Cud usprawiedliwienia
Św. Paweł jest jednym z najważniejszych teologów Kościoła. Jego pisma, powstałe przed wiekami, wciąż wskazują drogę wierzącym i umacniają Kościół. W listach Pawła możemy znaleźć różnorodne style i gatunki, od precyzyjnych stwierdzeń doktrynalnych i zażartych sporów w kwestiach duszpasterskich, po płomienne hymny uwielbienia i osobiste wyznania płynące prosto z serca. Jednak te wszystkie zróżnicowane teksty autorstwa Pawła są konsekwencją jednego wydarzenia — jego dramatycznego spotkania ze zmartwychwstałym Panem na drodze do Damaszku. Paweł, dawny prześladowca Kościoła, stał się oddanym Apostołem Chrystusa i pozostał nim już na zawsze.
Przyjrzyjmy się przesłaniu głoszonemu przez Pawła, skupiając się na trzech jego głównych punktach: na cudzie usprawiedliwienia, procesie uświęcenia i nadziei chwały. Znajdujemy te punkty praktycznie w każdym liście św. Pawła, jednak najbardziej precyzyjnie są one wyjaśnione w Liście do Rzymian, stanowiącym szczyt jego myśli teologicznej. Mamy nadzieję, że lepsze zrozumienie nauczania Pawła pomoże nam głębiej doświadczyć miłości Boga i bardziej upodobnić się do Chrystusa.
Są to wspaniałe obietnice! Przystąpmy więc do dzieła. Zacznijmy od nauki Pawła na temat usprawiedliwienia.
Wyobraź sobie, że popełniłeś straszliwą zbrodnię. Zabiłeś kogoś lub wysadziłeś budynek w powietrze. Zostałeś aresztowany i spotykasz się ze swoim adwokatem. On jednak radzi ci przyznać się do winy w nadziei na złagodzenie wyroku. Zarówno on sam, jak i sędzia wraz z prokuratorem wiedzą, że jesteś winien, toteż właściwie nie masz innego wyjścia.
W podobny sposób Paweł opisał sytuację każdego z nas. Wszyscy jesteśmy grzesznikami. Wszyscy jesteśmy winni. Nasze przestępstwo jest poważne, a obciążające nas dowody oczywiste. Nie jesteśmy w stanie zadośćuczynić za nasze nieposłuszeństwo wobec Boga, za grzechy popełnione przeciwko sobie nawzajem i za szkody wyrządzone tej ziemi. Grzechów jest po prostu za dużo. Powołując się na fragmenty psalmów, św. Paweł mówi nam: „Nie ma sprawiedliwego, nawet ani jednego, nie ma rozumnego, nie ma, kto by szukał Boga. Wszyscy zboczyli z drogi” (Rz 3,10-12).
Jest to wprawdzie dosyć ponury obraz naszej sytuacji, ale wystarczy krótkie spojrzenie na pierwsze strony gazet — jak również w głębiny naszych serc — by przekonać się, jak bardzo jest on trafny. Wszyscy jesteśmy winni i w żaden sposób nie da się tego zatuszować. A kiedy weźmiemy pod uwagę, jak święty, czysty i doskonały jest Bóg, nasza sytuacja wydaje się jeszcze gorsza. Nikt z nas nie jest godzien stanąć w Jego obecności. Nasz grzech jest zbyt wielki.
Jednak Ewangelia niesie nam dobrą nowinę o tym, że Bóg nie pozostawił nas w tych ciężkich tarapatach. Posłał na świat swego Syna, aby wybawił nas od samych siebie. Umierając na krzyżu, Jezus uwolnił nas spod władzy grzechu. Wziął na siebie jego konsekwencje; odkupił nas, stał się „dla nas grzechem” i przygwoździł nasze grzechy do krzyża (2 Kor 5,21; Kol 2,13-14). Umierając i zmartwychwstając dla nas, Jezus usprawiedliwił nas przed Bogiem i przed sobą nawzajem.
Skutkiem śmierci Jezusa było coś, co można porównać do uniewinnienia przez sąd. To usprawiedliwienie nie jest wynikiem naszych wysiłków. Otrzymujemy je, przyjmując z wiarą dar odkupienia dany nam przez Jezusa. Nie jesteśmy w stanie na nie zasłużyć. Możemy jedynie je przyjąć — pokornie i z wdzięcznością.
Powróćmy teraz do twojej hipotetycznej zbrodni. Stajesz przed sądem i idąc za radą swojego prawnika, przyznajesz się do winy. Z ciężkim sercem czekasz na wyrok. „Jak długo będę w więzieniu?” — zastanawiasz się. „Czy kiedykolwiek wyjdę na wolność? Kto zajmie się moją rodziną?”
W tym momencie wydarza się coś przedziwnego. Sędzia odkłada młotek, zdejmuje togę i opuszcza ławę sędziowską. Podchodzi do ciebie, przytula cię i mówi: „Nie martw się, nie pójdziesz do więzienia. Wystarczy mi to, że przyznałeś się do winy. Chciałem się tylko przekonać, że masz wolę zmienić swoje życie. Możesz odejść, sprawę wyroku biorę na siebie”.
Wyobraź sobie uczucie ulgi, wdzięczności i radości, które ogarnia cię w tym momencie. A to zaledwie mała próbka tego, co dzieje się, gdy Bóg zdejmuje z nas winę i otwiera przed nami niebo.
Ostatnio jeden z pracowników amerykańskiej redakcji „Słowa wśród nas” opowiedział nam inną historię, dobrze ilustrującą miłość, która każe Bogu nas usprawiedliwić. Przed kilkoma tygodniami w ogłoszeniach duszpasterskich podczas Mszy świętej proboszcz powiedział: „Dowiedziałem się, że kilka rodzin chciałoby posłać dzieci do naszej szkoły parafialnej, ale nie stać ich na czesne. Nie chcę nikogo odsyłać, więc postanowiłem utworzyć fundusz stypendialny i proszę wszystkich obecnych o wsparcie finansowe. Troszczmy się o siebie nawzajem!”.
W odpowiedzi na ten apel wszyscy, którzy tylko mogli, złożyli datki lub zobowiązali się do systematycznych wpłat. Stypendia zostały ufundowane i wszystkie potrzebujące rodziny mogły kształcić swoje dzieci w tej szkole. Paweł mówi nam o czymś podobnym. Dzięki miłości i hojności Boga Jezus wziął na siebie ciężar naszej winy. Uczynił to, czego my o własnych siłach nie bylibyśmy w stanie uczynić, aby móc prowadzić święte życie.
W Liście do Rzymian Paweł daje nam prostą formułę opisującą, jak zostać usprawiedliwionym przez krzyż Jezusa. „Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych — osiągniesz zbawienie” (Rz 10,9). Nie są to, ściśle rzecz biorąc, słowa Pawła. Prawdopodobnie pochodzą one z bardzo wczesnego wyznania wiary odmawianego przez chrześcijan, gdy gromadzili się na sprawowanie Eucharystii.
To proste wyznanie mówi nam, że wiara w Jezusa jest gwarancją naszego zbawienia i wejścia do nieba. Zbawienie jest osiągalne dla nas wszystkich, niezależnie od tego, czy jesteśmy dobrymi i prawymi ludźmi, czy też wpadliśmy w pułapkę jakichś grzechów. Jest to kwestia uwierzenia w śmierć i zmartwychwstanie Jezusa, przyjęcia chrztu w Jego imię oraz wyznania, że Jezus jest Panem.
Coś podobnego przydarzyło się rzymskiemu setnikowi Korneliuszowi. Kiedy przyszedł do niego Piotr, aby ogłosić mu Chrystusa, Korneliusz przyjął jego przesłanie całym sercem. „Kiedy Piotr jeszcze mówił o tym, Duch Święty zstąpił na wszystkich, którzy słuchali nauki”. Widząc, że zostali napełnieni Duchem Świętym, Piotr zapytał: „Któż może odmówić chrztu tym, którzy otrzymali Ducha Świętego tak samo jak my?” (Dz 10,44.47). Odpowiedź była oczywista i wszyscy zostali ochrzczeni.
W każdą niedzielę, odmawiając Credo nicejskie, wyznajemy ustami i wierzymy sercem, że Jezus jest naszym Panem i Zbawicielem. Dlatego mówimy: „On to dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba” oraz „Ukrzyżowany również za nas, pod Poncjuszem Piłatem został umęczony i pogrzebany”. Dla nas. Dla mnie. Tak, wierzę, Panie.
Odmawiając Credo, wyznajemy Ojcu, że przyjmujemy dany nam przez Niego dar zbawienia. Powtarzając to wyznanie podczas każdej niedzielnej Mszy świętej, ogłaszamy również, że chcemy, aby ten dar zbawienia stał się fundamentem naszego życia. Nie ma to być jednorazowe wyznanie, ale wciąż odnawiana decyzja, aby żyć w sposób godny dzieci Bożych.
Odmawiane systematycznie Pawłowe wyznanie wiary lub Credo nicejskie przypomina słowa „Kocham cię”, wypowiadane często przez mężów i żony. Powtarzanie tych słów nigdy ich nie nuży, gdyż za tym ustnym wyznaniem stoi przekonanie wewnętrzne. Wiemy dobrze, jak ważne są te słowa dla każdego z małżonków — dla tego, kto je mówi, i dla tego, kto ich słucha. Podobnie ważne może stać się dla nas Credo. Obyśmy nigdy nie znużyli się powtarzaniem: „Jezu, kocham Cię, bo Ty mnie wybawiłeś”.
W Ewangeliach Jezus wielokrotnie mówi do ludzi: „Twoja wiara cię ocaliła” (Mt 9,22; Mk 10,52; Łk 7,50; 17,19). Podkreśla, że zostali ocaleni nie dzięki temu, co zrobili, ale dzięki wierze w to, że On ma moc ich uzdrowić, wybawić i obdarzyć przebaczeniem.
Idąc za nauczaniem Jezusa, Paweł pisał do Efezjan: „Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga” (Ef 2,8). Jesteśmy zbawieni przez łaskę. Co za wspaniały dar został nam dany przez Ojca! On nie zawaha się przed niczym — nawet oddaniem na śmierć własnego Syna, aby pociągnąć nas do siebie i napełnić swoją miłością!
opr. ab/ab