Przemówienie podczas audiencji generalnej 12.02.1969
Jednym z zasadniczych problemów związanych z działalnością człowieka nowoczesnego jest problem sumienia. Problem ten nie jest wynikiem naszych czasów, jest on tak dawny jak człowiek, ponieważ człowiek zawsze pytał o samego siebie. Sławny jest w związku z tym problemem dialog, który starożytny pisarz grecki Ksenofont wkłada w usta Sokratesa i jego ucznia Eutydema: - Powiedz mi, Eutydemie, czy byłeś kiedyś w Delfach? - Tak, dwa razy. - Czy zwróciłeś uwagę na napis wyryty na świątyni: "Poznaj samego siebie"? - Tak. - Czy zlekceważyłeś to wezwanie, czy też przywiązałeś wagę do niego? - Doprawdy, nie! Sądzę bowiem, że tę znajomość posiadam". Stąd historia wielkiego problemu znajomości samego siebie. Człowiek sądzi, że ma tę znajomość, a potem nie jest jej pewny. Problem, który zawsze będzie niepokoił i zapładniał ludzką myśl. Przypomnijmy spośród wielu św. Augustyna z jego sławną modlitwą będącą syntezą jego duszy - duszy myśliciela chrześcijańskiego: Noverim te, noverim me - "Abym poznał Ciebie, Panie, i abym poznał siebie". Dochodzimy aż do naszych czasów zawsze odkrywając niepełną wiedzę, jaką człowiek ma o sobie samym. Któż nie słyszał o książce Carrela: "Człowiek istota nieznana"? A czy dzisiaj nie mówi się, że nastąpiła rewolucja w poznaniu człowieka?
W tym krótkim przemówieniu chcemy zwrócić uwagę na to, jak człowiek nowoczesny - a wszyscy za takich się uważamy - z jednej strony jest coraz bardziej wychylony na zewnątrz, to znaczy zaangażowany poza sobą. Aktywizm naszych czasów i przewaga poznania zmysłowego oraz społecznych środków przekazu ponad rozważaniem rozumowym i aktywnością wewnętrzną czynią nas dłużnikami świata zewnętrznego i bardzo zmniejszają refleksję osobistą oraz znajomość spraw wewnętrznych w naszym życiu podmiotowym. Jesteśmy roztargnieni, wyzuci z nas samych, pełni zaś obrazów i myśli, które nie uwzględniają naszego świata wewnętrznego. Z drugiej strony natomiast - jakby przez reakcję instynktowną - powracamy do naszego wnętrza, myślimy o naszych czynach i o faktach naszego doświadczenia, zastanawiamy się nad wszystkim, szukamy poznania świata i nas samych. Sumienie obejmuje w pewien sposób pierwszeństwo - przynajmniej ogólnikowe - w naszej działalności.
Przed naszym spojrzeniem rozciąga się bardzo szerokie i bardzo złożone królestwo sumienia. Sprowadzamy tę szeroką panoramę do dwóch oddzielnych zagadnień. Istnieje sumienie psychologiczne, czyli to, które zajmuje się naszą osobową działalnością, jakąkolwiek ona jest. Jest to rodzaj czuwania nad nami samymi. Jest to patrzenie w zwierciadło własnej fenemonelogii duchowej, własnej osobowości. Jest ono poznawaniem siebie i przez to w pewien sposób opanowaniem samego siebie. Ale nie o tym zagadnieniu chcemy teraz mówić. Będziemy mówić o sumieniu moralnym i indywidualnym, to znaczy o wyczuciu (a każdy je ma) własnego postępowania, czy ono jest dobre czy złe.
To zagadnienie, zagadnienie sumienia moralnego, jest ogromnie interesujące także dla tych, którzy nie odnoszą go do świata Bożego, jak robimy to my, ludzie wierzący. Co więcej, jest ono wyższym i szlachetniejszym wyrazem człowieka, określa jego prawdziwą postawę, wprowadza go w normalne używanie jego wolności. Działanie zgodne z sumieniem staje się najbardziej obowiązującą i równocześnie najbardziej autonomiczną normą ludzkiego działania.
Sumienie - praktycznie - jest sądem o prawości, to znaczy o moralności naszych czynów czy to rozważanych w ieh ujęciu zwyczajnym, nawykowym, czy w poszczególnych aktach.
Aby przeprowadzić apologię sumienia, wystarczyłoby przypomnieć to, czego nas o tym nauczył Kościół w tych ostatnich czasach, np. papież Leon XIII w swojej encyklice poświęconej wolności, również ostatni Sobór w Gaudium et spes. Wystarczyłoby jeszcze przypomnieć, jak mistrzowie życia duchowego polecają przeprowadzanie badania sumienia, rachunku sumienia tym osobom, które pragną doskonalenia siebie. Na pewno każdy z Naszych słuchaczy wie o tym, My możemy ich tylko jeszcze bardziej zachęcić do tego ćwiczenia, które nie tylko należy do dyscypliny ascezy chrześcijańskiej, ale także do natury nowoczesnego wychowania osobowego.
Ale gdy chodzi o supremację i wyłączność, jaką dziś usiłuje się przypisać sumieniu w kierowaniu postępowaniem człowieka, musimy zrobić następujące spostrzeżenie. Wielu powtarza wciąż to jako aforyzm nie podlegający dyskusji, że cała moralność człowieka winna polegać na słuchaniu własnego sumienia. Dokonuje się to przez wyzwolenie człowieka czy to od wymagań jakiejś normy zewnętrznej, czy od obowiązku posłuszeństwa jakiemukolwiek autorytetowi usiłującemu dyktować prawa regulujące spontaniczną działalność człowieka, który ma być prawem dla samego siebie, bez nakładania przez innych więzów jego działalności. Nie stwierdzimy nic nowego, gdy powiemy tym, którzy w tym kryterium zamykają zakres swojego życia moralnego, że kierowanie się własnym sumieniem nie tylko jest rzeczą dobrą, ale jest obowiązkiem. Kto działa wbrew sumieniu, nie jest na właściwej drodze.
Ale przede wszystkim trzeba podkreślić to, że sumienie nie jest samo przez się samowolnym sędzią moralnej wartości działania, które podsuwa. Sumienie jest tłumaczem wewnętrznej i wyższej normy. Nie tworzy tej normy samo. Jest ono oświecane intuicją pewnych zasad normatywnych wrodzonych umysłowi ludzkiemu. Sumienie nie jest źródłem dobra i zła. Ono jest ostrzeżeniem, jest wysłuchiwaniem głosu, który nazywa się właśnie głosem sumienia: jest wezwaniem do zgodności, jaką działanie winno mieć z wewnętrznym wymaganiem, by człowiek był człowiekiem prawdziwym i doskonałym. A więc jest podmiotem i bezpośrednim nakazem prawa, które mamy nazywać naturalnym, mimo że wielu dzisiaj nie chce słyszeć o prawie naturalnym.
Czy poczucie odpowiedzialności rodzące się w człowieku nie pozostaje w pewnym stosunku do tego prawa pojętego w swoim autentycznym znaczeniu, a wraz z poczuciem odpowiedzialności poczucie dobrego sumienia i zasługi albo wyrzut sumienia i winy? Sumienie i odpowiedzialność są dwoma pojęciami związanymi z sobą.
Dalej musimy zauważyć, że sumienie, aby być właściwą normą ludzkiego działania, musi być prawe, to znaczy, musi być pewne siebie i prawdziwe, nie zaś niepewne i tkwiące z własnej winy w błędzie. A to drugie, niestety, zachodzi bardzo łatwo przy słabości umysłu ludzkiego, gdy sumienie zostaje pozostawione samo sobie, gdy nie jest pouczane.
Sumienie musi być pouczane. Konieczna jest pedagogia sumienia, jak jest ona konieczna dla całego człowieka, tej istoty podlegającej rozwojowi wewnętrznemu, która rozwija swoje życie w warunkach zewnętrznych, jak nigdy dotąd złożonych i wymagających. Sumienie nie jest jedynym głosem, który może kierować ludzką działalnością. Jego głos staje się jaśniejszy i mocniejszy, kiedy łączy się z nim głos prawa, a więc i głos prawnego autorytetu. Głos sumienia więc nie zawsze jest nieomylny ani obiektywnie najwyższy. Jest to szczególnie prawdziwe na polu działania nadprzyrodzonego, gdzie umysł nie wystarcza sam z siebie do tłumaczenia drogi dobra i musi uciec się do wiary, by wskazać człowiekowi normę sprawiedliwości wymaganej przez Boga za pomocą Objawienia.
"Człowiek sprawiedliwy - mówi św. Paweł - żyje z wiary". Aby iść drogą prostą w nocy, to znaczy, kiedy się postępuje w tajemnicy życia chrześcijańskiego, nie wystarczą oczy, potrzebna jest lampa, potrzebne jest światło. A to "światło Chrystusa" nie zniekształca, nie uśmierca, nie niszczy światła naszego sumienia, ale je rozjaśnia i ułatwia mu postępowanie za Chrystusem po prostej ścieżce naszego pielgrzymowania ku wiekuistemu celowi.
Źródło: Paweł VI - Trwajcie Mocni w wierze t.2 - wyd. Apostolstwa Młodych - Kraków 1974, s. 468 - 471.
opr. kkk/mg