Nie ustawajmy w modlitwie o przywrócenie jedności

Homilia wygłoszona podczas Ekumenicznych Nieszporów na zakończenie Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan

Otwierając 18 stycznia Drzwi Święte w bazylice św. Pawła za Murami, Jan Paweł II zainaugurował zarazem obchody Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan. W następnych dniach w różnych kościołach Rzymu odbywały się ekumeniczne nabożeństwa z udziałem przedstawicieli różnych wyznań, podczas których modlono się wspólnie o przywrócenie pełnej widzialnej jedności wyznawców Chrystusa. Tydzień Modlitw zakończył się — jak co roku — 25 stycznia, w święto Nawrócenia św. Pawła. W tym dniu kard. Roger Etchegaray, przewodniczący Głównego Komitetu Wielkiego Jubileuszu Roku 2000, przewodniczył ekumenicznym Nieszporom w bazylice św. Pawła, w których uczestniczyły delegacje chrześcijan prawosławnych, protestantów i anglikanów. Obecni byli liczni przedstawiciele Kurii Rzymskiej, m.in. emerytowany przewodniczący Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan kard. Johannes Willebrands, pionier ekumenizmu. Kard. Roger Etchegaray wygłosił homilię, w której podkreślił, że fundamentalnym aspektem ekumenizmu jest osobiste nawrócenie i nieustanna modlitwa o jedność.

Osiem dni temu Papież Jan Paweł II otworzył tu, w bazylice św. Pawła za Murami, ostatnie z czterech Drzwi Świętych: pozostaną one otwarte przez cały Rok Jubileuszowy, a ponieważ zostały otwarte ekumenicznie, przez trzy pary rąk, są wezwaniem dla pielgrzymów, którzy je przekraczają, aby wiernie naśladowali wzór, jakim jest jedyne ciało zmartwychwstałego Chrystusa.

Osiem dni temu Papież zainaugurował też w tym miejscu Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan, obchodzony w różnych kościołach Rzymu, i który dzisiaj wspólnie zakończymy. A raczej ogłosimy dla wszystkich stan gotowości, aby jak najszybciej przybliżył się dzień owej widzialnej jedności, która przyjdzie, «kiedy Chrystus zechce i jakimi drogami On zechce» — zgodnie ze złotą formułą ojca Couturiera, skromnego księdza z Lyonu, który na długo przed Soborem wprowadził na nowo oktawę modlitw od 18 do 25 stycznia, zainicjowaną sto lat wcześniej w Anglii, w środowisku anglikańsko-katolickim.

Jeśli jakaś modlitwa musi być powszechna, to właśnie modlitwa o jedność, bo to ona ustanawia solidarność między wszystkimi, którzy wyznają «jednego Pana, jedną wiarę, jeden chrzest» (por. Ef 4, 5).

Jeśli jakaś modlitwa domaga się tchnienia Ducha Świętego, to właśnie modlitwa o jedność, bo przypomina ona jakby bieg maratoński, którego meta znajduje się poza zasięgiem ludzkiego wzroku. Ta modlitwa wystawia nadzieję na tym trudniejszą próbę, że Chrystus nie uczynił z jedności chrześcijan obietnicy, ale tylko modlitwę.

Niewątpliwie, spośród wszystkich modlitw właśnie modlitwa o jedność jest tą, która winna być — jeśli można tak powiedzieć — najbardziej błagalna, natarczywa, zapamiętała, nieustępliwa. Właśnie w takiej postawie, przygnieceni nieznośnym brzemieniem podziału chrześcijan, zwracamy się do Chrystusa i prosimy Go jak apostołowie: «Panie, naucz nas się modlić» — modlić się tak jak Ty, modlić się w Tobie, z żarem Twojego pragnienia i ze spokojem Twojej cierpliwości, aby zajaśniała jedność, której nigdy nie przestałeś chcieć, której szukasz wytrwale w naszych grzesznych sercach. Panie, spraw, byśmy tak głęboko weszli w Twoją modlitwę o jedność, abyśmy — zgromadzeni wszyscy w Tobie — już teraz stanowili jedno w Twoim Duchu i w chwale Ojca.

Św. Paweł zaś przez swoje nawrócenie na drodze do Damaszku dodaje siły i otuchy chrześcijanom dążącym do jedności. Wszystko jest możliwe, kiedy my także, za przykładem Pawła, opieramy się jedynie na Chrystusie, na «Chrystusie ukrzyżowanym» (por. 1 Kor 2, 2), ponieważ droga do jedności prowadzi nieuchronnie pod krzyż, albo — lepiej jeszcze — przechodzi przez przebite Serce Zbawiciela. Wszystko jest możliwe, gdy nasze nawrócenie jest radykalne i gdy zostajemy rzuceni na ziemię przez Chrystusa czy raczej — jak powiada Paweł — «pochwyceni» przez Niego. Aby lepiej opisać doświadczenie wszechogarniającej światłości, która oślepiła go u bram Damaszku, Paweł posłuży się przepięknym obrazem: była to jak gdyby pierwsza jutrzenka świata, nowe stworzenie, które Bóg w nim rozpoczynał (2 Kor 4, 6) i które kazało mu później wyśpiewać hymn w Liście do Efezjan (1, 3-14), ów ekumeniczny hymn uwielbienia Trójcy Świętej, który i my przed chwilą odczytaliśmy, cały przesycony Chrystusem, prorokiem Ewangelii, który nas zbawia.

W dążeniu do jedności nie chodzi głównie o to, aby chrześcijanie głębiej patrzyli sobie w oczy albo dłużej trzymali się za ręce, niezależnie od tego, co ich dzieli; chodzi przede wszystkim o to, aby razem kierować wzrok ku Chrystusowi i ku Niemu wyciągać ręce w geście wspólnego posłuszeństwa Duchowi Świętemu, którego On nam posłał.

Czy znacie legendę, którą opowiedział mi pewien prawosławny mnich, a która zasługiwałaby na to, aby być historią prawdziwą? Oto ona: kiedy Chrystus po Wielkanocy wstępował do nieba, spojrzał w dół ku ziemi i zobaczył, że ogarnia ją mrok, w którym widać było tylko kilka światełek w Jerozolimie. Wznosząc się ku niebu spotkał archanioła Gabriela, doświadczonego wysłannika na ziemię, który zapytał Go: «Co to za światełka?» «To apostołowie zgromadzeni wokół mojej Matki, którym zamierzam posłać, gdy tylko powrócę do nieba, Ducha Świętego, aby te płomyki stały się wielkim ogniem, który rozjarzy miłością całą ziemię». Anioł ośmielił się jeszcze zapytać: «A co uczynisz, jeśli ten plan się nie powiedzie?» Po krótkiej chwili milczenia Chrystus odpowiedział: «Nie mam już innych planów».

Czy jesteśmy przekonani, że to właśnie jest jedyny zamysł Chrystusa? Jedyny, który może się przeciwstawić siłom podziału? Ten zamysł daje pełnię władzy Duchowi Świętemu, który jednoczy wszystkich chrześcijan w tej samej miłości, zanim zjednoczy ich w tej samej wierze. To wspaniała przygoda, której Trójca Święta jest źródłem i wzorem. Trudna przygoda dla Kościoła, która pozwoli mu stać się w pełni tym, czym jest — żywym Ciałem Jezusa Chrystusa, ciałem zróżnicowanym i jednym, które ostatecznie zostanie pojednane w prawdzie i w wolności, jaką daje miłość. Wówczas ekumenizm napełni się nadzieją, wchodząc na szlak niekończących się zwycięstw miłości pośród ludzi wykorzenionych, zbłąkanych, zaślepionych i gwałtownych, ale mimo wszystko spragnionych jedności. Oto dlaczego modlitwa musi nieustannie wspomagać, a nie tylko inicjować każde ekumeniczne osiągnięcie natury doktrynalnej czy społecznej, ponieważ to ona pozwala dotrzeć do Ducha Świętego w głębokościach życia, gdzie On zamieszkuje, i ewangelizować zarówno korzenie, jak i owoce podziału. Modlitwa ekumeniczna nie jest wyłącznie duchowa, zastrzeżona dla tych, którzy nie mogą nic innego uczynić dla jedności: winna zachęcać wszystkich chrześcijan do odkrywania i przyswajania sobie osiągnięć uzyskanych na płaszczyźnie myśli i wspólnego działania; porozumienia doktrynalne, które są czasem następstwem dialogów między specjalistami, nie mają sensu, jeśli nie docierają — dzięki stosownej pedagogii duszpasterskiej — do wszystkich warstw wspólnoty kościelnej.

Niech zatem nasza modlitwa będzie tego wieczoru czymś więcej niż sezonowym obrzędem, choć ponawiamy ją co roku. Niech stanie się jak gdyby trwałą skłonnością duszy. Niech pomoże nam patrzeć z ufnością na ten etap drogi do jedności, jaki już przebyliśmy w ciągu niewielu lat: Antiochia, Rzym, Aleksandria, Eczmiadzyn, Konstantynopol, Wittemberga, Canterbury, Genewa: jakże bardzo te miasta, do tej pory odległe od siebie, dziś wydają się bliższe sobie nawzajem, bo wszystkie są bliższe Jerozolimy, ziemi Chrystusa!

Ilekroć przychodzę się modlić do tej bazyliki, kontempluję mozaikę w absydzie i myślę o papieżu Pawle VI, który począwszy od pierwszego orędzia do Soboru utożsamiał się zawsze z papieżem Honoriuszem, przedstawionym na mozaice poniżej Chrystusa: «taki maleńki — mawiał — i jakby przygięty do ziemi, gdy całuje stopy Chrystusa, ukazanego jako postać ogromnych rozmiarów».

Tak, niech nasza modlitwa Pawłowa stanowi centrum naszej wizji, naszego ducha i serca skierowanego ku Chrystusowi. Kończę tę homilię, cytując po prostu słowa modlitwy luterańskiego arcybiskupa Uppsali Nathana Söderbloma, pioniera jedności w początkach ruchu ekumenicznego:

«Panie, bądź przed nami, aby nas prowadzić, / bądź za nami, aby nas popychać, / bądź pod nami, aby nas nieść, / bądź ponad nami, aby nam błogosławić, / bądź wokół nas, aby nas chronić, / bądź w nas, abyśmy służyli Ci duszą i ciałem dla chwały Twojego Imienia». Amen.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama