Europę ukształtowała integracja wielu kultur

Konferencja prasowa podczas lotu z Malmö do Rzymu - podróż do Szwecji 1.11.2016

Europę ukształtowała integracja wielu kultur

Kończąc swoją podróż apostolską do Szwecji, Papież Franciszek podczas lotu z Malmö do Rzymu spotkał się z dziennikarzami na konferencji prasowej, która trwała około 40 minut. Zamieszczamy zapis odpowiedzi Papieża i syntezę pytań. Na początku parę słów do dziennikarzy skierował dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej Greg Burke, a następnie Papież Franciszek powiedział:

Przede wszystkim chciałbym was pozdrowić i podziękować za wykonaną przez was pracę, za zimno, którego doświadczyliście. Ale odjechaliśmy w porę, bo mówią, że dzisiaj wieczorem [temperatura] spadnie o kolejne 5 stopni. Odlecieliśmy w porę! Dziękuję bardzo. Dziękuję za towarzystwo i za waszą pracę.

[Elin Swedenmark, szwedzka agencja prasowa TT]: Coraz więcej osób z krajów takich jak Syria czy Irak szuka schronienia w krajach europejskich. Jakie jest przesłanie Waszej Świątobliwości dla osób, które obawiają się tego rozwoju sytuacji, i jakie jest przesłanie Waszej Świątobliwości dla Szwecji, która ma długą tradycję przyjmowania uchodźców, ale teraz zaczyna zamykać swoje granice?

Przede wszystkim jako Argentyńczyk i mieszkaniec Ameryki Południowej bardzo dziękuję Szwecji za tę gościnność, ponieważ wielu Argentyńczyków, Chilijczyków, Urugwajczyków w okresie dyktatury wojskowej zostało przyjętych w Szwecji. Szwecja ma długą tradycję gościnności. Ale trzeba nie tylko przyjmować, lecz także integrować, natychmiast poszukiwać domu, szkoły, pracy. integrować w danym społeczeństwie. Przedstawiono mi dane statystyczne, chociaż nie jestem pewien, być może się mylę - ale o ile pamiętam, mogę się mylić - ilu mieszkańców ma Szwecja? Dziewięć milionów? Z tych 9 mln - jak mi powiedziano - 850 tys. stanowią «nowi Szwedzi», czyli migranci i uchodźcy lub ich dzieci. To jest pierwsza rzecz. Po drugie, zawsze trzeba rozróżniać między imigrantem a uchodźcą. Imigrant musi być traktowany zgodnie z pewnymi zasadami, ponieważ migracja jest prawem, ale jest to prawo związane z regułami. Natomiast bycie uchodźcą jest efektem wojny, cierpienia, głodu, strasznej sytuacji, toteż status uchodźcy wymaga więcej opieki, więcej pracy. Także w tej dziedzinie Szwecja zawsze dawała przykład w organizacji, w nauczaniu języka, kultury, a także integracji kulturalnej. Ten aspekt integracji kultur nie powinien budzić lęku, ponieważ Europę ukształtowała nieustanna integracja wielu kultur. Myślę, że - a nie mówię tego, żeby kogokolwiek obrażać, ale jako ciekawostkę - skoro dziś w Islandii mieszkaniec tego kraju posługujący się współczesnym językiem islandzkim może praktycznie przeczytać swoich klasyków sprzed tysiąca lat bez trudności, to znaczy, że jest to kraj o niewielkiej imigracji, niewielu «falach», w odróżnieniu od Europy, która ukształtowała się poprzez migracje...

Co natomiast myślę o krajach, które zamykają granice? Myślę, że w teorii nie można zamknąć serca na uchodźcę, ale potrzebna jest również roztropność rządzących. Muszą być bardzo otwarci na ich przyjmowanie, ale muszą też dobrze rozważyć, jak to zorganizować, bo uchodźcę trzeba nie tylko przyjąć, ale również zintegrować. I jeśli kraj ma określoną możliwość integracji, niech postępuje na miarę swych możliwości. Jeśli inny kraj ma większe możliwości, niech robi więcej. Ale zawsze z otwartym sercem. Nie zachowuje się po ludzku ten, kto zamyka drzwi, kto zamyka serce. Na dłuższą metę zapłaci się za to politycznie. W tym wypadku płaci się w kategoriach politycznych, podobnie jak płaci się w kategoriach politycznych za nieroztropność w rachunkach, kiedy przyjmuje się więcej osób, niż można zintegrować. Bo co nam grozi w takiej sytuacji? Kiedy migrant czy uchodźca, w tym wypadku nie ma to znaczenia, nie zostaje zintegrowany, wchodzi do getta. Jest to kultura, która nie rozwija się w relacji z inną kulturą. I to jest niebezpieczne. Uważam, że najgorszym doradcą dla krajów, które chcą zamknąć granice jest strach, a najlepszym roztropność.

Rozmawiałem w tych dniach z przedstawicielem rządu szwedzkiego i mówił mi o pewnych kłopotach w chwili obecnej - dotyczy to twojego ostatniego pytania - kłopotach związanych z tym, że przybywa tak wielu imigrantów, że nie nadąża się z ich rozmieszczaniem, znajdowaniem szkoły, domu, pracy, nauką języka. Roztropność musi kierować się rachunkami. Ale Szwecja... nie sądzę, że jeśli Szwecja zmniejsza liczbę przyjmowanych osób, czyni to z powodu egoizmu, czy też dlatego, że nie chce ich przyjmować. Jeśli dzieje się coś w tym rodzaju, to z powodu ostatniej rzeczy, o której mówiłem: wielu liczy dziś na Szwecję, bo znają jej gościnność, ale brakuje czasu koniecznego, by przyjąć wszystkich. Nie wiem, czy odpowiedziałem na pytanie. Dziękuję.

[Anna Cristina Kappelin, szwedzka telewizja - Sveriges TV]: W Szwecji, która była gospodarzem tego ważnego spotkania ekumenicznego, na czele Kościoła stoi kobieta. Co Wasza Świątobliwość o tym sądzi? Czy w najbliższych dekadach realistyczne jest myślenie o kobietach księżach także w Kościele katolickim? A jeśli nie, to dlaczego? Czy księża katoliccy boją się konkurencji?

Czytając co nieco o historii tego regionu, gdzie byliśmy, widziałem, że była królowa, która owdowiała trzykrotnie i powiedziałem: «Ta kobieta jest silna». Powiedziano mi, że «szwedzkie kobiety są bardzo silne, bardzo odważne i dlatego niektórzy Szwedzi szukają kobiet innej narodowości». Nie wiem, czy to prawda!... Co do święceń kobiet w Kościele katolickim, jako ostatni jasno wypowiedział się na ten temat Jan Paweł II i ta wypowiedź jest ważna. Ona pozostaje. Co do konkurencji, nie wiem...

Jeśli uważnie przeczytamy deklarację św. Jana Pawła II, to idzie ona w tym kierunku. Ale kobiety mogą robić wiele rzeczy lepiej niż mężczyźni. Dotyczy to także dziedziny dogmatycznej - by to wyjaśnić, nie ograniczając się jedynie do powoływania się na dokument - w eklezjologii katolickiej istnieją dwa wymiary: wymiar Piotrowy, to znaczy apostolski - Piotr i kolegium apostolskie, czyli duszpasterstwo biskupów - oraz wymiar maryjny - to znaczy wymiar kobiecy Kościoła. I powiedziałem to już wiele razy. Zastanawiam się, kto jest ważniejszy w teologii i mistyce Kościoła: apostołowie czy Maryja w dniu Pięćdziesiątnicy? Maryja! Co więcej: Kościół jest kobietą. To «ona» Kościół, nie «on» Kościół [po włosku i w wielu innych językach jest rodzaju żeńskiego, a nie męskiego]. To ona Kościół. Kościół jest oblubienicą Jezusa Chrystusa. To tajemnica oblubieńcza. I w świetle tej tajemnicy można zrozumieć przyczynę tych dwóch wymiarów: wymiaru Piotrowego, to znaczy episkopalnego, oraz wymiaru maryjnego, ze wszystkim, co jest macierzyństwem Kościoła, ale w głębszym sensie. Nie ma Kościoła bez tego wymiaru kobiecego, ponieważ on sam jest kobiecy.

[Austin Ivereigh, po hiszpańsku]: Słyszałem, że w przyszłym roku w wigilię Zesłania Ducha Świętego odbędą się w Circus Maximus obchody 50. rocznicy powstania Odnowy Charyzmatycznej. Wasza Świątobliwość odbył wiele spotkań w 2014 r. z liderami ewangelikalnymi. Czego Wasza Świątobliwość spodziewa się po przyszłorocznym spotkaniu?

[po hiszpańsku]: Te inicjatywy ... powiedziałbym, że były to dwa typy inicjatyw. Pierwszy, to ten, kiedy pojechałem do Caserty do Kościoła charyzmatycznego, a także kiedy w Turynie, udałem się do Kościoła waldensów. Były to inicjatywy pokuty i proszenia o przebaczenie, ponieważ katolicy... część Kościoła katolickiego nie zachowała się po chrześcijańsku, dobrze, wobec nich. I trzeba tam było prosić o przebaczenie i uzdrowić ranę.

Drugi typ to dialog, a było tak już w Buenos Aires. Na przykład w Buenos Aires mieliśmy trzy spotkania w Luna Parku, który może pomieścić 7 tys. osób. Trzy spotkania wiernych ewangelikalnych i katolickich w duchu Odnowy Charyzmatycznej, ale również otwarte. Były to spotkania, które trwały przez cały dzień: kazanie głosił pastor, biskup ewangelikalny oraz ksiądz lub biskup katolicki; lub po dwóch na przemian. Podczas dwóch takich spotkań, jeśli nie nawet wszystkich trzech, kazanie głosił o. Cantalamessa, który jest kaznodzieją Domu Papieskiego.

Myślę, że sprawa wywodzi się już z poprzednich pontyfikatów i z czasów, kiedy byłem w Buenos Aires, i to nam dobrze robiło. Organizowaliśmy również trzydniowe wspólne rekolekcje dla pastorów i księży, głoszone także przez pastorów i księdza lub biskupa. Bardzo pomogło to w dialogu, zrozumieniu, zbliżeniu, pracy... zwłaszcza w pracy z najbardziej potrzebującymi. Razem. I to w atmosferze szacunku, wielkiego szacunku. Tyle na temat inicjatyw, począwszy już od Buenos Aires... Tu, w Rzymie, miałem kilka spotkań z pastorami, już dwa lub trzy. Niektórzy przybyli z USA i stąd, z Europy.

Natomiast to spotkanie, o którym pan wspomniał, to uroczystość, którą organizuje ICCRS [Międzynarodowe Służby Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej], uroczystość z okazji 50-lecia Odnowy Charyzmatycznej, która zrodziła się jako ruch ekumeniczny, a zatem będzie to nabożeństwo ekumeniczne i odbędzie się w Circus Maximus. Zamierzam - jeśli Bóg mi pozwoli - udać się tam i wygłosić przemówienie. Zdaje mi się, że trwać ono będzie dwa dni, ale nie jest jeszcze zorganizowane. Wiem, że odbędzie się w wigilię Zesłania Ducha Świętego, i w pewnym momencie będę przemawiał. Co do Odnowy Charyzmatycznej i zielonoświątkowców: słowo «zielonoświątkowcy», określenie «zielonoświątkowcy» jest dziś niejednoznaczne, ponieważ odnosi się do wielu rzeczy, wielu stowarzyszeń, wielu wspólnot kościelnych, które nie są takie same, a wręcz jedna z drugą są w opozycji. Potrzebna jest zatem precyzja, bo określenie to jest tak powszechne, że stało się terminem dwuznacznym. Jest to typowe w Brazylii, gdzie zielonoświątkowcy bardzo się rozprzestrzenili.

Odnowa Charyzmatyczna - jednym z jej pierwszych przeciwników w Argentynie był mówiący te słowa. Byłem prowincjałem jezuitów w czasie, kiedy ten ruch rozpoczął się w Argentynie, i zabroniłem jezuitom zadawania się z nimi. I powiedziałem publicznie, że kiedy odprawia się liturgię, to ma być to liturgia, a nie «szkoła samby». Tak powiedziałem. A dziś myślę odwrotnie, gdy rzeczy robione są dobrze.

A w Buenos Aires co roku mieliśmy nawet w katedrze Mszę św. Ruchu Odnowy Charyzmatycznej, na którą przychodzili wszyscy. Zatem i ja również zetknąłem się z procesem rozpoznawania dobra, jakie Odnowa dała Kościołowi. I nie zapominajmy wielkiej postaci kard. Suenensa, który miał tę wizję proroczą i ekumeniczną.

[Eva Fernández z radia Cadena Cope, po hiszpańsku]: Nie tak dawno temu, Wasza Świątobliwość spotkał się z Nicolasem Maduro, prezydentem Wenezueli. Jaka jest opinia Waszej Świątobliwości na temat początku rozmów?

Tak, prezydent Wenezueli prosił o spotkanie i wyznaczenie godziny, ponieważ wracał z Bliskiego Wschodu, z Kataru, z Emiratów i jego samolot miał postój techniczny w Rzymie. Już wcześniej prosił o spotkanie. Był w 2013 r. Następnie prosił o kolejne spotkanie, ale zachorował i nie mógł przybyć; i wreszcie poprosił o tę audiencję. Kiedy prezydent prosi, trzeba go przyjąć, tym bardziej, że był na lotnisku w Rzymie. Słuchałem go pół godziny podczas tego spotkania. Wysłuchałem go, zadałem kilka pytań i wysłuchałem jego zdania. Zawsze warto wysłuchać różnych opinii. Wysłuchałem jego zdania. W odniesieniu do drugiego aspektu, dialogu. Jest to jedyna droga w przypadku wszystkich konfliktów! Wszystkich konfliktów. Albo się rozmawia, albo się na siebie krzyczy, ale nie ma innej drogi.

Ja z serca daję z siebie wszystko w dialogu i myślę, że powinniśmy iść tą drogą. Nie wiem, jak to się skończy, nie wiem, bo są to sprawy bardzo skomplikowane, ale ludzie, którzy są zaangażowani w dialog, są wybitnymi postaciami politycznymi. Zapatero, który był dwukrotnie premierem rządu Hiszpanii i Restrepo [oraz wszystkie strony] zwrócili się do Stolicy Apostolskiej, aby była obecna w dialogu. A Stolica Apostolska wyznaczyła nuncjusza w Argentynie abp Paula Tscherriga, który - jak sądzę - jest obecny przy stole negocjacyjnym. Ale dialog, który sprzyja negocjacjom jest jedyną drogą do rozwiązania konfliktów, nie ma innej... Gdyby tak postąpiono na Bliskim Wschodzie, ileż ludzkich istnień zostałoby oszczędzonych! [na pierwszym spotkaniu abp Paul Tscherrig zastąpił abpa Claudia Marię Cellego, który został wyznaczony jako osoba towarzysząca negocjacjom].

[Mathilde Imberty, Radio France]: Czy zdaniem Waszej Świątobliwości, sekularyzacja jest nieunikniona? Kto jest odpowiedzialny, laickie rządy czy Kościół, który byłby zbyt nieśmiały?

Nieunikniona, nie. Nie wierzę w rzeczy nieuniknione. A kto ponosi za to odpowiedzialność? Nie wiem... Ty [to znaczy każdy] jesteś odpowiedzialny. Nie wiem, to pewien proces... Ale najpierw chciałbym powiedzieć jedną rzecz. Papież Benedykt XVI mówił o tym bardzo dużo i jasno. Kiedy wiara staje się letnia, to dlatego, że - jak pani mówi - słabnie Kościół... Epoki największej sekularyzacji... Pomyślmy na przykład o Francji, o czasach, kiedy dwór stał się światowy, kiedy księża byli kapelanami dworu, o czasach funkcjonalizmu klerykalnego... Ale brakowało mocy ewangelizacji, mocy Ewangelii. I zawsze, kiedy szerzy się sekularyzacja, brakuje mocy ewangelizacji, to prawda... Ale jest też inny proces, proces kulturowy - myślę, że kiedyś o tym wspomniałem - drugiej formy «inkulturacji», kiedy człowiek otrzymuje od Boga świat, aby tworzył kulturę, by rozwijał świat, panował nad nim, w pewnym momencie człowiek, tak jak w micie o wieży Babel, czuje się do tego stopnia panem kultury, że sam zaczyna być twórcą innej kultury, ale już własnej, i zajmuje miejsce Boga Stworzyciela. W sekularyzacji wcześniej czy później dochodzi do grzechu przeciw Bogu Stwórcy. Człowiek czuje się samowystarczalny. Nie jest to problem laickości, bo potrzebujemy zdrowej laickości, która jest zdrową autonomią nauki, myśli, polityki, potrzebujemy zdrowej laickości. Ale czym innym jest laicyzm taki jak ten, który zostawiło nam w spadku Oświecenie.

A zatem myślę, że są tu te dwie rzeczy: trochę samowystarczalności człowieka, twórcy kultury, który przekracza pewne granice i czuje się Bogiem, i trochę słabości w ewangelizacji, która staje się letnia i chrześcijanie są letni. Ratuje nas od tego odzyskanie zdrowej autonomii w rozwoju kultury i nauki, również z poczuciem zależności, tego że jesteśmy stworzeniem, a nie Bogiem; a ponadto trzeba odzyskać siłę ewangelizacji. Sądzę, że dziś ta sekularyzacja jest bardzo silna w kulturze oraz w pewnych kulturach. Bardzo silna jest też w różnych formach światowości, światowości duchowej. Najgorzej jest, kiedy ta światowość duchowa wchodzi do Kościoła. Słowa, które teraz powiem, nie są moje, ale kard. de Lubaca, jednego z największych teologów Soboru [Watykańskiego II]. Mówi on, że kiedy do Kościoła wchodzi światowość duchowa, ten sposób... to jest najgorsze, co może się zdarzyć, nawet gorsze niż to, co wydarzyło się w erze nieuczciwych papieży. Wymienia też niektóre formy zepsucia papieży, nie pamiętam ich zbyt dobrze, ale było ich wiele. Światowość. Moim zdaniem to jest rzecz niebezpieczna. I choć może to brzmieć jak kazanie, jak homilia, powiem tak: kiedy Jezus modlił się za nas wszystkich podczas Ostatniej Wieczerzy, prosił Ojca o jedną rzecz dla nas wszystkich: by nie zabierał nas ze świata, ale zachował nas od świata, od światowości. Ona jest niezwykle niebezpieczna, jest to sekularyzacja trochę podmalowana, trochę zamaskowana, trochę pret-a--porter, w życiu Kościoła. Nie wiem, czy jakoś odpowiedziałem...

[Jürgen Erbacher, niemiecka telewizja ZDF]: Zwalczanie współczesnego niewolnictwa i handlu ludźmi bardzo leżą na sercu Waszej Świątobliwości. Nie tylko jako papież, ale już w Buenos Aires Wasza Świątobliwość zajmował się tymi zagadnieniami. Dlaczego? Czy wiąże się to z jakimś wyjątkowym doświadczeniem, a może nawet osobistym? Ponadto jako Niemiec, na początku roku obchodów Reformacji, muszę również zapytać, czy Wasza Świątobliwość uda się do naszego kraju, gdzie zaczęła się Reformacja 500 lat temu, być może właśnie podczas tego roku?

Zacznę od drugiego pytania. Program przyszłorocznych podróży nie jest jeszcze ustalony. Wiadomo jedynie, że niemal na pewno pojadę do Indii i Bangladeszu, ale ten program nie jest ustalony, to hipoteza.

A co do pierwszego pytania. Tak, od dawna, od czasów Buenos Aires, jako ksiądz, zawsze odczuwałem ten niepokój o ciało Chrystusa. Fakt, że Chrystus nadal cierpi, że Chrystus wciąż zostaje ukrzyżowany w swoich najsłabszych braciach, zawsze mnie poruszał. Jako kapłan trochę pracowałem z ubogimi, ale nie wyłącznie, pracowałem także ze studentami... Później, jako biskup, w Buenos Aires organizowaliśmy [inicjatywy], także razem z grupami niekatolickimi i niewierzącymi przeciwko pracy niewolniczej, zwłaszcza latynoamerykańskich imigrantów, którzy przybywali do Argentyny, którzy przybywają. Odbierają im ich paszporty i każą wykonywać niewolniczą pracę w zakładach przemysłowych, ale zamkniętych... Kiedyś w jednej wybuchł pożar, i dzieci wszystkie leżały na tarasie martwe, a także ci, którzy nie mogli uciec... To byli naprawdę niewolnicy, i to mnie poruszyło. Handel ludźmi. Pracowałem również z dwoma zgromadzeniamisióstr, które pracują z prostytutkami, kobietami zniewolonymi przez prostytucję. Nie lubię mówić prostytutki: niewolnice prostytucji. Potem raz w roku wszyscy ci niewolnicy systemu przychodzili na Mszę św. na Plaza de la Constitución, to jeden z placów, na który przyjeżdżają koleje, jak Termini w Rzymie. Tam odprawiana była Msza św. dla wszystkich. Na tę Mszę przychodziły wszystkie organizacje, zakonnice, które z nimi pracowały, a nawet grupy niewierzących, z którymi pracowaliśmy razem.

Tutaj pracuje się podobnie. Tutaj we Włoszech istnieje wiele grup wolontariuszy, które przeciwdziałają wszelkim formom niewolnictwa czy to w odniesieniu do pracy, czy też do kobiet. Kilka miesięcy temu odwiedziłem jedną z tych organizacji, a ludzie... Tutaj w Włoszech wolontariat pracuje dobrze. Nigdy bym nie pomyślał, że tak jest. Wolontariat to piękna rzecz, którą mają Włochy. Jest to zasługą proboszczów. Oratorium i wolontariat to dwie rzeczy zrodzone z gorliwości apostolskiej włoskich proboszczów. Ale nie wiem, czy odpowiedziałem...

Jeszcze raz dziękuję wam za te pytania, dziękuję bardzo! I módlcie się za mnie. Smacznego obiadu!

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama