Homilia wygłoszona w katedrze białostockiej 4 października 2009 roku na rozpoczęcie XXVII Dni Kultury Chrześcijańskiej
Wspominając dzieje Kościołów, sięgamy do samych początków, do czasów apostolskich, kiedy z woli Chrystusa Apostołowie zakładali coraz liczniejsze wspólnoty chrześcijańskie:
„W każdej miejscowości założyli Kościoły, z których znów inne brały początek, biorąc od nich korzeń wiary i ziarna nauki i nieustannie to czynią, aby były Kościołami. W ten sposób są i one apostolskie, albowiem są pędami Kościołów apostolskich.
Każdą rzecz określamy w świetle jej początków. Dlatego wszystkie te Kościoły, tak liczne i znaczne są jednym i tym samym Kościołem apostolskim, ponieważ wszystkie z niego biorą początek.
W ten sposób wszystkie są pierwotnym Kościołem i wszystkie apostolskim, bo wszystkie są jednym tylko Kościołem. Dowodem tej jedności jest przekazywanie pokoju, nazywanie się braćmi i udzielana sobie nawzajem gościnność. Podstawę tych praw stanowi jedna tradycja tego samego misterium” (Tertullian, Odrzucenie heretyckich roszczeń, z Liturgia Godzin. Codzienna modlitwa Ludu Bożego, Poznań 1984, t. II, s. 1401).
Taka jest historia każdego Kościoła. Każdy Kościół, w jakimkolwiek czasie był założony, sięga korzeniami do tamtych apostolskich czasów, kiedy Jezus ustanowił Dwunastu, aby byli z Nim i aby mógł ich posłać głosić Dobrą Nowinę (por. Mk 3, 14).
Z okazji Wielkiego Jubileuszu Roku 2000 Ojciec Święty Jan Paweł II pisał o jubileuszach różnych Kościołów:
„Liczne rocznice jubileuszowe tych Kościołów i Wspólnot, które w nich odnajdują swe apostolskie pochodzenie, przypominają drogę Chrystusa poprzez stulecia i włączają je również w Wielki Jubileusz końca drugiego tysiąclecia” (TMA 25).
W tym świetle cała historia chrześcijaństwa jawi się nam jako jedna rzeka, do której kierują swe wody liczne dopływy. Spotykają się chrześcijanie nad brzegami tej wielkiej rzeki: rzeki Objawienia, chrześcijaństwa i Kościoła, płynącej przez dzieje ludzkości (TMA, 25).
Dopływ życia chrześcijańskiego każdej wspólnoty jest zapewne niemały nie tylko ze względu na wiekową historię, lecz przede wszystkim ze względu na trwanie w wierności samemu Chrystusowi i głowie Kościoła: Piotrowi tamtych czasów i Piotrowi naszych czasów. Ta wierność stanowi o prawdziwości każdego Kościoła.
Droga do nieba prowadzi przez Kościół.
Sobór Watykański II poucza o pełnej przynależności do Kościoła:
„Do społeczności Kościoła wcieleni są w pełni ci, co mając Ducha Chrystusowego w całości przyjmują przepisy Kościoła i wszystkie ustanowione w nim środki zbawienia i w jego widzialnym organizmie pozostają w łączności z Chrystusem rządzącym Kościołem przez papieża i biskupów, w łączności mianowicie polegającej na więzach wyznania wiary, sakramentów i zwierzchnictwa kościelnego oraz wspólnoty (communio)”(KK 14).
Cztery zasady określają pełną przynależność do Kościoła i prawdziwość tych Kościołów:
1. Pierwsza, to wspólna wiara i wspólne jej wyznawanie. Tej właśnie wierze dajemy wyraz m. in. w każdą niedzielę, gdy na zakończenie Liturgii Słowa jednym głosem mówimy: „wierzę”. Wierzę w Boga Ojca, wierzę w Jezusa Chrystusa, wierzę w Ducha Świętego, wierzę w Święty Kościół i we wszystkie prawdy, które zostały nam objawione i przekazywane w nauczaniu Kościoła. Jedna wiara — przyjmująca i wyznająca wszystkie prawdy — jednoczy nas i czyni nas prawdziwym Kościołem.
2. Druga: te same sakramenty sprawiają, że jesteśmy prawdziwym Kościołem, kiedy przyjmujemy. Pierwszym z nich jest sakrament Chrztu św., przez który jesteśmy wcieleni do wspólnoty Kościoła. Sakrament Bierzmowania daje nam pełną dojrzałość wiary i wyznacza zadania, które każdy ochrzczony ma spełniać w Kościele. To sakrament Eucharystii, który buduje Kościół w jedności: „Kielich błogosławieństwa, który błogosławimy, czyż nie jest udziałem we Krwi Chrystusa? Chleb, który łamiemy, czyż nie jest udziałem w Ciele Chrystusa? Ponieważ jeden jest chleb, przeto my, liczni, tworzymy jedno Ciało. Wszyscy bowiem bierzemy z tego samego chleba” (1Kor 10, 16-17). Przeżywanie wspólnej Eucharystii jest warunkiem jedności wszystkich jej uczestników i członków Kościoła. W czasie Eucharystii oczyszczamy się z grzechu podziałów, podajemy sobie ręce na znak pokoju, zasiadamy do wspólnego stołu jako ludzie pojednani z Bogiem i pojednani z sobą.
3. Trzecia: więź z głową Kościoła, która jest tylko jedna, jako warunek prawdziwości Kościoła i każdej wspólnoty kościelnej. Gdyby Kościół miał kilka głów, byłby dziwolągiem, a nie prawdziwym Kościołem. Tak orzekał papież Bonifacy VIII w Bulli Unam sanctam w roku 1302: „[Chrystus] nazywając ciało swoją „Jedyną” miał na myśli Kościół, którego cechuje jedność: jeden jest oblubieniec, [jedna] wiara, [jedne] sakramenty, [jedna] miłość (por. Ef. 4, 5). Kościół jest ową „nieszytą tuniką” Pana (J 19, 23), która nie została podzielona, lecz wygrana rzuceniem losu. Dlatego ten Kościół jeden jedyny, ma jedno ciało i jedną głowę, nie dwie głowy, jak dziwoląg. Ta głowa, to właśnie Chrystus i Piotr, Jego następca, a także następca Piotra, według tego, co powiedział Pan do Piotra: „Paś owce moje” (J 21, 17). Powiedział ogólnie „moje”, a nie konkretnie te lub owe, co pozwala rozumieć, że wszystkie Mu zostały powierzone. Jeśli zatem Grecy lub inni mówią, że nie zostali powierzeni Piotrowi i jego następcom, to muszą przyznać, iż sami nie są z owiec Chrystusa, ponieważ Pan mówi u św. Jana: „Jest jedna owczarnia i jeden pasterz” (J 10, 16) (Breviarium Fidei, Poznań — Warszawa — Lublin 1964, s. 75).
Tekst Bulli jest nader jasny. Dziękujmy Bogu za łaskę pełnej przynależności do Piotra, któremu Chrystus powierzył Kościół: „[...] Ty jesteś Piotr [czyli skała], na tej Skale zbuduję Kościół mój” ( por. Mt 16, 18) „[...] «Paś baranki moje»”, „[...], «Paś owce moje!»” [...] (J 21, 15-16).
4. Czwarta: więź wspólnoty, komunii, czyli wzajemnej miłości, jako warunek prawdziwości Kościoła, o którym mówi cytowana Bulla i Sobór Watykański II.
Ta miłość sprawia, że Bóg staje się obecny wśród nas: „Ubi caritas et amor, ibi Deus est” — „tam gdzie miłość, tam jest Bóg”. „[...] gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18, 20).
Miłość, która jest największym przykazaniem, sprawia, że wierzący tworzą jedno ciało.
Francuski autor Saint-Exupéry pisał, że miłować to nie tyle patrzeć jeden na drugiego, ile bardziej patrzeć razem w tym samym kierunku, w kierunku Boga, w kierunku Kościoła: „Dopiero wtedy oddychamy, kiedy jesteśmy związani z naszymi braćmi wspólnym celem znajdującym się poza nami, a doświadczenie uczy, że kochać to nie znaczy patrzeć na siebie nawzajem, ale patrzeć razem w tym samym kierunku” (A. Saint-Exupéry, Ziemia planeta ludzi, Pilot wojenny, List do zakładnika”, Warszawa 1977, str. 135).
Jesteśmy Kościołem!
„Jesteście nawzajem dla siebie członkami” pouczał św. Paweł (Ef 4, 25).
Silni są po to, aby wspomagać słabych.
Ci, co idą szybciej i wyprzedzają innych, są po to, aby pociągać za sobą zmęczonych w drodze.
Ludzie wspaniałomyślni wyrównują małoduszność tych, których przytłacza lęk.
Ludzie ofiarni i poświęcający się innym ratują tych, co się zamknęli w skorupie egoizmu.
Wierni, żyją dla tych, co zdradzają Boga, ludzi i samych siebie.
Radośni dla smutnych.
Odważni dla bojaźliwych.
Ci, co chodzą po szczytach, dla tych, co cierpią na lęk przestrzeni.
Ci, co się modlą, dla tych, co nigdy nie spoglądają w niebo.
Ci którzy dzielą się swoim groszem, czynią to za tych, co tylko zbierają.
Ci, którzy mają jasne oczy, przenikają świat spojrzeniem czystym za tych, co mają złe spojrzenie, pełne nienawiści.
Ci, co pełnią wolę Bożą, czynią świat Królestwem Bożym.
I tak Kościół idzie naprzód.
Taką drogą pielgrzymujemy do nieba.
abp Stanisław Szymecki
Homilia wygłoszona w katedrze białostockiej 4 października 2009 roku na rozpoczęcie XXVII Dni Kultury Chrześcijańskiej.
opr. aw/aw