wojny. W czasie I wojny światowej był na froncie jako kapelan. Z zacisznego Bergamo został rzucony na pole bitwy nad Piawą. Było to jedno z najbardziej infernalnych miejsc w czasie I wojny światowej, gdzie zginęło blisko milion ludzi. Ks. Roncalli posługiwał w szpitalu, przebywał również wśród żołnierzy walczących na pierwszej linii frontu. Jak wspominali naoczni świadkowie, chodził między żołnierzami w deszczu i błocie, w pokrwawionej sutannie, niosąc pomoc i ulgę rannym.
Gdy został papieżem, widmo wojny nie opuszczało świata, zwłaszcza w trakcie kryzysu kubańskiego jesienią 1962 r. Wówczas interwencja Jana XXIII, który zwrócił się do prezydenta Johna Kennedy'ego oraz Nikity Chruszczowa z apelem o powstrzymanie konfliktu, pomogła znaleźć wyjście w sytuacji, gdy oba supermocarstwa były gotowe do konfrontacji zbrojnej. To doświadczenie, gdy ludzkość znajdowała się na skraju wojny nuklearnej, skłoniło Jana XXIII do wielkiego apelu o pokój, skierowanego do świata w encyklice Pacem in terris (O pokój na świecie), ogłoszonej 11 kwietnia 1963 r. Był to pierwszy papieski dokument adresowany nie tylko do katolików, lecz do wszystkich ludzi dobrej woli na całym świecie. Zasadniczą tezą encykliki było twierdzenie, że warunkiem pokoju jest porządek w świecie i ład między ludźmi. Konstrukcja tego ładu opiera się na założeniu, że istnieje Boży plan rządzenia i kierowania światem, a realizacja tego planu jest właśnie warunkiem pokoju. Fundamentem tego porządku jest prawo naturalne, które winno być drogowskazem dla wszystkich poczynań ludzkości.
W nurcie rozważań nad sprawiedliwością znalazła się także inna społeczna encyklika tego papieża Mater et magistra (Matka i nauczycielka), ogłoszona 15 maja 1961 r., zawierająca poruszającą wizję porządku społecznego, opartego na zasadzie pomocniczości, którego zasadniczymi wyznacznikami są sprawiedliwość, równość, poszanowanie praw wszystkich ludzi oraz miłosierdzie wobec słabszych. W tej encyklice znalazła się również wykładnia roli związków zawodowych we współczesnym świecie oraz rozdział o znaczeniu pracy rolników i prawie chłopów do własnych organizacji zawodowych.
Gdy zmarł 3 czerwca 1964 r. nazywali go Papieżem Dobrym, Janem Uśmiechniętym, Janem Pokornym i określenia te z pewnością dobrze charakteryzowały Jana XXIII. Jednak równie ważnym rysem jego świętości była odwaga, wynikająca z bezgranicznego zaufania Bożej Opatrzności. Odwaga wielkiego proroka, który nie zważając na przeciwieństwa, bojaźliwy tylko wobec Pana, pokornie starał się realizować jego plany.
opr. mg/mg