Wysłuchanie całego wykładu Jeremiego Rifkina to ciężka pokuta. Na szczęście przywódcy UE podjęli ją za nas i wyciągnęli wnioski. Pytanie jednak, czy lekarstwo nie będzie gorsze od choroby?
Zachęcony wpisem na popularnym portalu publicystycznym wysłuchałem wykładu Jeremy'ego Rifkina na temat „nowej ekonomii”, dostępnego na Youtube: https://www.youtube.com/watch?v=QX3M8Ka9vUA. Przyznam, że dotrwanie do końca wykładu było sporym wyzwaniem intelektualnym. Ilość półprawd, fałszywych tez i przeskoków logicznych podlanych pseudonaukowym sosem jest tak duża, że po prostu trudno to znieść bez poczucia gwałtu dokonywanego na rozumie. Niestety wywody Rifkina nie tylko wchodzą jak nóż w masło w publiczność zgromadzoną na sali, ale znajdują też silny oddźwięk wśród osób mających znaczący wpływ na rzeczywistość — polityków, biznesmenów i aktywistów. Jeremy Rifkin jest m.in. doradcą Angeli Merkel, a jego teorie traktowane są poważnie przez znacznie szersze grono przywódców największych państw świata. Jego wizja „trzeciej rewolucji przemysłowej” została formalnie uznana przez Parlament Europejski w 2007 roku i leży u podstaw kolejnych dyrektyw opracowywanych przez Komisję Europejską i jej agendy. Koncepcje Rifkina są też wysoko cenione przez przywódców Chin, m.in. premiera Li Keqianga.
Schemat wykładu Rifkina jest stosunkowo prosty. Rozpoczyna od wzbudzenia wśród słuchaczy poczucia zagrożenia nieuchronną katastrofą ekologiczną i całkowitym załamaniem się systemu społecznego i ekonomicznego. W tej części wywodu z siłą dogmatu rzuca tezy, które są albo niesprawdzalne, albo słabo udowodnione — metodą indukcyjną, z pojedynczych faktów przechodząc do szybkich uogólnień. Następnie mówca przedkłada niezwykle uproszczoną wizję rozwoju gospodarczego i technologicznego w ubiegłych wiekach, sprowadzając ją do trzech głównych czynników (spośród których najistotniejszy jest trzeci, związany z efektywnym wykorzystaniem energii i zasobów). Naukowy redukcjonizm jest zawsze narzędziem jednocześnie wygodnym i niebezpiecznym. Dopóki osoba stosująca tę metodę ma świadomość jej ograniczeń i nie próbuje ze zredukowanej (czyli cząstkowej) wizji rzeczywistości przechodzić do ogólnych wniosków, zagrożenie jest niewielkie. Prawdziwy problem polega jednak na tym, że wielu myślicieli i naukowców zapomina o ograniczeniach metodologicznych i bardzo chętnie na podstawie redukcjonistycznych teorii, opisujących jakiś fragment świata, tworzy opis całej rzeczywistości. Na podstawie zaś takiego opisu formułowane są postulaty zmian, reform i przekształceń ekonomicznych, społecznych czy prawnych.
I to właśnie jest jądrem wykładu Rifkina. Na bardzo wątłych podstawach naukowych buduje on kolejną wizję „Nowego wspaniałego świata”. Ma to być świat, w którym dominującą rolę przejmie technologia umożliwiająca natychmiastową wymianę informacji, współdzielenie wszystkich zasobów i bezpośrednią współpracę każdego z każdym. Rozwiązania technologiczne (obejmujące m.in. Internet rzeczy i stałe monitorowanie wszystkich osób, urządzeń i zasobów) mają zastąpić obecnie istniejące rozwiązania prawne, społeczne i ekonomiczne. Nie jest to nic innego, jak kolejna utopia państwa czy też świata totalnego, opartego nie na wolności jednostki, ale na pełnej kontroli i inwigilacji. Sam system miałby uniemożliwiać nadużycia władzy, prowadzić do społecznej równości i optymalnego wykorzystania zasobów oraz zapewnić dobrobyt i bezpieczeństwo.
Nietrudno tę wizję zidentyfikować jako kolejne wcielenie socjalistycznej utopii, w tym przypadku opierającej się nie na walce klas i rewolucji społecznej, ale na rewolucji technologicznej. Wizja ta łączy elementy Huxleyowskiego „Nowego wspaniałego świata” z „Rokiem 1984” Orwella. Obydwie powieści miały charakter przestrogi przed tym, co proponuje Rifkin, rodzi się więc pytanie, czy ich nie czytał, czy też odczytał „per inversum” i zachwyt wzbudziło w nim to, co u większości ludzi rodzi przerażenie.
Zasadniczym problemem jest jednak nie to, co mówi Rifkin, ale to, o czym nie mówi. Chodzi o problem moralny, który nie da się rozwiązać żadną metodą technokratyczną, technologiczną czy prawną. Kolejne przełomy technologiczne i coraz doskonalsze systemy prawne ujawniają niestety z coraz większą siłą to, na co zawsze zwracał uwagę Kościół: podstawowym problemem świata i człowieka jest moralna skaza, zwana grzechem pierworodnym. Ta skaza jest jak pęknięcie w fundamentach budowli. Na tę groźną rysę składa się po pierwsze pycha w wymiarze wolitywnym (egocentryzm, stawianie swojej korzyści nad obiektywnym dobrem i dążenie do zdobycia władzy nad innymi) oraz intelektualnym (przekonanie o wszechmocy ludzkiego rozumu, odrzucenie obiektywnych praw natury nadanych przez Stwórcę), po drugie — nie dający się zaspokoić głód przyjemności oraz ciągle nowych wrażeń. Zniszczenie środowiska naturalnego, grabież zasobów naturalnych i ich niesprawiedliwy podział nie wynikają ze złych rozwiązań technicznych czy prawnych, ale właśnie z tego głodu doznań i przyjemności, wzmaganego w nieskończoność przez ideologię konsumpcjonizmu.
Można wymyślać kolejne teoretycznie doskonałe systemy polityczne, społeczne, ekonomiczne czy techniczne. Bez uwzględnienia tego fundamentalnego pęknięcia moralnego zawsze jednak okażą się one kolejną wersją wieży Babel. Wieża ta jest symbolem technokratycznej utopii: „jeśli stworzymy doskonałą konstrukcję, sięgniemy nieba”. Technokraci wierzą, że istota problemów świata kryje się w niedoskonałych systemach, procedurach, czy normach prawnych. Wystarczy więc stworzyć lepszy system społeczny i prawny, udoskonalić procedury, komunikację, technologię, czy sposób dystrybucji dóbr, żeby rozwiązać problemy świata. Wszystko to jednak jest utopią. Dopóki nie zostanie rozwiązany problem słabych fundamentów, każde kolejne piętro jeszcze bardziej osłabia konstrukcję. Paradoksalnie, wizje utopistów sprawdzają się w małych populacjach, ponieważ relacje międzyludzkie w takich populacjach działają jak cement, scalający fragment budowli. Ale próby zastosowania tych wizji do większych grup, na poziomie państwa czy całego świata zawsze kończą się wielkim krachem.
Słabość nowej ekonomii nie ogranicza się więc tylko do jej wątłych podstaw naukowych (na co wielokrotnie zwracali uwagę zarówno ekonomiści, jak i przedstawiciele nauk przyrodniczych), ale zasadza się w problemie bardziej ogólnym. Wszelkie próby naprawy czy też ratowania świata, które ograniczają się do dziedziny prawa, ekonomii czy techniki są jak lekarstwo zwalczające objawy, nie leczące jednak samej choroby. Leczenie objawowe może wydawać się skuteczne na początku, gdy ustępują najbardziej dolegliwe bóle i przywracana jest względna sprawność organizmu. Po pewnym czasie jednak okazuje się, że choroba postępuje, a same lekarstwa wywołują szereg skutków ubocznych, potrzebne jest więc przyjmowanie coraz większej ilości medykamentów, aby te skutki zniwelować.
Chorobą naszych czasów jest mentalność technokratyczna. Na tę chorobę zwraca uwagę Papież Franciszek, zarówno w kluczowych dokumentach, takich jak encyklika Laudato Si', jak i w codziennym nauczaniu. W przemówieniu do akademii „Pro Vita” Ojciec Święty mówi: „nie można pomijać milczeniem cynicznego materializmu, cechującego sojusz ekonomii z techniką i traktującego życie jak zasób do wykorzystania bądź odrzucenia w zależności od potrzeb władzy i profitu.” Lekarstwem na chorobę naszych czasów nie są kolejne rozwiązania techniczne, ale odbudowa więzi społecznych rozpoczynająca się od rodziny. To rodzina powinna być środowiskiem, w którym rodzi się i kształtuje życie, w którym człowiek uczy się odpowiedzialności za innych. Wbrew obecnej nachalnej propagandzie LGBT papież nie boi się jasno powiedzieć: „przymierze mężczyzny i kobiety jest powołane do wzięcia w swoje ręce organizacji całego społeczeństwa. To jest wezwanie do wzięcia odpowiedzialności za świat — w sferze kultury i w polityce, w pracy i w gospodarce, a także w Kościele”. Wbrew więc utopijnym wizjom nowej ekonomii, zamiast rewolucji technologicznej, Papież proponuje rewolucję kulturową (a w zasadzie kontrrewolucję, czyli powrót do kultury życia społecznego przewidzianej przez Boga), a do kluczowych elementów tej rewolucji należy odbudowa małżeństwa jako przymierza między mężczyzną i kobietą, nastawienie na płodność i docenienie indywidualnej wartości każdego człowieka, niezależnie od jego sprawności, wieku czy stanu zdrowia.
Kwestii związanych z życiem człowieka nie można sprowadzać do zagadnień ekonomicznych. O takich próbach Papież mówi bardzo ostro: „społeczeństwo, w którym to wszystko może być jedynie kupowane i sprzedawane, biurokratycznie regulowane i technicznie udostępnione, jest społeczeństwem, które już utraciło sens życia.” Wcześniej zaś, w encyklice Laudato Si' podkreślał, że żadne rozwiązania techniczne nie zastąpią oddolnego tworzenia więzi, organicznego rodzenia się wspólnot lokalnych, w których ludzie czują się za siebie wzajemnie odpowiedzialni. Innymi słowy, technologia nie zastąpi „ludzkich relacji nacechowanych bliskością i serdecznością, jeśli tworzone są wspólnoty, jeśli ograniczenia środowiskowe są równoważone we wnętrzu każdej osoby, która czuje się włączona w sieć wspólnoty i przynależności. W ten sposób każde miejsce przestaje być piekłem, a staje się kontekstem godnego życia” (Laudato Si' 148).
Może się wydawać, że szkoda naszego czasu na krytykę pozornych rozwiązań proponowanych przez Jeremiego Rifkina. Chcąc nie chcąc żyjemy jednak w konkretnych warunkach społeczno-politycznych, w których władze podejmują kluczowe decyzje w oparciu o wystąpienia i publikacje takich nowych „guru” ekonomii. Nie możemy w takiej sytuacji być bierni i czekać na rozwój wypadków. Przede wszystkim, potrzeba realizacji pozytywnego programu przemian kulturowych postulowanych przez Papieża Franciszka, w drugiej zaś kolejności — krytycznego podejścia do propozycji rozwiązań fałszywych. To krytyczne podejście powinno się przejawiać w głośnym sprzeciwie wobec takich rozwiązań oraz w decyzjach, które możemy podejmować korzystając z mechanizmów demokracji, aby odsuwać od władzy środowiska i jednostki, które te fałszywe rozwiązania promują. Problemy społeczne, ekonomiczne i ekologiczne, które wypunktowuje autor „Trzeciej rewolucji przemysłowej” są rzeczywiste (choć często przerysowane). Jednak ich rozwiązanie leży nie tam, gdzie w swych futurystycznych wizjach przedstawia je Rifkin.
opr. mg/mg