Jak to jest możliwe, Boga do swojego serca przyjąć, nie umierając przy tym z miłości do Niego?
Z „Martyrologium Rzymskiego” – 13 maja, w zakonach św. Dominika: W Bolonii wspomnienie drogiej śmierci błogosławionej Imeldy Lambertini z zakonu Dominikanek. Po pierwszej Komunii, której gorąco pragnęła, niezdolna do zniesienia niezwykle potężnego ognia miłości, zaraz zakończyła szczęśliwie drogę życia swojego jako żertwa miłości i weszła do nieba, aby tam królować († 1333).
Hrabia Egano Lambertini – ojciec Imeldy – był bolońskim arystokratą z szanowanego i wpływowego rodu o pradawnych tradycjach katolickich. Powołano go na przewodniczącego takich włoskich miast, jak Cittŕ di Castello, Orvieto i Rimini. W swojej rodzinnej Bolonii należał do miejskiej starszyzny. Gdy jego pierwsza żona zmarła po porodzie syna Guido, Egano ożenił się po raz drugi. Kolejna małżonka – Castora Galuzzi – także pochodziła ze znaczącej rodziny. Do jej przodków należeli m.in. fundatorzy bolońskiej bazyliki maryjnej San Luca. Ważniejsze od arystokratycznego pochodzenia i zamożności było jednak to, że obydwoje byli ludźmi roztropnymi, sprawiedliwymi i pełnymi bojaźni Bożej.
Nie jest znana dokładna data ani nawet rok narodzin Imeldy. Dziewczynkę tę Bóg podarował małżeństwu pomiędzy 1320 a 1322 rokiem. Na temat jej najwcześniejszych lat dziecięcych nie ma żadnych wzmianek w materiałach biograficznych. Pewne jest, że matka wpoiła swojej córeczce kult Najświętszego Sakramentu, kult, którym sama żyła. Warto wspomnieć, że Castora w swoim testamencie nakazała, aby ofiarowano liczne świece, by …oświetlić Ciało Chrystusa przy podniesieniu, pragnęła także – dla uczczenia Ciała i Krwi Pańskiej – ufundować ołtarz w karmelitańskim kościele św. Marcina.
Mama wcześnie zaczęła zabierać swoją małą córkę do kościoła. Można sobie tylko wyobrazić, jak Pan Jezus – ofiarujący się w ofierze Mszy Świętej – napełniał serce Imeldy miłością i współczuciem, a także, jakie wrażenie na niej wywierała uroczysta, podniosła atmosfera Najświętszej Ofiary.
Imelda wiele razy wypytywała mamę, po co ludzie – pod koniec Mszy Świętej – idą do ołtarza, „co tam dostają”. Mama natomiast tłumaczyła jej, że tam Pan Jezus zstępuje do ludzkich serc. To był początek ogromnej tęsknoty Imeldy, tęsknoty, której ludzie nie mogli zaspokoić; tak małe dzieci nie mogły bowiem przyjmować Komunii Świętej. Równocześnie w sercu dziewczynki pojawiło się inne pragnienie. Była dogłębnie poruszona faktem, że istnieją kobiety, które całe swoje życie niepodzielnie poświęcają Chrystusowi poprzez modlitwę i codzienną pracę w klasztorze. Odczucie to stało się bardzo bliskie sercu dziewczynki od czasu, gdy zaczęła z mamą odwiedzać siostry dominikanki w bolońskim klasztorze. Życie klasztorne było dla Imeldy bardzo pociągające: wiedziała, że w ten sposób służyłaby Panu Jezusowi, zamieszkałaby z Nim pod jednym dachem i miałaby dużo czasu na modlitwę.
Wezwanie do życia zakonnego ugruntowało się w sercu Imeldy. Rozmawiała o nim z rodzicami, którzy widzieli, że jej pragnienie nie było jedynie słomianym ogniem, że ma ten cel nieustannie przed oczyma, a także i to, że ich mała dziewięciolatka różni się bardzo od rówieśniczek powagą, gorliwością modlitwy i potrzebą wyciszenia. Doszli zatem do wniosku, że za pragnieniem Imeldy kryje się bezpośrednie wezwanie Pana Jezusa.
Trudno jednak było podjąć ostateczną decyzję. Prawdopodobnie stało się to w roku 1330, przy okazji małżeństwa starszego brata Guido z hrabianką Giuseppiną de Malavolti. Zgodnie z ówczesnymi zwyczajami, para zamieszkała w domu pana młodego, czyli w pałacu hrabiego Egano Lambertini. Od tego czasu w domu Imeldy miały miejsce nieustanne odwiedziny, odbywały się huczne imprezy towarzyskie. Rodzice przeczuwali, że dziewczynka w tej sytuacji będzie bardzo cierpieć, tęskniła bowiem za skupieniem i ciszą modlitewną. Dali jej zatem ostateczne pozwolenie na wstąpienie do zakonu sióstr dominikanek.
Imelda przybyła do klasztoru. Otrzymała habit zakonny na okres próby. Była wychowywana i kształcona przez siostry dominikanki; w ten sposób należy rozumieć jej nowicjat w zakonie. Dziewczynka – ze względu na młody wiek – z pewnością brała udział tylko w niektórych modlitwach, pokutach i postach.
W murach ówczesnej Bolonii istniało pięć klasztorów sióstr dominikanek. Imelda trafiła jednak do Val di Pietra, leżącego poza murami miejskimi klasztoru św. Marii Magdaleny. Ten konwent znajdował się na uboczu; tu Imelda mogła znaleźć ciszę i przestrzeń, aby się modlić, bowiem – panujący tu – pierwotny duch dominikański ożywiał przede wszystkim cześć ku Najświętszemu Sakramentowi. Relacja anonimowego autora krótko pokazuje, jak wyglądało życie dominikanek w Val di Pietra: Żyły w zjednoczonym, nieprzerwanym milczeniu. Do ich ćwiczeń pokutnych należały częste posty, posiłków mięsnych w ogóle nie było. Prace klasztorne siostry wykonywały w ciszy i pokorze, kierując swoje myśli ku Bogu i tak modliły się również rękoma. W czasie modlitw wspólnotowych wznosiły się przepełnione miłością śpiewy do Boga…
Do początku XX wieku dzieci były dopuszczane do Pierwszej Komunii Świętej dopiero w wieku 12-14 lat. Zmienił to papież Pius X, który sam w dzieciństwie długo i z utęsknieniem czekał na przyjęcie po raz pierwszy Jezusa Eucharystycznego. Ojciec Święty zalecił, by dzieci mogły przystępować do Eucharystii już wtedy, gdy poznają w wierze, że to nie jest zwykły chleb, lecz sam Pan Jezus. Warunkiem było oczywiście to, by miały wierzących rodziców, którzy sami prawdziwie doceniają wartość Sakramentu. W czasach Imeldy nie było jeszcze takiego pozwolenia. Dziewczynce towarzyszyły natomiast nadzwyczaj wielka miłość do Eucharystii oraz gorliwe pragnienie świętości. Mnich Celso di Sasseferrato, który pod koniec XVI wieku napisał najstarszą pracę o Imeldzie, stwierdził: Po swoim wstąpieniu do Zakonu, w dyscyplinie i świętości obyczajów Imelda przewyższała inne siostry, które w swym wieku i liczbie lat życia zakonnego były o wiele bardziej posunięte.
Młodziutka Imelda ze smutkiem patrzyła, jak pozostałe siostry szły podczas Mszy Świętych do przodu, by klęcząc na stopniach ołtarza, z rąk kapłańskich przyjąć Pana Jezusa. Chociaż księża i przełożeni znali nadzwyczajną duszę dziewczynki, nie widzieli żadnej możliwości, by dopuścić ją do Komunii Świętej.
Powiedzcie, kochane siostry, jak to jest możliwe, Boga do swojego serca przyjąć, nie umierając przy tym z miłości do Niego? Są to jedyne słowa Imeldy, które przetrwały do dnia dzisiejszego. Boski Oblubieniec nie pozostawił jednak bez odpowiedzi miłującej tęsknoty młodego serca. Spełnił marzenie Imeldy przez zadziwiające – historycznie pewne i potwierdzone – cudowne zdarzenie.
Dzień 12 maja 1333 roku, wigilia uroczystości Wniebowstąpienia Pana Jezusa, był trzecim dniem modlitw krzyżowych. Introit czyli Wprowadzenie do Mszy Świętej brzmiało: Ze swej Świątyni Pan usłyszał moją modlitwę i mój krzyk dotarł do Jego uszu. Później natomiast Ewangelia głosiła: Proście, a będzie wam dane, szukajcie, a znajdziecie, pukajcie, a będzie wam otworzone. Słysząc i przyjmując te słowa, Imelda bardziej niż kiedykolwiek pragnęła przyjąć Jezusa w Komunii Świętej. We Mszy Świętej uczestniczyła z nadzwyczajną pobożnością i skupieniem. Gdy pozostałe siostry, po Eucharystii, odeszły już do swoich codziennych prac, Imelda sama wróciła do kaplicy. Tak czyniła zawsze, gdy tylko miała wolną chwilę. Nagle na chórze rozbłysło niezwykle jasne światło, oświecając całą kaplicę promieniami, i zaczął się rozchodzić słodki zapach. Imelda wzniosła oczy, by poszukać źródła tego światła i zapachu. Przy sklepieniu kaplicy spostrzegła – unoszącą się samoistnie – promieniującą białą hostię. Mała Siostra od razu zrozumiała tajemnicę łaski. Przyciągnięta miłością Jezusa, poruszona swoją żarliwą tęsknotą, podniosła się i stanęła z wyciągniętymi ku górze ramionami.
W tej chwili, zwabione niezwykłym zapachem i światłem, przyszły do kaplicy pozostałe siostry. Patrzyły z podziwem na cud i zwróconą ku Hostii Imeldę. Dla wszystkich było oczywiste, co Bóg – przez to cudowne zdarzenie chciał przekazać światu. Siostry posłały po kapłana. Przybył o. Aldrovando, ubrany w szaty liturgiczne. Wyciągnął przed siebie rękę, w której trzymał złotą patenę. Wtedy Hostia powoli zaczęła opadać i spoczęła na patenie. Kapłan zwrócił się do promieniującej ze szczęścia dziewczynki: Ecce Agnus Dei… Spójrz, oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata…. Imelda uklęknęła i otwarła delikatnie swoje usta, by do ust – z drżących rąk kapłańskich – przyjąć Tego, który zechciał w tak cudowny sposób spełnić jej serdeczną tęsknotę: Pana Jezusa jako Najświętszą Hostię. Klęcząc na podłodze, pozostała nisko pochylona. Siostry wyszły, chcąc pozostawić ją samą, by mogła oddać się w ciszy dziękczynieniu.
W taki cudowny sposób Pan Jezus sam pokazał, że chciał podarować siebie małej Imeldzie. Siostry były tym głęboko poruszone. Gdy po kilkunastu minutach wróciły do kaplicy, sądząc, że Imelda powoli będzie kończyć dziękczynienie, zobaczyły, że dziewczynka już zmarła. Zmarła z miłości do Pana Jezusa w Eucharystii. Przypomniały sobie jej słowa: (...) jak to jest możliwe, Boga do swojego serca przyjąć, nie umierając przy tym z miłości do Niego? Doczesne ciało było jakby zbyt ciasne, by pomieścić przeogromną radość ze spotkania ze Zbawicielem. Po zjednoczeniu z Panem Jezusem, rzeczywiście obecnym w Przenajświętszym Sakramencie, nastąpiło zjednoczenie na niebiańskiej uczcie weselnej, dokąd Imelda weszła na skutek ogromnej miłości i szczęścia.
Cud eucharystyczny, jaki stał się udziałem małej Imeldy, nie mógł pozostać w ukryciu. Arystokratyczna rodzina Lambertinich była znana w mieście i regionie. Wszyscy wiedzieli, że mała córeczka hrabiego wstąpiła do zakonu. Szybko rozprzestrzeniła się wieść o jej świętej śmierci. Ciało dziewczynki pochowano nie na cmentarzu zakonnym, lecz w szczególnym miejscu klasztornej drogi krzyżowej.
Napis na pomniku nagrobnym uwiecznił cud. Z upływem lat coraz więcej wiernych nawiedzało grób Imeldy, by powierzać jej wstawiennictwu swoje troski i potrzeby oraz dziękować za już wysłuchane prośby. Nieustanny, coraz większy ruch pielgrzymkowy zakłócał spokój sióstr zakonnych, więc – za pozwoleniem Ojca św. Piusa V – od roku 1566 pielgrzymów kierowano nie do Val di Pietra, ale do miasta. W roku 1582 odbyło się pierwsze przeniesienie doczesnych szczątków Imeldy, powszechnie uważanej już za błogosławioną. Relikwie umieszczono w nowo wybudowanym klasztorze. Wtedy właśnie jej imię po raz pierwszy zostało wpisane do katalogu świętych i błogosławionych miasta Bolonii.
W roku 1724 miały miejsce urzędowe oględziny ciała Imeldy. Przy tej okazji relikwie złożono w kościele oraz przekazano rodzinie Lambertinich. Nadzieja na oficjalną beatyfikację przyszła wraz z wyborem Prospera Lambertiniego – bezpośredniego potomka ojca Imeldy – na Ojca św. w roku 1740. Papież Benedykt XIV – takie przyjął imię – wielokrotnie proponował uczczenie Imeldy na różne sposoby, jednak sama beatyfikacja nie została przeprowadzona. W roku 1798, na skutek szalejącej rewolucji francuskiej, skonfiskowano klasztor w Val di Pietra. Wygnane siostry dominikanki znalazły schronienie u jednej z rodzin, zabrały tam jedynie swój największy skarb – relikwie Imeldy. Gdy nastał pokój, markiz Malvezzi, który jeszcze w czasie zamieszek 12 maja każdego roku organizował uroczystości ku czci Imeldy, zorganizował przeniesienie szczątków dziewczynki do kościoła św. Zygmunta (San Sigismondo) w Bolonii, późniejszej parafii uniwersyteckiej. Tam znajdują się do dzisiaj. Nad relikwiarzem w 1880 r. młody artysta, Cesare Battini, wykonał woskową figurę, przedstawiającą Imeldę w habicie dominikańskim podczas snu wiecznego. W tym samym czasie inny artysta, prof. Angelini, namalował na sklepieniu kościoła obraz ukazujący Imeldę wraz z unoszącą się nad nią Hostią. Oficjalnego zatwierdzenia kultu bł. Imeldy dla całej rodziny dominikańskiej oraz diecezji bolońskiej dokonał dopiero w 1826 r. papież Leon XII. Przy tej okazji powstały teksty Mszy Świętej oraz Liturgii godzin ku czci błogosławionego dziecka, czytane 13 maja.
W drugiej połowie XIX w. przebadano ponownie wszystkie dostępne dokumenty. Znaleziono tylko kilka, gdyż akta spłonęły podczas pożaru w 1485 r. Dlatego wiele szczegółów z życia Imeldy, zwłaszcza dat, pozostaje do dziś nieznanych.
W roku 1927 w Bolonii odbył się Włoski Kongres Eucharystyczny. Przy tej okazji chciano doprowadzić do kanonizacji Imeldy, jednak bez powodzenia. Później papież Pius XII udostępnił wszystkie, niezbyt obszerne, pisma o życiu błogosławionej, by ponownie zbadać i potwierdzić heroiczność cnót. Do kanonizacji brakowało tylko jednego, oficjalnie uznanego cudu, który dokonałby się za jej wstawiennictwem. Ostatnie oględziny relikwii w trakcie procesu miały miejsce 21 października 1950 roku.
Życie Imeldy także dzisiaj ma ogromne znaczenie. Postawa miłości do Jezusa – Eucharystii nie zależy od czasu, ponieważ On w Przenajświętszym Sakramencie jest zawsze ten sam, rzeczywiście obecny. W roku 1881 r., gdy powstało Bractwo bł. Imeldy, za pozwoleniem Leona XII zaczęto czcić Imeldę jako patronkę dzieci przystępujących pierwszy raz do Komunii Świętej. W roku 1910 papież Pius X zatwierdził ten patronat ponownie, a siedzibę Bractwa przeniósł do Rzymu, powierzając kierownictwo nad nim generałowi dominikanów. Zamiarem Piusa X oraz Bractwa było uproszenie dla dzieci łaski dobrej pierwszej Komunii Świętej, pobudzenie ich do umiłowania Najświętszego Sakramentu oraz do wytrwałej, ciągłej miłości do Jezusa Eucharystycznego przez wszystkie lata życia. W tym właśnie wielką pomocą i wsparciem może być przykład oraz wstawiennictwo błogosławionej Imeldy Lambertini, patronki dzieci pierwszokomunijnych.
Literatura:
Centi T., La Beata Imelda Lambertini, Firenze (Włochy) 1955.
Dorcy M.J., Saint Dominic’s Family. The Lives of over 300 Famous Dominicans, Rockford Ill. (USA) 1983.
Ladame J., Uprzywilejowani świadkowie Eucharystii, Gdańsk 1994.
Martyrologium Rzymskie, Kraków 1967.
Sehnsucht nach dem Heiland. Selige Imelda Patronin der Erstkomunikanten, München (Niemcy) 1993.
Marek Paweł Tomaszewski – mgr teologii, absolwent Instytutu Teologicznego Diecezji Kaliskiej (Ośrodek Naukowo – Badawczy UKSW w Kaliszu).
opr. aś/aś