Nasze wyobrażenie o św. Józefie jest często bardzo stereotypowe. Powinniśmy na nowo odkryć jego postać, jako wzór dojrzałego mężczyzny i ojca. Pomóc w tym może zarówno sama Biblia, jak i znajomość ówczesnej żydowskiej kultury
W naszym myśleniu o św. Józefie pojawiają się stereotypy - mąż Maryi był stary i zniknął z życia Jezusa, gdy Syn Boży miał 12 lat. Ale czy staruszek mógł przeprowadzić rodzinę przez pustynię do Egiptu, pracować na utrzymanie rodziny w warsztacie, być prawdziwym ojcem dla Jezusa? Jak było naprawdę odpowiada ks. dr Piotr Górski, józefolog i kustosz sanktuarium maryjnego w Tursku.
„Św. Józef, wzór ojcostwa” to tytuł właśnie wydanej przez Księdza książki. Skąd pomysł na taką tematykę?
Ks. Piotr Górski: Pomysł na książkę zrodził się, kiedy byłem jeszcze rektorem w kaliskim seminarium. Wtedy nocowała tam pani Maria Vadia, charyzmatyczka z USA i pamiętam, że przy kolacji spytała, czy mogłaby się nade mną pomodlić. Uklęknąłem w refektarzu, nałożyli na mnie ręce i modlili się. Potem ona powiedziała, że dostała światło od Ducha Świętego: mam napisać książkę. Odpowiedziałem, że opublikowałem doktorat z józefologii o roli św. Józefa w dziele zbawczym Boga. Później byłem na urlopie w Domu Jana Pawła II i znajomi zapytali: ksiądz ma teraz trochę czasu, może napisałby książkę? Tak naprawdę miałem dużo materiałów zgromadzonych odnośnie św. Józefa, bo przez cały rok prowadziłem rekolekcje o nim. Miałem też inne zapiski, artykuły napisane do różnych gazet m.in. do „Opiekuna”. Przeredagowałem więc teksty naukowe na język bardziej przystępny, ułożyłem tematycznie i w komputerze tak zostało. Kiedy papież ogłosił Rok św. Józefa pomyślałem, że to, co mam nie wystarczy na książkę, ale po rozmowie z wydawnictwem Rafael zdecydowałem się na jej wydanie. Oni dołożyli modlitwy i grafikę. Myślę, że wielką wartość stanowią w książce modlitwy dla mężczyzn.
Tytuł wskazuje na tematykę książki, ale to tylko kilka słów, więc proszę powiedzieć o niej coś więcej.
Głównie tematy związane są z Józefem jako ojcem, z przekazywaniem wiary w rodzinie i o tym, jaka jest w tym funkcja ojca. Wpatrując się w św. Józefa odkrywamy, że on chroni rodzinę tak, jak chronił Świętą Rodzinę z Nazaretu przed Herodem. Jest tym, który uczy modlitwy, wiary i strzeże rodzinę. Są też treści związane z postacią Józefa, figury ojca w rodzinie, który stoi na jej straży jako ikona, wzór ojca. W książce jest to podane w różnej formie. Najpierw w formie naukowej, ale też pokazuję wymiar pastoralny, duszpasterski, formacji rodzin.
Słuchałam Księdza konferencji podczas jednego z Wieczorów ze
św. Józefem w kaliskim sanktuarium i wspomniał tam Ksiądz, że w naszym myśleniu o tym Świętym pojawiają się pewne stereotypy, jakie?
W książce ten temat też się pojawia. To nie są tylko stereotypy powszechne, na przykład, że Józef był stary albo stereotyp bardziej teologiczny, że Józef był tylko i wyłącznie opiekunem Maryi, bo ich małżeństwo nie było prawdziwe, tylko pozorne. Chciano w ten sposób ochronić prawdę o dziewictwie Maryi. Młoda, kilkunastoletnia dziewczyna została oddana pod opiekę św. Józefowi, staruszkowi i dlatego do niczego między nimi nie mogło dojść. To pojawia się w apokryfach. W historii Kościoła w centrum zainteresowania zawsze była Maryja, a Józef był stary, niedołężny, szybko umarł.
Natomiast kiedy odkrywamy źródła i patrząc na kulturę żydowską widzimy, że to było prawdziwe, realne małżeństwo. Józef jako ojciec spełniał swoją rolę w pełnym tego słowa znaczeniu. Nie przyczynił się do poczęcia Jezusa, to jest oczywiste, bo Jezus począł się z Ducha Świętego, ale on w pełni sprawował swoją funkcję jako ojciec i w pełni był mężczyzną i mężem Maryi. Nie wyobrażam sobie staruszka, który by poprowadził rodzinę przez pustynię do Egiptu, który strzeże tej rodziny i pracuje na jej utrzymanie w warsztacie, który przekazuje wiarę. Biblia pokazuje, że wiele funkcji Józef spełniał z tradycji żydowskiej, obrzezał Dziecię, nadał Mu imię, ofiarował Go razem z Maryją w świątyni, wprowadzał w życie kulturalne, religijne Izraela, prowadził Go do synagogi, świątyni, chronił przed zagrożeniami, m.in. przed Herodem, by nie zostało zabite. On w pełni stał na straży rodziny.
W Biblii jednak mamy zapisane wyłącznie czyny Józefa, a nie słowa.
Śp. o. Stramare (moja praca doktorska była syntezą jego józefologii), odniósł się do definicji objawienia Bożego, które jest zawarte w Konstytucji Dei verbum. Tam jest pokazane, że słowa i czyny odsłaniają tajemnicę. To, co robi Józef i zapisane jest w Biblii ma wartość ewangeliczną. To jest konkretne przesłanie, w którym nie ma słów, ale jest konkretne działanie.
W czasie rekolekcji we Francji usłyszałem rozdział drugi Ewangelii św. Łukasza, gdzie Józef z Maryją odnajdują Chrystusa w świątyni i wtedy On mówi: „Dlaczegoście mnie szukali? Czy nie wiecie, że powinienem być w sprawach Mojego Ojca?” Józef spełnił swoją misję, bo jego misją było być ikoną Boga, nie zasłaniając Boga. I on usłyszał od 12-letniego Jezusa, że On wypełnia misję swojego Ojca, czyli On wie, że Jego Ojcem jest Bóg i właśnie wtedy Józef znika z Pisma Świętego. To nie znaczy, że umiera. On prawdopodobnie żył jeszcze dłuższy czas. Bóg z pewnością dał Jezusowi Maryję i Józefa nie po to, by ona była samotną matką wychowującą dziecko. Śmiem twierdzić, że swoją funkcję Józef spełnił do końca.
Czyli do którego momentu życia Jezusa?
Nie wiemy. Wiemy, że pod krzyżem go nie było, więc pewnie wówczas już nie żył. Przewiduje się, że kiedy zawarli małżeństwo z Maryją Józef mógł mieć 20 lub 21 lat, więc w chwili śmierci Jezusa miałby 54 lata. Wiemy też, że w tamtych czasach ludzie nie żyli tak długo, jak obecnie. Ale nie musiał umrzeć w wieku 30 lat.
Kiedy sięgamy do Biblii, widzimy zjawisko, które możemy nazwać psychologią Jezusa. Kiedy On przepowiada, to podobnie jak my, wraca do przeszłości. Jak głoszę kazanie to czasami przypomina mi się to, co robiłem z ojcem. Nieraz też sięgam do obrazów z dzieciństwa, czasu dorastania, pewnej bliskości ojca. Przypominam sobie, kiedy uczył mnie jeździć rowerem, pływać, kiedy szliśmy razem do kościoła. Jezus tak samo, gdy głosi to mówi: budujesz dom, to buduj go na skale, nie na piasku. Wiem, że słowo tekton dotyczące Józefa oznacza rzemieślnika, nie tylko cieślę, a więc był on specjalistą od budowania domów, łodzi i wyrabiania narzędzi. Był człowiekiem, który posiadał wiedzę nazwijmy to inżynierską i w swoim warsztacie przekazywał ją Chrystusowi. To, jakie piętno wycisnęła jego postać na człowieczeństwie Jezusa, może pokazać, że Józef nie umarł, gdy Jezus był malutki, najwyżej 12-letni. Mogę domniemywać, że to jego towarzyszenie było aż do wejścia Chrystusa w dorosłość.
Najczęściej mówi się o roli Maryi w dziele zbawienia, a Ksiądz podkreśla wielkie znaczenie Józefa.
To jest to, co wynika z adhortacji Redemptoris Custos, bo to jest esencja józefologii. My próbujemy cały czas pokazać, co tak naprawdę stało się w Świętej Rodzinie. O. Tarcisio Stramare i wspomniana przed chwilą adhortacja mówią o tym, że tajemnica wcielenia nie dokonała się tylko w Maryi, ale w rodzinie. Oczywiście w ciąży była Maryja. „Słowo stało się ciałem” i „przyszło” do Maryi, ale zaślubionej mężowi imieniem Józef, czyli wcielenie dokonało się w rodzinie. I oni oboje są związani z tą tajemnicą. Wiadomo, że ranga Maryi jest zupełnie inna niż Józefa, dlatego że Jezus bezpośrednio z niej wziął swoje ciało. Jej zawdzięcza też człowieczeństwo, ale w gruncie rzeczy było to dzieło Ducha Świętego. Oni oboje - Maryja i Józef są tymi, którym ta tajemnica zbawcza i Dziecię zostały powierzone.
Zbawicielem jest Chrystus, to w Nim się zawiera pełne zbawienie, od Niego zbawienie pochodzi, ale Bóg chciał w jakiś sposób tę misję związać z parą małżeńską, z Maryją i Józefem. Bóg im zaufał, zaufał człowiekowi i im powierzył swojego Syna, jego wychowanie.
To trochę dziwnie brzmi, że Syn Boży potrzebował wychowania.
Możliwe, ale człowieczeństwo Chrystusa było autentyczne, bo to nie był heros, nadczłowiek. To było dziecko, które musiało się uczyć czytać, pisać, czuło głód, chłód, musiało być karmione i wychowywane. Miał normalne potrzeby fizjologiczne. Jak się uderzył, to Go bolało, zbił kolano - to krwawiło. Chrystus widział Józefa, który spełniał wolę Boga, zrezygnował ze swoich planów, poświęcił się dziełu zbawienia, zrezygnował z potomstwa, z misji mężczyzny w pełnym tego słowa znaczeniu, zachował czystość. Poświęcił całe życie Chrystusowi i to na pewno nie było bez znaczenia dla dorastającego Jezusa, który w pełni oddany woli Boga w Ogrójcu powiedział Ojcu: „Twoja, a nie moja wola niech się stanie”.
Współcześnie potrzebujemy autorytetów, ojców duchowych, ale również obrońców naszej wiary. Kim może być dla nas Opiekun Świętej Rodziny?
Józef jest wyjątkowym świętym, jak kiedyś powiedział ks. Andrzej Latoń, to święty, który w Biblii spełnia rolę ikony Boga Ojca. Wielu świętych jest świętymi ze względu na świętość Chrystusa, w nich uobecniły się pewne Jego cechy. A rola Józefa to była rola ojca, który wobec dorastającego Chrystusa spełniał figurę Ojca. Bo jak mówimy w teologii, serce Chrystusa jest teandryczne, czyli bosko — ludzkie. To jest jedno serce, ale jednocześnie serce Boga - Jezusa Chrystusa i serce człowieka. Chrystus przeżywając jako dziecko swoją miłość do Józefa jako ojca ziemskiego, równocześnie doświadcza miłości Ojca, który jest w niebie. W jednym sercu przeżywał miłość do Józefa i miłość do Boga Ojca. Dla ojców to jest szczególnie ważne, aby sobie uświadamiali, że też mają taką rolę wobec swoich dzieci. Ich misją jest przekazanie wiary, otwieranie na Boga, nauczenie modlitwy, zaprowadzenie do kościoła, pokazanie pozytywnego obrazu Boga, który kocha, troszczy się, przebacza. I to się rodzi w dorastającym sercu dziecka właśnie poprzez relację z ojcem. Ta funkcja ojca pod tym względem jest bardzo ważna, bo ojciec otwiera na Boga. Nawet kiedyś się spotkałem z danymi, że jeśli ojciec prowadzi dzieci do kościoła to ponad 70 procent z nich ma łatwość w otwieraniu się na Boga. Dla nich ojcostwo Boga staje się czymś pozytywnym.
Pracując kiedyś w ośrodku wychowawczym mogłem widzieć, jakie skutki ma wpływ ojca, który jest zagrożeniem, nadużywa alkoholu, jest agresywny, którego dzieci się boją. Wtedy Bóg Ojciec kojarzy się z uczuciami negatywnymi. To jest ktoś, kto mi zagraża, kto mnie chce ukarać. To jest ktoś, kto czeka tylko na moje potknięcie, nie daje mi wsparcia.
Różnie bywa z obecnością mężczyzn w kościele, jak Ksiądz jako proboszcz próbuje ich przyciągnąć do Boga?
U nas oni są w kościele i nie mam wrażenia, że w kościele są same kobiety. Wspólnie też pracujemy przy kościele, troszczymy się o otoczenie. Bo tak jak św. Józefowi, mężczyznom potrzebna jest troska o świątynię, także w wymiarze materialnym. U mnie, kiedy teraz remontujemy, to mężczyźni biorą na siebie odpowiedzialność, doradzają, jak zrobić remont, uzyskać fundusze, czasami zbierają też tacę. Mają wgląd w finanse parafii. Plus jeszcze jest taki, że wtedy modlimy się do św. Józefa, by nam we wszystkim pomagał. Kiedyś Jan Paweł II, jeszcze jako Karol Wojtyła napisał artykuł, pokazując w nim św. Józefa jako człowieka czynnego i kontemplacyjnego. I to jest duchowość mężczyzny, który jest kontemplatykiem. Przyjdzie na Eucharystię, słucha i modli się. Może na zewnątrz nie jest to dewocyjne, nie klęczy z różańcem w pierwszej ławce, ale jest kimś, kto wyraża wiarę poprzez działanie. Widzę to u nas w parafii i to jest bardzo pozytywne.
Zapytam jeszcze o kult żony św. Józefa w Tursku, gdzie Ksiądz jest kustoszem. Kiedyś to miejsce nazywane było wielkopolską Częstochową, a obecnie?
Kiedy przyszedłem do Turska i ludzie usłyszeli o św. Józefie w Kaliszu to mieli w sobie obawę. Dlatego, że sanktuarium w Tursku kwitło szczególnie, kiedy była tam archidiecezja gnieźnieńska i biskupi gnieźnieńscy bardzo podkreślali rangę miejsca, dlatego że ono ma duszę, powiedziałbym, że ma wymiar ponad diecezjalny. Kiedyś tysiące ludzi tu przybywało, modliło się i traktowało to miejsce jako Częstochowę Wielkopolski, sanktuarium narodowe. Kiedy powstała diecezja kaliska akcent został położony na św. Józefa, a sanktuarium w Tursku zostało w cieniu. Jestem po rozmowie z biskupem Damianem Brylem, który powiedział, że chciałby zrobić wszystko, by temu sanktuarium nadać na nowo charakter ogólnodiecezjalny. By spełniało misję, jaka została mu powierzona.
Jak więc teraz wygląda kult maryjny w Tursku?
Kult maryjny w Tursku jest oddolny. Zaczynają się Zielone Świątki i ludzie przybywają do sanktuarium. Mieliśmy niedawno odpust i były setki ludzi na każdej Mszy Świętej. Dla ludzi jest to miejsce ważne, przyjeżdżają z Pleszewa, Gołuchowa, Blizanowa i okolic. Kościół jest pełen. Piszą kartki na nowennę i ich jest 40 lub 50. Staram się mówić ludziom, że gdzie Maryja, tam Józef i że da się połączyć miłość do św. Józefa kaliskiego i Matki Bożej. Bardzo im zależy, by to sanktuarium na nowo odzyskało „renomę”. Myślę również o remoncie domu parafialnego jako domu pielgrzyma. Chciałbym powoli udostępnić podziemia, bo w nich są piękne krypty z pochówkami od końca XVIII wieku. Myślę, że na następny odpust będzie już przewodnik, który oprowadzi po sanktuarium oraz książka o sanktuarium. Ktoś, kto do nas przyjedzie, będzie mógł wziąć do ręki przewodnik przeczytać o sanktuarium, bo tu wszystko jest zabytkowe.
opr. mg/mg