Szczególna cecha chrześcijaństwa

Przemówienie podczas audiencji generalnej 14.08.1968

W trakcie tego spotkania zbadamy charakterystyczną cechę chrześcijanina. Chcemy wyróżnić składnik kwalifikujący ucznia Chrystusowego jako takiego, a który określiłby od wewnątrz jego osobowość. Czy istnieje jakaś egzystencjalna różnica pomiędzy tym, kto jest chrześcijaninem, a tym, kto nim nie jest? Zapewne! Istnieje różnica charakteryzująca go głęboko. To właśnie ów "charakter" chrześcijański, ta duchowa pieczęć, jaką trzy sakramenty wyciskają w różnym stopniu w sposób niezniszczalny w duszy tego, kto je przyjmuje, jak to wszystkim wiadomo: Chrzest poświęca wiernego pewną kapłańską mocą dla kultu Boga i czyni zeń członka Mistycznego Ciała Chrystusa(1). Bierzmowanie czyni go zdolnym do świadczenia o Chrystusie i do walki w jego obronie(2). Kapłaństwo, które włącza go do władzy kapłańskiej Chrystusa i czyni zeń jego uprawomocnionego sługę(3). Ta cecha zawiera w sobie specjalny przywilej, właściwy chrześcijaninowi; który w ten sposób naznaczony nabywa niewypowiedzianych kwalifikacji, pewnej władzy duchowej spełniania niektórych czynności w stosunku do Boga, a zatem we wspólnocie Kościelnej(4). Św. Augustyn mówi o tym kilkakroć w swych polemikach z donatystami(5). Najpierw sobór we Florencji(6) a następnie sobór w Trydencie ujął dogmatycznie tradycyjną naukę Kościoła w tej dziedzinie(7).

Prawdziwe oblicze chrześcijanina

Powinno się przeprowadzić rozmyślanie na temat "znaku odróżniającego", który cechuje chrześcijanina. Ta pieczęć nakłada się na obraz Boży, już wyciśnięty drogą naturalną na rozumnej duszy człowieka. Pozwala ona coraz bardziej upodabniać się do oblicza Chrystusowego, które staje się obliczem chrześcijanina, naznaczonego tą mistyczna pieczęcią.

Jest to zdumiewająca antropologia, z którą się ludzie niedostatecznie liczą w koncepcji człowieka będącego chrześcijaninem. Co więcej, tendencja do zeświecczenia lub do zapomnienia o wartościach i obowiązkach religijnych skłania do zaniedbania oblicza chrześcijańskiego, ukształtowanego przez charakter sakramentalny. I tak maskuje się je (gdyż nie może ono być całkowicie zniesione) jakąś świecką namiastka, tak jakby odzyskiwało ono profil czysto naturalny, zapominając, że egzystencja chrześcijańska nie jest tylko czysto nominalna, lecz realna i zawiera w sobie wszczepienie w Chrystusa, będące decydującym dla losu tego, kto za nim idzie, zobowiązuje go dogłębnie, jeśli nie chce on zdradzić godności swego tytułu, do wierności, do ryzyka, do dawania świadectwa(8).

Lecz jest jeszcze coś więcej! Jest łaska, stan łaski, tj. światło, ta cecha, w jaką przyobleczona jest dusza, głęboko - powiedzmy - obdarzona i przeniknięta, gdy ten nowy, nadprzyrodzony stosunek, do którego Bóg chciał wynieść oddanego mu człowieka, ustala się w wysiłku tegoż człowieka do nawrócenia, do wiernej dyspozycyjności, do przyjęcia jego słowa poprzez wiarę w pokornej i błagalnej miłości.

Miłość nieskończona - będąca samym Bogiem - odpowiada na ten wysiłek ogniem Ducha Świętego, ożywiającego w człowieku obraz Chrystusa. Łaska jest Boską obecnością, przenikającą duszę, świątynię Ducha Świętego. Jest to niezwykła obecność żywego Boga w naszym ubogim życiu, oświetlonym niewypowiedzianym światłem Bożym.

Brak słów na określenie stanu łaski. Jest to dar, bogactwo, piękno, cudowna przemiana duszy zjednoczonej z życiem samego Boga, przez którą stajemy się w pewnej mierze uczestnikami jego Boskiej natury. Łaska czyni nas synami Ojca Niebieskiego, braćmi Chrystusa, żywymi członkami Ciała Mistycznego, dzięki ożywczemu działaniu Ducha Świętego. Jest to stosunek osobisty pomiędzy Bogiem żywym, tajemniczym i niedostępnym wskutek swej nieskończonej pełni, a naszą małą, biedną osobą. Jest to stosunek, który winien przenikać do naszej świadomości. Lecz jedynie czyste serca, kontemplacyjne, te które żyją życiem wewnętrznym - święci - mogą coś na ten temat powiedzieć. Teolodzy też nas mogą dobrze pouczyć. Gdyż jest to stosunek jeszcze tajemny, nie jest oczywisty, stanowi tylko cząstkę doświadczenia odczuwalnego, nawet jeśli odpowiednio wychowane sumienie nabywa pewną duchową wrażliwość.

Pielęgnujcie w sobie "owoce Ducha", których św. Paweł wylicza długą listę: miłość, radość, pokój (te zwłaszcza radość wewnętrzną, pokój i spokój sumienia) i jeszcze: cierpliwość, dobroć, pobłażliwość, łagodność, wierność, skromność, opanowanie i czystość(9). Przyświeca w tym profil człowieka świętego.

Taka jest łaska, taka jest przemiana człowieka żyjącego w Chrystusie. Nic dziwnego zatem, jeśli ten stan, sam w sobie mocny i stały ("Nic nas nie odłączy od miłości Chrystusa" - powiada jasno św. Paweł - w liście do Rzymian 8, 39), jest jednak delikatny i wymagający. Rzutuje on na życie moralne człowieka szczególnie obowiązki, bardzo subtelną wrażliwość; ale na szczęście daje nowe i proporcjonalne energie, aby równowaga tego stanu nadprzyrodzonego była mocna i radosna.

Ale faktem jest, że stan ten może ulec zaburzeniu i ginie w nas, gdy gardzimy nim i wolimy zstąpić do poziomu mu naszej zwierzęcej, zepsutej natury. Gdy dobrowolnie oddalamy się od porządku, z którym Bóg nas związał, od jego życia przelewającego się w nasze, tj., gdy popełniamy prawdziwy i dobrowolny grzech, zwany śmiertelnym lub ciężkim.

Rzeczywistość grzechu

Zdumienie nas ogarnia, kiedy widzimy, jak dziwnie odnoszą się dziś chrześcijanie do tego nadprzyrodzonego stanu naszego życia. Z jednej strony starają się umniejszać pojecie grzechu. Uważają za coś niegodnego uwagi nawet poważne pogwałcenie praw moralnych, a zatem niezbędnych warunków dla naszego stosunku z Bogiem, tak jak gdyby było rzeczą konieczna - celem wyzwolenia sumienia z ewentualnych i nadmiernych obaw, kłopotliwych i wyimaginowanych skrupułów - niedocenianie spustoszenia, spowodowanego przez grzech.

Z drugiej strony przypisują sobie samym funkcje przewodników oświeconych przez Ducha Świętego i przyznają swym myślom i postępowaniu złudny charyzmat pewności i nieomylności.

Jest to modna tendencja. Stoi ona często w cichym konflikcie z właściwa ekonomią łaski, wymagającej zazwyczaj uciekania się do sakramentów, by móc się ustalić, utrzymać, odżywić i w razie potrzeby odświeżyć.

Słowo Boże, sakramenty i Kościół

Przypomnijmy sobie, drodzy synowie, że nie jest nam dane w tym życiu "oglądać" rzeczywistość Bożą(10). Dane nam jest "wiedzieć", ale nawet ta wiedza wywodzi się nie z poznania naturalnego i zwyczajnego, lecz z wiary. Wierzący postępuje tak, "jakby widział Niewidzialnego"(11). I zwykle człowiek wierzący dzięki umacnianiu swej wiary przez przyjmowanie sakramentów jest pewny, że jego poglądy są słuszne.

Tajemnica zbawienia zakomunikowana nam została w dwojaki sposób: obiektywna droga Słowa Bożego i droga działalności sakramentalnej. Do tych dwóch dróg możemy dodać trzecia - Kościół, ten wielki sakrament, który zawiera w sobie wszystkie inne i udziela ich; jest on chrześcijańskim natchnieniem naszego życia i daje nam Ducha Świętego - jego duszę, jego oddech ożywczy. Tak, ta nadprzyrodzona wiedza człowieka jest światem trudnym, królestwem niezwykłym i żmudnym, królestwem, które tylko żarliwcy, tj. ludzie posiadający wolę, silni i zdecydowani zdobywają i biorą w posiadanie(12), ale jest to prawdziwy świat naszego ludzkiego i chrześcijańskiego powołania. Królestwo to już nas otacza i to do tego stopnia że jest pośród nas(13). Królestwo ubogich, pokornych, prostych, dzieci. Ci, którzy mają serce czyste, mogą je posiąść z łatwością. Do tego was Chrystus zaprasza.


Przypisy:

1. 1 P 2, 5.

2. Dz 8, 17; S. Th. III q 72, a. 5.

3. DK n. 2

4. S. Th. III q. 63, a. 2.

5. Contra epistolam Parmeniani 2, 28 [PL 43, 70 - 71].

6. Denz. Sch. n. 1310.

7. Denz. Sch. nn. 1609 i 1797.

8. Dz 11, 26; 1 P 4, 16.

9. Ga 5, 22.

10. J 20, 29.

11. Hbr 11, 12.

12. Mt 11, 12.

13. Łk 17, 21.



Źródło: Paweł VI - Trwajcie Mocni w wierze t.2 - wyd. Apostolstwa Młodych - Kraków 1974, s. 154 - 158.



opr. kkk/mg



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama