Jasnogórskie śluby narodu dziś

O nieustającej aktualności i wadze duszpasterskiej Jasnogórskich Ślubów Narodu

Weszliśmy w trzecie tysiąclecie. Rok 2001 jest poświęcony Wielkiemu Prymasowi Tysiąclecia, który „wszystko postawił na Maryję”. Jego „umiłowanym dzieckiem” były

Jasnogórskie Śluby Narodu, które napisał jako więzień w Komańczy. Dziś jest stosowny czas, żeby się zastanowić nad znaczeniem tego prymasowskiego dzieła wczoraj, dziś i w najbliższej przyszłości.

W dokumentach „II Polskiego Synodu Plenarnego (1991—1999)” Śluby Narodu są wspomniane jeden raz, mimochodem, jako wydarzenie przeszłe. Pielgrzymki i peregrynacje Jasnogórskiej Pani zostały bardzo pozytywnie ocenione. Śluby nie doczekały się takiej oceny. Czyżby Kościół polski w trzecim tysiącleciu rezygnował z ich walorów pastoralnych? Co trzeba zrobić, żeby ożywić Śluby Narodu?

Światło Pisma Świętego

Sobór Watykański II uczy, że święta teologia przez powrót do Pisma stale umacnia się i odmładza (KO 24). To samo trzeba powiedzieć o teologii ślubów, która zajmuje sporo miejsca w Biblii. O ślubach mówią księgi prawne (Tora), podając dokładne warunki ich składania (zob. Lb 6,1—21; 30,2-17; Pwt 23,22—23), Księgi historyczne, opisując śluby konkretnych osób lub całego ludu (zob. Rdz 28,20; Sdz 11,30n; 1Sm 1,11; 14,24), księgi poetyckie, w których psalmiści mówią o swoich ślubach złożonych Bogu i o ich wypełnieniu (zob. Ps 22,26; 56,13; 63,1; 116,14; 132,2). Literatura mądrościowa stanowi ostatni etap refleksji nad teologią i etosem ślubów. Mędrcy zwracają uwagę szczególnie na dwie rzeczy: ślubów nie powinno się składać pochopnie i beztrosko (zob. Prz 20,25; Koh 5,3—4; Syr 18,12), złożone śluby należy wypełnić. Wszystkie te elementy są zawarte w pięknym tekście Koheleta: „Jeśliś złożył ślub jakiś Bogu, nie zwlekaj z jego spełnieniem, bo w głupcach nie ma On upodobania, to, coś ślubował wypełnij. Lepiej, że nie ślubujesz wcale, niż żebyś ślubował, a ślubów nie spełnił”.

W świetle teologii biblijnej, śluby tylko wtedy mają sens i są chwałą Boga, gdy się je wypełnia. Jeśli się ich nie wypełnia, obrażają Boga i kompromitują składającego. Śluby mają wartość modlitwy, a nawet ofiary, ale modlitwą nie są. Nie wystarczy więc je powtarzać, recytować co roku, ale trzeba je wypełniać. Tu potrzebne jest mądre duszpasterstwo, które z odnowieniem ślubów połączy odpowiedni rachunek sumienia, społeczne oczyszczenie pamięci, bo śluby mają charakter społeczny. To nam nie wychodzi. Jeśli się nie nauczymy rozliczać wobec Boga, śluby będą martwą literą, kultem warg, który potępiał Izajasz, a za nim Jezus Chrystus. Kohelet powiedziałby nam na ucho: „... w głupcach nie ma On upodobania...”. Teologia ślubów jest pouczająca i wymagająca. Z rachunku sumienia powinien się zrodzić żal, prośba o przebaczenie, naprawienie krzywd. Czy coroczne ślubowania nie powinny mieć raczej kształtu nabożeństwa pokutnego niż tryumfalistycznej pompy? Nadszedł czas na przemyślenie teologii Ślubów Narodu, które muszą się stać nareszcie „spowiednią narodu przed Jasnogórskim Tronem Łaski”, jak chciał Prymas Tysiąclecia.

Przez Jezusa do Maryi

Słowo „przyrzekamy”, które lud siedem razy powtarza w rocie Ślubów Narodu, odnosi nas do naszego chrztu. Prymas Tysiąclecia czyni to świadomie. Śluby składa bowiem Naród „omyty w wodach chrztu świętego”. Naród ten najpierw został przez chrzest wszczepiony w Chrystusa, przyobleczony w Niego. Dopiero przez Chrystusa i jego Świętą Ewangelię poznał Matkę naszego Pana. Stąd Śluby Narodu nie są jakimiś egzotycznymi wymaganiami, lecz są przełożeniem Ewangelii na język i czasy współczesne. Pod każdym żądaniem ślubów słychać głos Jezusowej Ewangelii.

Zadziwia aktualność wymagań: obrona budzącego się życia, nierozerwalność małżeństwa, troska o serca i umysły dzieci, miłość, sprawiedliwość, zgoda, pokój, walka z przemocą, dzielenie się plonami ziemi i owocami pracy, troska o głodnych, bezdomnych, płaczących. A wyliczone wady narodu — lenistwo, lekkomyślność, marnotrawstwo, pijaństwo i rozwiązłość — jakby były wyjęte ze współczesnych badań socjologicznych. Może brak jeszcze narkomanii. Śluby Narodu z perspektywy czterdziestu pięciu lat mają charakter iście profetyczny. Są tak sformułowane, że domagają się nie recytowania, ale wypełnienia. Przyrzekamy: umacniać, usilnie pracować, dzielić się, wypowiedzieć walkę, zdobywać cnoty, iść w ślad. Tak sformułowany tekst nie może być tylko czytany, ale musi być realizowany. Tragicznym minimalizmem było ich tylko powtarzanie. Lud ten czci mnie wargami... Aż dziw bierze, że nie wypracowaliśmy jakiegoś społecznego, paraliturgicznego sprawdzianu. Z duszpasterską wyobraźnią nie jest u nas dobrze. Co by się dzisiaj z nami stało, gdyby Prymas Tysiąclecia nie wymodlił prawdziwie charyzmatycznej peregrynacji Jasnogórskiej Ikony?

„Przyrzekamy iść w ślady Twoich cnót...”. Zdaniem tym Prymas uprzedził Sobór Watykański II, który uczy, że prawdziwe nabożeństwo do Matki Pana nie polega na czczym i przemijającym uczuciu, ale na naśladowaniu (KK 67). To samo przypomniał Jan Paweł II w przemówieniu do uczestników Kongresu Mariologicznego w ub.r.: „Odnowiona pobożność maryjna winna się wyrażać w wysiłku naśladowania Jej na drodze osobistej doskonałości”. Zakończył Papież: „Przez Jezusa do Maryi”. To przecież Jezus na krzyżu objawił i dał nam Maryję za Matkę (J 19,25n). Przez Jezusa do Maryi doszli Mędrcy ze Wschodu (Mt 2,11), starzec Symeon, napełniony Duchem Świętym (Łk 2,25—35) i anonimowa niewiasta z tłumu (Łk 11,27). Droga przez Jezusa do Jego Matki jest drogą ewangeliczną, ponieważ „Chrystus jest Ewangelią”. Taką drogę wskazuje Papież w „Novo millennio ineunte”. Taką stromą drogą ewangeliczną są Śluby Narodu — wykwit ewangelicznego radykalizmu. Taka czeka nas droga w trzecim tysiącleciu.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama