Świętość w dzisiejszym świecie
Niekiedy beatyfikacje i kanonizacje spotykają się z niezrozumieniem, a nawet krytyką. Zapomina się, że Papież realizuje tylko jeden z postulatów sformułowanych przez biskupów uczestniczących w Soborze Watykańskim II.
"Składam Bogu dzięki za to, że pozwolił mi beatyfikować i kanonizować w minionych latach tak wielu chrześcijan, a wśród nich licznych wiernych świeckich, którzy uświęcili się w najzwyklejszych okolicznościach życia. Dzisiaj trzeba na nowo z przekonaniem zalecać wszystkim dążenie do tej "wysokiej miary" zwyczajnego życia chrześcijańskiego" - pisze Jan Paweł II w liście apostolskim "Novo millennio ineunte" (nr 31). Papież wytrwale kontynuuje dzieło kanonizacji i beatyfikacji, a tymczasem wielu stawia pytanie: "na co Kościołowi tylu świętych?".
Jeśli weźmie się pod uwagę proces dechrystianizacji, z jakim mamy dzisiaj do czynienia, to poszukiwanie aktualności wiary może wydawać się anachronizmem. Jednak "aktualne" właśnie jest to, co nie jest "modne". Być dzisiaj ateistą nie oznacza - jak kiedyś - bycia rewolucjonistą, ale bycie zwyczajnym konformistą. Ateizm modny i mający jakiś styl już nie istnieje. Wiara, która nie jest modna i nigdy modna nie była, jeśli jest autentyczna i prawdziwa, jest aktualna.
Gdy mówimy o "wierze człowieka współczesnego", to mówimy o sposobach rozumienia wiary przez człowieka - nie mówimy o wierze "w sobie", czyli o wierze obiektywnej. Chcemy w ten sposób określić postawę dzisiejszego człowieka wobec wiary i czynniki, które ją kształtują.
Wiara i jej treść nie ulegają zmianie w zależności od zmiany epoki, czy mentalności. Wiara jest zawsze ta sama - współczesność dotyczy człowieka, czyli sposobu, w jaki on czuje lub cierpi, podczas gdy nie dotyczy obiektywnej treści wiary, która jest zawsze współczesna i zawsze aktualna. Słowo Chrystusa nie jest słowem sprzed dwóch tysięcy lat, podobnie jak całe Jego życie od narodzin do ukrzyżowania i zmartwychwstania nie jest wydarzeniem "przeszłym", ale zawsze współczesnym dla każdego chrześcijanina. W tym znaczeniu wiara, która może wyrazić się w różnych formach, w swojej treści jest absolutnie niezmienna.
Gdy mówi się dzisiaj o potrzebie tak zwanej otwartości wiary, to trzeba unikać możliwych dwuznaczności w rozumieniu tej propozycji: to nie wiara ma stawać się otwarta - co najczęściej oznacza, że ma być taka, jaką chciałby ją mieć człowiek współczesny - ponieważ nie poddaje się ona niczyjemu kaprysowi, ale każda epoka powinna na nowo otwierać się na wiarę, czyli przeżywać w nowy sposób jej stałą treść. Prowadzi nas to do zdemaskowania modnego dzisiaj pseudoproblemu tak zwanego Kościoła otwartego i Kościoła zamkniętego, katolicyzmu otwartego i katolicyzmu zamkniętego. Jest to problem sztuczny, który nie ma najmniejszego oparcia w rzeczywistości wiary. Przychodzi tu na myśl zasada sformułowana przez św. Bonawenturę: "Jak wyjaśnienie zbliża do wiary, ale nie zmienia istoty wiary, tak i zmiana czasów określa wiarę, ale jej nie zmienia".
Wiara jest darem Bożym - największym, jaki możemy otrzymać. Jednak wiara jest także zdobyczą, i w dodatku nie zdobywa się jej raz na zawsze, ale dzień po dniu, minuta po minucie. Pewien przyjaciel nienawidził św. Augustyna po nawróceniu, gdyż był przekonany, że teraz będzie mógł on prowadzić spokojne i beztroskie życie. Wielki biskup odpowiadał mu, że jego niepokoje zaczęły się po nawróceniu.
Tak, nawrócenie do Chrystusa musi być zdobywane dzień po dniu, na przekór trudnościom i rozluźnieniom, na przekór obojętności i lenistwu intelektualnemu i duchowemu, na przekór pokusom i złu. Nic nie zdobywa się z taką trudnością jak wiarę, będącą darem Bożym.
Aby to zdobywanie było owocne, potrzeba "prowokacji". Prawdziwy chrześcijanin musi prowokować - prowokować Boga, Pana łaski, prowokować dar, który w każdej chwili jest wystawiany na próbę. W każdej chwili wiara jest uciskana tysiącem pokus, ludzką nędzą i słabością. Musi więc umacniać się ciągle na nowo, by móc pielgrzymować pośród wydarzeń i codziennych niepokojów.
Wiara nie jest wygodną poduszką, ale ciernistym łożem. Nie pasuje do wygodnych społeczeństw, które szukają wyłącznie dobrobytu, do tych społeczeństw, które nie chcą już słyszeć o ofierze, wyrzeczeniu, ascezie, ponieważ wiara może być wszystkim z wyjątkiem wygody i neutralności. Wiara jest walką, zdobyczą, wysiłkiem - jest darem, za który trzeba bardzo drogo i nieustannie płacić.
Z takiego rozumienia wiary, jako niezmiennej w swojej treści, wynika, że to ludzie mają wciąż na nowo dostosowywać się do wiary, a nie jej treść ma dostosowywać się do ludzi. To my mamy służyć Chrystusowi i Jego Ewangelii. To nie Ewangelia ma zawierać pakty i układy z nami, by można było się nią posługiwać według naszych upodobań. To jest "ciasna brama i wąska droga" wiary - i nie ma innej. Dzisiaj się to odrzuca, kontestuje pod pozorem szukania otwartości wiary i Kościoła.
Oczywiście, także w wielu uzasadnieniach na rzecz "nowej" i "otwartej" wiary, które w gruncie rzeczy są wyznaniem braku wiary, jest coś pozytywnego, a mianowicie niepokój, jaki wywołuje wiara. Kwestionowanie wiary i obojętność wobec Boga nie dokonały się na próżno - postawiły przed nami pewne problemy, a w wielu przypadkach zmusiły do odzyskania wiary oczyszczonej i ożywionej. Doprowadziły do wyeliminowania wielu rzeczy przestarzałych, chociaż wywołały także trudności dotyczące rzeczy starożytnych (to, co jest "przestarzałe", nie zasługuje na przetrwanie - zasługuje tylko to, co "starożytne", ponieważ starożytne nigdy nie jest przestarzałe, tak jak to, co przestarzałe nigdy nie było młode i lepiej poświęcić je, by zachować to, co starożytne). Patrząc szeroko na rzeczy, z którymi mamy do czynienia, widzimy, że nawet kryzys może służyć wierze i jej ożywianiu.
Należy także zauważyć, że jeśli z powodu współczesnego kryzysu w wielu przypadkach wiara straciła "w szerz", to tak samo w wielu przypadkach zyskała na głębi i intensywności. I to budzi wielkie nadzieje.
Wolę wiarę niewielu, ale wiarę autentyczną, intensywną, wewnętrzną, niż wiarę rozpowszechnioną, ale akceptowaną z przyzwyczajenia, z konwencji, opartą wyłącznie na przesłankach zaczerpniętych ze zwyczaju. Wiara nie jest kwestią ilości, ale intensywności. Nie ma znaczenia, czy chrześcijan jest miliard czy tysiąc. Miliard letnich ma mniejsze znaczenie niż tysiąc z wiarą, która przenosi góry. Na początku było dwunastu, a w dodatku jeden zdradził i skończył na drzewie. Pozostało jedenastu, którzy dokonali podboju Cesarstwa Rzymskiego. Właśnie takich jak oni potrzebuje dzisiejszy świat.
Kryzysy mogą zniechęcać, a nawet przerażać, ale mogą wzbudzić porywy autentycznej wiary. I tutaj rozlega się głos Papieża, który ogłasza nowych świętych i błogosławionych. Proklamuje, że w okresie dzisiejszej wielkiej dechrystianizacji nie brakuje świętych, nie brakuje przykładów "wysokiej miary życia chrześcijańskiego". Co więcej - ich liczba jest większa, niż mogłoby się wydawać powierzchownemu obserwatorowi. Oznacza to także, że święci rodzący się z wiary w Chrystusa i w Jego Ewangelię dokonują efektywnej przemiany także dzisiejszego świata i będą mogli jej dokonywać w jeszcze większym stopniu, gdyż świat jest ciągle otwarty na nich i ich dzieła.
opr. mg/mg