Alternatywą jest miłość

Z uzależnienia od narkotyków da się wyjść, jeśli znajdzie się dla nich alternatywę. Taką alternatywą jest miłość - czego dowodzi praktyka wspólnot "Cenacolo"

Alternatywą jest miłość

Gdy w latach 70. XX wieku „Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej”, do obrazu „propagandy sukcesu” nie pasowali narkomani, którzy w Gdańsku, Warszawie, Łodzi, Katowicach zdobywali morfinę, a potem brali polską heroinę produkowaną z makowin. Problemu narkomanii w Polsce nie było. Uzależnieni trafiali na oddziały w szpitalach psychiatrycznych, gdzie głównym środkiem leczniczym był fenactil. Pierwszy ośrodek MONAR-u powstał w 1978 r. przy akompaniamencie głośnych sprzeciwów lokalnej społeczności, a metody w nim stosowane wzbudzały kontrowersje.

Problem był i należało zająć się jego rozwiązywaniem. Biskup Czesław Domin, od 1980 r. przewodniczący Komisji Charytatywnej Episkopatu Polski, uważał, że Kościół winien zająć się dziedzinami, które były dotychczas „białą kartą”, na przykład tworzeniem kościelnych domów dla narkomanów. Dzięki jego inicjatywie w 1985 r. w diecezji częstochowskiej zakupiono i urządzono dwa domy dla leczących się w „Betanii” narkomanów, działające do dziś.

W tym samym czasie we Włoszech podobną intuicję miała prosta zakonnica, s. Elvira Petrozzi. W lipcu 1983 r. otrzymała zezwolenie na zamieszkanie w opuszczonym, zrujnowanym domu, gdzie, ufając Opatrzności Bożej, stworzyła dom dla młodych ludzi zepchniętych na margines społeczeństwa najczęściej z powodu uzależnienia — Wspólnotę Cenacolo (wł. „Wieczernik”).       

S. Elvira, zwana przez chłopców Mamą Elvirą, dzieli się własnym przekonaniem o sposobie pomocy takim ludziom: Alternatywą dla narkotyków jest miłość. Nie mam na myśli miłości matki, ojca, brata, siostry, księdza, ale miłość Bożą; Aby leczyć rany serca, sumienia, życia trzeba sięgnąć po jeden lek: miłość Bożą. Wyrazem wiary w tę miłość jest też zaufanie do Bożej Opatrzności, w myśl słów Pana Jezusa: „Szukajcie najpierw Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam dodane”. Domy Cenacolo utrzymują się bez jakichkolwiek dotacji państwowych czy samorządowych.

„Tak” s. Elviry powiedziane Bogu przed 30 laty, powierzenie dzieła Najświętszej Maryi Pannie i posłuszeństwo prowadzeniu Ducha Świętego zaowocowały w sposób zaskakujący. Obecnie na świecie jest 60 domów Cenacolo, w których około dwa tysiące dziewcząt i chłopców nie tylko wychodzi z nałogów, ale pragnie być światłem w ciemności.

Pod koniec lat 90. minionego wieku w rekolekcjach dla kapłanów w Medjugorie uczestniczył ks. Wacław Grądalski z diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, prezes Fundacji Charytatywnej im. Biskupa Czesława Domina w Kołobrzegu. Wtedy poznał siostrę Elvirę, pełną życia i radości wśród swoich „marnotrawnych synów”, czekającą na każdego, kto w świecie doświadczył odrzucenia i samotności, by jak matka przytulić go do serca. Zachwycił się jej postawą i postanowił zrobić wszystko, aby Wspólnotę Cenacolo sprowadzić do Polski. Udało się to w marcu 2001 r. S. Elvira przyjechała, aby obejrzeć zaproponowane domy. Ten w Giezkowie koło Koszalina spodobał się jej najbardziej: Doskonale, jest zrujnowany tak jak oni. Będą dźwigać się wspólnie. Następny dom powstał bardzo szybko — już w następnym roku, w Jastrzębiu-Zdroju. Jest jeszcze trzeci — koło Tarnowa. Wszystkie przyjmują mężczyzn, na dom dla kobiet trzeba jeszcze poczekać.

Na czym polega fenomen Wspólnoty Cenacolo, w której od samego początku musisz  całkowicie podporządkować się panującemu tam regulaminowi? Gdzie nie ma radia i telewizji, nie można w ogóle palić i pić napojów alkoholowych?  Chodzi o modlitwę, pracę i przyjaźń.

Modlitwa

- osobista i wspólna nadaje rytm całemu dniowi. Rano, w ciągu dnia i wieczorem wszyscy razem mówią różaniec. Tym, którzy nie wierzą w Boga lub mają wątpliwości s. Elvira mówi: Najpierw módl się, a wiara przyjdzie później. Nie musisz wierzyć, ja będę wierzyć za ciebie, ale ty musisz się modlić. Sam na sam z Panem Jezusem obecnym w Najświętszym Sakramencie w kaplicy każdego domu można spotkać się rano, przed wspólnym różańcem albo w ciągu dnia, gdy przypada godzina „adoracji permanentnej” odprawianej we wszystkich domach Cenacolo na świecie. Pomocą w tym spotkaniu jest czytane i rozważane codziennie Słowo Boże z Liturgii Słowa Mszy Świętej.

Co się wtedy dzieje?

Hubert:  Nawet, gdy tego nie rozumiałem, to ogarniało mnie dziwne uczucie bezpieczeństwa, ciepła i pokoju.

Rainer:  Było to dla mnie trudne, gdyż klęcząc przed tabernakulum zacząłem widzieć wszystkie rzeczy, które zrobiłem, a także kim byłem w rzeczywistości. Byłem bardzo smutny, choć również miałem nadzieję na zmianę życia. To ona pomagała mi akceptować, jak nigdy wcześniej w rodzinie, pomoc i rady chłopaków, z którymi mieszkałem.

Pamela: Jezus pomógł mi, abym przebaczyła sobie błędy popełnione w przeszłości, pomógł mi zaufać innym i zaakceptować się taką, jaka jestem.

Praca

- przeważnie fizyczna, jest częstym elementem terapii uzależnionych. Tu jednak traktowana jest jako dar, jako wyraz Opatrzności Bożej, która troszczy się o wszystko.

Daniel:  Opatrzność Boża pomagała nam w wykonywaniu naszych prac, lecz wiele razy musieliśmy organizować się z tym, co mamy, a to pozwoliło nam odkryć bogactwo słów naszej matki Elwiry, że „pierwszą Opatrznością są nasze ręce”. Tak więc nie czekając bezczynnie, projektowaliśmy pokrywy na studnie, magazyn z narzędziami do naszego ogrodu, nowy trawnik koło magazynów, lampy dookoła domu i wiele, wiele innych spraw. Widać było wielkie zadowolenie na twarzach chłopaków z całej tej pracy. Kiedyś nic nie potrafiło wzbudzić w nas radości..., dziś jesteśmy szczęśliwi, że PIERWSZĄ OPATRZNOŚCIĄ SĄ NASZE RĘCE! 

Praca daje satysfakcję, poczucie wartości, ale nie tylko. Nikt nie pracuje sam, gdyż jest to także czas rozmów, wzajemnego poznawania się, okazja do zauważania potrzeb innych, pomagania sobie wzajemnie. S. Elvira:  Miłość jest przede wszystkim obdarzaniem, jest dawaniem siebie nawet wtedy, gdy nie ma się na to ochoty. Dlatego też Wspólnota chce być szkołą życia i komunią. Chce być drogą wyczulającą na bliźniego, która skupia się na małych rzeczach: na myśli, że łazienka, z której się korzysta, za chwilę będzie potrzebna komuś innemu, dlatego trzeba zostawić ją czystą, ścierka, którą zmywasz podłogę, będzie używana przez innych i musisz zostawić ją wypłukaną...

Niekiedy praca jest uciążliwa, szczególnie dla tych, którzy dopiero przygotowują się do wstąpienia do Wspólnoty. Może po raz pierwszy w życiu przyjmą niedogodności i cierpienia, zgodnie z tym, czego uczy s. Elvira: Ból jest częścią ludzkiego życia, nie możemy go uniknąć ani banalizować! Powinniśmy uformować w sobie taką mentalność, aby nie zmarnować, nie trwonić i nie przegapić cennych chwil krzyża, w których Jezus dzieli się z nami zaledwie kroplą swego bólu na krzyżu.

Przyjaźń

 „Wierny przyjaciel potężną obroną, kto go znalazł, skarb znalazł” (Syr 6, 14).

Problemem większości, jeśli nie wszystkich szukających pomocy w Cenacolo jest poczucie odrzucenia, samotności, nieufności czy wręcz podejrzewanie innych o złe intencje. Tymczasem, jak mówi Marco: Wspólnota od samego początku całkowicie akceptuje przychodzącego narkomana i przygarnia go, takim jaki jest. Nikt się nie pyta, ile masz pieniędzy, czy jesteś biały lub czarny, jakie masz wykształcenie. Patrzą tylko z miłością w twoje oczy i akceptują cię.

„Nowy” odczuwa to w kontakcie ze swoim „aniołem stróżem”. Marco: Kiedy wreszcie przyjechałem z zamiarem pozostania, chłopcy przyjęli mnie bardzo serdecznie. Zabrali mnie ze sobą na modlitwę różańcową w kaplicy. Widok modlących się na klęcząco narkomanów był dla mnie prawdziwym szokiem. Nie rozumiałem, co to wszystko znaczy. W trakcie odmawiania kolejnych „Zdrowaś Maryjo” zaczęły się rodzić wątpliwości: po co ja tu w ogóle przyjechałem? Ja nie chcę mieć z tymi świętoszkami nic wspólnego.

Chciałem natychmiast wyjechać. Jednak mój wyznaczony „anioł stróż” cały czas był przy mnie. Kiedy szliśmy spać, był ze mną, kiedy wychodziłem do toalety, nie odstępował mnie na krok. Kiedy pracowałem, był przy mnie. Kiedy nocą przeżywałem straszne bóle głodu narkotykowego, on mi bez przerwy towarzyszył. Takie jest zadanie „anioła stróża”. Jestem pewien, że gdyby nie jego obecność i poświęcenie, natychmiast uciekłbym stamtąd. Dzisiaj dziękuję Bogu, że dał mi takiego opiekuna.

To brzmi zachęcająco, jednak nie jest to poklepywanie po plecach. Jak mówi s. Elvira: Wspólnota nie „karmi cukierkami”, ale składa wymagającą propozycję. Chcemy kochać wymagającą miłością. Wierzymy bowiem, że młodzież — pomimo, iż w przeszłości doświadczyła upadku — ma w sobie cenny kapitał, którego jeszcze nie jest świadoma i którego jeszcze w pełni nie wykorzystała. My pomagamy im odnaleźć siebie, pomagamy im odnaleźć sens życia. Każdy ciążący defekt jest otwartą, krwawiącą raną. Gdy nie przyjmujemy pomocy od osób, które codziennie dostrzegają i korygują nasze defekty, narazimy się na zbierającą się w naszym wnętrzu złość, smutek i powierzchowność. Gdy ktoś popełni błąd, a potem się usprawiedliwia, odpowiadamy mu: „Spóźniłeś się na pociąg!” Pociąg dojrzałości, panowania nad sobą, zdolności milczenia i cierpienia z godnością. Uczę tego chłopców, aby po wyjściu ze Wspólnoty ich żony, pracodawcy i dzieci nie zawiedli się na nich.

Jedną z form tej nauki jest „rewizja życia” — spotkanie w małych grupach, podczas którego chłopcy rozmawiają o swoich postawach wobec innych. Mówią o tym, co skorygować, jak postąpić naprzód w wymaganiach stawianych samemu sobie. Niektórzy otrzymują obowiązek powiedzenia wobec wszystkich (także gości) o realizacji podjętego zadania. Może być ono bardzo różne: od ćwiczenia języka włoskiego (obowiązującego w całej Wspólnocie), przez podjęcie propozycji Wspólnoty, np. wcześniejszego wstania na adorację, przyjęcie z wdzięcznością tego, co się dziś wydarzyło, albo w milczeniu usłyszanych uwag, prostowanie niewłaściwego zachowania innych lub błędów w pracy, do bycia przykładem w konkretnych sytuacjach i świadomego wybierania trudu.

Kształtowaniu przyjaźni służą rozmowy, które chłopcy prowadzą przy pracy, przy stole, a także w czasie wolnym, gdy umawiają się, kto z kim rozmawia. S. Elvira tłumaczy, jakie to ważne:  Iluż ojców zwraca się do swoich dzieci spragnionych dialogu: „Nie mam dla ciebie czasu”, „nie mam ochoty”, „pozwól mi czytać gazetę”, „jestem zmęczony”, „oglądam telewizję”, „nie przeszkadzaj mi”. Przez taki właśnie błąd załamało się ich zaufanie i komunikacja z rodzicami. Jednym ze sposobów demonstrowania miłości jest umiejętność prowadzenia dialogu i „tracenia czasu”. Dialog jest niezbędnym narzędziem każdej relacji. Aby nauczyć się miłości, trzeba najpierw nauczyć się stawać w prawdzie, rozmawiać ze sobą i poznawać się.

Do takiego sposobu życia nie można przyłączyć się „z ulicy”. Zainteresowani oraz ich rodzice odbywają najpierw poza ośrodkiem kilka rozmów ze starszymi chłopakami, następnie kandydaci przeżywają kilka „dni roboczych”, tzn. pod okiem jednego z chłopców uczestniczą w codziennych zajęciach Wspólnoty. Gdy podtrzymują chęć wstąpienia, przyjeżdżają do wyznaczonego domu w określonym terminie. Zaczyna się ich droga we Wspólnocie, teraz już nie 7-8, ale 24 godziny na dobę.

W tym samym duchu formowane są rodziny chłopców, aby po ich powrocie ze Wspólnoty mogły wspólnie przeżywać nowe wartości.

Widząc radość na twarzach chłopców, ich uprzejmość, troskliwość o braci i gości, gorliwość w modlitwie można pomyśleć: Szkoda, że nie jestem jednym z nich. Nic straconego — wystarczy przyjąć za swój ich styl życia, czerpać z tego samego źródła, jakim jest Jezus obecny w Słowie i Eucharystii, zaprzyjaźnić się z Jego Matką przez różaniec, wcielić w życie słowa s. Elviry, by doświadczyć tej samej radości i siły.

Kontakt ze Wspólnotą Cenacolo w Polsce: tel. (14) 679 51 23; (94) 318 39 38; (32) 472 36 64.

Korzystałam m.in. z książki: Matka Elvira Wspólnota Cenacolo, wyd. 2003 r.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama