Rozmowa, czas i przestrzeń

Jak spędzić święta Bożego Narodzenia w czasie pandemii? Na pewno trzeba zrezygnować z niektórych zwyczajów i nie użalać się nad tym, czego nie mamy, ale podkreślić to, co mamy

Z Magdaleną Kleczyńską, liderką Duszpasterstwa Kobiet Diecezji Tarnowskiej Obdarowana, pracownikiem poradni małżeńskiej, autorką książki „Obdarowani sobą. Sztuka budowania więzi, rozmawia Kinga Ochnio.

Zbliżają się święta Bożego Narodzenia... Dotychczas były to chwile spędzane w dużym rodzinnym gronie. W tym roku, z powodu ograniczeń związanych z pandemią, liczba osób świętujących wspólnie musi zostać uszczuplona. Jak sobie z tym poradzić?

Powinniśmy bardziej skupić się nie na rodzinnym, ale duchowym przeżywaniu świąt. Codziennie chodzimy razem z mężem i dziećmi na roraty. Pewnego dnia przeżyliśmy bardzo nieprzyjemną sytuację. Nie zostaliśmy wpuszczeni do kościoła. Okazało się, że limit wiernych został przekroczony. Dosłownie przed naszymi nosami zamknęły się drzwi. Dzieci się popłakały, było nam bardzo przykro. Wróciliśmy do domu i przeżyliśmy te roraty online. Ta trudna okoliczność pokazuje, że nie wszystko nam się zawsze należy. Nigdy nie było takiej sytuacji, żebyśmy nie mogli uczestniczyć w Mszy św. A dziś możliwość przeżywania Eucharystii traktujemy jako ogromny skarb. Myślę, że w tym kluczu warto byłoby przeżyć święta Bożego Narodzenia. Nie patrzeć na to, czego nie mamy, albo co jest inaczej niż w zeszłym roku, ale spojrzeć na to, co mamy, czyli że mimo wszystko mamy swoich najbliższych, co prawda uszczuplone grono, ale jesteśmy razem. Mamy możliwość uczestniczyć w Mszy św. przez internet, co też jest wielkim skarbem, bo gdyby ta pandemia zdarzyła się dziesięć lat temu, podejrzewam, że większość z nas nie miałaby takiej możliwości. Spotkanie z Panem Jezusem możemy przeżyć bardziej intymnie, głębiej. To tylko kwestia naszego starania o to, żeby nie skupiać się na tym, czego nie mamy, tylko wykorzystać to, co jest.

Co zrobić, żeby rodzice, teściowie, dziadkowie, których nie zaprosimy na święta, nie poczuli się zepchnięci na dalszy plan? Jak nie pokłócić się przy tworzeniu listy gości: w tym roku rodzice jednego, a w przyszłym - drugiego z małżonków?

Trzeba to bardzo mądrze ustalić, żeby nikt nie poczuł się wyróżniony ani odepchnięty. Zasada: „moi rodzice w tym roku, a twoi w przyszłym” nie jest dobrym rozwiązaniem. Albo zaprośmy rodziców z obu stron, albo żadnych. W innym przypadku byłoby to stawianie jednych wyżej od drugich. Warto zadbać o nich inaczej, żeby poczuli, że są kochani. Na przykład zrobić dla nich własnoręcznie przygotowany prezent, dołączyć list, który otworzą w czasie Wigilii. Napisać w nim, jak bardzo ich kochamy, a szczególnie w te święta bardziej dostrzegamy, jak wiele dla nas znaczą. Oprócz tego można zadzwonić, zobaczyć się na kamerce. Trzeba więcej słów i więcej wszelkiego rodzaju gestów, które wyrażają miłość. Przyszedł taki czas, że musimy nauczyć się wyrażać miłość inaczej niż tylko przez obecność.

Z powodu pandemii koronawirusa życie rodzinne i społeczne ma teraz zupełnie inny wymiar niż kiedyś. Zamknięcie szkół, praca zdalna spowodowały, że całe rodziny spędzają teraz większość czasu w swoich domach. Co zrobić, aby izolacja sprzyjała pogłębieniu relacji, a nie odwrotnie?

Przede wszystkim trzeba sobie zrobić plan. Bez tego różne rzeczy nam się rozmywają, zaczynamy kłócić się o drobnostki i nie do końca wiemy, co w tym czasie chcemy dla siebie zrobić, co osiągnąć, jakie rzeczy mamy do zrealizowania na pierwszym miejscu. Warto spisać najważniejsze punkty danego dnia i trzymać się tego planu. Przygotujmy też plan dalekosiężny - co chcę zrobić w czasie domowej izolacji. Przykładowo, dzięki temu, że pracuję zdalnie i jestem w domu, mam troszkę więcej czasu, który mogę wykorzystać na realizowanie jakiejś swojej pasji. Warto znaleźć coś, co będzie łączyć wszystkich członków rodziny i sprawiać im radość. Druga sprawa - dużo rozmawiać. Rozmowa jest teraz strasznie nam potrzebna. Trzecia rzecz - dać sobie przestrzeń samotności. Z rozmów z ludźmi, którzy zgłaszają się do poradni, wiem, że wiele ma przesyt bycia z innymi w domu. Jedna z pań opowiedziała mi, że wieczorem zamyka się sama w pokoju na godzinę, modli się, czyta Pismo Święte czy jakąś książkę. To jest jej czas i nikt nie ma prawa jej przeszkadzać. Warto zadbać o taką indywidualną przestrzeń, żeby nie być bez przerwy w zamknięciu, ściśnięciu ze wszystkimi domownikami.

Na wcześniejszych etapach związku partnerzy chcą spędzać ze sobą jak najwięcej czasu. Wraz z długością trwania małżeństwa zmniejsza się pragnienie bycia nierozłącznymi. Podczas domowej izolacji do głosu dochodzą negatywne emocje. Nagle te, zdawałoby się, dobre relacje zaczynają się psuć. Co robić, aby do tego nie dopuścić?

To bardzo trudny temat, bo każdy związek jest inny. Mam wrażenie, że w tej sytuacji, w której wszyscy się znaleźliśmy, wychodzi na jaw, na jakich fundamentach dany związek był oparty. Niektórzy, żyjąc z dnia na dzień, w miarę się dogadywali, a kiedy zostali zamknięci pod jednym dachem, okazało się, że mają ze sobą niewiele wspólnego albo wręcz nastawieni są wrogo do siebie. Nie ma jednej recepty, złotego środka dla wszystkich małżeństw, związków, bo każde z nich jest inne. Myślę, że warto w przypadku kryzysu szukać wsparcia i pomocy w literaturze. Polecam książkę Marty i Marka Babików „Kochanie, wojny nie będzie” albo Michała Piekary „Razem przez życie”. Te dwie pozycje ukazują podstawowe błędy komunikacyjne w związkach. Kryzysowe sytuacje w naszych domach nie wynikają z tego, że ludzie się nie kochają. Absolutnie nie. Na jaw wychodzą braki w fundamentach budowania relacji. I to bardzo mocno widać. Kiedy trzeba głębiej wejść w jakieś sprawy, bardziej obgadać, to okazuje się, że ludzie po prostu się nie rozumieją. Nie mają w sobie empatii, nie potrafią słuchać, nie potrafią przystopować w momencie, kiedy zaczyna się kłótnia. Nie wiedzą, jak zacząć dobrą rozmowę. A jeśli nie ma dobrej komunikacji, to nie ma szans na wyciszenie emocji, naprawę w związku. Reasumując: trzeba sobie dać przestrzeń, uspokoić emocje, zająć się szkołą komunikacji w małżeństwie. Myślę, że to wszystkim dobrze zrobi.

Czas kwarantanny wpływa też na relacje rodziców z dziećmi... Jak wykorzystać go na poprawę więzi?

Ustalić, że w ciągu dnia mamy na przykład pół godziny dla danego dziecka. Ten czas indywidualny jest bardzo ważny i potrzebny. Po drugie, jeśli jesteśmy wszyscy razem, znaleźć chwilę na wspólną zabawę. Ja wraz z mężem i trójką naszych dzieci uczymy się aktualnie kolęd, pastorałek, śpiewamy razem, tańczymy. Przede wszystkim trzeba mieć plan. Jeśli dzieci są nastolatkami i widzę, jakie są ich potrzeby, to ustalam: dziś muszę poświęcić więcej czasu córce, która potrzebuje rozmowy. Jeśli mam malutkie dzieci, które są cały czas ze mną, to rezerwuję w tym planie godzinę wieczorem dla siebie, żeby oderwać się trochę od tej szarej rutyny, która czasem mnie przerasta. Bardzo ważne, aby mąż zadbał o taką przestrzeń dla żony, żeby mogła wyjść, złapać oddech, spotkać się gdzieś z przyjaciółką. Warto też pytać dzieci, czego od nas oczekują, jak się czują w tej sytuacji. Starać się być cierpliwym, tulić się dużo, cieszyć się sobą. Po prostu dobrze wykorzystać ten czas.

Pracuje Pani w poradni małżeńskiej. Czy dochodzą do Pani jakieś sygnały o problemach w małżeństwach wynikłych z domowej izolacji?

Zdecydowanie tak. Bardzo dużo osób dzwoni, pisze. Wspólnym mianownikiem jest to, że ludzie nie są przyzwyczajeni do obecnego stylu życia, czyli takiego zatrzymania się. Czasami wychodzą na jaw trudne rzeczy i ludziom jest ciężko odnaleźć się w tej sytuacji. Zawsze doradzam dużo cierpliwości, spokoju, wyciszenia, pobycia razem, zjednoczenia, przytulenia się, pokazania, jak się tego kogoś kocha. To wnosi spokój w serce, że przetrwamy, że damy radę. Z drugiej strony mam wrażenie, iż dużo osób strasznie nakręca się obecną sytuacją: czytają, słuchają, bombardują się informacjami, „siedzą” w mediach społecznościowych. Nie potrafią oddzielić życia „internetowego” od realnego. To sprawia, że pojawiają się kłótnie, nerwy, frustracje, które wylewają na swoich najbliższych. Wtedy radzę, aby na ile możemy, odciąć się od mediów. Teraz jest dobra okazja - Adwent. Przygotujmy się do świąt, wyciszymy się, stańmy w prawdzie przed sobą, bez opinii innych. Jak tylko mamy czas, to ładujmy swoje baterie poprzez wyciszenie, modlitwę, spacer.

Czy jest jakaś recepta na stworzenie udanego związku w tych specyficznych czasach?

W każdych czasach podstawą budowania trwałego i dobrego związku jest dobra rozmowa. Na drugim miejscu: zdobycie wiedzy, informacji, czytanie i dyskutowanie, czym jest dla mnie miłość, jaki chciałabym stworzyć związek, jak pojmuję ideał. Taka rozmowa jest niesamowicie twórcza, bo wtedy ujawniamy nasze marzenia. Bardzo ważne staje się poświęcanie sobie czasu, okazywanie czułości. To nie musi być tylko spotkanie twarzą w twarz, dotyk, ale też dobre słowo, zrobienie komuś miłego podarunku. Kolejna kwestia to przedyskutowanie naszych trudności i sposobów na ich rozwiązanie. Większość tych wskazówek sprowadza się do dobrej, twórczej, kreatywnej rozmowy i bycia ze sobą w czuły sposób, inaczej niż fizycznie.

Echo Katolickie 50/2020

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama