Walka o Sobór Nicejski

Fragmenty książki - Sobory powszechne - punkty zwrotne w historii Kościoła - Przełożył ks. Jerzy Zakrzewski SJ

Walka o Sobór Nicejski

Klaus Schatz

SOBORY POWSZECHNE - PUNKTY ZWROTNE W HISTORII KOŚCIOŁA

Przełożył ks. Jerzy Zakrzewski SJ
Wydawnictwo WAM. Księża Jezuici Kraków 2000
NIHIL OBSTAT. Prowincja Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego,
ks. Adam Żak SJ, prowincjał.
Kraków, 9 czerwca 2000 r., l.dz. 157/00.



II. Walka o Sobór Nicejski

Początkowo Sobór Nicejski nie uczynił niczego, czego by nie robiły również wcześniejsze synody. Potępił błędną naukę i przeciwstawił jej własne wyznanie wiary. W porównaniu jednak z wcześniejszymi synodami regionalnymi cieszył się wyższą rangą, co prawda, tylko pod względem ilościowym, ale jeszcze nie jakościowym i nie w sposób zasadniczy. Zrazu nikt nie myślał o tym, iż poza aktualną przyczyną i konkretną sytuacją, jego wyznanie wiary zostanie przejęte przez cały Kościół i stanie się kamieniem węgielnym prawowierności. Potwierdza to chociażby fakt, że Hilary z Poitiers, wielki bojownik w walce z arianizmem w Galii, poznał nicejskie wyznanie wiary dopiero 30 lat po soborze, a większości biskupów Galii jeszcze około roku 360 ledwie było ono znane. Sobory uchodziły początkowo za instytucję uwarunkowaną określonym czasem i sytuacją(13). Kiedy więc sobory następujące po Soborze Nicejskim kreślą "nowe" formuły dotyczące stosunku Syna i Ojca nie biorąc pod uwagę sformułowań nicejskiego credo, to z późniejszej perspektywy nie wolno upatrywać w tym uchybienia wobec "dogmatu" obowiązującego w całym Kościele. Przeciwnie, świadomość nicejskiego credo jako normy wiary obowiązującej cały Kościół kształtowała się dopiero jako skutek niepowodzenia tych "nowych" formuł. W nowych sytuacjach szukanie wciąż nowych sformułowań przekazywanej wiary nasuwało się samo.

1. Pierwsza faza (328-350): walki o wyznaczenie kierunku

W 328 roku następuje u Konstantyna przełom. Początkowo troszczył się o wprowadzenie w życie postanowień Soboru Nicejskiego. Gdy po soborze kolejni dwaj biskupi (Euzebiusz z Nikomedii i Teognis z Nicei) odmówili przyjęcia jego postanowień(14), zostali przez cesarza skazani na wygnanie. Jednak w roku 328, mimo, iż nie musieli uznawać Soboru Nicejskiego, zostali odwołani z wygnania. Od tego momentu decydujący wpływ na cesarza miał już nie Hozjusz z Kordoby, ale Euzebiusz z Nikomedii.

Na początku w ogóle nie było mowy o walce przeciw symbolowi wiary Soboru Nicejskiego. Osobiste animozje mieszały się z opiniami teologicznymi. Nicejska formuła wiary, a w szczególności homoousios, było zwycięstwem określonego kierunku, który miał swych przeciwników przede wszystkim na Wschodzie, gdzie prąd subordynacjonistyczny był szczególnie silny, i który przed ukształtowaniem się dalszej terminologii trynitarnej nie mógł sprostać poważnym wyzwaniom, w szczególności rozróżnieniu osób Trójcy Świętej. Walka rozpoczęła się więc na Wschodzie osobistą i polityczną nagonką przeciw tym biskupom, którzy byli głównymi podporami wiary nicejskiej: przede wszystkim przeciw Eustacjuszowi z Antiochii i Atanazemu Aleksandryjskiemu. Zostali oni złożeni z urzędu w 335 roku na synodzie w Tyrze. Atanazy musiał udać się na wygnanie do Trewiru. W odpowiedzi na to synod rzymski w 340 roku, złożony z biskupów zachodnich, anulował postanowienia synodu w Tyrze i zrehabilitował złożonych z urzędu biskupów. Jednak kolejny synod biskupi w Antiochii w 341 roku potwierdził postanowienia synodu w Tyrze. Ponadto uznał, że każdy synod jest autonomiczny oraz że żaden inny synod nie ma prawa do kasacji jego decyzji. Z kolei synod rzymski z 341 roku i rzymski biskup Juliusz przeciwstawili temu stanowisku zasadę, że większe i liczniejsze synody mogą zawieszać orzeczenia mniejszych synodów oraz że sprawy trzech "głównych Kościołów" (a więc tu Antiochii i Aleksandrii) nie są autonomiczne, lecz winny być regulowane za obopólnym porozumieniem. W międzyczasie - i to jest ważne dla zrozumienia sytuacji - w 337 roku zmarł Konstantyn, zostawiając cesarstwo podzielone. Konstancjusz, który wspierał kierunek antiocheński, panował teraz jako cesarz na Wschodzie, a Konstans na Zachodzie. Regionalizacja konfliktu propagowana przez Synod Antiocheński, groziła - wobec podziału politycznego państwa - doprowadzeniem do izolacji między Wschodem a Zachodem.

Jedynym wyjściem byłby teraz powszechny sobór Wschodu i Zachodu. Na propozycję biskupa Rzymu Juliusza rzeczywiście został on zwołany przez obu cesarzy do Sardyki (Sofia) na granicy obu imperiów (342 lub 343 rok). Przybyło nań około 90 biskupów zachodnich, których przywódcą i wiodącym umysłem był biskup Hozjusz z Kordoby oraz około 80 biskupów wschodnich. Gdyby ów sobór się powiódł, byłby to jedyny sobór w historii, który byłby równomiernie obsadzony przez Wschód i Zachód. Jednak rozpadł się zaraz na początku, ponieważ biskupi wschodni żądali, żeby nie brali w nim udziału Atanazy i inni złożeni z urzędu biskupi. Biskupi wschodni oświadczyli w końcu, że otrzymali wiadomość o zwycięstwie swego cesarza nad Persami i muszą powrócić do domu, by wraz ze swymi wspólnotami świętować zwycięstwo. Teraz czysto zachodni synod wydał cały szereg orzeczeń. Wyznaczył między innymi rzymską stolicę jako instancję rewizyjną przy składaniu z urzędu biskupów przez synody. Instancja ta miała później na Zachodzie brzemienną w skutki i skomplikowaną historię.

2. Druga faza (350-360): rozdarcie dogmatyczne

Okres od 350 roku cechuje się przede wszystkim odbudowaniem jedności cesarstwa za Konstancjusza. Tym samym nacisk na zwolenników Nicei rozciąga się również na Zachód. Gwałtownie wybuchają teraz głębsze różnice dogmatyczne. Okazuje się, że nicejski symbol wiary nie znajduje powszechnego uznania.

Oczywiście, za ten stan rzeczy nie można czynić odpowiedzialnym wyłącznie nacisku władzy państwowej, jego powodem był również nierozwiązany problem teologiczny. Przecież "homoousios" zdawało się być nadmiernym przesunięciem akcentów w stronę trynitarnego "modalizmu" (albo "sabelianizmu"), który uczył, że Ojciec, Syn i Duch Święty są tylko różnymi sposobami objawiania się Boga, nie zaś rzeczywistymi różnicami w samym Bogu. Mimo dalszego wyjaśniania trynitarnych pojęć, które rozróżniały w Bogu "istotę" (ousia) i "osoby" (hypostaseis), brakowało ściśle wytyczonych granic takiej interpretacji. Skoro Ojciec i Syn są "jednej istoty", to wydają się być "identyczni", tym bardziej, że zdecydowani nicejczycy, jak Hozjusz z Kordoby, mówili również o "hipostazie" Ojca i Syna. Synod antiocheński z 341 roku opracował formułę, która z jednej strony odrzucała radykalny arianizm, a z drugiej strony pomijała symbol nicejski i z antymodalistycznym nastawieniem mówiła o "trzech hipostazach" Trójcy Świętej. Szczególnie na Wschodzie sprawa ta miała dominujące znaczenie. To tam jako nowa partia organizowali się "homojuzjanie". Przez pewien czas stanowili tam najsilniejszą grupę. Ich formuła została opracowana w 358 roku przez Bazylego z Ancyry i przedłożona licznym biskupom. Zatwierdził ją synod w Sirmium i zaakceptował biskup Liberiusz z Rzymu. Głosiła ona, że Syn jest "podobny co do istoty" Ojcu (homoiousios). W przeciwieństwie do arian, homojuzjanie w pełni uznawali Bóstwo Syna, ale za pomocą sformułowania "podobny" (zamiast "równy") pragnęli wyrazić to, że Syn i Ojciec nie są identyczni.

W gruncie rzeczy "homojuzjanie" byli bliscy "homouzjan" (czyli nicejczyków), czego świadomość mieli również wiodący przedstawiciele tych ostatnich, jak choćby Atanazy i Hilary z Poitiers. Ta właśnie trudność wzmogła jednak zamęt. Bazyli z Cezarei tak opisuje tę sytuację: jest ona podobna do nocnej walki morskiej - panuje powszechna wrzawa, nie można już odróżnić przyjaciela od wroga, jeden bije drugiego, a w Kościele panuje nieopisany chaos(15).

Cesarz Konstancjusz próbował odbudować jedność zwołując synod ekumeniczny. Był nim podwójny synod w Seleucji i Rimini (359). Biskupi wschodni (około 150) obradowali w Seleucji, zaś biskupi zachodniej połowy cesarstwa (w liczbie ponad 400) w Rimini. Jeśli chodzi o liczbę uczestników, był to najliczniejszy synod, jaki kiedykolwiek obradował w starożytności. Bazyli z Ancyry, który czasowo zdobył wpływ na cesarza i przekonał go do swej formuły, czynił sobie obietnice, iż dzięki cesarskiej pomocy ustanowi na tym soborze homojuzjanizm. W międzyczasie w Konstancjuszu wzięły górę wpływy ariańskie. Bazyli czuł się rozczarowany. Konstancjusz bowiem jako podstawę kościelnej zgody przedkładał teraz biskupom formułę, zgodnie z którą Syn jest homoios to patri (podobny Ojcu zgodnie z Pismem). Zewnętrzne pozory pozwalały mniemać, że jest to genialna formuła zgody, która mogła pojednać ze sobą wszystkie partie. Odrzucała ontologiczny problem istoty, cofała się do bardziej nieokreślonego sformułowania i powoływała się na Pismo Święte. Ale właśnie z tego powodu nie mogła zadowolić ani nicejczyków, ani homojuzjan, ponieważ w gruncie rzeczy była obejściem teologicznego problemu. Przyjęcie tej formuły przez biskupów mogło zostać przeprowadzone tylko dzięki ogromnemu naciskowi ze strony cesarza.

Po pierwsze, na obu tych synodach arianie ulegli. Na Zachodzie większość mieli nicejczycy, na Wschodzie zaś homojuzjanie. W końcu arianie zostali ekskomunikowani (Rimini), bądź opuścili synod (Seleucja). Teraz jednak zwrócili się do cesarza, który udzielił im posłuchania, podczas gdy delegacje biskupiej większości w ogóle nie zostały do cesarza dopuszczone. Na sam koniec wszyscy biskupi nakłaniani byli do złożenia podpisu pod cesarską formułą wyznania wiary, ponieważ tak długo nie wolno im było wyruszyć do domu, jak długo tego nie zrobili. Ostatniej małej grupce w Rimini oświadczono, że każdy może dołączyć do swego podpisu osobiste uwagi. Oczywiście, miało to na celu wyłącznie uspokojenie sumień biskupów. Uwagi te nie interesowały cesarza nawet w najmniejszym stopniu. Był zadowolony z tego, że zebrał 550 podpisów biskupów ze wszystkich części cesarstwa. W odezwie z 1 stycznia 360 roku mógł wreszcie ogłosić, że religijny pokój został odbudowany. Jednak nicejczycy i homojuzjanie zostali przepędzeni i wygnani ze swych stolic biskupich.

W rzeczywistości istniały teraz cztery grupy: nicejczycy, homojuzjanie, homejczycy (to znaczy zwolennicy kompromisowej formuły wypracowanej w Seleucji/Rimini) oraz anomejczycy, to znaczy zdecydowani arianie, którzy ze swej strony także nie byli zadowoleni z formuły osiągniętej w Seleucji/Rimini.

3. Konsolidacja i rozwiązanie (360-382)

Wbrew pozorom, które odzwierciedla natchnione słowo Hieronima "cały świat jęknął, zdziwiony, że jest ariańskim"(16), właściwy arianizm w żadnym momencie nie miał za sobą większości biskupów. W gruncie rzeczy od chwili, gdy przestał być popierany przez władzę cesarską, zaczął się rozpadać. W paradoksalny sposób stało się tak najpierw za cesarza Juliana (361-363), dawnego chrześcijanina, który powrócił do pogaństwa, i który podjął się próby przywrócenia pogaństwa w cesarstwie. Nakazał on powrót wysłanych na wygnanie nicejskich biskupów, ponieważ on sam, w przeciwieństwie do swych poprzedników, nie był zainteresowany jednością chrześcijan i miał nadzieję, że w ten sposób chrześcijanie sami się wzajemnie wyniszczą. Jednak tym posunięciem spowodował początek restauracji Nicei.

Po jego śmierci państwowa polityka religijna na Wschodzie i Zachodzie znowu poszła różnymi drogami. Na Zachodzie cesarz Walentynian I (364-375) oddany był kierunkowi nicejskiemu, podczas gdy na Wschodzie Walens (364-378) szedł za kierunkiem homejskim wyznaczanym przez synod z Seleucji/Rimini. Tam właśnie po okresach większej tolerancji następowały na przemian okresy prześladowań i wygnań przeciwników arian.

W tych latach doszło do stopniowego zbliżenia nicejczyków ("homouzjan") oraz homojuzjan. Konsolidacja była w głównej mierze dziełem konsensu obu tych grup. Przy tym coraz dobitniej okazywało się, że zjednoczenie i odbudowa kościelnej wspólnoty może dokonać się tylko przez odwołanie się do symbolu nicejskiego. "Majstrowanie" ciągle nowych formuł wiary pogrążało Kościół w coraz głębszym kryzysie. Dopiero teraz, wskutek trwania posoborowego kryzysu, Nicea zyskała wybitne znaczenie, którego w pierwszej fazie sporu jeszcze nie miała. Dopiero teraz Nicea, a szczególnie homoousios, stała się normą prawowierności i kamieniem węgielnym prawdziwej wiary. Widać to szczególnie wyraźnie u Atanazego Aleksandryjskiego († 374). Symbol nicejski, według słów Izajasza 40, 8 jest dla niego "Słowem Boga naszego, które trwa na wieki". Ucieleśnia paradosis, czyli stałość tradycji kościelnej. Ucieleśnia trwałość wiary w przeciwieństwie do niestałości innych kierunków, dla których charakterystyczne jest ciągłe szukanie (jakby wiara musiała być wynaleziona dopiero dziś), a stąd ciągłe produkowanie nowych formuł wiary:

Co właściwie zmuszało do tego, by świat został wpędzony w niepokój, a duchowni w naszych czasach biegali tam i z powrotem i szukali, w jaki sposób mogliby nauczyć się wiary w naszego Pana Jezusa Chrystusa? Jeśliby bowiem mieli wiarę, to nie szukaliby jej jak ci, którzy jej nie mają. Coś takiego jest niemałym zgorszeniem dla katechumenów, a dla pogan jest to powód nie do zwykłego, ale do głośnego śmiechu, gdy naraz chrześcijanie budzą się ze snu i szukają, w jaki sposób należy wierzyć w Chrystusa(17).

Według Atanazego nie ma więc potrzeby zwoływania nowego soboru; prawda została wyłożona już w Nicei i nie trzeba jej ciągle na nowo poszukiwać.

Było to doświadczenie, które prowadziło do kształtowania się nauki o "nieomylności" soborów. W każdym razie był to tylko pierwszy kamień tej budowli. Nie chodziło jeszcze bynajmniej o autorytet synodów (sprzeciwiało się temu właśnie doświadczenie wyniesione z synodu w Seleucji/ Rimini oraz z wielu pomniejszych synodów), lecz wyłącznie o autorytet Nicei. Nicea uważana była za wielki, nie dający się powtórzyć cud. Z początku wydawało się rzeczą absolutnie niemożliwą, by późniejsze sobory mogły osiągnąć podobną rangę co Nicea.

Z takiego stanu rzeczy wynikło obciążenie, od którego miał uwolnić Kościół dopiero Chalcedon. Kolejne sobory uległy czarowi Nicei, stały w jej cieniu. Stały one w szeregu za Niceą, nie mając tej samej wartości, ale będąc w gruncie rzeczy "aktualizacją Nicei", choć niekoniecznie w dosłownym sensie. Przede wszystkim muszą one stwierdzić, czy określone wypowiedzi odpowiadają, czy też są sprzeczne z nicejskim symbolem wiary. Muszą zaaprobować wypowiedzi zgodne i potępić sprzeczne. Miarą, według której wszystko jest mierzone, jest symbol nicejski. Nicea nie jest pierwszym soborem w szeregu innych, ale staje się "super-soborem", norma normans wszystkich późniejszych synodów. Takie pojmowanie soboru cechowało Sobór Efeski I i zostało jeszcze zradykalizowane na Soborze Efeskim II ("Synod zbójecki", 449). Ściśle wiąże się z tym kolejne obciążenie, które będzie miało jeszcze dalej sięgające skutki. Ponieważ wszystko mierzy się Niceą, od Soboru Efeskiego I zaczyna zanikać, na korzyść argumentów pochodzących z Tradycji, bezpośrednie odwoływanie się do Pisma Świętego, którym jeszcze żyły sobory wcześniejsze(18).

Potrzeba było jednak teologicznego kroku poza Niceę, lub mówiąc inaczej, przepracowania problemów teologicznych, które na Wschodzie utrudniały recepcję symbolu nicejskiego. Ów teologiczny krok, wówczas niedoceniony na Zachodzie, a również i w Rzymie, i raczej zapoznany i nie zrozumiany, wiąże się z "neonicejczykami" lub "Ojcami Kapadockimi": Bazylim z Cezarei, Grzegorzem z Nyssy i Grzegorzem z Nazjanzu. Dopiero teraz zostają wypracowane takie pojęcia, które odtąd będą czymś elementarnym dla dogmatu o Trójcy Świętej, a tym samym zostanie usunięta trudność, która dla homojuzjan czyniła niemożliwym przyjęcie symbolu nicejskiego. Było to rozróżnienie między ousia (istota) a hypostasis (hipostaza lub osoba) w Bogu. Oznaczało ono, że jedna Boska "istota" (Bóstwo) egzystuje w potrójnym "byciu osobą", przy czym "osób" w Bogu nie konstytuuje to, czym są one "w sobie" (bo tym jest identyczne Bóstwo), ale ich wzajemne odniesienie do siebie.

Równocześnie powstał problem Bóstwa i osobowości Ducha Świętego. Czy Duch Święty jest tylko daną człowiekowi "mocą" lub "darem" (a więc stworzeniem), czy też rzeczywistością Boga samego? Tak zwani wówczas "pneumatomachowie" (walczący z Duchem Świętym, duchoburcy), którzy niesłusznie nazywani byli również "macedonianami" (od biskupa Konstantynopola Macedoniusza, który nie miał jednak z nimi nic wspólnego) podważali Bóstwo Ducha Świętego. Pojawiają się oni mniej więcej w 360 roku i zostają potępieni na synodzie aleksandryjskim w 362 roku (tzw. Synod Wyznawców). Głównymi przedstawicielami pneumatomachów byli Eustacjusz z Sebasty, założyciel monastycyzmu w Azji Mniejszej, Eleuzjos z Kyzikos, Maratonios z Nikomedii, natomiast ich głównymi przeciwnikami byli Bazyli z Cezarei i Epifaniusz z Salaminy.

Z kościelno-politycznego punktu widzenia walka o Bóstwo Ducha Świętego została zamknięta, kiedy w 378 roku w bitwie z Wizygotami pod Adrianopolem poległ cesarz Walens. Odtąd władza państwowa w obu częściach Cesarstwa popierała nicejskie wyznanie wiary. Cesarz Teodozjusz w roku 380 ogłosił, że w całym Cesarstwie ma obowiązywać wiara, którą apostoł Piotr głosił Rzymianom, a której obecnie nauczają biskupi Damazy z Rzymu i Piotr z Aleksandrii. W latach od 379 do 382 miały miejsce liczne synody, przede wszystkim w Antiochii, Konstantynopolu, Akwilei i Rzymie, które jednoznacznie przyznały się do wiary nicejskiej i odżegnały się zarówno od arian, modalistów, jak i od pneumatomachów i innych herezji. Synody te odbudowały communio i przypieczętowały recepcję Soboru Nicejskiego w obrębie Kościoła żyjącego w Cesarstwie (ponieważ aż do przełomu VI i VII wieku u Gotów, a następnie u innych ludów germańskich w okresie wędrówki ludów nadal trwał arianizm, lub mówiąc inaczej, wyznanie homejskie). Jeden z owych synodów zamykających recepcję nicejskiego wyznania wiary po pewnym czasie został wyniesiony do rangi soboru ekumenicznego.

13.  Świadectwa szczególnie w: H. J. Sieben, Die Konzilsidee der Alten Kirche, Paderborn 1979, 202-240.

14. Euzebiusz i Teognis podpisali credo nicejskie, a wygnani zostali - wraz z Marisem z Chalcedonu - z powodu sprzeciwu wobec wygnania Sekundusa z Ptolemaidy i Teonasa z Marmaryki [przyp. red.]

15. O Duchu Świętym XXX 76; przekład polski: A. Brzóstkowska, Pax, Warszawa 1999, 192-193.

16. Dialogus contra Luciferianos 19 (PL 23, 172C): Ingemuit totus orbis, et Arianum se esse miratus est.

17. De Synodis Ar. et Sel. 3: PG 26, 684n.

18. H. J. Sieben, Vom Apostelkonzil zum Ersten Vatikanum, 43-62.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama