Świętość to nie nieskazitelność

Jezus uczył: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego (Mk 10, 15)

Jezus uczył: "Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego" (Mk 10, 15). Losy wielu świętych i błogosławionych pokazują, że można odczytywać te słowa dosłownie.

Świętość. To słowo, podobnie jak wiele innych dzisiaj, utraciło swoje pierwotne znaczenie. Używane w sposób lekceważący i prześmiewczy przez ludzi będących daleko od Boga – z jednej strony; z drugiej – traktowane jako synonim ciężkiej pracy, morderczej ascezy, woluntarystycznego perfekcjonizmu, przez tych, którzy uważają się za wiernych wyznawców Boga. Zarówno jedni, jak i drudzy dalecy są od prawdy.

Pośród nas są również tacy, którzy uważają świętość za pewien ekskluzywny przywilej dla wybranych, ludzi niemających nic do roboty, poza zajmowaniem się „sprawami Bożymi”. Dlatego swoje słabości i brak chęci podążania za Bogiem tłumaczą wygodną formułą: „Przecież nie jestem święty”, w myślach dodając: „Jestem normalnym człowiekiem, który nie może tracić kontaktu z rzeczywistością, musi żyć teraźniejszością i nie ma czasu na fanaberie”.

Innymi słowy: w niemal powszechnym ujęciu współcześnie świętość to alienacja i nierealność lub perfekcyjność i swoista nieskazitelność kojarzona z brakiem słabości i „skaz” – jednym słowem: nuda. Może to dziwić, ale ten sposób myślenia jest jedną z najbardziej subtelnych i jednocześnie zabójczych pokus podsuwanych przez nieprzyjaciela Boga i człowieka. Subtelnych, gdyż w zasadzie nigdy niekojarzonych ze złym duchem.

Zabójczych, gdyż skutecznie oddalających nas od Boga i Jego miłości – poprzez paraliżowanie naszej woli i pragnienia, zatruwanie naszego umysłu fałszywym obrazem Boga i czynienie z Niego kogoś nam obcego, kogoś, kto obiecuje szczęście jedynie garstce wybranych, równie oderwanych od rzeczywistości jak On. W ten sposób świętość staje się synonimem jakiegoś nierzeczywistego sposobu życia i bycia, a przez to czyni się z owych „wybranych” nie tyle świętych, ile dziwaków i oszołomów. Ojciec kłamstwa odnosi w ten sposób zwycięstwo, oddzielając nas od Boga i bliźniego.

W liście do Efezjan św. Paweł pisze:

Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego,
Jezusa Chrystusa; On napełnił nas wszelkim
błogosławieństwem duchowym na wyżynach
niebieskich – w Chrystusie. W Nim bowiem wybrał
nas przed założeniem świata, abyśmy byli
święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości
przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów
poprzez Jezusa Chrystusa, według postanowienia
swej woli, ku chwale majestatu swej łaski,
którą obdarzył nas w Umiłowanym. (Ef 1, 3-6)

Świętość w istocie oznacza relację z Bogiem, który jest naszym Ojcem. Jest to relacja opierająca się na zaufaniu i oddaniu. Nasza świętość ma swoje korzenie w fakcie, że to Bóg nas zapragnął, stworzył i wyposażył na drogę życia. Na tej drodze mamy rosnąć i odkrywać Jego miłość, uczyć się zaufania i żyć tak, by się Jemu podobać.

Źródłem świętości jest miłość. Stworzeni z miłości, do miłości jesteśmy powołani. To powołanie realizuje się we wspólnocie: w Kościele, w rodzinie, narodzie, pośród innych ludzi, którzy – choć odmienni – również są dziełem Boga, Jego dziećmi powołanymi do życia. Miłość Boga nie ograniczyła się do stworzenia nas. Kiedy człowiek odwrócił się od Boga, kiedy łamał kolejne przymierza inicjowane przez Niego, Bóg posłał swojego Syna, gdyż tylko On mógł nas uwolnić z niewoli grzechu, egoizmu i samej śmierci. Świętość to nie odrealnienie, ucieczka od rzeczywistości, od samego siebie. Bóg zna nas bardziej, niż my siebie znamy. Świętość to prawda o nas, o celu naszego życia i naszym przeznaczeniu. Świętość to odkrywanie głębi życia, którego Dawcą jest On, nasz Ojciec, Pan nieba i ziemi. Prawo, które nam dał w postaci przykazań, ma nas chronić i wychowywać. Nosimy w sobie godność, której nie wyrażą nawet najbardziej wyszukane prawa człowieka ani której nie obroni żaden system polityczny, gdyż pochodzi ona od Boga i to On chce pozwolić nam ją odkryć.

Święty Piotr pisze:

Wy zaś jesteście wybranym plemieniem, królewskim
kapłaństwem, narodem świętym, ludem
[Bogu] na własność przeznaczonym, abyście ogłaszali
chwalebne dzieła Tego, który was wezwał
z ciemności do przedziwnego swojego światła;
wy, którzy byliście nie-ludem, teraz zaś jesteście
ludem Bożym, którzy nie dostąpiliście miłosierdzia,
teraz zaś jako ci, którzy miłosierdzia doznali.
(1 P 2, 9-10)

Świętość to nie jest stan perfekcji. Przekonał się o tym ewangeliczny bogaty młodzieniec (zob. Łk 18, 18-23), który zadowolony z siebie chciał od Jezusa otrzymać jakiś przepis na bycie jeszcze bliższym doskonałości. Gdy Ten zaprosił go do towarzyszenia Mu w prostocie i ubóstwie, niepocieszony młody człowiek odszedł smutny, „gdyż był bardzo bogaty”. W swoim własnym mniemaniu zbyt wiele miał do stracenia. Jezus mu nie wystarczał.

To, co jest tak ważne dla nas u Boga, ma często małą wartość, szczególnie gdy zdobywamy to bez rozeznania, bez pytania o Jego wolę. Doskonałość ewangeliczna to przylgnięcie do Jezusa tak, by Jego spojrzenie stało się moim sposobem myślenia, tak by kierowały mną Jego uczucia, tak bym całym sobą mówił do Boga „Ojcze”. W przeciwnym razie Ewangelia stanie się tylko jeszcze jednym kodeksem postępowania nieróżniącym się zasadniczo od innych, a przez to stanie się ciężarem, którego bez łaski i tak nie będę w stanie unieść.

Kiedy zaś naprawdę powierzam się Jezusowi, kiedy idę za Nim w odpowiedzi na Jego wezwanie, to jeśli przydarzy mi się upadek, nie będę złościć się na siebie, lecz w prostocie i pokorze, ufności i tęsknocie przyjdę do Niego i pozwolę Mu się podnieść. To dlatego autorzy pism nowotestamentalnych, zwracając się do wspólnot chrześcijan, używali słowa „święci”, mimo że zapewne wielu z ich członków miało słabości i wady. Nazywali ich tak, ponieważ pośród często wrogiego świata budowali oni swoje życie na fundamencie, którym był Jezus Chrystus, pozwalali Mu przeniknąć całą rzeczywistość. Najważniejszą wartością było dla nich życie z Jezusem, nie władza, pieniądze, reputacja, zdrowie czy powodzenie. Tylko dzięki temu mogli przeżyć prześladowania i znieść nienawiść, choć wielu oddało nawet swoje życie za wiarę.

Z czasem, gdy ustały prześladowania, a chrześcijaństwo stało się religią panującą, przez co poniekąd sformalizowaną i narażoną na powierzchowność, poszukiwano innych sposobów radykalnego religijnego życia. Tak powstały zakony, zgromadzenia, klasztory, w których prowadzono życie ubogie, w czystości i posłuszeństwie. Dlatego dzisiaj wydaje się nam, że świętymi mogą ewentualnie zostać mnisi, siostry zakonne czy – ogólnie mówiąc – „osoby duchowne”. W czasach współczesnych Kościół przypomina jednak, że świętość nie jest luksusem zarezerwowanym dla wybrańców, że każdy może być święty, bez względu na stan życia.

Miłość Boga pragnie objawiać się w każdym sercu, nadając codzienności cel i sens znacznie głębszy, niż możemy sobie wyobrazić. Pośród świętych i beatyfikowanych są ludzie wszystkich stanów, wywodzący się z różnych środowisk. Są zarówno doskonale wykształceni, jak i tacy, którzy nie umieli czytać i pisać, ludzie bogaci i biedni, duchowni i świeccy. Są wśród nich również młodzi – niekiedy zaledwie kilkuletni. Uznając ich za godnych czci i naśladowania, Kościół daje nam do zrozumienia, że świętym jest każdy, kto przyjął zaproszenie Pana Boga do relacji, głębokiej i prostej, szczerej i pełnej zaufania, opartej na prawdzie, która jest fundamentem miłości. Żaden z nich nie powiedziałby, że takie życie jest nudne, schematyczne czy bezowocne. Nudny jest świat, który od Boga się odwraca. Nudne jest życie, które bez Boga jest powielaniem schematów, rewią narzuconych mód oraz sztucznych i powierzchownych relacji. Na dodatek do nudy należy dorzucić lęk, że to wszystko bezpowrotnie się skończy i przeminie. Bóg natomiast to niekończące się życie, a świętość polega na przyjmowaniu tego życia wciąż na nowo, każdego dnia.

Błogosław, duszo moja, Pana, i nie zapominaj
o wszystkich Jego dobrodziejstwach!
On odpuszcza wszystkie twoje winy,
On leczy wszystkie twe niemoce,
On życie twoje wybawia od zguby,
On wieńczy cię łaską i zmiłowaniem,
On twoje dni nasyca dobrami:
odnawia się młodość twoja jak orła. (Ps 103, 2-5)

Przeczytaj dłuższy fragment książki Córki światłości i synowie dnia>>

Książka "Córki światłości i synowie dnia Świadectwa młodych błogosławionych i świętych", Wydawnictwo PROMIC, jest >>TUTAJ<< Polecamy!

Niniejsza książka to zbiór artykułów przedstawiających sylwetki młodych świętych i błogosławionych, żyjących w różnych czasach i epokach. Oprócz tych wyniesionych na ołtarze przybliża również postacie współczesnych świadków wiary, pochodzących z wielu zakątków świata, którym przyszło wyznawać swą miłość do Jezusa w często niełatwych okolicznościach. Są wśród nich: Imelda Lambertini, Joanna d'Arc, Kateri Tekakwitha, Karolina Kózkówna, Pier Giorgio Frassati, Marcel Callo, Chiara Badano, Matteo Farrina, Carlo Acutis...

Wszyscy oni, jak to ujął św. Jan Paweł II w swoich orędziach na ŚDM, są "światłem świata" i "stróżami poranka (por. Iz 21, 11-12) zwiastującymi nadejście słońca, którym jest Chrystus zmartwychwstały!". I wszyscy zdają się razem z nim apelować do młodych: "Nie pozwólcie, aby czas, który daje wam Pan, minął tak, jakby wszystko było przypadkiem. [...] Każdy z was jest cenny dla Chrystusa, jest Mu znany osobiście, jest przez Niego umiłowany, nawet gdy nie zdaje sobie z tego sprawy".

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama