Biskup Polowy WP w rocznicę tragedii Porycka (11.07.2003)
"Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem.
Kto we Mnie wierzy (...), nie umrze na wieki"
(J 11, 25-26)
Z tamtego czasu, który nazywamy historią świętą, dobiegają dziś do nas słowa tego niezwykłego dialogu. Dialogu pomiędzy Martą, siostrą Łazarza a Jezusem.
Maria i Marta, siostry Łazarzowe, posłały do Jezusa wiadomość o chorobie brata swego. Liczyły, że na wiadomość o niej Jezus pospieszy z pomocą pod dach ich domów, bowiem "miłował Martę i jej siostrę, i Łazarza" (J 11, 5).
Tak się przecież nie stało. Umarł Łazarz. Nie zobaczył przed śmiercią przyjaciela. Namaszczono jego ciało wonnościami. Złożono w grobie.
Spopieliła się nadzieja Łazarzowych sióstr, że przyjdzie - niezwykły Rabbi - zażegna niebezpieczeństwo, przywróci zdrowie, pomoże. "Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł" (J 11, 21). Pierwsze zdanie Marty wypowiedziane do Jezusa, który przyszedł - cztery dni po pogrzebie Łazarza. Nacechowane żalem. Czemu tak bardzo zwlekałeś Panie z przybyciem do Judei? Czemu nie pospieszyłeś się? Dlaczego - zamiast przyjść z pomocą - wypowiedziałeś tamto, po ludzku sądząc, niezrozumiałe zdanie: "Choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej, aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą" (J 11, 4)?
I drugie zdanie Marty, co brzmi jak kontrapunkt, wsparte o wewnętrzne przekonanie, pewne swego: "Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga" (J 11, 22).
Wsłuchajmy się w ten niezwykły dialog Marty i Jezusa zapisany na kartach Janowej Ewangelii. Dialog, który jest swoistym wprowadzeniem, swoistym przygotowaniem do objawienia się mocy Jezusa Chrystusa - wskrzeszenia Łazarza. "Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić!" (J 11, 44).
Podczas tamtego dialogu, w którym niepewności i żal Marty, zostaje przezwyciężony wiarą i ufnością, zostaje sformułowana przez Jezusa ta - powiedzielibyśmy współczesnym językiem - autodefinicja; pada zdanie, które jest kamieniem węgielnym naszej wiary: "Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, (...) nie umrze na wieki. Wierzysz w to?" (J 11, 26). Odpowiedziała twierdząco na pytanie ta, do której zostało skierowane - Marta, siostra Łazarza.
Odpowiadali w ten sam sposób na to pytanie w ciągu wieków wszyscy, którzy zawierzyli Chrystusowi, otworzyli swoje serca na Jego słowa.
P>Byli pośród nich także i nasi rodzice, kiedy zanieśli nas - niedługo po urodzeniu - do Kościoła, aby tam, poprzez sakrament Chrztu świętego, związać nas z Chrystusem na życie całe, więcej, na wieczność całą.
"Czyż nie wiadomo wam - pisze święty Paweł Apostoł w Liście do Rzymian - że my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie - jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca" (Rz 6, 3-4).
Tamten chrzest potwierdził także przyrodzoną godność ciała ludzkiego, które ożywione przez duszę "jest świątynią Ducha Świętego" (1 Kor 6, 19). Ciała stworzonego na obraz i podobieństwo Boga. Ciała, w które wcielił się sam Bóg, bo przecież "Jezus Chrystus przyszedł w ciele" (1 J 4, 2), cierpienie i ból swego Ciała wydanego na Mękę Krzyża, ofiarował Ojcu Przedwiecznemu na Zbawienie i Odkupienie świata i człowieka, a w Wieczerniku ustanowił Sakrament Ciała i Krwi Pańskiej - pokarm duchowy, Chleb Nieśmiertelności, największy znak przymierza Boga z człowiekiem. "Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata" (J 6, 51).
Każdy człowiek przychodzi na świat w ciele, które jest dobre i godne szacunku. W ciele, które zjednoczone z duszą tworzy jedną naturę - osobę ludzką. W ciele, które ma być wskrzeszone w dniu ostatecznym. A choć ludzkie ciało "podlega śmierci ze względu na [skutki] grzechu" (Rz 8, 10) zasługuje na cześć, na pogrzeb, na pożegnanie, na modlitwę.
Zgromadziła nas tu uroczystość, podczas której pragniemy wyrazić nasz szacunek do ludzkiego ciała.
To niezwykła żałobna uroczystość. Nie jest to przecież pogrzeb, jaki się zdarza każdego dnia. Ta chrześcijańska pogrzebowa liturgia stanowi przecież też akt sprawiedliwości i zadośćuczynienia w stosunku do dzieci naszego polskiego Narodu, przed przeszło półwieczem, podczas II wojny światowej, pomordowanych i nie pogrzebanych.
Znamy okoliczności tej śmierci. Najprawdopodobniej wiosną 1942 roku. Apogeum wojennych sukcesów nazizmu. Poznań. Gmach Gestapo, w którym wydano bezwzględną walkę temu, co polskie, co nie chciało się poddać nowym prawom, zrezygnować z przyrodzonego człowiekowi prawa do życia w wolności.
To tam, w tamtym gmachu, skazywano na śmierć Polaków. To z grona uwięzionych tam osób, najprawdopodobniej związanych z polską konspiracją niepodległościową, rekrutowali się ci, wokół których szczątków dziś się gromadzimy. W Głównej Komisji Badania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu ustalono nawet listy 38 nazwisk ofiar. Na liście tej najprawdopodobniej znajdują się ofiary, których szczątki - 14 czaszek - odnaleziono w Wiedniu, w zbiorach Muzeum Historii Naturalnej. Trafiły do nich - sprzedane - przez nazistowski Instytut Anatomii Uniwersytetu Rzeszy w Poznaniu.
Bóg jeden zna ich imiona, tak jak zna imiona wszystkich Dzieci swoich, w których mieszka Duch Tego, który wskrzesił Jezusa z martwych (por. Rz 8, 10).
Ożywieni wiarą w Boże miłosierdzie, wiarą w Bożą sprawiedliwość, która przekreśla uczynki nieprawe, skupiamy się dziś wokół tych szczątków Braci naszych.
Żegnamy ich modlitwą Kościoła. Żegnamy ich także w imieniu Ojczyzny, Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, której byli dziećmi, za wierność której śmierć ponieśli.
Żegnamy ich w miejscu, "które do Polski należy, choć Polska daleko jest stąd" - na kahlenberskim wzgórzu. Wiele znaczy to miejsce nie tylko w dziejach oręża polskiego, ale także w dziejach chrześcijaństwa polskiego.
Wiktoria Wiedeńska - wiemy co te dwa słowa dla nas, Polaków, znaczą! To znak zwycięstwa, jednego z największych w dziejach I Rzeczypospolitej.
Znak szczególnego zwycięstwa. Nie takiego, które dopełnia pragnienie zaboru, dominacji poprzez siłę. Ale takiego, którego motorem jest poruszone sumienie chrześcijańskie, które postanawia przyjść z pomocą, odsunąć niebezpieczeństwo, co zagraża braciom w wierze, co zagraża - tak było w wypadku Odsieczy Wiedeńskiej - ładowi europejskiemu, chrześcijańskiej kulturze i cywilizacji.
Venimus, vidimus, Deus vincit! - znamy dobrze kadencję tego pięknego zdania wypowiedzianego przez króla Jana III Sobieskiego po odniesionym zwycięstwie. Zdanie co tak wiele mówi i o tamtym dzielnym królu, i o tamtej epoce, i o tamtym zwycięstwie, które ocaliło Europę.
Właśnie dziś na Kahlenberskim wzgórzu, które było widownią tamtego zwycięstwa, uczestniczymy w zwycięstwie ludzkiego ducha.
Jest przecież ten pogrzeb, ta uroczystość żałobna, jeszcze jednym ważnym świadectwem usuwania z oblicza Europy skutków tamtego zła sprzed lat: obłędu nazizmu, obłędu komunizmu, które na tak długo zakłóciły jej duchowy rozwój. Ideologie te zanegowały Boże prawo miłości. Próbowały zanegować godność, wolność i wielkość człowieka. Także świętość jego ciała. Tamte ideologie w imię czystości rasy, w imię walki klas, próbowały przekreślić doświadczenie chrześcijańskiej tradycji Europy.
Systemy polityczne i ideologiczne, przez człowieka budowane, można mierzyć miarą ich stosunku do ogarniętego śmiercią ciała ludzkiego.
Te dwie ideologie miały ciało ludzkie w pogardzie. Oświęcim-Auschwitz i Katyń: dwa miejsca, w których tak okrutnie obchodzone się z ciałem ludzkim.
Jest ta uroczystość jednym z tych dobrych znaków - przywracania czci należnej szczątkom naszych braci, co dla imienia Polski zginęli.
Ileż takich uroczystości, podczas których oddawaliśmy cześć żołnierskim, polskim szczątkom, sprawowałem w czasie swej biskupiej służby w Wojsku Polskim!
Ileż razy szedłem pośród podźwigniętych z niepamięci polskich grobów i podnosiłem ponad nimi Przenajświętszą Hostię - znak Miłości Boga do Stworzenia!
Była wileńska Rossa, i Zasmyki na Wołyniu, i Lwów, i Katyń, i Miednoje, i Charków, i Lenino, i cmentarze na terytorium Polski, i groby obrońców Europy - otaczane od lat szacunkiem - w Lommel w Belgii, na Monte Cassino, w Bolonii, w Loretto...
Były te uroczystości świadectwem, że trwa pamięć Kościoła i Narodu o swych dzieciach - żołnierzach poległych dla jej imienia, często pomordowanych dla jej imienia.
I ta nasza dzisiejsza uroczystość jest takim świadectwem: troski Kościoła o godne miejsce dla ludzkich szczątków, troski Narodu, aby pamięć o tych, co dla sprawy polskiej śmierć ponieśli, trwała, nieginęła.
I jest jeszcze jeden ważny motyw tej uroczystości: przezwyciężanie złego dziedzictwa, budowanie nowej jedności Europy. Stabilną perspektywę europejskiej przyszłości, europejskiej wspólnoty, można tylko zbudować wspierając się o Prawdę, o ducha Prawdy. Źle się dzieje, jeśli wstydliwe, a czasem nikczemne fakty, chowa się pod korcem. To krótkowzroczna strategia.
Europa, szczególnie dziś, musi poznać prawdę o samej sobie. Nowe pokolenia, jeśli wzrastać będą w takich formach cywilizacji i kultury, dla których przeszłość się nie liczy, dla których duchowe doświadczenia i problemy ojców i dziadów nie są w cenie, zaprowadzą Europę na manowce nowego zniewolenia, zaprzepaszczą jej wielowiekowe zdobycze.
Europie jest potrzebna ciągła lekcja własnej historii, uporczywa i konsekwentna. Także przypominanie jej duchowego rdzenia uformowanego przez chrześcijaństwo.
W takim - szerszym kontekście - warto również patrzeć na tę dzisiejszą uroczystość. Ważną dla Was, Braci Austriaków i ważną dla nas, Polaków.
Ważną dla Braci Austriaków, bo jest taką stacją na drodze przezwyciężania odległego przecież, ale obecnego wciąż w różnych wymiarach - dziedzictwa historii.
Jest znakiem też tego kształtowanego braterstwa naszych narodów, dla którego ważnym oparciem jest nasza wspólnota wiary.
Jest też znakiem tego dobra, które uzewnętrzniło się w postawach Braci, którzy zorientowawszy się skąd pochodzą te szczątki ludzkie - muzealne eksponaty, podjęli starania, aby przekazać je narodowi polskiemu, zamknąć definitywnie ten rozdział dziejów Muzeum Historii Naturalnej, oddzielić od jego zbiorów te polskie relikwie.
Dla nas, Polaków, ta uroczystość jest znakiem tego braterstwa w wierze, potwierdzeniem nowego etapu naszej historii. Dzieje związków naszych narodów biegły czasem - wiemy to dobrze - wyboistą drogą. Łagodziła ją, pamiętamy o tym również, wspólnota wiary. Także wspólnota doświadczeń ludzi, członków naszych narodów, którzy w sytuacjach trudnych, ekstremalnych, ujawniali swój radykalizm chrześcijański, swój głęboki związek z Chrystusem.
Święty Maksymilian Maria Kolbe i żołnierze Wehrmachtu narodowości austriackiej, Otto Schimek - rozstrzelany pod Tarnowem. Dwa nazwiska - Symbole.
Zabieramy te szczątki naszych Braci, pomordowanych przed laty, do Ojczyzny, pod dach polskiego nieba, aby tam - kiedy przyjdzie ostateczna godzina - Ten, "co wskrzesił Chrystusa <Jezusa> z martwych, przywróci do życia wasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w was swego Ducha" (Rz 8, 11).
Dziękuję Szanownym Organizatorom tej Uroczystości, Księżom Zmartwychwstańcom, władzom rządowym i administracyjnym, Panu Ambasadorowi Najjaśniejszej Rzeczypospolitej za obecność, za zorganizowanie tej Uroczystości, za zaproszenie na nią Biskupa Polowego Wojska Polskiego.
Nie mamy pewności, czy Ci, których szczątki otaczamy, byli zaprzysiężonymi żołnierzami Polski Podziemnej, mamy przecież pewność, że swoje życie oddali za przeciwstawianie się tamtej, wojennej rzeczywistości - widzimy w nich żołnierzy, którzy oddali swoje życie za świętą sprawę Ojczyzny i wolność swego Narodu i narodów Europy.
Tej Europie, w której strukturze bezpieczeństwa - Pakcie Północnoatlantyckim od kilkunastu dni Polska uczestniczy.
Te cmentarze i mogiły rozrzucone po Europie i Azji, również i te polskie czaszki, które dziś żegnamy ofiarą Mszy Świętej, to ta ważna, niepodważalna przepustka polska do struktur europejskiego bezpieczeństwa.
Wnosi do niej Wojsko Polskie nie tylko swój profesjonalizm, również swój etos służby wartościom, które przed trzema wiekami, tutaj, na tych Wzgórzach, w tak wymowny sposób się uzewnętrznił.
Przywożę Wam, Bracia Rodacy, słowa pozdrowień od Wojska Polskiego. I zapewniam, że to wojsko, nowy element NATO, pozostanie wierne tradycjom ojczystym, że wniesione do Europy polskie wiano, które najpełniej i najprecyzyjniej wyraża hasło: Bóg - Honor - Ojczyzna.
Za chwilę pomiędzy nami stanie Jezus Chrystus, Król Wieków, Dawca Życia. "Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje" (Mt 26, 26). "Kto spożywa moje Ciało (...), ma życie wieczne" (J 6, 54).
Ofiarujmy Mu naszą ufną modlitwę, za tych naszych Braci, których szczątki żegnamy, za tych wszystkich dotąd niepogrzebanych - ludzi naszych narodów.
Wierzymy, że w chwili ich śmierci, ogarnęła ich światłość wiekuista - miłość Ojca Przedwiecznego. Wierzymy, że na ich drodze do Boga
- "ostatecznego celu człowieka. Towarzyszy im łaskawie Najświętsza Panna Maryja, Ikona czystej miłości, przez Ciebie wybrana na Matkę Chrystusa i Kościoła".
Ze wzgórza Kahlenbergu powracamy do Judei. Do tamtej sceny, którą opowiada czytana dziś Ewangelia: "Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie" (J 11, 25).
Wierzysz w to Marto?
Wierzysz w to Bracie, wierzysz Siostro?
Odpowiadamy, jak tu Wszyscy jesteśmy zgromadzeni wokół tych polskich czaszek, Austriacy, Polacy, Kapłani, Żołnierze, Lud Boży. Odpowiedzmy słowami Marty z Janowej Ewangelii: "Tak, Panie!" (J 11, 27). Amen.