Zamknięcie nie jest wykluczeniem

Przemówienie podczas wizyty w zakładzie karnym w Palmasoli - podróż do Boliwii i Paragwaju, 10.07.2015

Zamknięcie nie jest wykluczeniem

Papież Franciszek

Zamknięcie nie jest wykluczeniem

10 VII 2015 - Wizyta w zakładzie karnym w Palmasoli

Ok. godz. 9.30 Ojciec Święty przybył do zakładu karnego w Palmasoli w pobliżu Santa Cruz de la Sierra. W tym ośrodku przebywają zarówno groźni przestępcy, jak ludzie, którzy popełnili drobne wykroczenia - mężczyźni, kobiety, także z małymi dziećmi, również nieletni. Z okazji wizyty papieskiej do Palmasoli przywieziono więźniów z 53 innych zakładów karnych Boliwii. Ojca Świętego powitali dyrektor, kapelan i abp Jesús Juárez Párraga SDB, odpowiedzialny za duszpasterstwo więzienne w Konferencji Episkopatu Boliwii. Następnie Papież przejechał samochodem wśród zabudowań ośrodka. Spotkanie odbyło się na boisku sportowym przed męskim pawilonem PS4, w którym więźniowe mogą przyjmować wizyty rodzin. Najpierw przemówienie wygłosił abp Juárez Párraga. Mówił m.in. o nadużyciach w boliwijskim więziennictwie, o opóźnieniach w wymiarze sprawiedliwości, w związku z czym 84% spośród pozbawionych wolności jest przetrzymywanych bez ważnego wyroku. Przejmujące świadectwa złożyło troje więźniów. Ojciec Święty wygłosił przemówienie, które zamieszczamy poniżej. Z Palmasoli Papież udał się do kościoła parafialnego pw. Świętego Krzyża na spotkanie z boliwijskim episkopatem, a następnie odjechał na lotnisko Viru Viru w Santa Cruz de la Sierra, skąd - żegnany m.in. przez prezydenta Moralesa - odleciał do Asunción, stolicy Paragwaju.

Drodzy Bracia i Siostry, dzień dobry!

Nie mogłem opuścić Boliwii bez odwiedzenia was, bez podzielenia się wiarą i nadzieją, która rodzi się z miłości, złożonej w ofierze na krzyżu. Dziękuję, że mnie przyjęliście. Wiem, że przygotowywaliście się i modliliście się za mnie. Bardzo dziękuję.

Na podstawie słów abpa Jesusa Juareza i świadectw braci, którzy przemawiali, mogłem się przekonać, że ból nie jest w stanie zgasić nadziei w najgłębszych pokładach serca i że życie nadal rodzi się z mocą w niesprzyjających okolicznościach.

Kto stoi przed wami? - moglibyście zapytać. Chciałbym odpowiedzieć na to pytanie, mówiąc o tym, co pewne w moim życiu - o pewności, która naznaczyła mnie na zawsze. Ten, kto stoi przed wami, jest człowiekiem, któremu przebaczono. Człowiekiem, który został i jest wybawiany ze swych licznych grzechów. I w ten sposób się przedstawiam. Niewiele mam wam do dania lub zaofiarowania, ale chcę wam dać to i chcę się z wami podzielić tym, co mam i co kocham: Jezusem, Jezusem Chrystusem, miłosierdziem Ojca.

On przyszedł, aby nam ukazać, aby pozwolić nam zobaczyć miłość, jaką Bóg żywi do nas - do was, do was, do was i do mnie. Jest to miłość czynna, konkretna; miłość, która poważnie potraktowała rzeczywistość bliskich Mu osób; miłość, która uzdrawia, wybacza, podnosi i leczy; miłość, która się zbliża i przywraca godność - tę godność, którą możemy utracić na wiele sposobów i w różnych formach. Jezus jest jednak pod tym względem uparty: oddał za to swoje życie, aby przywrócić nam utraconą tożsamość, aby z całą mocą na nowo obdarzyć nas godnością.

Przypomina mi się doświadczenie, które może nam pomóc: Piotr i Paweł - uczniowie Jezusa - również byli więźniami, także oni byli pozbawieni wolności. W tej sytuacji było coś, co ich podtrzymywało, coś, co nie pozwoliło im popaść w rozpacz, co nie pozwoliło im pogrążyć się w ciemnościach, do czego może doprowadzić poczucie bezsensu. Była to modlitwa. Modlenie się. Modlitwa osobista i wspólnotowa. Oni modlili się i za nich się modlono. Dwa ruchy, dwa działania, tworzące sieć, która podtrzymuje życie i nadzieję. Zachowuje nas od rozpaczy i pobudza do dalszej drogi. Ta sieć wspiera życie - wasze i waszych rodzin. Mówiłeś o swojej matce [zwraca się do osoby, która złożyła świadectwo]. Modlitwa matek, modlitwa żon, modlitwa dzieci i wasza modlitwa: to jest sieć, która pozwala żyć dalej.

Kiedy bowiem Jezus wkracza w życie, człowiek nie pozostaje więźniem swojej przeszłości, ale zaczyna inaczej patrzeć na teraźniejszość, z nową nadzieją. Zaczyna patrzeć innymi oczami na siebie, na własną rzeczywistość. Nie pozostaje zakotwiczony w tym, co się zdarzyło, ale jest zdolny zapłakać i w tym znaleźć siłę, aby zacząć na nowo. A jeśli czasem jest nam smutno, źle, czujemy się przygnębieni, zachęcam was do spojrzenia na twarz ukrzyżowanego Jezusa. W Jego spojrzeniu wszyscy możemy znaleźć miejsce. Wszyscy możemy złożyć przed Nim nasze rany, nasze boleści, a także nasze błędy, nasze grzechy, tyle spraw, w których mogliśmy pobłądzić. W ranach Jezusa znajdują miejsce nasze rany. Ponieważ wszyscy jesteśmy poranieni, w taki czy inny sposób. I dołączyć nasze rany do ran Jezusa. Po co? Aby doznać uleczenia, obmycia, przemiany, zmartwychwstania. On umarł za ciebie, za mnie, aby podać nam swą dłoń i nas podnieść. Rozmawiajcie, rozmawiajcie z księżmi, którzy przychodzą, rozmawiajcie... Rozmawiajcie z braćmi i siostrami, którzy przychodzą, rozmawiajcie. Rozmawiajcie ze wszystkimi, którzy przychodzą, żeby wam mówić o Jezusie. Jezus zawsze chce nas podnosić.

Ta pewność mobilizuje do pracy nad naszą godnością. Zamknięcie nie jest tym samym co wykluczenie - niech to będzie jasne - zamknięcie stanowi bowiem część procesu ponownego włączenia w społeczeństwo. Dobrze wiem, że wiele czynników w tym miejscu nie sprzyja wam, a ty wymieniłeś niektóre bardzo jasno [zwraca się znów do osoby, która złożyła świadectwo]: przepełnienie, powolne działanie wymiaru sprawiedliwości, brak terapii zajęciowej i polityki resocjalizacji, przemoc, brak ułatwień, by odbywać studia uniwersyteckie; sprawia to, że konieczny jest szybki i skuteczny sojusz różnych instytucji w celu znalezienia odpowiedzi.

Niemniej jednak, walcząc o to, nie możemy wszystkiego uważać za stracone. Są rzeczy, które już teraz możemy robić.

Tutaj, w tym ośrodku resocjalizacji współżycie zależy częściowo od was. Cierpienie i niedostatki mogą uczynić nasze serca egoistycznymi i prowadzić do konfliktów, ale jesteśmy też w stanie przemienić je w okazje do prawdziwego braterstwa. Pomagajcie sobie nawzajem. Nie bójcie się pomagać jedni drugim. Diabeł podjudza do kłótni, do rywalizacji, podziałów, stronnictw. Nie pozwólcie mu, by was wciągnął w swoją grę. Starajcie się o to, by iść naprzód razem.

Chciałbym was również prosić, abyście przekazali moje pozdrowienia swoim rodzinom. Niektóre są tutaj. Jakże ważna jest obecność i pomoc rodziny! Dziadkowie, ojciec, matka, rodzeństwo, małżonkowie, dzieci - oni przypominają nam, że warto żyć i walczyć o lepszy świat.

Na koniec chcę skierować słowa zachęty do wszystkich pracujących w tym ośrodku, do jego kierownictwa, funkcjonariuszy policji więziennej i do wszystkich pracowników. Pełnicie fundamentalną służbę publiczną. Macie ważne zadanie w tym procesie resocjalizacji - zadanie podnoszenia, a nie poniżania, przywracania godności, a nie upokarzania, dodawania otuchy, a nie dręczenia. Ten proces wymaga rezygnacji z rozumowania w kategoriach dobrych i złych, a przyjęcia logiki skupionej na pomaganiu osobie. A ta logika pomocy osobie ocali was od wszelkiego rodzaju korupcji i poprawi warunki wszystkim, gdyż tak przeżywany proces daje nam godność, dodaje otuchy i podnosi wszystkich.

Zanim udzielę wam błogosławieństwa, chciałbym, abyśmy przez chwilę pomodlili się w milczeniu, każdy w ciszy, w swoim sercu. Każdy wie, jak to zrobić...

Proszę was, abyście nadal modlili się za mnie, gdyż ja również popełniam błędy i muszę pokutować. Dziękuję.

Niech Bóg, nasz Ojciec, spojrzy na nasze serca. Niech Bóg, nasz Ojciec, który nas kocha, obdarza nas swoją mocą, swoją cierpliwością, swoją czułością ojcowską, niech nas błogosławi. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. I nie zapominajcie modlić się za mnie. Dziękuję.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama