Bł. Honorat Koźmiński to święty zadziwiający swoją pracowitością, a jednocześnie niezwykle skromny - sam chciał pozostać nieznany, byle mogły się rozwinąć założone przez niego liczne zgromadzenia zakonne
1 października w parafii św. Antoniego Padewskiego w Wandowie święcenia kapłańskie przyjął dk. Mateusz Wężyk ze Zgromadzenia Misjonarzy Afryki. Jest pierwszym ojcem białym pochodzącym z diecezji białostockiej.
Święceń prezbiteratu udzielił mu bp Kazimierz Gurda. Zarówno sobotnia, jak i niedzielna uroczystość była wielkim wydarzeniem dla całej parafii w Wandowie, z której pochodzi o. Mateusz. Szczególny charakter miała prymicja. W przygotowanie liturgii włączyli się zarówno ojcowie biali, jak i parafianie.
- Odbyliśmy kilka spotkań z ojcami, podczas których 20-osobowa grupa naszych wiernych uczyła się pieśni w językach afrykańskich. Osoby uczestniczące w procesji z darami będą ubrane w stroje charakterystyczne dla krajów misyjnych. Nie zabraknie też afrykańskich tańców. Nawet ornat, w którym będzie celebrował o. Mateusz, misjonarze przywieźli z Afryki. Będzie zdecydowanie bardziej barwny niż nasze - mówił przed uroczystościami ks. Adam Juszczyński, proboszcz parafii Wandów. Podkreślał, że o. Mateusz jest drugim kapłanem pochodzącym z ich wspólnoty parafialnej.
- Jest osobą uzdolnioną plastycznie. Jego droga była nieco skomplikowana. Wiem, że sympatyzował z ojcami białymi jeszcze w czasie nauki w liceum plastycznym w Nałęczowie. Myśleliśmy jednak, że swoje życie zwiążę ze sztuką. Rodzice zaakceptowali jego wybór, choć na pewno nie było to dla nich łatwe - podkreśla proboszcz.
O. Mateusz po ukończeniu liceum wstąpił do lubelskiego seminarium duchownego. Tu studiował przez trzy lata.
- Kiedy uczyłem się w liceum, spotkałem wolontariusza, który przez trzy miesiące posługiwał w Afryce. Słuchając jego opowieści, postanowiłem, że też muszę tego spróbować. Dostałem kontakt do ojców białych. Po trzyletnim pobycie w seminarium przeniosłem się do zgromadzenia. Jeszcze przez dwa lata kontynuowałem u nich naukę teologii. Przez kolejny rok (tzw. przygotowawczy) uczyłem się języka angielskiego. Potem wyjechałem na roczny nowicjat do Zambii. Tu poznawałem naszą duchowość, opartą na duchowości ignacjańskiej. Kolejne dwa lata spędziłem na praktykach apostolskich w Tanzanii. Pracowałem w wiejskiej parafii, prowadziłem katechezę w pięciu szkołach. Później przez półtora roku byłem w RPA. Tu ukończyłem studia teologiczne - wylicza o. M. Wężyk.
Zapytany o pierwsze zetknięcie z Afryką mówi: „wszystko było inne”. Różnice dotyczyły jedzenia, klimatu, kultury, a nawet sposobu myślenia.
- Jako misjonarze przybywamy do Afryki nie na dwa, trzy miesiące, ale zdecydowanie na dłużej. Do wszystkiego trzeba umieć przywyknąć. Samo przyzwyczajenie jednak nie wystarczy, to za mało. Afrykę trzeba pokochać, bo inaczej nie ma mowy o misjach. Na miejscu trudno nie doświadczyć kulturowego szoku. Bywa trudno, szczególnie w Boże Narodzenie i Wielkanoc. Tu nie ma naszych polskich tradycji. Czuje się wtedy pustkę, ale trzeba sobie z tym poradzić - tłumaczy zakonnik.
Mówi, że Afrykańczycy są bardzo otwarci, przyjaźni i pogodni. Swoją biedę traktują jako coś normalnego i zwyczajnego.
- Mimo prostego stylu życia potrafią zachować radość i pogodę ducha. Brak wody czy elektryczności to dla nich nic nadzwyczajnego. Szanują misjonarzy, bo wiedzą, że przyjeżdżamy z krajów, gdzie życie jest o wiele łatwiejsze i wygodniejsze. Doceniają, że chcemy z nimi żyć - przekonuje o. Mateusz.
Nowo wyświęcony kapłan zdążył się już naocznie przekonać, że świat potrzebuje misjonarzy. W rozmowie zaznacza, że praca misyjna ojców białych nie ogranicza się do głoszenia Ewangelii.
- Trudno mówić o Dobrej Nowinie komuś, kto głoduje. Nasza posługa łączy się z prowadzeniem szpitali, domów dziecka i szkół, z nauczaniem i opłacaniem edukacji. W Afryce jest dużo kościołów protestanckich i sekt chrześcijańskich. Ludzie są pogubieni, nie wiedzą, w co wierzyć. Dopóki na świecie istnieją ubodzy, dopóki żyją ludzie, którzy nie znają Ewangelii i którzy nie słyszeli o Jezusie Chrystusie, dotąd będziemy mieli co robić. Zajmujemy się pierwszą ewangelizacją. Jedziemy tam, gdzie nie ma jeszcze parafii. Tworzymy wspólnoty wierzących i przekazujemy je lokalnemu Kościołowi. Jako misjonarze Afryki składamy tzw. przysięgę misyjną, w której przyrzekamy, że będziemy pracowali do końca życia dla budowania Kościoła w Afryce - opowiada o. Mateusz.
Po urlopie młody zakonnik pojedzie do Ugandy, do parafii w Namugongo, przy której istnieje sanktuarium męczenników ugandyjskich. Jest ono ważnym miejscem pielgrzymkowym nie tylko dla Ugandyjczyków, ale też dla wiernych z Kenii Tanzanii, Ruandy i Kongo. O. Mateuszowi życzymy wiele Bożego błogosławieństwa na misyjnej drodze życia!
Rozmowa z o. Pawłem Mazurkiem, przełożonym Polskiego Sektora Europejskiej Prowincji Misjonarzy Afryki.
Ojcze, czym się zajmują Misjonarze Afryki?
Jesteśmy zgromadzeniem typowo misyjnym. Każdy z naszych ojców wyjeżdża na misje w Afryce. Nasz charyzmat to przede wszystkim ewangelizacja Afryki i praca na rzecz dialogu z islamem. Ewangelizacja Czarnego Lądu ma kilka form. Zazwyczaj jest to tzw. pierwsza ewangelizacja. Idziemy wtedy do miejsc, w których do tej pory nie słyszano o Chrystusie. To praca u podstaw - zakładamy pierwszy Kościół i małe wspólnoty, uczymy też modlitwy. Po jakimś czasie budujemy szkoły, małe szpitale lub przychodnie. Tam, gdzie Kościół jest już umocniony, zajmujemy się działaniami na rzecz sprawiedliwości i pokoju. Staramy się wypełnić wezwanie Ojca Świętego Franciszka, który zachęca do pracy na rzecz najmniejszych, tych, którzy nie mają dziś głosu. Robimy wszystko, by świat o nich usłyszał, chcemy stawać po ich stronie. Zgodnie z charyzmatem uczymy się języków i kultury lokalnej krajów, w których posługujemy. Część naszych ojców pracuje w centrach kulturowych, gdzie zgłębiają potrzebną wiedzę o języku i kulturze, aby potem przekazywać ją dla innych misjonarzy.
Ojcze, a na czym polega wasza praca dotycząca dialogu z islamem?
Ten dialog można podzielić na dwie kategorie. Pierwszy dotyczy zwykłego życia. Posługujemy również w krajach, w których żyje społeczność muzułmańska. Tam budujemy szkoły i drogi, które służą wszystkim, nie tylko katolikom. Druga kategoria dotyczy wiedzy o islamie. Jako ojcowie biali prowadzimy w Rzymie Papieski Instytut Studiów Arabistycznych i Islamistycznych. Prowadzimy badania nad pismami teologów muzułmańskich i organizujemy różnego rodzaju konferencje. Najmocniejszy nacisk stawiamy jednak na dialog życia. Nasi ojcowie, którzy posługują w krajach typowo muzułmańskich (na północy Afryki), prowadzą ośrodki kulturowe, biblioteki i szkoły językowe, w których nauczają muzułmanów. Uczą m.in. języka arabskiego, angielskiego i francuskiego. Nasze kontakty z wyznawcami islamu są zazwyczaj dosyć dobre. Muzułmanie widzą, że nie przyjeżdżamy do nich po to, by kogoś nawracać. Doceniają, że chcemy z nimi być i pomagać w różnych dziedzinach życia. W przypadku miejsc, gdzie obowiązują radykalne odłamy islamu, jest nieco inaczej, ale np. w Zambii, gdzie posługiwałem, nasze stosunki były naprawdę dobre.
Jak wygląda i na czym polega formacja w Zgromadzeniu Misjonarzy Afryki?
Formacja ma kilka etapów. Pierwszy rozpoczyna się w Polsce. Są nim studia filozoficzne. Nasi klerycy odbywają je w lubelskim seminarium. W międzyczasie uczą się też jednego z języków zgromadzenia (angielski lub francuski). Potem jadą na dalszą formację do Afryki. Tam przeżywają roczny nowicjat i dwuletnią praktykę misyjną. Następnie wracają na pierwszy urlop do Polski. Po jego zakończeniu udają się na czteroletnie studia teologiczne. Odbywają je również w Afryce. Tam przyjmują święcenia diakońskie. Po skończeniu studiów w Polsce otrzymują święcenia kapłańskie. Po krótkim urlopie znów jadą do Afryki.
Ilu Polaków należy obecnie do Zgromadzenia Misjonarzy Afryki?
Obecnie jest nas 17 (16 kapłanów i jeden brat zakonny). Mamy też czterech kleryków (po dwóch w Polsce i w Afryce), którzy są na różnych etapach formacji.
Misjonarze Afryki mają w Polsce tylko jeden dom zakonny. Można was znaleźć w Natalinie pod Lublinem. Czym zajmujecie się w naszym kraju?
Prowadzimy działania formacyjno-animacyjne. Część wspólnoty zajmuje się formacją przyszłych misjonarzy. Inni ojcowie prowadzą animację powołaniowo-misyjną. Odpowiadają na zaproszenia z parafii, szkół i mediów. Opowiadają tam o swoich doświadczeniach i posłudze misyjnej. W ten sposób zdobywamy nowe kontakty i szukamy młodych, którzy chcieliby wstąpić do naszego zgromadzenia i wyjechać na misje.
Dziękuję za rozmowę.
Echo Katolickie 40/2016
opr. mg/mg