Fragmenty książki "Życie zakonne. Turystyka czy pielgrzymowanie"
ISBN: 978-83-7505-610-5
wyd.: WAM 2010
Daje się zauważyć, że wielu nam współczesnych kuszonych jest chęcią zamknięcia się w jakimś duchowym czy intelektualnym getcie, w wąskiej grupie tych, którzy mają te same zwyczaje, zachowują identyczne obrzędy, odwołują się do tej samej tradycji itd. Nierzadko tendencja ta przeradza się w negatywny fundamentalizm, rygorystyczne przestrzeganie zasad i norm wyznaczonych przez grupę, połączone często z narzucaniem identycznych zasad innym członkom społeczności, niekoniecznie wyznającym tę samą religię. Członkowie takich grup uważają siebie za osoby doskonałe, wybrane, za wzory do naśladowania. Zjawisko to obecne jest również we wspólnotach chrześcijan każdej konfesji. Nie miejsce tutaj, aby pytać o przyczyny tego zjawiska, aczkolwiek z pewnością jednym z jego ważnych powodów jest tempo współczesnego życia i następujących w nim zmian. Jaka w takiej sytuacji winna być odpowiedź osoby wierzącej? Jak ma reagować na takie zjawisko osoba zakonna? Trzeba pamiętać, że fundamentalizm jest obcy Ewangelii. Chrystus nie mówi, aby trwać w zamknięciu, ale przeciwnie, kieruje do swoich uczniów wezwanie: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” (Mt 28, 19). Na apostołów, zamkniętych w Wieczerniku w obawie przed obcymi, zstępuje Duch Święty, który zmusza ich do wyjścia i głoszenia wielkich dzieł Boga (por. Dz 2, 14 n.).
Rekolekcje są również czasem wyjścia, wyjścia z siebie w wymiarze duchowym, emocjonalnym, psychologicznym, aby spojrzeć na siebie oczami innych, oczami Chrystusa. Są okazją do konfrontacji z samym sobą, refleksją nad sposobem odnoszenia się do siebie. Nie pytam się wyłącznie o to, jak odnoszę się do innych, ale przede wszystkim, jak traktuję siebie. Jest to najważniejsze pytanie, z niego rodzą się pozostałe. Będziemy więc pytać siebie: Jak się czuję? Jak się oceniam? Czy mam poczucie wartości samego siebie? Jak widzę siebie, swoje miejsce i swoją misję we wspólnocie? Jak oceniam zadania powierzone mi przez wspólnotę? Czy one budzą we mnie poczucie własnej wartości, czy może mnie upokarzają? Jak zachowuję się względem siebie, tzn. w jaki sposób wykorzystuję czas, swoje zdolności, duchowe i intelektualne bogactwo? Jak wygląda moje posłuszeństwo, czystość, ubóstwo? Jak radzę sobie z ewentualnymi trudnościami? Jak je rozwiązuję, jaką korzyść z nich wyciągam? Pytań może być, oczywiście, więcej. Te wydają się jednak szczególnie ważne.
Warto zauważyć, że często bywa tak, iż najpierw mamy do czynienia nie z grzechem, błędem czy zepsuciem, ale z sobą. Na długo przed pojawieniem się grzechu mam do czynienia z moim „ja”, czyli z sobą samym, z moimi naturalnymi czynami, z osobistymi potrzebami. Stąd też ważne wydaje się pytanie o to, jak zachowuję się względem moich namiętności, jak je traktuję. Można powiedzieć, że podstawowym, najważniejszym zadaniem mojego życia nie jest bynajmniej sposób radzenia sobie ze złem, z grzechem czy słabością. Aczkolwiek jest to istotne. Znacznie ważniejszy jest mój sposób odnoszenia się do tego, co wydaje się we mnie naturalne, czyli do mojego zachowania i postępowania względem tych potrzeb, które odczytałem jako własne. Człowiek nie jest grzechem, jest sumą potrzeb, ich zbiorowiskiem. To właśnie w tej relacji „ja” i „potrzeby” rodzi się doskonałość lub jej przeciwieństwo.
Nasze życie składa się w istocie z potrzeb, które nadają mu określony posmak, zaopatrują w potrzebną energię, dają siłę w trudnościach i nadzieję na wyjście z nich. Jakość potrzeb, ich wewnętrzna dynamika, ich siła itd. nadają życiu odpowiedni koloryt. Wola pozostałaby uśpiona, gdyby nie istniał bogaty i różnorodny system potrzeb. One właśnie wyprowadzają ją z uśpienia i pobudzają do działania. Sprawiają, że czegoś chcę, do czegoś dążę, coś leży mi na sercu, osiągnięcie czegoś spędza sen z moich powiek. Mają wpływ na moje marzenia, wysiłki, plany. Nie pozwalają stanąć w miejscu, zasnąć, trwać w próżni. Wszystko to są potrzeby, a ich lista jest bardzo długa.
opr. aw/aw