O historii świąt Bożego Narodzenia - skąd się wzięła data 25 grudnia?
Data świąt Bożego Narodzenia jest umowna, bo nie znamy dokładnie dnia narodzin Pana Jezusa. Żaden z Ewangelistów nie podał nam daty, a pierwsi chrześcijanie nie obchodzili nawet z tej okazji osobnego święta. Pojawiło się ono na Zachodzie dopiero w drugiej połowie IV w., natomiast na Wschodzie dwa stulecia później.
Nie wiemy tak naprawdę, dlaczego Bóg postanowił wejść przez Wcielenie swego Syna w dzieje ludzkości i dlaczego wybrał właśnie taki, a nie inny czas. Możemy się tylko domyślać, że jako Ten, który jest Miłością, pragnął odszukać człowieka zagubionego na drogach życia.
Na Jego przyjście ludzkość była przygotowywana ustami proroków przez wiele stuleci. A potem uznano, że to był moment przełomowy i od tej chwili zaczęto liczyć lata nowej ery. Dziś już nawet nie jest takie ważne, że w VI wieku mnich Dionizjusz Exiguus pomylił się w obliczeniach o siedem lat, wyznaczając datę narodzin Dzieciątka na 753 rok od założenia Rzymu.
Bóg się rodzi: Słowo stało się Ciałem i zamieszkało między nami... Oswoiliśmy się już z tymi słowami na tyle, że nie zastanawiamy się, jak to w ogóle było możliwe, iż Syn Boży, odwieczne Słowo Boga, przyszedł na świat tak, jak każdy człowiek, zrodzony z niewiasty? Przecież On jest wieczny, czyli istnieje od zawsze, nie ma początku ani końca.
A jednak to prawda. W czasie świąt Bożego Narodzenia doświadczamy jej w sposób szczególny: Bóg przekraczający wszystko - czyli transcendentny, jak powiada teologia - przychodzi na świat jako Dzieciątko, stając się Emmanuelem, czyli „Bogiem z nami". Do jakiego stopnia stał się Człowiekiem? To jasne: do końca, bo przecież przechodził wszystkie etapy rozwoju i uczył się - jak każde dziecko - chodzić i mówić, bawić i pracować, cierpieć i kochać. A kiedy już w swoim człowieczeństwie osiągnął pełnię, został podstępnie oskarżony i wziął na swe ramiona krzyż, dając dowód, że do końca nas umiłował. I oddał za nas życie, wybawiając nas z niewoli grzechu, śmierci i szatana. Dzięki temu staliśmy się na powrót dziećmi Bożymi.
Przedsoborową praktyką było przyklękanie zawsze wtedy, gdy wypowiadano słowa o Wcieleniu. Obecnie zaś przyklękamy na wspomnienie tego wydarzenia tylko dwa razy w roku: w uroczystość Zwiastowania Pańskiego i w uroczystość Bożego Narodzenia, natomiast w pozostałych sytuacjach składamy ukłon.
Wcielenie Syna Bożego jest zarazem momentem inauguracji Jego dzieła Odkupienia, bo w blasku nocy Bożego Narodzenia pojawiają się pierwsze zwiastuny tajemnicy paschalnej. Dokona się ona w zupełnie inną noc, przez krzyż i zmartwychwstanie Tego, który dzisiaj leży w nędznej stajence betlejemskiej: „On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej" (Flp 2, 6-8).
Na czym polega niezwykłość tajemnicy Wcielenia? Na połączeniu w jednej Osobie Jezusa, który był Chrystusem - czyli oczekiwanym od wieków Mesjaszem - dwóch natur: boskiej i ludzkiej. Dzięki temu Syn Boży, nie przestając być w pełni Bogiem, stał się w pełni Człowiekiem. I właśnie dlatego możemy od tej chwili mówić, na pozór paradoksalnie, o Bożym Narodzeniu. A także i o tym, że Bóg cierpiał, był głodny, płakał itp. Wiemy bowiem, że chociaż w swej boskiej naturze istnieje On odwiecznie, to w naturze ludzkiej zaistniał w określonym momencie dziejów człowieka.
W tym kontekście ustanowienie święta bywało odczytywane jako wsparcie do walki z herezjami arianizmu i doketyzmu. Arianizm kwestionował bóstwo Chrystusa sugerując, że był On wprawdzie bytem nadzwyczajnym, ale niższym od Boga, natomiast doketyzm przeciwnie - wskazywał, że ciało Jezusa było złudzeniem, a Jego cierpienie na krzyżu było pozorne.
Dzień przesilenia zimowego - od którego noce stawały się krótsze, a dni dłuższe - był dla wielu plemion słowiańskich świętem ku czci narodzin bóstwa solarnego. Nasi słowiańscy przodkowie nazywali ów dzień „godami" albo „świątkami" i powiadali, że to „noc co gody styka", czyli rozpoczyna nowy rok. Po wiekach tak określano cały okres „dwunastnicy", trwający od Wigilii aż po święto Trzech Króli.
Wyznaczenie daty Bożego Narodzenia na 25 grudnia służyło zasymilowaniu przez chrześcijaństwo pogańskiego święta z końca III w. ku czci „narodzin niezwyciężonego Słońca"; Dies Natalis Solis Invicti zyskał, z woli cesarza Aureliana, rangę święta państwowego. W taki sposób Boże Narodzenie miało przeciwstawić wierzeniu pogańskiemu fakt Wcielenia Syna Bożego - „Światłości świata" (J 8, 12), który narodził się jako „Słońce sprawiedliwości" (Mai 3,0; Łk 1,78-79) i „światło na oświecenie pogan" (Łk 2,32). W konsekwencji cyklowi świątecznemu, trwającemu od Wigilii, przez Boże Narodzenie i Nowy Rok, aż po Trzech Króli, towarzyszą rozmaite „ochrzczone" rytuały pogańskie.
Warto także pamiętać, że Rzymianie od 17 do 24 grudnia obchodzili cykl świąteczny związany z kultem Saturnaliów, natomiast w tym samym okresie Grecy świętowali Kronia. Był to więc czas oddawania czci legendarnym władcom tzw. złotego wieku: Saturnowi i Kronosowi. Natomiast po „święcie Słońca" nadchodził w Rzymie czas Calendae januare, a w Grecji - Kalandas, czyli uroczystości noworoczne. W starożytnym Egipcie, a także Grecji i Rzymie 6 stycznia przypadało święto ku czci narodzin bóstw roślinności, takich np. jak Dionizos czy Ozyrys. Starożytni Grecy wierzyli, że w tym dniu Dionizos przemienia wodę w wino, natomiast mieszkańcy Aleksandrii święcili wtedy wodę w Nilu, oddając cześć Eonowi, bóstwu wieczności.
Najstarszym świadectwem obchodzenia Bożego Narodzenia pod datą 25 grudnia jest wzmianka w „Calendas Januarii Natus Christus in Bethlehem Judae", czyli w chronografie rzymskim - kalendarzu z 336 r. I tak jest do tej pory, a dziewięć miesięcy wcześniej, czyli 25 marca, wspominamy Zwiastowanie - niezwykłe poczęcie Pana Jezusa.
Przez wiele lat święta Bożego Narodzenia trwały osiem dni, od XVII w. - o połowę krócej i dopiero od 1775 r. przyjął się - trwający do tej pory - zwyczaj świętowania dwóch dni. O randze liturgicznej uroczystości wymownie świadczy fakt, że tego dnia Ojciec Święty sprawował aż trzy Msze Św.: o północy, o brzasku i w ciągu dnia. ■
opr. mg/mg