Modlić się, nigdy nie ustając

Homilia w domu św. Marty

 Trzeba modlić się odważnie, wytrwale, nawet natarczywie, nigdy nie ustając; bowiem modlitwa to nie jest czarodziejska różdżka, ale poszukiwanie, praca, walka, która wymaga woli, stałości i determinacji... Zwrócił na to uwagę Papież podczas Mszy św. odprawionej w Domu św. Marty w czwartek 11 października rano, wskazując również na dwa konkretne przykłady modlitwy — modlitwę św. Moniki, proszącej o nawrócenie Augustyna, i modlitwę pewnego ojca z Buenos Aires — którego zna — który przez całą noc trwał uchwycony bramy sanktuarium w Luján, by błagać o uzdrowienie umierającej córeczki.

Jak zazwyczaj, Papież oparł homilię na fragmencie liturgicznym — z Ewangelii Łukasza (11, 5-13), w którym „są trzy rzeczywistości: człowiek w potrzebie, przyjaciel i trochę chleba”. Pierwszy z trzech, czyli ów potrzebujący — wyjaśnił — nie „spodziewał się, że przyjdzie o tej porze inny przyjaciel do jego domu; a nie mieli nic, co by mu mogli dać, ponieważ już byli po kolacji”. Wówczas pomyślał: „Pójdę do mojego przyjaciela. Przyjaciel da mi coś, a jutro to z nim ureguluję”. I poszedł „do przyjaciela, ponieważ miał zaufanie — to jego przyjaciel”; lecz ten mu mówi: „Przestań. Popatrz, która jest godzina... jestem w łóżku, moje dzieci też. Nie mogę wstać” i pójść „szukać czegoś” w spiżarni. Jednak pomimo tego — zauważył Franciszek — bohater opowiadania „nalega i nalega, żeby uzyskać chleb”.

Oto zatem elementy uwydatnione przez Papieża, aby zaktualizować rozważanie: „potrzeba; przyjaciel: i przyjaciel, który ma chleb. W ten sposób Pan chce nas nauczyć, jak się modlić. Mówi Pan: 'Powiadam wam: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje'. Wszystko. 'Ależ tak, chodź, weź sobie chleba, kiełbasy, weź wszystko i zanieś do domu'”. Krótko mówiąc: „nachalność. W ten sposób Pan chce nas nauczyć, jak trzeba się modlić”.

I tu Papież zasugerował konkretne sposoby modlitwy: „Modlić się trzeba odważnie — powiedział na początku — bowiem kiedy się modlimy, mamy jakąś potrzebę”. I dlatego, że Bóg jest przyjacielem, co więcej, „jest przyjacielem bogatym, który ma chleb, ma to, czego potrzebujemy”. To tak, dodał Franciszek, „jakby Jezus powiedział: 'W modlitwie bądźcie natarczywi. Nie ustawajcie'. Ale w czym mamy nie ustawać? W proszeniu. 'Proście, a będzie wam dane'”. Zatem modlitwa, która staje się poszukiwaniem. Odnośnie do tego Papież zalecił: „Szukajcie. A gdy te drzwi są zamknięte, idę do innych. Szukajcie, a znajdziecie. Kołaczcie, a zostanie wam otworzone. Bądźcie natarczywi w modlitwie. Ponieważ każdy, kto prosi, otrzymuje. Kto szuka, znajduje. Kto puka, zostanie mu otworzone”. I „to jest piękne”, skomentował, a później dodał, że „modlitwa nie jest jak czarodziejska różdżka — to znaczy, że odmawiamy modlitwę i... bach! I pojawia się łaska”.

Przeciwnie, według Franciszka, „modlitwa jest pracą — pracą, która wymaga naszej woli, wymaga od nas stałości, wymaga determinacji, bez wstydzenia się. Dlaczego? Dlatego że pukam do drzwi mojego przyjaciela. Bóg jest przyjacielem, a z przyjacielem mogę sobie na to pozwolić. Modlitwa wytrwała, natarczywa”. Jak na przykład modlitwa św. Moniki: „ile lat tak się modliła, nawet ze łzami, o nawrócenie swojego syna” Augustyna. „Pan — przypomniał Papież — w końcu otworzył drzwi. Lecz jeżeli ktoś prosi, potem odmawia dwa Ojcze nasz i odchodzi”, to oznacza, że „nie pragniesz naprawdę tego, o co prosisz”. Natomiast trzeba, powtórzył, „prosić natarczywie”.

I żeby zilustrować swoją myśl, Papież Bergoglio jeszcze raz sięgnął do osobistych doświadczeń z Argentyny i przywołał bardzo wzruszające wydarzenie. „Myślę, że już raz wam opowiadałem, ale nie jestem tego pewien... — gdy byłem w Buenos Aires, w szpitalu leżała dziewięcioletnia dziewczynka, chora na jedną z tych chorób zakaźnych, zaraźliwych. I w ciągu tygodnia mogła umrzeć”. Kiedy „lekarze wezwali jej rodziców, powiedzieli im: 'Zrobiliśmy wszystko, co było można, ale nie da się już nic więcej zrobić. Umrze w przeciągu dwóch, trzech godzin'”. Wtedy „tato, który był robotnikiem — człowiekiem prostym, człowiekiem pracy — i znał realia życia, tak jak Jezus, wyszedł z kliniki, zostawił żonę, wsiadł w autobus” i przejechał 70 km, do sanktuarium Matki Bożej z Luján. Wyszedł około godz. 18 i dotarł tam ok. godz. 20-21, kiedy sanktuarium było już zamknięte. Lecz „ów człowiek pozostał tam całą noc przy sanktuarium. I uchwycił się bramy sanktuarium, strzegącej to sanktuarium, i przez całą noc błagał Matkę Bożą: 'Chcę mojej córki. Chcę mojej córki. Ty możesz mi ją dać'. Po czym ok. godz. 5 czy 6 rano znów wsiadł w autobus i wrócił”. Przyjechał „ok. 9.30 i zastał żonę trochę zdezorientowaną, samą. Dziewczynki nie było. Wyobraził sobie najgorsze. A mama, żona powiedziała do niego: „Wiesz, lekarze zabrali ją, żeby zrobić dodatkowe badanie, nie potrafią sobie wytłumaczyć, dlaczego się obudziła i poprosiła, żeby jej dać jeść, i nic jej nie jest, czuje się dobrze, niebezpieczeństwo minęło”. Coś takiego się wydarzyło. Wiem to na pewno”. A nauka, jaką można wyciągnąć z tego wydarzenia, jest taka: „ten człowiek może nie chodził na Mszę św. w każdą niedzielę, ale wiedział, jak trzeba się modlić, wiedział, że kiedy” jest się „w potrzebie, jest przyjaciel, który ma możliwość, ma chleb, może rozwiązać twój problem”. Dlatego „pukał przez całą noc”.

Jest to oczywiście „jeden przykład”. Ale „jest ich wiele”, stwierdził Papież, wskazując, że większość z „nas nie umie się modlić. Modlić się trochę: 'Ja chcę tego...'. Pomyślcie o kapryśnych dzieciach, kiedy czegoś chcą, krzyczą, kręcą się: 'Ja chcę! Ja chcę!'. Płaczą. I w końcu mama i tata mówią: 'No przynajmniej nie będzie przeszkadzało. Ależ tak, weź i idź'”. Podobnie, zauważył Franciszek, „jest z Bogiem. 'Ale, ojcze, czy Bóg nie będzie zły, jeżeli tak zrobię'. A Jezus przewiduje to pytanie i mówi nam: 'Jeżeli któregoś z was, ojców, syn poprosi o (...) rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście — którzy jesteście złymi ojcami, wszyscy tacy jesteśmy — umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, to o ileż bardziej Ojciec z nieba udzieli Ducha Świętego tym, którzy Go proszą!”. Zresztą, Bóg „jest przyjacielem — zawsze daje to, co dobre. Daje więcej — ja Cię proszę o rozwiązanie tego problemu, a On go rozwiązuje i nawet daje ci Ducha Świętego. Więcej”.

Z tego wynika końcowa uwaga, zachęta ze strony Franciszka: „Zastanówmy się trochę — jak się modlę? Czy jak papuga? Czy modlę się właśnie z potrzeby serca? Czy wadzę się z Bogiem w modlitwie, żeby mi dał to, czego potrzebuję, jeżeli jest słuszne? Nauczmy się z tego fragmentu Ewangelii, jak się modlić”. 

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama