Portale społecznościowe to wyznacznik "współczesności", czy jednak ceną tej nie jest uzależnienie od kontaktów wirtualnych i ograniczenie faktycznych kontaktów osobistych?
Portale społecznościowe są jedną z cech rozpoznawczych dzisiejszych czasów. Wielu nie wyobraża sobie bez nich codziennego życia. W czerwcu bieżącego roku strony serwisów społecznościowych odwiedziło 1,1 mld internautów z całego świata. W Polsce liczba użytkowników najpopularniejszego z nich — Facebooka — wynosi 7 milionów. Czy jest to znak, że powoli stajemy się niewolnikami komunikacji przez internet?
Jak to działa? Bardzo prosto. W kilku krokach tworzymy swój profil i voilà — już jesteśmy w sieci. Teraz możemy publikować wszystko, na co mamy ochotę: zdjęcia, muzykę, własne przemyślenia. Uzupełniamy informacje o sobie, dodając nasze zainteresowania i osiągnięcia. Zapraszamy naszych znajomych.
Wtedy możemy już z czystym sercem pochwalić się, gdzie pracujemy i gdzie spędziliśmy wakacje. Czy mamy nowego partnera, czy może nadal jesteśmy do wzięcia. Jakie są przyczyny takiego wirtualnego ekshibicjonizmu? W głównej mierze jest to chęć zwrócenia na siebie uwagi.
Dzięki portalom możemy pokazać się w korzystniejszym świetle, udawać przed znajomymi lepszych, niż jesteśmy w rzeczywistości. I nie chodzi tu tylko o osoby prywatne.
W dobie internetu tak naprawdę każda instytucja lub organizacja ma swój profil na Facebooku. Wszystko po to, aby łatwiej dotrzeć do odbiorców, informować ich o swoich działaniach i dzięki temu pozyskiwać nowych zwolenników. Było to szczególnie widoczne podczas kampanii wyborczej, która de facto przeniosła się do sieci.
Głównym celem portali społecznościowych jest utrzymywanie dotychczasowych znajomości, ale i poznawanie nowych osób.
Dzięki czatom, które są standardową funkcją każdego serwisu, możemy komunikować się z nimi w bardzo prosty sposób. I faktycznie zdarzają się przypadki, że ta metoda komunikacji zdaje egzamin. — Dzięki Facebookowi poznałam mojego obecnego chłopaka — mówi Magda, studentka dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim. — Pochodzi z... Turcji, któregoś dnia po prostu napisał do mnie i tak się zaczęło. Teraz planujemy wspólną przyszłość.
Niestety, takie romantyczne historie należą do rzadkości. Więcej jest tych, które mają związek raczej ze wspomnianym już internetowym ekshibicjonizmem, i to w skrajnej postaci.
Mowa tutaj o portalu fotka.pl, którego użytkownikami są głównie nastolatki. Strona istnieje od 2001 r. i przez ten czas zgromadziła ponad 3 mln użytkowników. Na początku roku właściciele strony postanowili wprowadzić coś nowego. Każdy z użytkowników może nadawać swoją własną transmisję dzięki kamerze internetowej. Inni mogą ją oglądać i komentować.
Portal społecznościowy szybko przekształcił się w portal pornograficzny. Aby zostać zauważone i zyskać jak największą oglądalność, nieletnie dziewczyny zaczęły prezentować się nago. Obsceniczne i wulgarne komentarze innych użytkowników wcale ich nie hamowały, wręcz przeciwnie — pokazywały one coraz więcej. Doszło do tego, że każdy użytkownik na żywo mógł zobaczyć, jak szesnastolatki uprawiają seks.
Po burzy w mediach i wielu działaniach ze strony moderatorów erotyczne treści zostały mocno ograniczone, ale nie wykluczone.
Można dyskutować, czy taki proceder jest wynikiem zdemoralizowania współczesnej młodzieży, naiwności i mentalności ich rodziców czy nonszalancji administratorów tej strony. Trzeba jednak jasno zaznaczyć, że portale społecznościowe nie są tylko rozrywką i sposobem na spędzanie wolnego czasu. Niosą ze sobą zagrożenie, którego nie wolno bagatelizować.
Ogólnodostępność i duża anonimowość sprawiają, że na ich gruncie łatwo rodzą się przestępstwa i dewiacje. Tak naprawdę nigdy nie mamy pewności, z kim korespondujemy, kto znajduje się po drugiej stronie ekranu.
Zastanawiając się nad rolą portali społecznościowych, należy poruszyć jeszcze jeden istotny problem. Warto sobie zadać pytanie: czy dobre jest to, że w zasadzie większość relacji międzyludzkich przenosi się do sieci?
Być może prawdą jest, że to naturalny fakt, wynikający z dzisiejszych, postępowych czasów, gdzie komunikacja interpersonalna coraz częściej polega na wymienianiu prostych, szybkich i lakonicznych komunikatów.
Ale być może jest i tak, że portale społecznościowe, które w założeniu mają łączyć ludzi, w rzeczywistości powodują coraz większe ich odosobnienie i wyalienowanie. Zaczyna brakować miejsca na zwykłe spotkania, szczere rozmowy czy żarliwe dyskusje. Bo o wiele łatwiej i szybciej jest zaspokoić swoją ciekawość wiadomościami z wirtualnego profilu naszego znajomego, niż spotkać się z nim osobiście.
W końcu po co? I tak wszystko wiemy. Przecież nic więcej nam do szczęścia nie potrzeba...
opr. mg/mg