Tak działa Szarbel

Jest jedynym świętym, którego twarz znamy z fotografii, „przesłanej” prosto… z nieba. Dlaczego warto zaprzyjaźnić się ze św. Szarbelem?

Jest jedynym świętym, którego twarz znamy z fotografii, „przesłanej” prosto... z nieba. I to w dodatku pół wieku po jego śmierci. Dzisiaj do jego grobu przybywają miliony pielgrzymów. Na czym polega fenomen świętego, o którym jeszcze niedawno mało kto słyszał? M.in. na tym, że ma na koncie ponad 24 tys. przeróżnych łask. Św. Szarbel to ekstraklasa świętych pod względem skuteczności. Warto się z nim zaprzyjaźnić.

Od momentu wstąpienia Szarbela do klasztoru nikt, za wyjątkiem jego współbraci, nigdy nie widział twarzy tego niezwykłego mnicha. Nikt go nie sfotografował ani nie wykonał jego portretu. Zawsze chodził z opuszczonym na twarz kapturem habitu, w geście pokuty wycofując się z otaczającego go świata.

Fotografia z nieba

50 lat po śmierci mnicha stała się jednak rzecz przedziwna. 8 maja 1950 r., w dniu urodzin świętego, czterej misjonarze maronici przybyli do jego grobu w Annaya z pielgrzymką. Po modlitwie postanowili zrobić sobie grupowe zdjęcie ze strażnikiem pilnującym tego miejsca. Wielkie było ich zdziwienie, gdy po wywołaniu kliszy okazało się, że w centrum fotografii wyraźnie widoczna jest jeszcze jedna postać. Był to mnich stojący z opuszczoną głową, kapturem zasłaniającym nieco oblicze i z białą brodą. Eksperci wykluczyli fotomontaż. Najstarsi mnisi, którzy znali św. Szarbela, rozpoznali, że to on, bo tak właśnie wyglądał w ostatnich latach swojego życia. Wizerunek z tego pośmiertnego zdjęcia został oficjalnie uznany i zawisł nawet na Placu św. Piotra w Rzymie podczas beatyfikacji i kanonizacji libańskiego świętego.

Przyciąga jak magnes

Mimo że mnich z Libanu zmarł w opinii świętości, wieść o nim rozeszła się po świecie dopiero po jego śmierci. Odkryto wówczas, że z jego grobu nie tylko emanuje dziwne światło, które było widoczne w całej okolicy przez 45 dni, ale też, że wydobywają się z niego nieznane ciecze. Kilkukrotnie przeprowadzana ekshumacja udowodniła, iż ciało wciąż pozostaje w nienaruszonym stanie, utrzymuje temperaturę zdrowego człowieka i dalej wydziela przyjemny zapach oraz nieznanego pochodzenia płyn. W ostatnich latach kult pustelnika z Libanu rośnie w siłę. Doczekał się nawet profilu na facebooku, a do jego grobu pielgrzymują miliony. - Wiele osób za jego wstawiennictwem doznaje przeróżnych łask. Dlatego m.in. wycieczki do Libanu, skąd pochodzi św. Szarbel, cieszą się w naszym kraju coraz większą popularnością. Nasze biuro wraz Katolickim Radem Podlasie po raz pierwszy organizuje pielgrzymkę do tego kraju. W tej chwili zapisało się 25 osób. Już w maju grupa z naszej diecezji będzie miała okazję odwiedzić m.in. grób świętego mnicha, pustelnię, gdzie spędził ostatnie lata życia - mówi ks. kan. dr Marek Paluszkiewicz, dyrektor Diecezjalnego Centrum Turystyczno-Pielgrzymkowego „Arka” w Siedlcach.

Ks. Daniel Struczyk z KRP, który na pielgrzymkę do Libanu wybiera się po raz trzeci, również uważa, iż to cuda, jakich doznają ludzie za pośrednictwem św. Szarbela, sprawiają, że żyjący pod koniec XIX w. pustelnik stał się jednym z najbardziej popularnych świętych. - Jeszcze do niedawna Liban był nieodkryty. Dzisiaj kierunek ten cieszy się coraz większym zainteresowaniem nie tylko ze względu na urok krajobrazu i serdeczność, jaką mieszkańcy tego kraju darzą Polaków. To imię św. Szarbela przyciąga jak magnes. Pobyt w jego pustelni, która znajduje się na samym szczycie góry, pozostawia niezapomniane wrażenia - przyznaje ks. D. Struczyk.

Odwiedził mnie nocą

Podobno jeszcze przed swoją śmiercią Szarbel miał powiedzieć, że będzie wstawiał się za wszystkimi proszącymi o pomoc, a szczególnie za tymi, którzy pomodlą się za jego rozdartą konfliktami religijnymi ojczyznę. Obietnica nie została bez pokrycia. Świadczą o tym liczne świadectwa.

Pan Wacław został uzdrowiony z chłoniaka węzłów chłonnych krezki jelita cienkiego, a zawdzięcza to św. Szarbelowi i Matce Bożej Rychwałdzkiej. Problemy ze zdrowiem pojawiły się w 2014 r. - Miałem czterdziestostopniowe gorączki i strasznie się pociłem. Trafiłem więc do kliniki, zrobiono mi wiele badań, które nie dały jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, co mi jest - opowiada mężczyzna. Podleczony pacjent wrócił do domu. Jak się okazało - nie na długo. Diagnozy wskazywały, że to rak. Rokowania nie były dobre. - Bardzo wiele osób modliło się w mojej intencji, sam także modliłem się do Matki Bożej Rychwałdzkiej, a Ona posłużyła się swoim wielkim czcicielem - św. Szarbelem, świętym, którego wcześniej nie znałem. Moja siostra przekazała mi modlitwę za wstawiennictwem tego świętego mnicha i oleje św. Szarbela. Nacierałem się nimi czasem i modliłem. Noc przed operacją o. Szarbel stał się posłańcem Maryi. Powiedział mi, że jestem zdrowy: „Tam już nic nie ma”. Zapamiętałem tę twarz. Po wyjściu ze szpitala obejrzałem film i tam go rozpoznałem. Wiem, że odwiedził mnie św. Szarbel - podkreśla pan Wacław. Podczas operacji rzeczywiście okazało się, że w brzuchu nie ma żadnych zmian nowotworowych. - Mam dzisiaj trzy diagnozy. Jedną od lekarza, który prowadził mnie od początku. Powiedział mi, że jestem zdrowy. Wtedy - trochę żartem - zapytałem, czy to cud. Odpowiedział: „No chyba tak”. Wyniki badań wysłałem także do profesora do Katowic, który potwierdził, że jestem zdrowy. Dla pewności wysłałem je również do Kliniki Gemelli do Włoch i profesor stamtąd w ciągu czterech godzin odesłał mi je z informacją, że nie ma tam znamion choroby. Dziś czuję, że jestem innym człowiekiem, że ta choroba to był dar, który odmienił moje życie - zaznacza mężczyzna.

Anna św. Szarbelowi zawdzięcza życie: swoje i swojego synka Pawełka. W siódmym miesiącu ciąży stan kobiety był krytyczny. Walczyła o życie na oddziale intensywnej terapii. Lekarze nie mogli wykonać cesarskiego cięcia, by ratować dziecko, gdyż stan matki wykluczał takie rozwiązanie. - Zwróciłam się o pomoc do św. o. Szarbela. Rozpoczęłam nowennę. Podczas modlitwy nocą zobaczyłam światło. Byłam przekonana, że widzę w nim świętego, choć wtedy jeszcze nie wiedziałam, że objawia się on w taki sposób. W drugim dniu nowenny stan zdrowia Ani poprawił się na tyle, że lekarze mogli wykonać cesarkę. Zdrowy chłopczyk urodził się szczęśliwie, a u jego mamy po transfuzji krwi, 24-godzinnej śpiączce i użyciu oleju św. Szarbela stan zdrowia zdecydowanie zaczął się poprawiać - zapewnia Joanna, dodając, iż młoda mama szybko wracała do zdrowia. 29 października, w dziewiątym dniu nowenny do św. Szarbela, kobietę wypisano ze szpitala.

Łaska wspólnoty

Libański mnich to jeden z ulubionych świętych piosenkarki Haliny Frąckowiak. - Wydawało mi się, że przy moim tempie i trybie życia nie ma już czasu i miejsca, bym mogła związać się z jakąś wspólnotą, poza wspólnotą chrześcijańską, w Kościele, w mojej parafii. Pewnego dnia dostałam zaproszenie od dziewczyny ze wspólnoty św. Szarbela, bym przyszła do Świątyni Opatrzności Bożej na rekolekcje „Przez Maryję do Jezusa” - wspomina artystka, dodając, iż z powodu koncertu nie mogła wówczas uczestniczyć w dniach skupienia. Po pewnym czasie wspomniana dziewczyna ze wspólnoty zapytała piosenkarkę, czy nie zechciałaby przyjść do nich na spotkanie. - Wcześniej, gdy chodziłam do dominikanów na filozofię i teologię, poznałam księdza ze Świątyni Opatrzności Bożej, który wyjął obrazek św. Szarbela, mówiąc: „Mam takie zdjęcie. Jedyny obrazek, ale oddam pani tego niezwykłego świętego. Wzięłam, podziękowałam, poczytałam sobie na temat tego świętego... i nagle dostają zaproszenie do jego wspólnoty. Pomyślałam, że to nie może być przypadek. I tak się stało, że jestem w tej wspólnocie. Bo - jak mówi św. Szarbel - Jezus, Bóg to bardzo poważna sprawa. I on też jest bardzo poważny. A wszystko to z dużą pokorą, w dużej ascezie - przypomina H. Frąckowiak.

Ty wciąż nie wierzysz?

Do najsłynniejszych cudów dokonanych za wstawiennictwem św. Szarbela należy uzdrowienie bogatej 30-latki - Nadii Sader, osoby niewierzącej. W 1996 r. kobieta została sparaliżowana. Nadia była leczona w międzynarodowych klinikach pod okiem znakomitych specjalistów. Jednak nikt nie potrafił jej pomóc. Przyjaciółka poradziła, by przystąpiła do spowiedzi, przyjęła Komunię św. i modliła się o uzdrowienia za wstawiennictwem św. Szarbela. Chciała też jej podać napar z liści dębu pobłogosławionego przez mnicha. Na początku kobieta nie chciała o tym słyszeć. Lecz po kilku dniach zmieniła zdanie. Przyjęła sakramenty oraz wypiła napar. Już po pierwszym łyku z bólu straciła przytomność. Zanim jednak zemdlała, zobaczyła jeszcze Najświętsze serce Pana Jezusa otoczone intensywnym światłem. Straciła świadomość na trzy dni. Po przebudzeniu sama wstała z łóżka. Nadia sama nie dowierzała jednak, że jej uzdrowienie miało związek z sakramentami i osobą świętego. Przekonała ją o tym dopiero wizja Jezusa, którego zobaczyła we śnie. Miał powiedzieć: „Zdjąłem cię z łoża śmierci, a ty wciąż nie wierzysz?”. Tamta chwila stała się początkiem nawrócenia.

Niezniszczalny

Brodaty pustelnik z Libanu wciąż działa. Można powiedzieć, iż w kwestii wypraszania łask jest niezniszczalny. W 2014 r. za jego wstawiennictwem muzułmanka Fatima Ali Abbas, matka pięciorga dzieci, została wyleczona z raka piersi. Po wizycie w Annaya i modlitwie u grobu świętego kobieta obudziła się w nocy i zobaczyła, że w domu nie ma prądu. Kiedy wstawała, by sprawdzić co się stało, zobaczyła postać - brodatego starca w mnisim habicie, w którym rozpoznała świętego. Fatima została uzdrowiona, a na pamiątkę swojej wizyty w jej domu św. Szarbel pozostawił na jej ręku bliznę. Podobny znak - ślad odciśniętych palców - zostawił także na ramieniu Raymonda Nadera, dyrektora libańskiej telewizji katolickiej Tele-Lumiere, który odwiedził grób świętego pustelnika. Znak miał być potwierdzeniem bliskości Jezusa i mistycznych przeżyć, których mężczyzna doświadczył w klasztorze Annaya, gdzie kiedyś mieszkał św. Szarbel.

„Straciliśmy błyszczącą gwiazdę, która swoją świętością ochraniała Zakon, Kościół i cały Liban” - napisał po śmierci Szarbela przeor klasztoru, dodając: „Módlmy się, aby Bóg uczynił go naszym patronem, który będzie nas strzegł i prowadził przez ciemności ziemskiego życia”. Prośba ta została wysłuchana. Dowód? Ponad 24 tys. udokumentowanych cudownych interwencji świętego mnicha.

MD

 

Cudowny kwiat świętości

Św. Szarbel Makhlouf urodził się w 1828 r. w miejscowości Beqaafra na północy Libanu. W wieku 23 lat wstąpił do nowicjatu maronickiego klasztoru, gdzie w 1853 r. złożył pierwsze śluby zakonne. Po skończeniu seminarium w 1859 r. otrzymał święcenia kapłańskie. W swoim monastycznym życiu całkowicie oddał się do dyspozycji Chrystusa, rezygnując ze wszystkiego, co mogłoby przeszkodzić mu w nieustannej modlitwie, pracy i milczeniu. „Cel mojego życia? Całkowite zjednoczenie się z Bogiem” - słyszeli współbracia. Po 23 latach pobytu w klasztorach uzyskał zezwolenie na zamieszkanie w mikroskopijnej górskiej pustelni (miała zaledwie 6 m²!). Jego życie wypełniały modlitwa, praktyki pokutne i surowe posty. Odmawiał godzinami Różaniec, pod habitem nosił włosiennicę, spał na twardej ziemi, jadał raz dziennie bezmięsny posiłek z resztek, które pozostały po klasztornym obiedzie. Zmarł w aurze świętości w Wigilię Bożego Narodzenia 1898 r.

5 grudnia 1965 r. Paweł VI beatyfikował libańskiego mistyka, a 9 października 1977 r. ogłosił go świętym. Nazwał go wówczas „cudownym kwiatem świętości”.

Echo Katolickie 18/2018

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama