Listy „Starca z Wałaamu” pokazują zrozumienie życia duchowego, które nie wymaga studiów teologicznych, ale żywej relacji z Bogiem, pozwalającej z realizmem i mądrością spoglądać na ludzką słabość i Bożą doskonałość
Zbytecznie krępuje cię twój bojaźliwy list, ludźmi jesteśmy i usposobienie nasze łatwo się zmienia. Dobrze, że piszesz o swoich przeżyciach, mnie one nie niepokoją. Odwrotnie podoba mi się, gdy opisujesz co ci leży na sercu; pisz o swoich doznaniach.
Wspomnienia i pamięć to to samo odczucie wewnętrzne. Czasami zdarzenia z przeszłości nagle się przypomną, jakbyśmy młotem dostali po głowie. Wtedy potrzebna jest uważna, cierpliwa modlitwa. Pamięć należy napełniać Ewangelią i dziełami Świętych Ojców, jednym słowem, dbać, żeby umysł nie był pusty i nie próżnował. Poprzednie wydarzenia trzeba zastępować innymi myślami, stopniowo uprzednie wspomnienia odejdą i smutek odpłynie. W jednym sercu nie mogą żyć wspólnie dwaj gospodarze.
Grzesznych namiętności nigdy nie zadowolisz; im bardziej je karmisz, tym więcej pożywienia potrzebują; podobne są do psa, który zwykł był chodzić i lizać stół masarski. Jeśli weźmiesz pałkę i odgonisz go, to i do taboretu nie podejdzie. Święty Apostoł mówi: „patrzcie jak niebezpiecznie chodzicie” i dodaje „zapominaj o tym, co poza tobą jest, a wyciągaj się do tego co przed tobą”.
Znajoma dama przysłała mi długi list. Pisze, że modlitwa Jezusowa zaczęła się w niej zakorzeniać. Radosna nowina, że w świecie są ludzie modlitwy. Była w Niemczech, teraz pojedzie do Ameryki Południowej. Szerokiej drogi, pomóż jej Panie! Wiesz dziecko, chodź, zajmiemy się bardziej modlitwą, za przykładem wspomnianej damy. Pomóż nam Panie. Przyzwyczaiłaś się teraz do swojej pracy, nie musisz o niej myśleć, napełniaj swą pamięć modlitwą i rozmyślaniem o Bogu. Pora jest dobra, zaczynaj! Bez modlitwy życie upływa na narzekaniu, a dzięki modlitwie kiedy posiądzie się jej nawyk, serce rozraduje się i napełni błogim spokojem. Czasami modlący się jeszcze tu na ziemi otrzymują przedsmak przyszłej rozkoszy.
„Gorliwa Orędowniczko Matko Boga Najwyższego”.
Dobrego zdrowia miłująca Boga Jego służebnico!
Wciąż jeszcze nie nauczyłaś się prowadzić walki z wrogiem rodzaju ludzkiego. Przystąpił do ciebie swoimi przebiegłymi podstępami, a ty popadasz niemal w rozpacz. Uspokój się, nie trać ducha; to wróg przynosi ci wspomnienia dawnych błędów; nie trzeba tego podejmować, po prostu nie zwracaj uwagi. Oto, co pisze święty mnich Marek Eremita: „dawne grzechy, będące wspomnieniem, szkodzą prawomyślnym, albowiem przynoszą ze sobą smutek, a ten oddala od nadziei; a gdy zjawią się bez smutku, to wkładają do wnętrza minione zło”. A święty mnich Abba Doroteusz powiedział: „Jeśli niepokoi nas namiętność, nie powinniśmy się niepokoić, gdyż niepokój to sprawa braku rozsądku i pychy”.
Najbardziej bój się pychy, gdyż z powodu pychy pierwszy upadły anioł stał się szatanem, i dla niego Pan przygotował wieczną mękę. Jedynie wtedy, gdy wróg wywołuje pomysły samochwalstwa, trzeba przypominać sobie dawne grzechy, ażeby siebie poskromić. W Paterykonie czytamy: gdy wróg zaczyna zmagać pomysłami samochwalstwa pewnego pustelnika, ten mówi do siebie: „Staruchu! Popatrz na swoją rozpustę”. Twoje poprzednie upadki Bóg ci przebaczy, bądź spokojna.
Zaczęłaś niedomagać, cóż robić? Zdaj się na wolę Bożą. Choroby przypominają nam o przejściu do wieczności. Życzę ci zdrowia dla ciała i zbawienia dla duszy. Niech Pan cię strzeże.
List pani otrzymałem we właściwym czasie. W pełni uświadamiam sobie pani boleść, i współczuję. Cóż robić: przecież przychodzą one do nas z woli Bożej. Gdyby nie było udręk, nie byłoby zbawienia, mimo wszystko one nas bardzo poskramiają, prześladują wszystkich i wszędzie, tylko w różnych postaciach. Wyroki Boskie są niepojęte dla nas grzesznych i żaden rozum nie może rozstrzygnąć dlaczego Pan zsyła różne nieszczęścia, na jednych bardzo ciężkie, na innych lekkie. Święty mnich Marek Eremita powiedział, że na nieszczęścia jest jeden środek: cierpliwość i modlitwa.
Dużym naszym błędem jest to, że mało myślimy o przejściu do innego świata, a przecież nasz żywot na tym padole żałosnym nie jest niczym innym, jak drogą do wieczności i przygotowaniem do niej. O wieczności, ty wieczności nie posiadająca końca! Strasznie tu, czasami żyje się ciężko, dosięgają wielkie nieszczęścia i okrutne choroby, jest jednak pewna myśl graniczna: umrę i wszystko to się skończy, a tam czego można oczekiwać?
Panie! Przez znane Tobie wyroki zbaw nas grzesznych. Amen!
Napisała pani: „Ojcze, znasz już moje nieszczęście, z którego ratuję się jedynie modlitwą ufając w miłość Boga i Jego dobrą wolę, w przemyślne urządzenie wszystkiego dla naszego dobra”. Dobrze wyrażone, porusza do łez. Tylko taki sposób ulży nieszczęściu i odsunie niepokój. Czyta pani świętego mnicha Barsanufiusza Wielkiego. Książka bardzo pouczająca, całe życie wertuję i nie mogę się naczytać.
Prawidłowo zrozumieć Pismo Święte mogą tylko ludzie o czystym sercu. Pojmują oni wolę i zamiary Boga w Piśmie, a ludziom z sercem nie oczyszczonym z namiętności będzie kamieniem zawady.
To nie ja powinienem odpowiadać pani na list, ale zapomniałem o swym nieuctwie, co miałem w sercu, to i napisałem.
Fragment książki „Zdobyty płomień”
Starzec Jan z Wałaamu (1873–1958) prosty człowiek, bez wykształcenia rozpoczął życie monastyczne od najniższego statusu. Jego duchowość opierała się na stałej lekturze Pisma Świętego, które w swoich listach cytuje z pamięci oraz na tradycji Ojców Kościoła i mnichów. Poza Pismem Świętym najważniejszą jego lekturą było "Dobrotolubija" czyli rosyjskie wydanie "Filokalii", zbioru ascetycznych tekstów Ojców Kościoła z pierwszych wieków. Po latach jego mądrość stała się lekarstwem duchowym dla wielu ludzi. Proste rady, jakich udziela swoim korespondentom uderzają spokojną łagodnością mądrego starca. Taka była i jest duchowa rola starca w tradycji Kościoła Prawosławnego, szczególnie w Rosji.