Vox populi vox Dei?

O rozpoczętym procesie beatyfikacyjnym Jana Pawła II

Czy wola ludu bywa wolą samego Boga? Nie wiadomo, czy dla Benedykta XVI powszechna opinia o świętości Jana Pawła II - wyrażana podczas Mszy pogrzebowej przez wiernych domagających się natychmiastowego uznania jego świętości - stała się impulsem do podjęcia bezprecedensowej decyzji o błyskawicznym rozpoczęciu procesu beatyfikacyjnego. A może to rezultat osobistego przekonania Ojca Świętego, który przez wiele lat na własne oczy widział, kim tak naprawdę był i jak w rzeczywistości żył Jan Paweł II?

Paradoksalnie decyzja ta, choć oczekiwana, dla wielu była zaskoczeniem. Co sprawiło, że podjęto ją aż tak szybko? Decyzja zapadła bowiem zaledwie sześć tygodni po śmierci Ojca Świętego. A może to znak? Kardynał Franciszek Macharski wyznał, że dostrzega w tym powiew Ducha Świętego.

Wbrew wszelkim sprzeciwom

Akt beatyfikacji, którego od 1971 r. dokonuje Ojciec Święty podczas Mszy św. oznacza pewność Kościoła, że zmarły chrześcijanin jest już zbawiony. W 1515 r. Leon X zastrzegł beatyfikację Stolicy Apostolskiej. A jest to zgoda Kościoła na oddawanie błogosławionemu czci publicznej, zgodnie z przepisami liturgicznymi. Od tej pory wolno się do osoby beatyfikowanej modlić podczas nabożeństw, jej imię wpisuje się do ksiąg liturgicznych, a wierni mogą oddawać cześć jej relikwiom.

Również kanonizacja jest aktem papieskim ; błogosławiony zostaje wówczas wpisany do katalogu świętych Pańskich. O ile beatyfikacja zezwala na kult lokalny, o tyle kanonizacja nakazuje kult publiczny w całym Kościele.

Decyzja Benedykta XVI to wspaniała i niezwykle poruszająca nowina, a także wymowny dowód, że modlitwy i pragnienia serc wielu chrześcijan, nie tylko z Polski, zostały wysłuchane.

Zwłaszcza że Papież ogłosił ją w takim szczególnym dniu, jakim jest dla katolików 13 maja. To data symboliczna: rocznica pierwszego z objawień Matki Bożej trojgu pastuszkom w portugalskiej Fatimie, a także strzałów, które padły na Placu Św. Piotra. Ich celem był Jan Paweł II, który - jak wiadomo - łączył te dwa wydarzenia i był wdzięczny Matce Boskiej Fatimskiej - 13 maja obchodzimy Jej święto - za cud ocalenia życia. Wymownie łączy te dwa wydarzenia zakopiańskie sanktuarium Matki Boskiej Fatimskiej, które jest votum dziękczynnym za uratowanie życia polskiego Papieża.

Benedykt XVI ogłosił swoją decyzję podczas spotkania z duchowieństwem diecezji rzymskiej w Bazylice św. Jana na Lateranie. Odczytał wówczas napisany po łacinie list, adresowany do prefekta Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych kard. Jose Saraiva Martin-sa, który nazwał Jana Pawła II „żywą Ewangelią", oraz sekretarza tej Kongregacji abp. Edwarda Nowaka. W liście napisał: „Na prośbę ks. kard. Camillo Ruiniego, wikariusza generalnego Jego Świątobliwości dla diecezji Rzymu, Papież Benedykt XVI, biorąc pod uwagę szczególne okoliczności, wyłożone w czasie audiencji udzielonej temuż ks. kardynałowi 28 kwietnia 2005 r., uchylił regułę oczekiwania przez pięć lat po śmierci sługi Bożego Jana Pawła II, Papieża, tak by proces jego beatyfikacji i kanonizacji mógł rozpocząć się natychmiast. Wbrew wszelkim sprzeciwom".

Ostanie słowa listu nie pozostawiają żadnych wątpliwości, że jest to decyzja nieodwołalna, przypieczętowana autorytetem Następcy św. Piotra. Oznacza ona, że Ojciec Święty udzielił dyspensy od wymaganego przez prawo kościelne okresu oczekiwania do chwili, aż upłynie pięć lat od dnia śmierci sługi Bożego. Udzielił w ten sposób odpowiedzi na głosy wiernych z całego świata, którzy uważają Jana Pawła II za świętego. Osobistemu przekonaniu o jego świętości dał wyraz już w homilii wygłoszonej podczas Mszy pogrzebowej, mówiąc: „On stoi teraz w oknie Domu Ojca. Widzi nas i nam błogosławi".

Zachowajmy cierpliwość

Postulatorem procesu - a więc osobą odpowiedzialną za zgromadzenie i opracowanie dokumentów, a także przesłuchanie świadków - mianowano ks. Sławomira Odera. Wyraził on opinię, że proces nie powinien trwać dłużej niż cztery lata.

Jest to w czasach nowożytnych bodaj pierwszy przypadek tak ekspresowego rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. I chociaż można oczekiwać, że wszystkie procedury zostaną mocno przyspieszone - jak to było w przypadku zmarłej w 1997 r. Matki Teresy z Kalkuty, którą Jan Paweł II beatyfikował już w 2003 r. - warto nie poddawać się emocjom. Powszechne przekonanie o świętości towarzyszyło również w ostatnich latach życia Janowi XXIII, Ojcu Pio czy ks. Jerzemu Popiełuszce. Ale Kościół zawsze zachowywał się z dużą powściągliwością, bo oczekiwanie, proces i towarzysząca mu modlitwa ma głęboki sens.

Chyba więc nie powinniśmy i tym razem spodziewać się, że akt beatyfikacji nastąpi w równie szybkim tempie, co decyzja o wszczęciu procesu, np. już w tym roku, w październikową rocznicę wyboru Jana Pawła II na Stolicę Piotrową. Nawet gdyby stałoby się to rok później i tak byłby to ewenement w nowożytnych dziejach Kościoła.

Choć niczego, oczywiście, wykluczyć nie można, ponieważ w Kościele Papież jest najwyższym ludzkim prawodawcą i - jako monarcha absolutny - ma prawo podjąć każdą decyzję. Najprawdopodobniej jednak rozpoczną się teraz stosowne procedury, badane będą dokumenty, pisma i dowody na miłość bliźniego. Kardynał Ruini powołał trybunał beatyfikacyjny, a ten członków komisji historycznej - oni poddadzą badaniu całość życia Jana Pawła II - oraz teologicznej, która zajmie się analizą pism Papieża. W Krakowie, jako miejscu pochodzenia i wielu lat życia Karola Wojtyły, zostanie powołany tzw. trybunał oddelegowany, który zebrane materiały przekaże później do trybunału rzymskiego.

Nie męczennik, lecz wyznawca

W naszej pamięci pozostał urzekający sposób bycia Jana Pawła II i jego niezwykła zdolność nawiązywania kontaktów z ludźmi. Również i to powinno być przedmiotem analizy powołanej komisji, podobnie jak i pamiątki związane ze zmarłym Papieżem. Można spodziewać się, że w gronie najważniejszych świadków, którzy będą przesłuchiwani podczas procesu, znajdą się osoby najbliższe Karolowi Wojtyle, takie jak np. arcybiskup Stanisław Dziwisz.

Pozostaje jeszcze sprawa udokumentowanego cudu za wstawiennictwem Jana Pawła II, który będzie wymagany do beatyfikacji. Wprawdzie media od kilku tygodni donoszą o kolejnych niezwykłych wydarzeniach, jakie miały miejsce za jego sprawą, kiedy jeszcze żył, ale one nie będą brane pod uwagę. Prawo kanoniczne określa bowiem ściśle procedury, zgodnie z którymi konieczny jest cud już po śmierci kandydata na ołtarze.

Godzi się odnotować, że ks. Oder, wspomniany już postulator procesu, wyraził wątpliwość co do sugestii, jakoby zaistniały okoliczności pozwalające uczcić Jana Pawła II jako męczennika za wiarę. I to z przyczyn formalnych, bo w przypadku męczeństwa prześladowca musi być bezpośrednią przyczyną śmierci. Spodziewajmy się więc raczej, że Jan Paweł II - ze względu na życie naznaczone cnotami chrześcijańskimi w sposób heroiczny - będzie odbierał cześć jako wyznawca.

Jan XXIII beatyfikował pięć, Paweł VI - trzydzieści, a Jan Paweł II - 1338 osób. Liczba kanonizacji wyraża podobne dysproporcje: Jan XXIII ogłosił świętymi siedem, Paweł VI - dwadzieścia, natomiast Jan Paweł II - 487 osób. Bez względu na to, jak długo potrwa proces beatyfikacyjny, możemy żyć nadzieją - po niedawnej decyzji Benedykta XVI - że jednym z następnych beatyfikowanych, a potem również kanonizowanych, będzie wielki, święty, Papież z rodu Polaków - Jan Paweł II. Nam pozostaje w tej sytuacji jedynie modlitwa i podjęcie trudu przyswajania sobie jego nauk, głoszonych przez wszystkie lata długiego, wspaniałego pontyfikatu.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama