Komentarz do Instrukcji nt. przyjmowania do seminariów osób z tendencjami homoseksualnymi
W dniu 29 listopada 2005 roku z polecenia Ojca Świętego Benedykta XVI ogłoszona została w Watykanie Instrukcja Kongregacji Wychowania Katolickiego na temat zasad przyjmowania do seminariów duchownych oraz warunków dopuszczania do święceń osób borykających się z trudnościami o podłożu homoseksualnym. W Instrukcji czytamy, że „zawiera ona normy dotyczące konkretnej kwestii, która pod wpływem obecnej sytuacji stała się bardziej nagląca, to znaczy: czy dopuszczać do seminarium i do święceń kandydatów wykazujących głęboko zakorzenione tendencje seksualne?” Podstawowa norma w tym względzie, którą podaje Instrukcja, brzmi jednoznacznie. Otóż Kościół „nie może dopuszczać do seminarium ani do święceń duchownych tych, którzy praktykują homoseksualizm, wykazują głęboko zakorzenione tendencje homoseksualne lub wspierają tak zwaną <kulturę gejowską>”.
Omawiany Dokument po raz kolejny potwierdza fakt, że Kościół patrzy na człowieka w sposób realistyczny i całościowy. Magisterium Kościoła w swoich dokumentach na temat wychowania konsekwentnie przypomina o tym, że sfera emocjonalna i seksualna stanowi istotny sprawdzian dojrzałości człowieka. Osiągnięcie takiej dojrzałości przez młode pokolenie w cywilizacji Zachodniej staje się szczególnie trudne, gdyż dominująca obecnie kultura odrywa seksualność od miłości i odpowiedzialności, traktując ją jak towar oraz jak źródło łatwego zysku. Właśnie dlatego „dziś bardziej niż kiedyś godną zwrócenia większej uwagi jest przestrzeń afektywno-seksualna. Roztropne rozpoznanie winno wziąć pod uwagę centralność tej płaszczyzny w ogólnej ewolucji młodego człowieka i w obecnej kulturze. Nie powinno być czymś dziwnym i sporadycznym, że młody człowiek ujawnia specyficzne słabości w tej dziedzinie”.
Kościół nie ma wątpliwości, że sfera emocjonalna i seksualna jest ściśle powiązana z pozostałymi sferami człowieczeństwa, a zwłaszcza ze sferą więzi i wartości. Te dwie sfery to jakby lustro, w którym odzwierciedla się cała historia rozwoju i wychowania danego człowieka oraz jego obecna sytuacja egzystencjalna. Słabość czy niedojrzałość w jakiejkolwiek sferze życia nieuchronnie prowadzi do trudności również w sferze seksualnej. Problemy seksualne są zwykle czymś wtórnym i właśnie dlatego seksualność jest szóstym, a nie pierwszym przykazaniem.
Dojrzałe przeżywanie sfery seksualnej, a także jej integracja z powołaniem, jest możliwa wtedy, gdy człowiek respektuje pięć pierwszych przykazań Dekalogu. A zatem wtedy, gdy zajmuje dojrzałą postawę wobec Boga (nie stawia niczego i nikogo w Jego miejsce), wobec bliźniego (począwszy od kręgu osób z najbliższej rodziny) oraz wobec zdrowia i życia (własnego i innych ludzi). Jeśli w tych dziedzinach ktoś jest niedojrzały, wtedy w błędny sposób przeżywa i wyraża również swoją seksualność. U osób niedojrzałych seksualność spełnia bowiem nie tylko funkcje seksualne, ale też pozaseksualne, czyli jest traktowana jako jeden ze sposobów doraźnego odreagowania napięć i konfliktów, które ktoś przeżywa w sferze psychicznej, moralnej, duchowej czy społecznej. A to z kolei prowadzi do uzależnień i patologii.
Zaburzenia w sferze emocjonalnej i seksualnej są najczęściej skutkiem niedojrzałych więzi, a jednocześnie utrwalają te niedojrzałe więzi. W konsekwencji prowadzą do konfliktów i zranień psychicznych, moralnych i społecznych. Z powyższych względów człowiek, który dotknięty jest poważną niedojrzałością w aspekcie emocjonalnym i/lub seksualnym, nie może w ważny sposób przyjąć święceń kapłańskich, podobnie jak nie może zawrzeć ważnego związku małżeńskiego. Zasada ta dotyczy w sposób szczególny osób dotkniętych skłonnościami czy postawami homoseksualnymi.
Homoseksualizm jest przede wszystkim problemem psychospołecznym, czyli problemem zaburzonych więzi. Dopiero w konsekwencji jest problemem seksualnym. Obiektywna sytuacja egzystencjalna homoseksualisty - niezależnie od jego subiektywnej percepcji samego siebie - nie jest określana najpierw przez jego zachowania seksualne, lecz przez jego postawę wobec osób drugiej płci. Istotą homoseksualizmu są poważne bloki psychiczne w kontakcie z osobami płci przeciwnej. Zablokowania te wynikają najczęściej z obserwacji poważnie zaburzonych więzi między rodzicami. Tego typu traumatyczne przeżycia wyniesione z dzieciństwa prowadzą do nieświadomego lęku wobec osób drugiej płci lub do pogardy wobec nich. Tymczasem badania z zakresu pedagogiki i psychologii potwierdzają, że człowiek najbardziej rozwija się właśnie poprzez kontakt z osobami drugiej płci. Z tego względu żaden sąd nie pozwolił dotąd parom homoseksualnym na adopcję dziecka nawet w tych krajach, w których taka możliwość jest dopuszczona przez prawo.
W konsekwencji bloków psychicznych homoseksualiści szukają w kontakcie z osobami własnej płci tej przestrzeni rozwoju, która jest możliwa jedynie w kontakcie z osobami płci odmiennej. Z badań empirycznych wynika, że statystyczny homoseksualista ma kilkudziesięciu „partnerów”, a wielu homoseksualistów deklaruje posiadanie kilkuset „partnerów”. Homoseksualista nie jest zdolny ani do zawarcia ani małżeństwa, ani do kapłaństwa właśnie ze względu na niezdolność do dojrzałych więzi z osobami drugiej płci. Warunkiem dojrzałego pełnienia posługi kapłańskiej, która wyraża się najbardziej poprzez duchowe ojcostwo, jest bowiem zdolność do odpowiedzialnych i czystych więzi zarówno z kobietami jak i z mężczyznami.
Niezwykle ważnym zadaniem kapłana jest dojrzała - na wzór Chrystusa - postawa wobec kobiet, by je wspierać w rozwoju oraz chronić przed każdą formą krzywdy. Dojrzały ksiądz nie odnosi się do kobiet ani z lękiem, ani z lekceważeniem. Jego więzi z kobietami są przejrzyste i czytelne. Kapłan dojrzały w sferze emocjonalnej i seksualnej pomaga każdej spotkanej kobiecie, by stawała się drugą Maryją, która karmi siebie i innych Chrystusem, a jednocześnie chroni ją przed tym, by była drugą Ewą, która karmi siebie i innych naiwnością czy grzechem.
Instrukcja przypomina, że homoseksualizm nie tylko blokuje dojrzałe więzi z kobietami, ale także uniemożliwia dojrzały sposób odnoszenia się do mężczyzn. Czasem prowadzi nawet do okrutnej krzywdy wobec dzieci i młodzieży oraz do przestępstwa w postaci pedofilii. Instrukcja stwierdza, że właśnie dlatego w formacji seminaryjnej „nie można w żaden sposób zignorować negatywnych konsekwencji mogących zrodzić się na skutek święceń osób o głęboko zakorzenionych tendencjach homoseksualnych. Mamy tu echo słów wypowiedzianych przez Jana Pawła II w przemówieniu do biskupów amerykańskich: „wykorzystywanie nieletnich jest poważnym przejawem kryzysu, który dotyka nie tylko Kościół, lecz także całe społeczeństwo. Jest to głęboko zakorzeniony kryzys moralności seksualnej, a nawet relacji międzyludzkich” (Watykan, 23. 04. 2002).
Z powyższych zasad teologicznych i antropologicznych płyną konkretne wnioski w odniesieniu do weryfikacji kandydatów do kapłaństwa oraz w odniesieniu do ich formacji seminaryjnej. Otóż „samo pragnienie bycia kapłanem nie wystarczy; nie istnieje także prawo do otrzymania święceń duchownych. Do Kościoła należy (...), aby rozeznać zdatność tego, który pragnie wstąpić do seminarium, aby towarzyszyć mu w jego latach formacji oraz aby dopuścić go do święceń duchownych, jeśli uznany zostanie za posiadającego niezbędne przymioty.”
Jeśli alumn przeżywa wyraźne trudności w kierowaniu sferą seksualną, to jego pierwszym obowiązkiem jest szczere poruszanie tego problemu nie tylko w rozmowach z ojcem duchownym czy spowiednikiem, ale też z przełożonymi zewnętrznymi. Jest to ścisły obowiązek moralny wtedy, gdy problemy te są bardzo poważne (na przykład współżycie seksualne czy też tendencje, a tym bardziej akty homoseksualne). Z reguły tego typu sytuacje są jasnym znakiem, że dany kandydat powinien opuścić seminarium. Szansę na dalszą formację seminaryjną może otrzymać jedynie ten alumn, który spełnia wszystkie wymienione poniżej warunki. Po pierwsze, gdy rozumie, że jego problemy seksualne oznaczają, iż w jakimś stopniu nie radzi sobie także z innymi dziedzinami życia. Po drugie, kiedy szczerze i owocnie współpracuje z wychowawcami seminaryjnymi. Po trzecie, kiedy wyraźnie widać pozytywną ewolucję w sferze seksualnej, połączoną ze zmianą zachowań w tej dziedzinie. Po czwarte — w przypadku homoseksualizmu — kiedy rozumie, że problemy w tej sferze są konsekwencją wcześniejszych problemów (najczęściej problemem tym jest zaburzony model relacji kobiety i mężczyzny) i kiedy przezwycięża obciążenia z przeszłości. Wreszcie, po piąte, kiedy wyraźnie zauważalny jest rozwój tego alumna w sferze moralnej, duchowej i religijnej, a także w sposobie kontaktowania się z Bogiem i człowiekiem.
Instrukcja jednoznacznie podaje zasadę, że „jeśli kandydat uprawia homoseksualizm albo wykazuje głęboko zakorzenione tendencje homoseksualne, jego kierownik duchowy, a także spowiednik, ma obowiązek odwieść go w sumieniu od podążania w kierunku święceń. Jednocześnie Instrukcja dokonuje ważnego rozróżnienia, gdyż stwierdza, że inaczej można „traktować tendencje homoseksualne, które są jedynie wyrazem przejściowego problemu, takiego jak, na przykład, niezakończony jeszcze proces dorastania. Niemniej jednak, takie tendencje muszą być wyraźnie przezwyciężone przynajmniej trzy lata przed święceniami diakonatu.”
W oparciu o powyższe wskazania Instrukcji można zasadnie zakładać, że jeśli kandydat przed wychowawcami i przełożonymi ukrywa swoje problemy homoseksualne i poprzez „taką oszukańczą postawę” dochodzi do święceń kapłańskich, to istnieje podstawa do stwierdzenia nieważności tych święceń. Podobnie jak oszukanie w ważnej sprawie drugiej strony może powodować nieważność małżeństwa. Instrukcja podkreśla, że wprawdzie to „sam kandydat ponosi pierwszorzędną odpowiedzialność za swą własną formację”, ale że z drugiej strony „musi poddać się z zaufaniem rozeznaniu Kościoła. Byłoby poważną nieuczciwością, gdyby kandydat ukrywał swój własny homoseksualizm, aby podążać, pomimo wszystko, w kierunku święceń.”
Powyższe normy, które nie pozwalają na święcenia kapłańskie kandydatom z problemami homoseksualnymi, nie podważają szacunku w niczym szacunku, jaki Kościół okazuje takim osobom. Normy te oznaczają jedynie, że Kościół „głęboko szanując osoby, których dotyczy ten problem” - ze względu na przytoczone powyżej argumenty teologiczne, antropologiczne i psychospołeczne — nie może takich osób „dopuszczać do seminarium ani do święceń duchownych”. Podobnie zresztą, jak nie może dopuszczać do seminarium ani do święceń wielu innych grup osób, na przykład takich, które nie zdały matury i nie dysponują odpowiednim rozwojem intelektualnym, które mają określone problemy zdrowotne, albo które są w czynnej fazie alkoholizmu czy narkomanii. Przyjęcie kapłaństwa — podobnie jak zawarcie małżeństwo — opiera się bowiem nie tylko na łasce powołania i dojrzałości moralnej, duchowej i religijnej, ale też na osiągnięciu dojrzałości psychospołecznej, która warunkuje owocną współpracę z łaską Boga.
opr. mg/mg