Zadziwił świat swoim życiem i wiarą

Homilia papieska podczas Mszy beatyfikacyjnej Padre Pio z Pietrelciny (1887-1968) 2.05.1999


Jan Paweł II

ZADZIWIŁ ŚWIAT SWOIM ŻYCIEM I WIARĄ

Msza św. beatyfikacyjna na placu św. Piotra. 2 V 1999

2 maja 1999 r. Jan Paweł II wyniósł do chwały ołtarzy Ojca Pio z Pietrelciny (1887-1968) — kapłana z zakonu kapucynów, mistyka i stygmatyka już za życia otoczonego opinią świętości, przewodnika duchowego tysięcy wiernych. Szczególną cechą tej postaci jest ogromny kontrast między sławą, jaka go zawsze otaczała i szerzyła się nieustannie po jego śmierci w 1968 r., a «prostotą» codziennego życia i posługi błogosławionego. Sługa Boży żył w prowincjonalnym klasztorze na południu Włoch, modlił się, spowiadał, odprawiał Msze św.; nie miał tytułów naukowych, nie był człowiekiem światowym, nie reprezentował żadnych ośrodków władzy. Zajmował się kierownictwem duchowym zwykłych ludzi, którzy przychodzili do niego z codziennymi problemami swojego życia. Pozostał na swoim miejscu przez kilkadziesiąt lat, podczas gdy we Włoszech i w całej Europie dokonywały się wielkie tragedie i wielkie przemiany stulecia. Unikał wystąpień publicznych, ukrywał się przed natarczywością środków społecznego przekazu. Odpowiedzi, jakich udzielał, były bardzo bezpośrednie, czasem wręcz szorstkie, wolne od wszelkiego oportunizmu czy ukrytych intencji.

Ojciec Pio nie szukał własnej chwały, wystrzegał się zwłaszcza wszelkich form kultu jednostki. Pozostawał nade wszystko pokornym synem Kościoła, nie chciał stawać na czele jakiegoś nowego ruchu czy nurtu, bardzo rygorystycznie przestrzegał natomiast posłuszeństwa i wierności Ewangelii, tradycji i hierarchii kościelnej. Lud chrześcijański potrafił dostrzec «niezwykłą normalność» tego zakonnika pośród zgiełku i zamieszania naszego stulecia i odkrywał w nim niezawodny punkt odniesienia. Kto szukał tanich wzruszeń i sensacji, prędzej czy później odchodził rozczarowany trzeźwością i prostotą nauczania i świadectwa Ojca Pio. Ale kto słuchał go wytrwale, znajdował w nim jakby towarzysza drogi w codziennym życiu i nauczyciela wiary.

Beatyfikacja Ojca Pio z Pietrelciny odbyła się na placu św. Piotra w obecności ok. 300 tys. pielgrzymów zebranych na placu przed Bazyliką Watykańską, na placu Piusa XII i via della Conciliazione. Rzesze wiernych, które zgromadziły się przed rzymską bazyliką św. Jana na Lateranie i przy kościele w San Giovanni Rotondo uczestniczyły w uroczystości dzięki specjalnym połączeniom telewizyjnym. W beatyfikacji wziął udział prezydent Republiki Włoskiej Oscar Luigi Scalfaro, premier Massimo D'Alema, a także marszałkowie obu izb parlamentu. Wspomnienie liturgiczne nowego błogosławionego Ojciec Święty wyznaczył na 23 września.

Po Mszy św. Jan Paweł II udał się helikopterem na plac przed bazyliką św. Jana na Lateranie, gdzie odmówił z wiernymi modlitwę «Regina caeli», poprzedzając ją rozważaniem poświęconym duchowości maryjnej Ojca Pio.

«Śpiewajcie Panu pieśń nową!»

1. Wezwanie zawarte w antyfonie na wejście trafnie wyraża radość licznych wiernych, którzy od dawna już oczekują wyniesienia do chwały ołtarzy Ojca Pio z Pietrelciny.

Ten pokorny zakonnik ze zgromadzenia kapucynów zadziwił świat swoim życiem oddanym bez reszty modlitwie i słuchaniu braci.

Niezliczone rzesze ludzi przybywały do klasztoru w San Giovanni Rotondo, aby się z nim spotkać, i to pielgrzymowanie nie ustało nawet po jego śmierci. Podczas moich studiów w Rzymie ja sam miałem sposobność poznać go osobiście, a dziś dziękuję Bogu, że pozwolił mi wpisać go w poczet błogosławionych.

Przyjrzyjmy się teraz najważniejszym rysom jego duchowego doświadczenia w świetle czytań z liturgii V Niedzieli Wielkanocnej, w którą wpisany jest dziś obrzęd jego beatyfikacji.

2. «Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie!» (J 14, 1). W odczytanym przed chwilą fragmencie Ewangelii usłyszeliśmy te słowa, które Jezus skierował do uczniów, aby dodać im odwagi, byli bowiem zasmuceni zapowiedzią Jego rychłego odejścia. Bali się zostać sami i opuszczeni, Jezus zatem podnosi ich na duchu konkretną obietnicą: «Idę przecież przygotować wam miejsce. (...) przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem» (J 14, 2-3).

Na te zapewnienia apostołowie odpowiadają słowami Tomasza: «Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?» (J 14, 5). To zastrzeżenie jest uzasadnione, Jezus zatem nie uchyla się przed pytaniem, jakie się w nim kryje. Jego odpowiedź pozostanie na wieki jasnym światłem dla kolejnych pokoleń: «Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie» (J 14, 6).

«Miejsce», które Jezus idzie przygotować, znajduje się w «domu Ojca»; tam uczeń będzie mógł przebywać na wieki z Nauczycielem i mieć udział w Jego radości. Ale droga do tego celu jest tylko jedna: Chrystus, do którego uczeń musi się stopniowo upodobniać. Na tym właśnie polega świętość: chrześcijanin nie żyje już sam, ale żyje w nim Chrystus (por. Ga 2, 20). Porywający cel, z którym związana jest równie pocieszająca obietnica: «Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca» (J 14, 12).

3. Słuchając tych słów Chrystusa, myślimy o pokornym kapucynie z Gargano. Jak wyraziście spełniły się one w życiu błogosławionego Pio z Pietrelciny!

«Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzcie...» Czymże innym było życie tego pokornego syna św. Franciszka, jeśli nie nieustannym wysiłkiem wiary, pobudzanym przez nadzieję nieba, gdzie dane nam będzie przebywać z Chrystusem?

«Idę przygotować wam miejsce... abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem». Jakiż inny cel miała niezwykle surowa asceza, której Ojciec Pio poddawał się od wczesnej młodości, jeśli nie stopniowe utożsamienie się z Boskim Nauczycielem, aby być «tam, gdzie On jest»?

Ci, którzy udawali się do San Giovanni Rotondo, aby uczestniczyć w sprawowanej przez niego Mszy św., by prosić go o radę lub wyspowiadać się, dostrzegali w nim żywy obraz Chrystusa cierpiącego i zmartwychwstałego. Na twarzy Ojca Pio jaśniał blask zmartwychwstania. Jego ciało, naznaczone «stygmatami», było świadectwem głębokiej więzi między śmiercią a zmartwychwstaniem, cechującej tajemnicę paschalną. Dla błogosławionego z Pietrelciny uczestnictwo w męce było doświadczeniem szczególnie dojmującym: specjalne dary, jakie zostały mu udzielone, oraz towarzyszące im cierpienia wewnętrzne i mistyczne sprawiały, że przeżywał udręki Chrystusa całym sobą i w każdej chwili, z niezmienną świadomością, że «Kalwaria jest górą świętych».

4. Nie mniej bolesne, a po ludzku biorąc może nawet bardziej dotkliwe, były cierpienia, jakie musiał znosić z powodu — można powiedzieć — swoich szczególnych charyzmatów. W dziejach świętości bywa czasem, że osoba wybrana spotyka się — za specjalnym przyzwoleniem Bożym — z niezrozumieniem. Gdy tak się dzieje, posłuszeństwo staje się dla niej «tyglem oczyszczenia», drogą stopniowego upodobniania się do Chrystusa, pogłębieniem autentycznej świętości. Nowy błogosławiony tak pisał na ten temat do jednego ze swoich przełożonych: «Staram się tylko być wam posłuszny, gdyż Pan Bóg pozwolił mi poznać jedyną rzecz, która jest Jemu najmilsza, a dla mnie stanowi jedyny sposób, aby zachować nadzieję na zbawienie i pewność zwycięstwa» (Epist. I, s. 807).

Gdy wokół niego rozpętała się «burza», regułą swojego życia uczynił wezwanie z Pierwszego Listu św. Piotra, które usłyszeliśmy przed chwilą: «Zbliżajcie się do Chrystusa, który jest żywym kamieniem» (por. 1 P 2, 4). W ten sposób sam stał się «żywym kamieniem» w duchowej budowli, którą jest Kościół. Za to właśnie dziękujemy dziś Bogu.

5. «Wy również, niby żywe kamienie, jesteście budowani jako duchowa świątynia» (1 P 2, 5). Jakże trafnie wyrażają te słowa niezwykłe doświadczenie Kościoła, jakie rozwinęło się wokół nowego błogosławionego! Wielu ludzi, którzy spotkali go bezpośrednio lub pośrednio, odzyskało wiarę; «grupy modlitewne», ukształtowane w jego szkole, powstały w wielkiej liczbie na całym świecie. Tym, którzy zwracali się do niego, wskazywał drogę świętości, powtarzając im: «Zdaje się, że Jezus nie ma innych zmartwień poza tym, żeby uświęcić wasze dusze» (Epist. II, s. 155).

Jeśli Opatrzność zrządziła, aby Ojciec Pio działał nie opuszczając nigdy swojego klasztoru, jak gdyby «zakorzeniony» u stóp krzyża, to fakt ten nie jest bez znaczenia. Pewnego dnia, w chwili szczególnie bolesnych doświadczeń, Boski Nauczyciel pocieszał go mówiąc, że «pod krzyżem uczysz się kochać» (Epist. I, s. 339).

Tak, krzyż Chrystusa jest znakomitą szkołą miłości; więcej — jest samym «źródłem» miłości. Miłość tego wiernego ucznia, oczyszczona przez cierpienie, przyciągała serca do Chrystusa i do jego trudnej Ewangelii zbawienia.

6. Jednocześnie jego miłosierna miłość była niczym balsam dla braci dotkniętych słabością i cierpieniem. Ojciec Pio łączył w ten sposób gorliwą troskę o dusze z wrażliwością na ludzkie cierpienie, stając się inicjatorem budowy zespołu szpitalnego w San Giovanni Rotondo, który nazwał «Domem ulgi w cierpieniu». Chciał, aby był to szpital na najwyższym poziomie, przede wszystkim jednak zależało mu na tym, aby stosowano w nim medycynę naprawdę «humanitarną» oraz by chory był w nim otoczony autentyczną troską i serdeczną opieką. Rozumiał, że człowiek chory i cierpiący potrzebuje nie tylko prawidłowego leczenia, ale także i przede wszystkim klimatu ludzkiego i duchowego, który pozwoli mu odnaleźć samego siebie w spotkaniu z miłością Bożą i dobrocią braci.

Przez «Dom ulgi w cierpieniu» Ojciec Pio pragnął ukazać, że «zwyczajne cuda» Boże dokonują się poprzez nasze miłosierdzie. Trzeba być gotowym do solidarności i do ofiarnej służby braciom, wykorzystując wszelkie środki medyczne i techniczne.

7. Echo, jakie ta beatyfikacja wzbudziła we Włoszech i w świecie, jest znakiem, że sława Ojca Pio, syna Włoch i Franciszka z Asyżu, rozszerzyła się na wszystkie kontynenty. Z radością witam wszystkich tu zgromadzonych, poczynając od przedstawicieli najwyższych władz włoskich, którzy zechcieli być tu obecni: prezydenta Republiki, przewodniczącego Senatu, prezesa Rady Ministrów, stojącego na czele oficjalnej delegacji, licznych ministrów i osobistości publiczne. Włochy są tu naprawdę godnie reprezentowane! Ale przybyli tu także liczni wierni z innych krajów, aby złożyć hołd Ojcu Pio.

Wszystkich przybyszów z bliska i z daleka serdecznie witam, pamiętając zwłaszcza o ojcach kapucynach! Wszystkim serdecznie dziękuję!

8. Chciałbym zakończyć słowami z Ewangelii, odczytanymi podczas tej Mszy św.: «Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzcie w Boga». Echem tego wezwania Chrystusa jest rada, jakiej często udzielał nowy błogosławiony: «Zdajcie się całkowicie na Boskie Serce Jezusa, jak dziecko ukryte w ramionach matki». Niech ta zachęta przeniknie także do naszych serc i stanie się źródłem pokoju, harmonii i radości. Czegóż mamy się lękać, jeśli Chrystus jest dla nas Drogą, Prawdą i Życiem? Czemu nie mielibyśmy ufać Bogu, który jest Ojcem, naszym Ojcem?

«Matka Boża Łaskawa», którą pokorny kapucyn z Pietrelciny wzywał z niezmiennym i dziecięcym oddaniem, niech nam pomaga mieć oczy zawsze utkwione w Bogu. Niech weźmie nas za rękę i pobudza nas, byśmy z wszystkich sił poszukiwali nadprzyrodzonej miłości, która wypływa z przebitego boku Ukrzyżowanego.

A ty, błogosławiony Ojcze Pio, wejrzyj z nieba na nas zgromadzonych na tym placu i na wszystkich, którzy modlą się wspólnie na placu św. Jana na Lateranie oraz w San Giovanni Rotondo. Wstawiaj się za wszystkimi, którzy w różnych częściach świata uczestniczą duchowo w tym wydarzeniu, zanosząc do ciebie swoje modlitwy. Pospiesz z pomocą wszystkim, ześlij pokój i pociechę każdemu sercu. Amen!



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama