Pielgrzymka Romów do sanktuarium w Limanowej pokazuje, jak specyfika kulturowa tego ludu może spleść się z katolicką religijnością
Limanowa. 19.09.2010 r. W pielgrzymce uczestniczył tradycyjny tabor cygański. Autor zdjęcia: Roman Koszowski
— W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego! — Starsza kobieta przeżegnała się ze zdziwienia. — To Cyganie też są katolikami?
Niedzielny wrześniowy poranek. Pielgrzymka ma wyruszyć w południe, ale już od rana na placu przed kościołem w Łososinie Górnej jest ruchliwie i głośno. Dojeżdżają kolejne grupy Romów z Żywca, Nowego Targu, Czarnej Góry, Wadowic, Mielca, Stalowej Woli, Starego Sącza... Miejscowi, z okolic Łososiny Górnej i Limanowej, przychodzą na nogach. Witają się, śmieją, rozmawiają. Język romski miesza się z polskim.
Bracia i pielgrzymi
Wszystko zaczęło się w 1983 roku. Ks. Stanisław Opocki rozpoczął jako wikary pracę w Łososinie Górnej, niewielkiej wsi oddalonej o 5 kilometrów od Limanowej. Tam spotkał kilka biednych rodzin romskich, które znajdowały się na marginesie społeczeństwa. „Nie sztuka zajmować się tylko »porządnymi« katolikami” — pomyślał. I rozpoczął duszpasterstwo wśród Cyganów. Trzy lata później zorganizował pierwszą pielgrzymkę Romów do Limanowej. Uczestniczyły w niej 102 osoby. To był sukces, bo chyba nikt oprócz niego nie wierzył, że pielgrzymka dojdzie do skutku. Dziś ksiądz Stanisław jest krajowym duszpasterzem Romów, a tegoroczna pielgrzymka jest już 25.
— To jest dla nas prawdziwe święto. Możemy się spotkać i zjednoczyć. Na tym spotkaniu nieważne są podziały, odmienne kultury czy tradycje. Ważne, że jesteśmy tu jako bracia — przekonuje Bogdan Trojanek, lider zespołu Terne Roma. Na pielgrzymkę przyjechał z rodziną i zespołem. Po Mszy świętej mają zagrać koncert na rynku w Limanowej. — Jestem tu bardziej jako pielgrzym, a nie jako artysta. Przyjechałem, aby się pomodlić, połączyć z Bogiem. Od dawna moim marzeniem, jako katolika, człowieka wierzącego, było uczestniczyć w tym wydarzeniu.
Nie wszyscy uczestnicy pielgrzymki są tak pewni swojej wiary jak Bogdan. — Ja nie praktykuję, nie robię znaku krzyża, nie modlę się — przyznaje 42-letni Cygan, na co dzień instruktor sztuk walki. — Jeśli chodzi o wiarę, jestem gdzieś, ale sam nie wiem, gdzie. Tutaj przyjeżdżam, bo szukam. Kiedy przyjdzie do mnie ksiądz, zawsze go przyjmuję. Usiądzie i rozmawiamy — opowiada.
Modlitwa koniokrada
Wyruszamy. Do sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Limanowej mamy przynajmniej 5 km. Pielgrzymkę prowadzą wozy cygańskie i bryczki ciągnięte przez konie. Młody Rom, idący tuż za taborem, niesie krzyż. Dalej maszeruje grupa około 600 osób. To o 100 więcej niż w zeszłym roku. Były lata, kiedy przyjeżdżało ich nawet 1400. Dziś wielu wyjechało do Anglii, za chlebem. — Ale tendencja znów jest wzrostowa — cieszy się ks. Opocki. Mężczyźni, którzy mają przyjąć bierzmowanie, są w eleganckich garniturach i wściekle żółtych kamizelkach. Kierują ruchem i pilnują porządku. Pielgrzymkową grupę zamyka policyjny radiowóz. Dziesiątki Różańca przeplatają się ze śpiewem.
— Romowie modlą się na swój sposób. Na każdym kroku się modlą — mówi z przekonaniem Don Wasyl. Jest niekwestionowaną gwiazdą muzyki cygańskiej. Cieszy się wśród Romów autorytetem i szacunkiem. Sam szczyci się, że jego rodzina od wieków zajmowała się muzyką, a pradziadowie grali na dworach królewskich i książęcych, między innymi dla Marysieńki Sobieskiej. — W Polsce Romowie już nie wędrują taborami, ale poprzez coroczną pielgrzymkę kontynuują wędrówkę. I to tę najważniejszą, do Boga — zapewnia muzyk. Przekonuje, że to w drodze rodziła się specyficzna cygańska wiara: — Wy, Polacy, Francuzi i inni, macie swoich prezydentów, macie swoje domy, swoje ziemie. My nie mamy swojego przywódcy politycznego, swojej ziemi, swojego kraju. Nad nami jest tylko Bóg. To On stworzył i dał nam całą ziemię. Jesteśmy wędrowcami, nie przywiązujemy się do rzeczy materialnych. Ale grobowce zmarłych Cyganów są okazałe. To znak naszej wiary. Prawdziwe bogactwo jest w niebie.
— Nie tylko w moim życiu, ale w życiu chyba wszystkich rodzin romskich Bóg ma najważniejsze miejsce. Najpierw jest Bóg, potem są rodzice, potem starsi, potem rodzina. Cygan nawet jak szedł ukraść konia czy kurę, to prosił Boga: pomóż, żeby mi się udało, żebym ukradł — przyznaje Don Wasyl. Wśród poezji cygańskiej jest wiersz, który zaczyna się od inwokacji: „Boże, ześlij czarną noc, żebym poszedł na kradzież, żebym skradł dwa białe konie...”. Dla Don Wasyla to przykład „ciemnej wiary”: — Nieraz brakuje jej jakiegoś oświecenia, oczytania, ale wielkie jest to, że Cygan mimo wszystko wierzy i widzi w swoim życiu Pana Boga.
Są wolni
Według prof. Pawła Lechowicza, etnografa z Krakowa, w religijności Cyganów w Polsce wiele się zmieniło, odkąd pojawili się duszpasterze romscy: „Pod wpływem ich działalności misyjnej, Romowie zaczynają uczestniczyć w praktykach religijnych i dopełniać sakramentów”. Obserwuje ten proces jako naukowiec, ale także jako coroczny uczestnik pielgrzymki.
Ks. Marek Sobota z parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Mielcu pielgrzymuje z grupą swoich romskich parafian już po raz piąty. — Z jednej strony boją się otworzyć na życie parafii, mają opory, by uczestniczyć w życiu kościelnym razem z pozostałymi parafianami. Uważają się za grupę, która powinna mieć możliwość własnego przeżywania Mszy świętej. Z drugiej strony nie chcemy ich od parafii oddzielać, separować. Zapraszamy Romów na Msze parafialne. Niektórzy przychodzą, ale trzeba powiedzieć, że nieregularnie — mówi duszpasterz.
Siostra Benwenuta, serafitka, podkreśla, jak ważne jest poznanie i uszanowanie kultury romskiej. Od tego musi się zaczynać wszelka katecheza Cyganów. — Oni są wolni. Trzeba to uszanować. Mają swój styl, swą własną kulturę — akcentuje. Wraz z proboszczem zorganizowała Msze święte dla Romów, które są odprawiane raz w miesiącu w Nowym Targu. Msza jest po polsku, ale muzyka po cygańsku.
Zdaniem ks. Opockiego, najważniejsze jest duszpasterstwo personalne: — Spotykam się z nimi, rozmawiam, poznaję ich osobiście. Inaczej z Romami nie można. Niektórzy mówią, że ich religijność jest tylko na zewnątrz. Ja bym tak nie powiedział. To prawda, ich wiara jest nieraz mało uświadomiona, ale oni czują Boga, mają Go w sercu i bez przerwy starają się być w jedności z Nim.
Jaka jest ich religijność? — Romowie są bardzo rodzinni, mają wielki szacunek do rodziców i starszych, okazują wielkie przywiązanie do przedmiotów religijnych, szczególnie obrazów, a podróż rozpoczynają znakiem krzyża i modlitwą. Mają też piękne tradycje związane z pogrzebem. Gdy ktoś umrze, gromadzą się i modlą za zmarłego. Zamawiają Msze święte. Wiedzą, że jego dusza jest w potrzebie.
Cygan z pieśnią się rodzi i umiera
Za chwilę rozpocznie się uroczysta Msza. Będą śluby, pierwsze komunie i bierzmowania. Dla wielu Romów to już tradycja rodzinna, że sakramenty przyjmują podczas pielgrzymki do Limanowej.
Mszy przewodniczy ksiądz biskup Wiktor Skworc. W kazaniu przypomina postać pierwszego bł. Zefiryna Gimenez Malla, Roma, który w czasie wojny domowej w Hiszpanii w 1936 roku stanął w obronie kapłana maltretowanego przez żołnierzy. Został za to aresztowany i rozstrzelany. Podczas Mszy słychać cygańską muzykę. Skąd takie zamiłowanie Romów do śpiewu? — Najstarsi Cyganie tego nie wiedzą. Cygan z pieśnią się rodzi i z pieśnią umiera. Niewierzący mówią, że mam talent. Ja powiem inaczej: mamy dar od Boga — śmieje się Bogdan Trojanek.
Don Wasyl: — Gdy byłem małym dzieckiem, wędrowaliśmy taborami po Polsce. Nieraz odczuwałem głód. Mama chodziła na wieś, żeby przynieść coś do jedzenia. A tata mówił mi wtedy tak: „Synku, zaśpiewaj i zatańcz, a Bozia rzuci ci chlebek”. Ja śpiewałem, tańczyłem, aż tak się zmęczyłem, że zasypiałem. W tym czasie mama wracała do obozu, a tata brał chleb, mleko i to, co mama zdobyła, i kładł koło mojej głowy. Kiedy się budziłem, tata mówił: „Widzisz, synku, Bóg przyniósł ci chleb i mleko”. Tak się uczyłem i śpiewać, i wierzyć”.
opr. mg/mg