Początek biografii Błogosławionej
Elżbieta nie należała do dzieci „anielskich”. Jej nadmierna żywość, nadwrażliwość i upór oraz wybuchy niepohamowanej złości były powodem wielu problemów wychowawczych. Radykalna zmiana w charakterze dziewczynki nastąpiła po pierwszej spowiedzi, a zwłaszcza cztery lata później, podczas pierwszej Komunii świętej. Po pierwszej spowiedzi w wieku siedmiu lat postanowiła wytrwale i konsekwentnie pracować nad swymi wadami.
Ujarzmianie temperamentu nie przychodziło jej łatwo. Mocowała się ze swą nadwrażliwością — zakamuflowaną formą egoizmu. Odważna, pełna fantazji i rozmachu, dorastająca Elżbieta stawała się duszą każdej zabawy, a także przyjęć towarzyskich. Mając 14 lat, poszerzyła znacznie krąg swych znajomości, zawarła nowe przyjaźnie, ceniąc bardzo każdy gest serdeczności ze strony swych przyjaciółek.
Jednak Elżbieta, mimo iż interesowali się nią młodzi mężczyźni, pod wpływem wewnętrznego impulsu złożyła Bogu ślub dziewictwa i coraz bardziej zwracała się ku niematerialnym wartościom życiowym. Cieszyły ją wprawdzie nowe stroje, ale jednocześnie pociągało ubóstwo. Przyjmowała zaproszenia do bogatych i wytwornych domów, ale nawet podczas najlepszej zabawy tęskniła za Jezusem. Od dnia złożenia ślubu czystości żyła jakby dwoma nurtami: sukcesami w życiu towarzyskim i więzią z Bogiem, obecnym w jej wnętrzu. Do 18. roku życia pozostała beztroską dziewczyną, ceniącą stroje i podróże, jednak zapiski w dzienniczku świadczą o pierwszych łaskach mistycznych, które dogłębnie ją przemieniły. Porywcza i nadwrażliwa dziewczyna zaczyna od tej pory wszędzie widzieć Boga żywego i doświadczać Jego obecności. Odkrywa w sobie powołanie do Karmelu, gdzie — jak sądzi — będzie mogła bez przeszkód trwać przy Chrystusie ukrzyżowanym, uczestnicząc w Jego dziele zbawienia.
Ponieważ matka nie wyraziła zgody na jej wstąpienie do zakonu, Elżbieta zaczęła umacniać swoją wierność temu, co uznała za wartość i prawdę. Zwrócona całkowicie ku wnętrzu, ku raz wybranemu Jezusowi-Oblubieńcowi i zupełnie Mu oddana, pozostała nieczuła na podsuwane i planowane przez matkę znakomite partie małżeńskie. Jej osobowość krzepła. Swą nadwrażliwość, będącą kiedyś jej wielką słabością, zdołała z pomocą łaski przetworzyć na wierność i wrażliwą czujność wobec obranych wartości.
Tymczasem Boże dotknięcia, które pozwalały Elżbiecie doświadczalnie przeżywać w duszy obecność Trójcy Świętej, stawały się coraz częstsze i głębsze. Zwierzyła się z tego przeoryszy Karmelu, a ta, by ją uspokoić, ułatwiła jej spotkanie z o. Gonzalvesem Vallée. Rozmowa z nim zdecydowała o duchowym profilu Elżbiety. Teolog ten, będący również kontemplatykiem, wyjaśnił jej, że rzeczywiście przez łaskę mieszka w duszy człowieka Trójca Przenajświętsza i należy trwać przy Niej w wierze i nieustannej adoracji. Od tej chwili tęsknota za samotnią Karmelu spotęgowała się w Elżbiecie aż do bólu. W 21. roku życia jej pragnienie mogło wreszcie się spełnić.
opr. aw/aw