Brygida Szwedzka. W trosce o Boży ład w życiu społecznym

Zakonnica, która nigdy nie żyła w założonym przez siebie klasztorze; mistyczka, która wtrącała się w każdy ówczesny problem polityczny; kanonizowana święta, która papieżom wymyślała od Lucyperów... Matka ośmiorga dzieci... Patronka Europy... Święta Brygida Szwedzka

Zakonnica, która nigdy nie żyła w założonym przez siebie klasztorze; mistyczka, która wtrącała swoje trzy grosze w każdy ówczesny problem polityczny; kanonizowana święta, która papieżom wymyślała od Lucyperów... Matka ośmiorga dzieci, wielka ochmistrzyni dworu, pątniczka, żebraczka, wielbiona i wyśmiewana, okryta sławą i oblewana pomyjami... Święta Brygida szwedzka. Tkliwa Oblubienica z objawień pisanych stylem tak dosadnym, że się to miejscami naprawdę nie kojarzy z dworskimi manierami.

Czternasty wiek. Była krewną dynastii Folkungów i wydano ją za mąż stosownie do urodzenia; już to do śmierci nie wyzbędzie się Brygida arystokratycznych uprzedzeń. Nie każdy byłby szczęśliwy przy żonie, która właśnie zaczyna robić cuda, ale pan Ulf był. I ona przy nim. Przez dwadzieścia trzy lata wyglądali jak każde inne, wyjątkowo tylko dostojne, pobożne i szczęśliwe małżeństwo. Wreszcie ruszyli na pielgrzymkę do Compostelli. W powrotnej drodze Ulf zachorował ciężko i złożył ślub wstąpienia do klasztoru, jeśli przeżyje. Przeżył i został cystersem.

Nie każda żona widziałaby w tym sens, ale Brygida widziała. Ulf jednak zmarł w klasztorze bardzo prędko. Ona odtąd uważała się za sponsa Christi [oblubienicę Chrystusa] – a głos Boży potwierdzał to w głębi jej duszy – ale za klauzurę nie było jej pilno. Przez jakiś czas mieszkała w niewygodnej i niezręcznej roli rezydentki przy Ulfowych cystersach, po czym wróciła na dwór, na którym była poprzednio przez wiele lat ochmistrzynią. Tylko że młodzieńcza para królewska całkiem przez ten czas dorosła i już nie miała ochoty ulegać dłużej pobożnemu wpływowi świątobliwej ciotki. Tej dziwaczki, prawda, która chce zakładać nowy zakon, ale zamiast się ćwiczyć w życiu klasztornym, wtrąca się w nie swoje sprawy i w dodatku utrzymuje, że to sam Bóg ją posyła. Wiecznie komuś grozi ogniem piekielnym za rzeczy tak zwyczajne, jak rozsądna dbałość o własne interesy polityczne... Gdyby jej wierzyć, można by myśleć, że władcy będą odpowiadać przed Bogiem za wszystko, co spotka ich poddanych!

I gdybyż tylko to. Niemal codziennie nowe objawienia, które uczony spowiednik zaraz spisuje po łacinie. Czasem, podobno, dotyczą te objawienia tylko jej samej i własnych spraw jej duszy. Niestety, nie wszystkie, ani nawet nie większość! Cała reszta dotyczy konkretnych ludzi, z których mnóstwo wcale Pani Brygidy o radę nie pytało, ani tej rady słuchać nie chce. Wielu skarży się na nią, wielu wyśmiewa ją otwarcie. Zamieszanie na dworze, na którym bez niej żyłoby się tak przyjemnie! I tylko ta odrobina niepewności w głębi serca: a co, jeśli stara dewotka ma rację?

Wreszcie ruszyła do Rzymu. Krzyżyk na drogę! Nie wróci już z tej podróży. Wszak cała Europa i cały basen Morza Śródziemnego pełne są politycznych i kościelnych wrzodów, które w każdej chwili mogą pęknąć. Jest się tam o co troszczyć. Jest problem awiniońskiej niewoli papieży; trwa między Anglią a Francją wojna stuletnia; Ziemię Świętą już znowu zajęli muzułmanie, a leżące w zasięgu ich ręki królestwo cypryjskie nie utrzyma się długo, osłabione wewnętrznymi walkami dynastii Lusignanów. We Włoszech każde miasto spiskuje z osobna: to przeciw papieżowi, to przeciw cesarzowi, to z tamtymi przeciw najbliższym sąsiadom. Królestwem neapolitańskim rządzi Joanna I, sławna i osławiona; rodzony syn Brygidy zakochał się w niej z pełną wzajemnością, i już się miał z nią żenić, choć dawno w Szwecji żonaty, ale mu śmierć przeszkodziła... A wszędzie kłębią się interesy, sprawy i dążenia ludzi większych i mniejszych, sławnych i całkiem nieznanych; i tylko nie widać w tym kłębowisku myśli o wieczności, ani Bożego ładu.

Brygida była w Rzymie, pielgrzymowała wzdłuż i wszerz po Włoszech, pojechała do Neapolu i nawet przez Cypr do Ziemi Świętej. Tam miała najsłynniejsze ze swoich objawień, dotyczące przebiegu Męki Pańskiej, rozpowszechniane później w setkach kopii, w wydaniach niezliczonych. To przynajmniej nie szkodziło nikomu... ale nadal miewała i te inne: przesłania do dziesiątków ludzi, którym mówiła, co się w ich życiu nie podoba Bogu. I co powinni robić. Władcom przypominała, że są stróżami, a nie właścicielami, swoich krain. Bogaczom, że odpowiedzą za użytek zrobiony ze swego bogactwa. Rycerzom, że jest ich szczytnym powołaniem oddać życie za Boga i lud chrześcijański, a nie prowadzić wojny w imię chciwości i pychy. Duchownym, że czeka ich sąd najściślejszy. Nie liczyła się też ze słowami: Ta pani jest w oczach Bożych jak ubłocona krowa! – wołała, albo: Ilekroć biskup wsiada na pysznego konia, na jego serce diabeł wsiada! O królu szwedzkim: Osioł koronowany z sercem zajęczym! Brygida głosiła prymat wartości moralnych, głosiła konieczność poddania sumieniu wszystkiego: polityki i ekonomii, życia publicznego i prywatnego.

Skutki? Niewielkie. Papież, usilnie przez nią karcony i upominany, wrócił wprawdzie do Rzymu, ale niedługo tam wytrwał; i dopiero św. Katarzyna Sieneńska uzyska ostateczny już powrót jego następcy. Władcy słuchali napomnień na ogół grzecznie, ale dalej robili swoje. Z ludzi prywatnych niektórzy rzeczywiście się nawrócili. Inni nie. Brygida zmarła w Rzymie w roku 1373, zostawiając swój zakon nie założony, i świat po staremu nie uporządkowany.

Potem jej sprawa jakby trochę ruszyła z miejsca. Córka Brygidy, Katarzyna, odwiozła ciało matki do Szwecji i nad jej grobem założyła w Wadstenie pierwszy klasztor nowego zakonu. Kościół uznał tekst Objawień za wolny od teologicznych błędów i pożyteczny do życia pobożnego. Rozpowszechniał je odtąd jej zakon, i jedną z pierwszych szwedzkich drukarni założono właśnie w tym celu pod koniec XV wieku. Ale znowu: pół wieku nie minęło, a skończyło się w Szwecji życie zakonne, wszelkie, w tym i brygitańskie. Skończyło się też dla kraju posłannictwo Brygidy, tak dla władców niewygodne.

Niemniej jakoś nie mogło ono całkiem zginąć. Upadki i nawroty, wymieranie i odradzanie się z niczego... Są do dziś klasztory brygitańskie we Włoszech, w Anglii. W Hiszpanii... Były kiedyś i w Polsce, i było ich sporo. Z tym, że w Polsce św. Brygida stała się od początku patronką od spraw politycznych.

Najpierw była patronką przeciw krzyżakom. To dlatego, że jest w księdze jej objawień ów (rozsławiony przez Sienkiewicza) tekst grożący im straszną karą za sprzeniewierzenie się szczytnemu powołaniu chrześcijańskich rycerzy. Toteż wzywano usilnie jej pomocy, i aż dwa klasztory brygitańskie ufundowano jako wota dziękczynne, w Lublinie i w Elblągu. Ten drugi zresztą upadł wkrótce; ten pierwszy stał się w XVII wieku kolebką siedmiu dalszych fundacji. To Zygmunt Waza krzewił wtedy kult żarliwej wyznawczyni prymatu wiary przed polityką i koniunkturą, ostatecznie i on dokonał wyboru w tym duchu, narażając się na utratę raczej Szwecji niż wyznania. Nie powiedział, że Sztokholm wart skasowania Mszy... A potem znowu wieki szły – i polityka szła swoim własnym torem. Nawet jakby zwyciężała. Kasacie zaborców uległy wszystkie polskie klasztory brygitańskie; kurz zbierają wśród starodruków nieliczne ocalałe egzemplarze polskiego wydania Objawień. Nie jest to zresztą poza swoją epoką lektura łatwa. Ale nagle w roku 1980 stała się znów św. Brygida na jakiś czas patronką tych właśnie, którzy prawdzie i prawu przyznają pierwszeństwo. A wreszcie nawet współpatronką Europy. Potrzebny jest Europie ład Boży, ale wprowadzać go należy tak, jak to robiła Brygida: miłością (nawet w upomnieniu), a nie nienawiścią do błądzących.

Tekst pierwotnie ukazał się w czasopiśmie „Benedictus”, który prowadzony jest przez oblatów benedyktyńskich.

Małgorzata (Anna) Borkowska OSB, ur. w 1939 r., benedyktynka, historyk życia zakonnego, tłumaczka. Studiowała filologię polską i filozofię na Uniwersytecie im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, oraz teologię na KUL-u, gdzie w roku 2011 otrzymała tytuł doktora honoris causa. Autorka wielu prac teologicznych i historycznych, felietonistka. Napisała m.in. nagrodzoną (KLIO) w 1997 roku monografię „Życie codzienne polskich klasztorów żeńskich w XVII do końca XVIII wieku”. Wielką popularność zyskała wydając „Oślicę Balaama. Apel do duchownych panów” (2018). Obecnie wygłasza konferencje w ramach Weekendowych Rekolekcji Benedyktyńskich w Opactwie w Żarnowcu na Pomorzu, w którym pełni funkcję przeoryszy.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama