Doświadczanie Bożej dobroci wszystkimi zmysłami
Gdy pewnego jesiennego popołudnia jakieś dwadzieścia lat temu siedziałam na zajęciach z literatury w college'u, mój profesor nieoczekiwanie wygłosił zaskakujące stwierdzenie. Otóż napomknął, że katolicyzm jest „sensualną religią”.
Jako niepraktykująca katoliczka zwróciłam na to sformułowanie szczególną uwagę. Sensualna? Naprawdę? Kiedy myślałam o religii, którą poznałam w dzieciństwie, w pierwszej kolejności przychodziły mi do głowy określenia takie jak „archaiczna” i „wywołująca poczucie winy”. Przymiotnik „sensualna” absolutnie nie zaliczał się do grupy tych pierwszych skojarzeń.
Pomijając już katolicyzm, wydawało mi się, że określenie „sensualna” raczej nie należy do wypowiadanych jednym tchem ze słowem „religia”. Czyż religia nie jest czymś, czego doświadczamy umysłem, ale nie zmysłami? Czyż wiara nie polega na porzuceniu słabego, podatnego na pokusy ciała na rzecz czystej, szlachetnej duszy?
Ale teraz, dwie dekady później, mogę powiedzieć, że mój wykładowca był na dobrym tropie. Prawdę mówiąc, dziś sformułowanie „sensualna religia” wydaje mi się w pełni spójne. Mój profesor pewnie nie wiedział, że udziela lekcji z dziedziny teologii, ale to fakt, że rzucony przez niego mimochodem komentarz skłonił mnie do głębszego zastanowienia się nad sposobem, w jaki przeżywam swoją wiarę.
W wyniku tych przemyśleń uświadomiłam sobie następującą prawdę: jeśli chcę pogłębić relację łączącą mnie z Bogiem, muszę przywiązywać większą — a nie mniejszą — wagę do swoich zmysłów.
W jaki sposób mówi do ciebie Pan? Jeśli należysz do większości, Bóg nie przemawia do ciebie poprzez mistyczne doświadczenia, świetliste wizje czy blask błyskawic. Kiedy zasiadam do wieczornej modlitwy i zastanawiam się, gdzie w ciągu dnia spotkałam Pana, okazuje się, że Bóg był obecny w:
•
niepojęcie pięknym widoku mgły, która unosiła
się znad wzgórz, gdy rano jechałam do pracy;
•
rozmowie, podczas której moja mama wyrzekła
kilka bardzo potrzebnych mi słów pokrzepienia;
• spontanicznym buziaku, którego dał mi syn,
stając na paluszkach, żeby dosięgnąć mojego
policzka;
• smaku swojskich pomidorów otrzymanych niespodziewanie od sąsiada;
• odgłosach meczu piłki nożnej rozgrywanego
przez dzieci na trawniku przed domem;
• zapachu dymu z drewna, który przywitał mnie,
gdy wysiadłam z auta po późnowieczornej wyprawie do sklepu spożywczego, i który przywiódł
mi na myśl rodzinę oraz ciepło.
Innymi słowy, Bóg mówi do mnie nie w mistyczny, abstrakcyjny sposób, lecz przez różne elementy codzienności. I jak każdy ekspert w dziedzinie komunikacji używa języka, który znam najlepiej — języka pięciu zmysłów.
Język ten odgrywa ważną rolę również wtedy, gdy przyjmuję sakramenty i uczestniczę w katolickich rytuałach. Katolicyzm — ze swoją sztuką, liturgią, muzyką, śpiewami, zapachami, dzwonami i architekturą — j e s t sensualną religią. Udowadnia, że coś, czego dotykamy — na przykład różaniec — może przygotować umysł do modlitwy. Udowadnia, że coś, co odbieramy zmysłem powonienia — na przykład kadzidło — może skierować nasze myśli ku niebu. Że coś, co widzimy — na przykład krzyż — może przypomnieć nam, iż Bóg stał się człowiekiem.
Ten ostatni fakt powinien trwale zapisać się w naszej pamięci, jeżeli chcemy czuć się dobrze ze swoim „ja” cielesnym. Czasem łatwo jest zapomnieć, że Bóg przyjął ludzką postać i chodził po tej ziemi w towarzystwie innych ludzkich postaci, poznając świat wzrokiem, słuchem, węchem, dotykiem i smakiem oraz udowadniając, że człowiecze ciało może być godnym nośnikiem boskości. Bóg stał się człowiekiem takim jak my poprzez osobę Jezusa Chrystusa. Bardzo wiele tracimy, gdy nie poświęcamy temu należytej uwagi, gdy skupiamy się na duchowości kosztem zmysłów, nie dostrzegając, jak jedno z drugim współgra.
Święty Ignacy Loyola, założyciel zakonu jezuitów, bez wątpienia rozumiał związek między tym, co cielesne, a tym, co duchowe. Wierzył, że Boga znajdujemy we wszystkim, i to przekonanie uczynił fundamentem duchowości ignacjańskiej. Czy Pan mówi do nas przez błękit nieba, odgłosy śmiechu, smak kolacji? Zdecydowanie tak — rzekłby św. Ignacy. Nie odwracamy się plecami do świata, jeśli chcemy znaleźć sens i cel; prawda jest raczej taka, że Pan objawia się nam przez konkretne elementy naszego życia, przez nasze ciało i odbierane zmysłami wrażenia. Echo tego poglądu pobrzmiewa w tych oto pięknych słowach Waltera Burghardta, dwudziestowiecznego księdza jezuity:
Żyć to znaczy patrzeć. Ale nie tylko umysłem — wszak nie jestem nagim intelektem. Jeśli mam prawdziwie reagować na to, co realne, cała moja istota musi tętnić życiem, musi wibrować w rytm drgnień świata realnego. Nie tylko umysł, ale również wzrok; nie tylko wzrok, ale również węch, smak, słuch i dotyk. Albowiem rzeczywistości nie można sprowadzić do jakiegoś odległego, abstrakcyjnego, nieuchwytnego Boga siedzącego gdzieś tam wysoko, w niebiosach. Rzeczywistość to rozedrgani ludzie; rzeczywistość to ogień i woda; rzeczywistość to tęcza po letniej burzy, to spokojna łania mknąca rączo przez las; rzeczywistość to kufel spienionego micheloba, to Msza D-dur Beethovena, to dziecko liżące czekoladowe lody w rożku; rzeczywistość to kobieta idąca przed siebie z rozwiewanymi wiatrem włosami; rzeczywistość to Jezus Chrystus (Tell the Next Generation: Homilies and Near Homilies, New York 1980, s. 111—12).
Wierzyć to przeżywać życie w całym jego niechlujnym splendorze, przeżywać je ze świadomością, że Bóg jest obecny we wszystkich naszych
doznaniach. To zdawać sobie sprawę, że Pan mówi
do nas poprzez zmysły i że doświadczanie wiary
może nabrać głębszego, radośniejszego wymiaru,
jeśli tylko nauczymy się słuchać.
Niniejszy poradnik pokazuje, jak odnajdywać Boga w doznaniach zmysłowych — i w tych
najbardziej prozaicznych, i najbardziej wysublimowanych — oraz jak odnajdywać Go za ich pośrednictwem. Książka składa się z pięciu części
poświęconych kolejno pięciu zmysłom. Każda
część podzielona została na pięć rozdziałów, a każdy z nich skupia się na innym rodzaju wrażeń
odbieranych danym zmysłem. Opieram się zarówno na przeżyciach własnych, jak i innych ludzi. Oprócz tego na kartach książki znajdziesz
refleksje na temat fragmentów Biblii.
Po każdym rozdziale przedstawiam kilkupunktowy schemat modlitwy, który zachęca do zastanowienia się nad wrażeniami zmysłowymi, jakie odbierasz. Różne schematy mogą skłaniać cię albo do kontemplacji doświadczeń mijającego dnia, albo do szerszych refleksji na temat całego życia. Wszystkie mają ci pomóc dostrzec obecność Boga w rzeczach, które widzisz, słyszysz, wąchasz, smakujesz i których dotykasz, a także doświadczyć tej obecności za pośrednictwem tych doznań. Schematy nawiązują konstrukcją do rachunku sumienia, czyli codziennej modlitwy, której nauczał Ignacy i która stanowi kamień węgielny duchowości ignacjańskiej.
Jak sam się przekonasz, wiele rozdziałów tej książki skupia się na zwykłych, codziennych doświadczeniach, takich jak słuchanie głosu bliskiej osoby, podziwianie barw ogrodu różanego czy kontakt skóry z wodą. Niektóre rozdziały traktują o sprawach typowo katolickich, takich jak odmawianie różańca czy przystępowanie do spowiedzi. Jeśli te fragmenty książki wydają się bardziej osobiste, to dlatego, że zawarłam w nich własne świadectwo wiary; to właśnie sensualność katolicyzmu przywiodła mnie z powrotem do Kościoła, gdy miałam dwadzieścia kilka lat, i to ona w dużej mierze odpowiada za to, że pozostaję w nim do dziś. Jeśli więc jesteś katolikiem, ale czujesz się oddzielony od swojej wiary, to właśnie te rozdziały i przedstawione w nich ćwiczenia modlitewne pozwolą ci zobaczyć starą tradycję religijną z nowej perspektywy. Jeśli zaś praktykujesz wiarę, to zaprezentowane ćwiczenia mogą ci pomóc bardziej świadomie podchodzić do obecności Boga we wszystkim, co już robisz — zarówno w Kościele, jak i poza nim.
Mam nadzieję, że obojętnie, w jakim punkcie teraz jesteś i na czym polega twoja podróż, książka ta pomoże ci odkryć prawdę, z której zdawał sobie sprawę św. Ignacy, a mianowicie, że Boga naprawdę można odnaleźć we wszystkim. Wystarczy, że zechcesz modlić się zmysłami i pozostaniesz otwarty na myśl, iż Pan pragnie zbudować z tobą osobistą relację. A jeśli sformułowanie „sensualna religia” wciąż wydaje ci się oksymoronem — tak jak kiedyś mnie — pozwól sobie zaufać, że zmysły nie stanowią bariery dla wiary. Zrozumiesz, że wszystkie są „punktami odbioru”, za których pośrednictwem przekonujemy się o Bożej dobroci — i że Pan wykorzystuje je każdego dnia naszego życia.
opr. ab/ab